Bohaterami serialu są członkowie zamożnej rodziny. Ich codzienność do pewnego momentu nie różni się od naszej. Do chwili, kiedy w tajemniczych okolicznościach znika żona i matka dwojga dzieci, a jej mąż odbiera telefon, w którym ktoś wyjaśnia, że kobieta została porwana.
Częstym problemem przy wyświetlaniu playera jest używanie Adblocka.
Dłuższe dźwięki na niektórych wersjach przeglądarki Chrome są ucinane.
„42 dni w mroku” - serial chilijskiej produkcji
Czy oglądaliście kiedykolwiek serial z Ameryki Południowej? Śmiem twierdzić, że tak. Ja przynajmniej kilkanaście razy rzuciłem okiem na seriale brazylijskie, które uwielbiają oglądać seniorzy i seniorki w mojej rodzinie. A że nie przypadły mi do gustu tak bardzo jak produkcje skandynawskie i izraelskie, to seriale z tamtego regionu postanowiłem omijać szerokim łukiem.
Do momentu, kiedy obejrzałem pierwszy odcinek chilijskiej produkcji „42 dni w mroku”, która właśnie miała premierę. Przyznam Państwu, że jakość tego serialu bardzo mnie zaskoczyła. Świetny scenariusz, bezbłędna gra aktorska i atmosfera, której nie powstydziliby się Skandynawowie.
Oparta na faktach opowieść o nieobecności
„42 dni w mroku” to oparta na faktach opowieść o nieobecności. Bohaterami serialu są członkowie zamożnej rodziny mieszkającej na ekskluzywnym, zamkniętym osiedlu. Ich codzienność do pewnego momentu nie różni się od naszej. Praca, domowe obowiązki, nauka, wypoczynek nad jeziorem i wspólne weekendowe wycieczki. Do chwili, kiedy nagle, w tajemniczych okolicznościach znika żona i matka dwojga dzieci, a jej mąż odbiera telefon, w którym ktoś wyjaśnia, że kobieta została porwana.
Policja błyskawicznie rozpoczyna śledztwo, do którego później włączy się prawnik, zatrudniony przez rodzinę. Atmosfera wokół śledztwa mocno się zagęszcza, kiedy na komisariat ktoś przynosi anonimowy list, w którym informuje, że Veronica zniknęła ze swoim kochankiem. Później fabuła serialu komplikuje się tak bardzo, że każdy z kolejnych tropów, na który wpada prawnik ze swoimi asystentami, wydaje się bardziej wiarygodny od poprzedniego. Ja zakończenia serialu jeszcze nie znam, bo zostały mi do obejrzenia 2 odcinki, ale już teraz chciałbym zachęcić do zwrócenia uwagi na tę produkcję. Bo to nie tylko kryminalna opowieść, ale i filmowa refleksja o zjawisku, które dotyka ludzi na całym świecie.
Według Fundacji ITAKA aż 3,5 tys. osób uznaje się w Polsce za zaginione
A rocznie znika nawet 18 tysięcy osób. Jak to możliwe w świecie nowoczesnych technologii, podglądających nas przez całą dobę? Zniknąć, nie pozostawiając żadnego śladu, chociażby na nagraniu zarejestrowanym przez uliczną kamerę albo w banku, zapisującym transakcje kartą płatniczą?
Dlaczego ludzie znikają? Fundacja ITAKA przyznaje, że powodów może być mnóstwo - depresja, nagłe wystąpienie zaburzeń psychicznych, wypadki, zasłabnięcia, a także świadome zerwanie kontaktu z bliskimi. Policja uważa, że szanse na znalezienie takiej osoby drastycznie maleją po 2 dniach od zaginięcia.
Z takim właśnie problemem zmagają się bohaterowie „42 dni w mroku”, próbując rozwikłać skomplikowaną zagadkę relacji rodzinnych i towarzyskich, w których uwikłana była zaginiona kobieta. Pech chce, że wszystko wydarzyło się w miejscu spokojnym, bezpiecznym, patrolowanym przez rozleniwionych funkcjonariuszy policji, którzy nigdy z takimi przypadkami nie mieli do czynienia. Nic dziwnego, że rodzina Veronici, zaniepokojona efektami śledztwa, postanawia skorzystać z pomocy kogoś, kto wyróżnia się nieszablonowym myśleniem. A ono właśnie jest bardzo potrzebne w poszukiwaniach osób zaginionych.
„42 dni w mroku” to serial, który gwarantuje nie tylko intrygującą fabułę. Ta chilijska produkcja zwraca uwagę na tragedię, z jaką zmagają się rodziny osób zaginionych, których życie w jednej sekundzie wywraca się do góry nogami. Takie filmowe propozycje lubię najbardziej, bo uczulają nas na cierpienie innych. A skoro podobna tragedia może spotkać nas lub naszych przyjaciół, to warto wiedzieć, jak pomóc sobie i innym.
Czy baranek wielkanocny może być czarny? Ile jest metod zdobienia pisanek? Czy podlaskie chaty z zachodniej części województwa różnią się od tych stojących przy granicy? Jak skutecznie walczyć na malowane jajka? Czy być oblanym w świąteczny poniedziałek to zaszczyt czy ujma?
Dlaczego niektórzy muzycy również malują, a nawet porzucają czasem granie, śpiewanie, rapowanie na rzecz sztuk plastycznych? Co łączy te dziedziny? Improwizacja? działanie intuicyjne? abstrakcja?
Aleja Piłsudskiego w Białymstoku to nie tylko bloki i galeria, ale też miejsce licznych pracowni artystycznych. Czwarte piętro z widokiem na Jurowiecką zajmują malarze, graficy, i…tkaczki.
To był niezwykły wieczór w Operze i Filharmonii Podlaskiej. Białostocką orkiestrę poprowadził Jerzy Maksymiuk - jeden z najznakomitszych polskich dyrygentów, kompozytor i pianista.
Dwudziestu dwóch młodych twórców (i twórczyń) obroniło w tym roku dyplom, kończąc tym samym kształcenie w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych im. Wojciecha Kossaka w Łomży.
Kiedy byli studentami połączyła ich pasja do żeglowania i żeglarskich pieśni. W tym połączeniu trwają do dziś.
To prościutka opowieść o dwunastoletnim Ryśku ze wsi Tuklęcz, który marzy tylko o jednym, by grać i śpiewać w wiejskiej kapeli.
W tym roku mija 5 rocznica śmierci profesora Andrzeja Strumiłły. Ten malarz, grafik, rzeźbiarz, fotograf, pisarz i poeta, chociaż urodził się w Wilnie i zwiedził wiele krajów, dużą część życia związał z Suwalszczyzną.
Ta ekspozycja to hipnotyzująca malarska opowieść, w której Stefan Rybi kreuje świat na pograniczu jawy i snu, groteski i transcendencji.
Prowadzący:
Andrzej Bajguz