Radio Białystok | Magazyny | Podróże po kulturze | Serial „Dziewczyna z Oslo” - recenzja Dominika Sołowieja
Konflikt izraelsko-arabski trwa nieprzerwanie od ponad 70 lat. I nic nie zapowiada jego końca. Tysiące sprzecznych interesów, walka o władzę, niewyobrażalne pieniądze i zaszłości historyczne, które powodują, że od dawien dawna nikt w tym regionie nie myśli o zawarciu pokoju, bo albo nie ma na niego ochoty, albo nie potrafi postawić się w sytuacji swojego wroga i z jego perspektywy spojrzeć na świat. Z takim obrazem sytuacji na Bliskim Wschodzie mamy do czynienia w doskonałym serialu „Dziewczyna z Oslo”.
Częstym problemem przy wyświetlaniu playera jest używanie Adblocka.
Dłuższe dźwięki na niektórych wersjach przeglądarki Chrome są ucinane.
Wspominałem już kiedyś, że najlepsze produkcje tworzą autorzy z oczytanych krajów. I tak też się dzieje w tym przypadku, bo „Dziewczyna z Oslo” to wyjątkowy serial, za którym stoi tandem norwesko-izraelski. Kyrre Holm Johannessen oraz Ronit Weiss-Beskowitz zabierają nas w sam środek skomplikowanej wielowątkowej intrygi, której sednem jest porwanie przez islamskich terrorystów trójki młodych ludzi: rodzeństwa z Izraela i młodej dziewczyny z Norwegii. Porwanie ma miejsce w Egipcie, więc izraelski wywiad, który natychmiast angażuje się w próbę uwolnienia zakładników, musi postępować niezwykle ostrożnie, stąpając po kruchym lodzie. Na domiar złego żądania terrorystów są praktycznie nie do spełnienia. Porywacze chcą nie tylko uwolnienia zakładników przetrzymywanych w Izraelu, ale domagają się również amnestii dla swojego przywódcy, zamkniętego w norweskim więzieniu. Problem polega na tym, że ani Izrael, ani Norwegia nie mają ochoty negocjować z terrorystami. Czy oba kraje poświęcą w imię polityki życie młodych ludzi? A może znajdzie się ktoś, kto za cenę kariery, zrobi wszystko, by porwani turyści wrócili do swoich rodzin? Ktoś, kto uzna, że życie ludzkie jest cenniejsze niż nienaganny wizerunek państwa?
„Dziewczyna z Oslo” to serial, w którym mamy do czynienia z fabułą doskonale oddającą realia życia na Bliskim Wschodzie, szczególnie z punktu widzenia mieszkańców Strefy Gazy - obszaru graniczącego z Egiptem i Izraelem, administrowanego przez władze Autonomii Palestyńskiej. To właśnie tam na moment przenosi się akcja serialu, zabierającego nas w głąb tajemniczych kanałów prowadzących ze Strefy Gazy do Izraela (takie kanały rzeczywiście kiedyś istniały i służyły bojownikom Hamasu, uczestniczącym w konflikcie palestyńsko-izraelskim). Poznajemy sekrety inwigilacji, prowadzonej za pomocą dronów i satelitów szpiegowskich oraz wnikamy w umysł terrorysty, który, wierząc w najabsurdalniejsze idee, jest w stanie poświęcić życie swoje i innych.
Niestety „Dziewczyna z Oslo” nie daje gotowych rozwiązań, ale dziś chyba nikt nie jest w stanie tego zrobić. Serial pokazuje jednak, co tak naprawdę jest ważne: umiejętność spokojnej rozmowy nawet z najgorszym, nieprzejednanym wrogiem. I zaakceptowanie prostego faktu: przemoc zawsze rodzić będzie przemoc. Dopóki tego nie zrozumiemy, konflikt na Bliskim Wschodzie wciąż będzie trwał. I wciąż ginąć będą ludzie w imię opacznie rozumianej polityki, religii i władzy.
Czy baranek wielkanocny może być czarny? Ile jest metod zdobienia pisanek? Czy podlaskie chaty z zachodniej części województwa różnią się od tych stojących przy granicy? Jak skutecznie walczyć na malowane jajka? Czy być oblanym w świąteczny poniedziałek to zaszczyt czy ujma?
Dlaczego niektórzy muzycy również malują, a nawet porzucają czasem granie, śpiewanie, rapowanie na rzecz sztuk plastycznych? Co łączy te dziedziny? Improwizacja? działanie intuicyjne? abstrakcja?
Aleja Piłsudskiego w Białymstoku to nie tylko bloki i galeria, ale też miejsce licznych pracowni artystycznych. Czwarte piętro z widokiem na Jurowiecką zajmują malarze, graficy, i…tkaczki.
To był niezwykły wieczór w Operze i Filharmonii Podlaskiej. Białostocką orkiestrę poprowadził Jerzy Maksymiuk - jeden z najznakomitszych polskich dyrygentów, kompozytor i pianista.
Dwudziestu dwóch młodych twórców (i twórczyń) obroniło w tym roku dyplom, kończąc tym samym kształcenie w Państwowym Liceum Sztuk Plastycznych im. Wojciecha Kossaka w Łomży.
Kiedy byli studentami połączyła ich pasja do żeglowania i żeglarskich pieśni. W tym połączeniu trwają do dziś.
To prościutka opowieść o dwunastoletnim Ryśku ze wsi Tuklęcz, który marzy tylko o jednym, by grać i śpiewać w wiejskiej kapeli.
W tym roku mija 5 rocznica śmierci profesora Andrzeja Strumiłły. Ten malarz, grafik, rzeźbiarz, fotograf, pisarz i poeta, chociaż urodził się w Wilnie i zwiedził wiele krajów, dużą część życia związał z Suwalszczyzną.
Ta ekspozycja to hipnotyzująca malarska opowieść, w której Stefan Rybi kreuje świat na pograniczu jawy i snu, groteski i transcendencji.
Prowadzący:
Andrzej Bajguz