Radio Białystok | Magazyny | Kryminalne zagadki Podlasia | Zabójstwo młodej pielęgniarki w Białymstoku
Częstym problemem przy wyświetlaniu playera jest używanie Adblocka.
Dłuższe dźwięki na niektórych wersjach przeglądarki Chrome są ucinane.
Ponad 20 lat rodzina pani Agnieszki Dojlidy musiała czekać na sprawiedliwość, na wykrycie i odnalezienie sprawcy morderstwa.
16 sierpnia 2001 r., ciepły sierpniowy wieczór, chwila przed 22:00, ulica Nowogródzka - prawie centrum Białegostoku. Dużo pootwieranych okien i balkonów, a jednak nikt nie słyszy, co się dzieje pod blokiem...
Pani Agnieszka Dojlida ma 30 lat, jest młodą pielęgniarką pracującą w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Białymstoku, gdzie była powszechnie lubiana i ceniona.
Jak doszło do napadu? Agnieszka Dojlida spotkała się z kuzynką w swoim mieszkaniu przy ulicy Nowogródzkiej w Białymstoku. Wieczorem odprowadziła ją na przystanek autobusowy przy Alei Piłsudskiego.
Około 22:00 pani Agnieszka wraca do domu. Kiedy niemalże widzi już okna swojego mieszkania, zaczyna się jej dramat. Ktoś zachodzi ją od tyłu, zakrywa dłonią usta, by nie mogła krzyczeć, po czym zaciąga w krzaki, krępuje ręce kablem i dochodzi do brutalnego gwałtu. Młoda kobieta tak długo była duszona, że straciła przytomność.
16 sierpnia 2001 roku przy ulicy Nowogródzkiej po 22:00 przypadkowa kobieta wychodzi z psem na wieczorny spacer. Nerwowe zachowanie zwierzęcia wskazuje na to, że coś się dzieje za krzakami. Kobieta znalazła nieprzytomną Agnieszkę Dojlido i natychmiast dzwoni po karetkę.
Niemal pół roku trwała walka o życie kobiety, która zmarła 5 lutego 2002 r., nie odzyskując przytomności. Przez długie lata nie udawało się namierzyć sprawcy, mimo że parę osób go widziało i na podstawie ich relacji udało się sporządzić portret pamięciowy.
W 2020 r. do sprawy powrócili policjanci z Archiwum X Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku. Pobrany spod paznokci materiał DNA pozwolił stwierdzić, kto był sprawcą. Okazał się nim Mariusz P., mieszkający w Anglii z żoną i trójką dzieci.
W tej historii z jednej strony wszystko jest jasne, bo zapadł wyrok skazujący na dożywotnie więzienie, ale z drugiej strony trudno oprzeć się wrażeniu, że nie wszystko jest w niej jasne.
Pod koniec lat 60. i na początku lat 70. w Augustowie i okolicach znajdowano ciała martwych mężczyzn, którzy utonęli. Przypadki te były traktowane jako nieszczęśliwe wypadki. Prawda była jednak inna i bardziej przerażająca...
Do tragicznego zdarzenia doszło 16 lipca 2000 roku w Surażu koło Białegostoku. W tamtym dniu 15-letni Krzysztof popełnił okrutne morderstwo - zamordował swoją ciotkę Barbarę.
W 1997 r. mieszkańcami Łomży wstrząsnęło morderstwo 17-letniej dziewczyny, którą znaleziono przy jednej z dyskotek w mieście.
Krzysztof wraz z żoną, córką i synem przeprowadził się do Grodziska nieopodal Siemiatycz z okolic Wrocławia. Nie zwracali niczym na siebie uwagi sąsiadów. Wydawali się zwykłą, przeciętną rodziną.
Nic nie wskazywało, by "najfajniejsza nauczycielka w szkole" mogła posunąć się do takich czynów. Mariola zadźgała z zimną krwią 11-letniego Piotrusia, syna swojego kochanka.
Henryk Dębski, oskarżony o zabicie 2,5-letniej Anny oraz zabicie i gwałt 7-letniej Agaty, został skazany 19 maja 1984 roku na karę śmierci.
19 lat temu Chodorami, małą wsią na Podlasiu, wstrząsnęła informacja o brutalnym zabójstwie Edmunda Krynickiego. Szanowany mieszkaniec, lokalny radny i biznesmen został zamordowany we własnym domu.
1.03.2009 r. Artur, mieszkaniec wsi Miłkowice Maćki, spędzał czas ze swoim kolegą Robertem. Tego też dnia po raz kolejny postanowił przysiąc przed księdzem, że już nigdy nie będzie pił alkoholu. W tej sprawie zwrócił się do lokalnego proboszcza. Jednak wieczorna wizyta na plebanii przerodziła się w okrutne morderstwo niewinnego księdza...