Radio Białystok | Koronawirus | Tadżykistan - polscy lekarze wracają do domu
Grupa polskich lekarzy zakończyła misję w Tadżykistanie i jest w drodze do domu. Przez ostatnie trzy tygodnie 23 medyków pomagało miejscowym służbom w walce z koronawirusem. Zespół ratowników Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej był jedyną zagraniczną grupą, która w związku z pandemią pojawiła się w Tadżykistanie w Azji Środkowej.
Polscy lekarze walczyli z Covid-19 w Tadżykistanie
Przez ostatnie trzy tygodnie Polacy leczyli pacjentów, doradzali miejscowym lekarzom i organizowali pracę w szpitalach. Pomagali na terenie całego Tadżykistanu. Jeden z polskich pielęgniarzy Michał Polecki mówi, że między szpitalami w różnych częściach kraju istnieje ogromna różnica.
W stolicy jest dostęp do wszystkiego i wygląda to, jak w Europie. Ale gdy pokonuje się 500 kilometrów, to dojeżdża się do miejsca, gdzie nie ma bieżącej wody, a pielęgniarki są od tego, żeby tę wodę zapewnić, donieść w wiadrach
- dodaje Michał Polecki.
Największa dotychczasowa misja ratowników
Szef PCPM Wojciech Wilk podkreśla, że wyjazd do Tadżykistanu była największą dotychczasową misją ratowników, a zarazem jedną z najtrudniejszych.
Została przeprowadzona w bardzo ciężkich warunkach terenowych, gdzie nasi medycy pracowali na wysokości prawie 4 tysięcy metrów n.p.m., a z drugiej strony w ogromnym upale, który dochodził nawet do 40 stopni Celsjusza
- mówi Wojciech Wilk.
Prośbę o pomoc w Tadżykistanie wysłała do polskiego zespołu WHO
Do WHO wpłynęły wnioski z 70 krajów, które nie potrafią poradzić sobie z opanowaniem pandemii.
Zespół Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej składa się z lekarzy i ratowników. Pomagał m.in. po trzęsieniu ziemi w Nepalu, a w czasie pandemii był we Włoszech i w Kirgistanie. Jest jednym z 29 zespołów ratowniczych na świecie, posiadających certyfikat WHO.
Według danych naukowców z amerykańskiego Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa, w Tadżykistanie na COVID-19 zmarły dotąd 52 osoby, a liczba zakażeń sięga niemal 6 tysięcy. Miejscowe organizacje pozarządowe twierdzą jednak, że w rzeczywistości skala zachorowań jest znacznie większa, a ofiar śmiertelnych może być nawet 10 razy więcej.