Radio Białystok | Koronawirus | Organizacje pomocowe przygotowują afrykańskie szpitale na koronawirusa
Organizacje pomocowe z całego świata przygotowują kraje Afryki na koronawirusa. Alarmują, że z powodu ubóstwa i niskiej jakości opieki medycznej patogen może kosztować życie tysięcy osób. Wśród organizacji działających teraz w Afryce jest Polska Misja Medyczna.
Pierwsze działania na kontynencie zostały podjęte w lutym i w marcu. Do afrykańskich szpitali trafił sprzęt medyczny, maski oraz testy na obecność koronawirusa. Specjaliści z USA oraz Europy szkolą też miejscowych medyków.
W Tanzanii takie właśnie działania prowadzi Polska Misja Medyczna. Dzięki funduszom z Polski udało się wyposażyć szpital w miejscowości Nyangao.
Jak mówi lekarka Marijke Slendebroek, która na miejscu reprezentuje polską organizację, w placówce stworzono miejsca izolacji. Przygotowano też jeden z oddziałów.
- Na co dzień to jest oddział intensywnej terapii, gdzie leczeni są pacjenci w krytycznym stanie. Zamieniliśmy go na oddział covidowy. Nie mamy teraz żadnego pacjenta z koronawirusem, ale staramy się jak najlepiej przygotować, gdyby takowy się pojawił - dodaje.
Bieda powoduje, że w Afryce walka z koronawirusem może być bardzo trudna. W niektórych krajach pracy nie ma nawet co trzecia osoba. Marijke Slendebroek mówi, że to właśnie ubóstwo sprawia, że w Afryce trudno jest zachować wszystkie zasady dystansu społecznego.
- Trudno jest powiedzieć mieszkańcom, by nie szli do pracy i zostali w domach. To oznacza bowiem, że wieczorem nie będą mieli nic do jedzenia. Ludzie nie mają pieniędzy, by kupić zapasy żywności, zwłaszcza tutaj w Tanzanii - dodaje lekarka.
Podobne działania pomocowe Polska Misja Medyczna prowadzi także w Senegalu i w Zambii.
Do tej pory w Afryce zanotowano stosunkowo niewiele przypadków koronawirusa w porównaniu z Europą czy Stanami Zjednoczonymi. Liczba ofiar na kontynencie to trzy tysiące, a zakażonych zostało 97 tysięcy osób.
Nie wiadomo jednak, jak dokładne są te dane. W Afryce opieka medyczna jest najczęściej płatna. Większość mieszkańców kontynentu nie ma samochodu, by pokonać kilkanaście kilometrów do najbliższego szpitala. Jest też zbyt biedna, by pozwolić sobie na wizytę u lekarza.
Istnieje obawia, że wiele przypadków zachorowań na COVID-19 nie zostało nigdzie zarejestrowanych.
Koronawirusa wykryto w ostatnich dniach w obozie dla uchodźców w stolicy Sudanu Południowego. W namiotowisku w Dżubie mieszka 30 tysięcy osób, które uciekły z ogarniętych konfliktami miejsc. Jeden z mieszkańców i nauczyciel angielskiego Kim mówi, że trudno jest utrzymywać dystans między ludźmi.
- Jesteśmy tu ściśnięci. Mieszkamy bardzo blisko siebie, więc ciężko nam będzie uniknąć choroby lub mieć ją pod kontrolą. W pokojach jest nawet dziesięć osób, a pod jedną moskitierą po trzy osoby. Jak w takich warunkach zachować dystans? - pyta Kim.
Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża wraz z innymi organizacjami dostarczył do obozu w Dżubie dodatkowe środki czystości. Wprowadzono też nowe zasady poruszania się, by zmniejszyć ryzyko zakażeń.
Szef biura Czerwonego Krzyża w Sudanie Południowym James Reynolds podkreśla jednak, że problem nie dotyczy wyłącznie obozów dla uchodźców.
- Pracujemy także w więzieniach, szpitalach czy w biednych dzielnicach Dżuby, gdzie jest duża gęstość zaludnienia. Wszędzie mamy wiele osób na stosunkowo małej powierzchni i trudno jest stosować się do rygorów - mówił Reynolds.
Wolontariusze Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża dotarli jak dotąd z informacjami o koronawirusie do miliona mieszkańców Sudanu Południowego. W kilkunastu przychodniach i szpitalach zainstalowano dodatkowe urządzenia do mycia rąk, a do innych miejsc dostarczono ręczne pompy, by mieszkańcy mieli czystą wodę.
ONZ szacuje, że koronawirus w Afryce może zabić nawet 300 tysięcy osób. Bez odpowiednich środków zapobiegawczych na COVID-19 zachorowałaby przeważająca większość spośród miliarda mieszkańców kontynentu.