Radio Białystok | Gość | prof. Adam Bartnicki - dziekan Wydziału Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu w Białymstoku
- Wierzmy w to, że będzie lepiej. Ja głęboko wierzę, że ten świat w 2025 roku będzie jednak lepszy i bezpieczniejszy niż w 2024 - mówi prof. Adam Bartnicki.
Końcówka grudnia to czas podsumowań, ale też prognoz na nowy 2025 rok.
W poniedziałkowej (30.12) Rozmowie Dnia w Polskim Radiu Białystok zajmiemy się kwestią bezpieczeństwa. Omówimy m.in. sytuację na polsko-białoruskiej granicy i scenariusze dotyczące dalszych losów wojny na Ukrainie w kontekście prezydentury Donalda Trumpa.
Gościem Izy Serafin był profesor Adam Bartnicki - dziekan Wydziału Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu w Białymstoku.
Sytuacja na polsko-białoruskiej granicy
Prof. Adam Bartnicki przewiduje, że wojna hybrydowa na polsko-białoruskiej granicy w 2025 wciąż będzie trwać. Jego zdaniem koniec tej wojny jest ściśle związany z końcem wojny na Ukrainie:
W 2021 roku wojna hybrydowa na granicy polsko-białoruskiej była elementem przygotowań do inwazji Rosji na Ukrainę i w dalszym ciągu jest to część działań przeciwko Zachodowi. Nie jedyny, bo Rosja rozszerza paletę swoich działań hybrydowych - widzimy dzisiaj przede wszystkim zagrożenie infrastruktury krytycznej. Na Bałtyku kable energetyczne, światłowodowe są przecinane. Prawdopodobnie NATO będzie musiało w 2025 roku podjąć jakieś zdecydowane działania, być może nawet konwojowanie statków, które będą potencjalnie zagrożeniem dla tej infrastruktury.
Wprowadzona w czerwcu i wciąż obowiązująca strefa buforowa, modernizowana zapora, wzmocnione siły, większe uprawnienia służb strzegących granicy i przyjęta przez rząd strategia migracyjna – to środki, które w tym roku podjęto, by zwiększyć bezpieczeństwo przy granicy polsko-białoruskiej. Zdaniem prof. Adama Bartnickiego to dobre i konieczne działania reaktywne państwa polskiego, niemniej żadne zabezpieczenie nie zniechęci drugiej strony do dalszej destabilizacji sytuacji:
Celem tych działań jest polityka, ta wielka polityka. Jeśli w dalszym ciągu będzie sygnał z Mińska czy z Moskwy, że granica ma być atakowana to ona po prostu będzie atakowana, niezależnie co państwo polskie w tej kwestii zrobi. To będą fale - te fale już widzieliśmy. Będą momenty, kiedy będzie to spadało niemal do zera, będą momenty, kiedy ta fala będzie rosła. Będzie to skorelowane z działaniami politycznymi - mówi prof. Bartnicki.
Co dalej z wojną na Ukrainie?
Czy Donald Trump, zgodnie z przedwyborczymi obietnicami, doprowadzi do zakończenia wojny na Ukrainie? Adam Bartnicki twierdzi, że jest tu kilka wariantów rozwiązania sytuacji.
Mówi się o wprowadzeniu wojsk NATO w taką strefę między wojskami rosyjskimi a ukraińskimi. Nie bardzo wierzę w takie rozwiązanie. Co nas najbardziej interesuje - Władimir Putin w dalszym ciągu ponawia swoje żądania wobec Ukrainy, które kierował już w grudniu 2021, czyli de facto rozbrojenie Ukrainy, zmiana rządu Ukrainy i zablokowanie jakichkolwiek jej dążeń do świata zachodniego. Czyli w dalszym ciągu Putin mówiąc o rozwiązaniu wojny na Ukrainie mówi o bezwarunkowej kapitulacji zarówno Ukrainy, jak i Zachodu, bo silne zaangażowanie świata zachodniego w wojnę na Ukrainie powoduje, że klęska Ukrainy będzie też całego Zachodu i tak to też Rosja postrzega.
Prof. Bartnicki uważa, że Donald Trump zamierza porozumieć się z Rosją, ale to się nie uda, bo Władimir Putin tego nie chce:
To jest problem, bo do tanga trzeba dwojga. Władimir Putin w dalszym ciągu mówi, że Ukraina ma być w rosyjskiej strefie wpływów, że ma być państwem wasalskim wobec Moskwy tak, jak Białoruś. Ma nie mieć sił zbrojnych – jeśli te siły zbrojne będą zredukowane, to w każdym momencie, za dwa, trzy, pięć lat Rosja bez problemu mogłaby osiągnąć te cele militarne, których nie zrealizowała w tej wojnie. Więc żądania są w tym momencie absurdalne i absolutnie nie do przyjęcia dla Ukrainy, ale przede wszystkim też dla świata zachodniego.
W kwestii wojny na Ukrainie możemy mieć wiele pretensji do administracji Bidena, która pomagała Ukrainie, ale pomagała w sposób niedostateczny - mówi dziekan Wydziału Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu w Białymstoku.
Priorytetem administracji Bidena było uniknięcie eskalacji i to się poniekąd oczywiście udało - tej eskalacji nie było, mówię o eskalacji nuklearnej. Władimir Putin wielokrotnie straszył Zachód, że użyje atomu, jeśli amerykańskie systemy przekazywane Ukrainie będą wykorzystywane nad terytorium Rosji i rzeczywiście udało mu się tutaj zastraszyć administrację amerykańską. I to był błąd, ponieważ z takim państwem jak Rosja można rozmawiać tylko i wyłącznie poprzez siłę. Rosja musi widzieć, że nie ma szans na pozytywne rozstrzygnięcie wojny, a koszty tej wojny przewyższą ewentualne zyski. Przy czym Władimir Putin może kalkulować, że wszystko jest w porządku - wojna z punktu widzenia Rosji może trwać dalej i prawdopodobnie jest taka kalkulacja, że Rosja przetrwa 5-10 lat w warunkach wojennych, a Zachód nie będzie w stanie tak długo tej wojny prowadzić.
A czy Ukraina będzie w stanie tyle przetrwać?
Wojny sojusznicze tak wyglądają, że zawsze można podać „kroplówkę”, a jak nie kroplówkę, to coś więcej i utrzymywać wojnę. Dla nas oznacza to to, że te zagrożenia, o których się mówi w stosunku bezpośrednio do Polski nie będą zagrożeniami na najbliższe miesiące czy nawet lata, bo póki Rosja jest zaangażowana na innym kierunku działań, to nie może podjąć szerszych akcji bezpośrednio wobec świata zachodniego czy Polski. Daje to nam przede wszystkim czas na odbudowę przemysłu zbrojeniowego, sił zbrojnych, przygotowanie się do wojny - stworzenia takiego potencjału, który Rosja uzna za na tyle silny, że jest za duże ryzyko, żeby tę Europę Zachodnią atakować.
- Wierzmy w to, że będzie lepiej. Ja głęboko wierzę, że ten świat w 2025 roku będzie jednak lepszy i bezpieczniejszy niż w 2024 - zakończył prof. Adam Bartnicki.