Radio Białystok | Gość | dr Maciej Białous [wideo] - socjolog z Uniwersytetu w Białymstoku
- Tutaj nie było takich nazwisk, które byłyby jakoś wyjątkowo elektryzujące. Poza dosłownie kilkoma wyjątkami - komentuje wyniki wyborów do Europarlamentu dr Maciej Białous.
Białystok jest w centrum uwagi ogólnopolskich mediów. To tu prezydent Andrzej Duda zwołał posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Wcześniej ewentualne zmiany w prawie mające lepiej chronić funkcjonariuszy strzegących granicy ma omówić w stolicy Podlasia ze swoimi ministrami premier Donald Tusk. Wieczorem z kolei rozpocznie się z inicjatywy marszałka Sejmu Szymona Hołowni spotkanie przewodniczących parlamentów Polski, Ukrainy, Litwy, Łotwy i Estonii. Co oznaczają dla nas te wydarzenia i niedzielne (9.06) wybory do Europarlamentu? O tym z doktorem Maciejem Białousem, socjologiem z Uniwersytetu w Białymstoku, rozmawia Renata Reda.
Renata Reda: Jeszcze nie wiemy, kto będzie europosłem z naszego regionu, choć wiemy, ile głosów oddaliśmy na poszczególnych kandydatów. Czy jest to zaskakujący wynik? Dwa pierwsze miejsca pod względem liczby oddanych głosów dla "jedynki" i "dwójki" z listy Koalicji Obywatelskiej, a trzecie i czwarte miejsce dla "jedynki" i "trójki" z listy Prawa i Sprawiedliwości.
dr Maciej Białous: Tutaj mamy takie układanki na listach i tak naprawdę pod tymi numerami kryją się konkretne nazwiska i wydaje mi się, że nie jest to specjalne zaskoczenie. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że "jedynki" to są te lokomotywy.
Polacy głosują nie na poszczególnych kandydatów, zwłaszcza w eurowyborach, tylko właśnie na liderów list wskazanych przez partię.
Oczywiście nie tylko Polacy. Po to są liderzy, po to są "jedynki", żeby wskazać wyraźnie lidera.
Tendencja europejska.
Natomiast tutaj w tym kontekście listy PiS-u trzeba powiedzieć, że poseł Andruszkiewicz, który startował z "trójki", wydaje mi się, że jest o w naszym regionie o wiele bardziej znaną i aktywną osobą aniżeli profesor Karski, który był "dwójką". Stąd też to przeskoczenie jakby kolejności. Jest pewnie po prostu czystą konsekwencją rozpoznawalności i aktywności w regionie.
Faktycznie profesor Karski był mało zauważalny w trakcie tej kampanii. Czy zaskoczeniem jest fakt, że znacząco więcej głosów mieli kandydaci Koalicji Obywatelskiej?
Tutaj trzeba popatrzeć też na wyniki ogólnopolskie. Oczywiście można było spodziewać się tego, że Koalicja Obywatelska, Platforma i PiS będą walczyły w zasadzie o miano lidera. Tak naprawdę większość sondaży przed wyborami dawały delikatną przewagę PiS-owi. Tak, jak to było czy wiosną, czy jesienią. Okazało się, i to też wydaje mi się chyba najciekawsze tak naprawdę, te wyniki exit poll, te wyniki sondażowe, które otrzymaliśmy wczoraj wieczorem, dawały stosunkowo wysoką przewagę Koalicji Obywatelskiej. Ona trochę stopniała przez noc i teraz według ostatecznych wyników wyniosła troszeczkę chyba ponad punkt procentowy, jeżeli dobrze pamiętam. Także tutaj nie ma zaskoczenia.
Wydaje się, że też przy stosunkowo niskiej frekwencji, którą mieliśmy w ogóle w skali całego kraju, bo to jest troszeczkę powyżej 40%, to jest ponad 10 punktów procentowych mniej niż w wyborach samorządowych, które mieliśmy ostatnio, to jest ponad 5 punktów procentowych mniej niż w poprzednich wyborach europejskich, więc wydaje się, że tutaj taki miękki elektorat, który do końca nie wiedział, na kogo chce zagłosować, albo nie był specjalnie zainteresowany tymi wyborami, po prostu nie poszedł. Przede wszystkim zjawili się ci wyborcy, którzy głosowali na PiS, na Platformę, Koalicję, w związku z czym te najlepsze wyniki dla przedstawicieli tych dwóch list absolutnie nie są zaskoczeniem.
Też trzeba zwrócić uwagę na to, chociażby w Białymstoku to widzieliśmy, jak wyglądała ta kampania outdoorowa, jak te wielkie twarze się pokazywały - przede wszystkim były to właśnie listy Koalicji Obywatelskiej i Prawej Sprawiedliwości.
Czym spowodowana jest znacząco niższa frekwencja niż ta sprzed pięciu lat?
Wydaje się, że po pierwsze nie ma też aż takiej mobilizacji jak pięć lat temu. Przypomnijmy, że pięć lat temu to był taki czas bardzo dużej polaryzacji politycznej i oczywiście chęci takiego stopniowego odsuwania być może PiS-u od władzy. Pamiętamy, że wtedy te emocje już zaczęły być bardzo duże, potem one narastały jeszcze w czasie pandemii. Natomiast obecnie jesteśmy też na finiszu pewnego rodzaju maratonu wyborczego. Tak naprawdę z perspektywy takich emocji politycznych najważniejsze były wybory parlamentarne jesienią, potem swego rodzaju dogrywka, o czym zresztą często mówili politycy, że traktują to jako pewnego rodzaju ciąg dalszy, były wybory samorządowe i teraz w zasadzie już te emocje są o wiele mniejsze.
Czyli Polacy troszeczkę byli też zmęczeni tymi kampaniami wyborczymi, tym chodzeniem do urn. Czy na frekwencję mogła mieć wpływ też krótka kampania, czy też to, kto został wystawiony w tych wyborach na pierwszych miejscach?
Tak, znaczy na pewno była to krótka kampania, wydaje mi się też, że obserwowaliśmy coś, co mógłbym nazwać krótką ławką. Warto zwrócić uwagę, że te ugrupowania, na przykład Trzecia Droga, która zrobiła ostatnio bardzo dobre wyniki w wyborach, jest też, przynajmniej częściowo, takim ciałem stosunkowo nowym w polityce. Myślę przede wszystkim o tej części, która wywodzi się z ruchu Szymona Hołowni. To też nie jest tak, że oni mogą wystawiać nieskończone liczby kandydatów, którzy będą rozpoznawani, którzy będą mieli ogromne pieniądze też na prowadzenie kampanii, którzy będą jakoś bardzo aktywni.
Tutaj też na pewno nie było to aż tak bardzo mobilizujące, że w zasadzie, na przykładzie naszego tutaj okręgu, czyli tego, co się działo w Białymstoku, czy w Podlaskim, czy też jakby popatrzymy na to wspólnie z województwem warmińsko-mazurskim, że tutaj nie było też takich nazwisk, które byłyby jakoś wyjątkowo elektryzujące. Poza kilkoma dosłownie wyjątkami.
Wyniki ogólnopolskie - jak pana ocenia wynik Konfederacji?
Na pewno Konfederacja może się uznać za jednego z wygranych wczorajszych wyborów, bo wszystko wskazuje na to, że sześć osób wyśle do Europarlamentu. Wydaje mi się, że to nie jest też do końca przypadek, że ten wynik Prawa i Sprawiedliwości będzie o 7 mandatów niższy niż w ostatnich wyborach, natomiast z Konfederacji o 6 do góry. Wydaje się, że tutaj mniej więcej Konfederacja trochę właśnie wypełnia tę lukę, takiej bardziej twardej, antyunijnej postawy części naszego elektoratu. Oczywiście jest to w jakiś sposób znowu konsekwencja dosyć dobrych wyników w poprzednich wyborach. Jest to na pewno ważny i dobry dzień dla polityków Konfederacji.
Jaki to będzie dzień dla Białegostoku? Czym dla miasta będzie dzisiejsze posiedzenie tutaj Rady Bezpieczeństwa Narodowego, a wcześniej rządu?
Na pewno ma to znaczenie symboliczne, prestiżowe być może w jakimś sensie też. Ogłoszenie tej sytuacji posiedzenia rządu w Białymstoku w pewnym sensie umiejscowiłbym to w takiej logice kampanijnej jednak, w takim sensie, że też w ostatnich dniach i tygodniach dużo mówiło się o sytuacji na granicy, o sytuacji bezpieczeństwa. Wiadomo, że też Koalicja Obywatelska wcześniej jakoś była widziana jako takie ugrupowanie, które ma trochę bardziej miękkie podejście do szczelności granicy i do sytuacji pushbacków na przykład. Więc wydaje mi się, że tego rodzaju sygnały też miały pokazać, że teraz, będąc w rządzie, stawiamy kwestie bezpieczeństwa narodowego na pierwszym planie, że jesteśmy tutaj na miejscu, jesteśmy możliwie jak najbliżej i chcemy coś pokazać. Wydaje mi się, że to jest trochę oczywiście też pod kampanię.
Jaki sygnał popłynie w świat po spotkaniu w Białymstoku przewodniczących parlamentów Polski, Ukrainy, Litwy, Łotwy i Estonii?
Spodziewam się przede wszystkim takich sygnałów solidarności i gotowości do wzajemnego wsparcia. Wiadomo, że jesteśmy krajami granicznymi, stanowimy tę wschodnią flankę Unii Europejskiej. Poza tym te kraje bałtyckie mają trochę inną historię, trochę inną wielkość, więc też wiadomo, że te kwestie i ta obawa związana z polityką Rosji jest bardzo istotna. Tutaj jedziemy absolutnie na tym samym wózku, więc spodziewam się takich mocnych słów o właśnie solidarności i współpracy.