Radio Białystok | Gość | Rafał Grzyb [wideo] - drugi trener Jagiellonii Białystok
- Wszystko jest w naszych rękach, nogach, głowach... Dlatego nie ma co ukrywać, że liczymy na to, że to święto piłkarskie w Białymstoku będzie już w sobotę - mówił w Polskim Radiu Białystok Rafał Grzyb.
Walka o tytuł piłkarskiego mistrza Polski wciąż nierozstrzygnięta. To gwarantuje wielkie emocje w ostatniej kolejce. Pretendentów do tytułu jest dwóch - Jagiellonia Białystok i Śląsk Wrocław.
W lepszej sytuacji - ze względu na korzystniejszy bilans bezpośrednich spotkań - jest drużyna z Białegostoku, ale musi postawić kropkę nad i w ostatnim meczu przeciwko Warcie Poznań.
Czy żółto-czerwoni są gotowi, by sięgnąć po pierwsze w historii klubu mistrzostwo Polski? M.in. o to Marcin Mazewski pytał Rafała Grzyba - drugiego trenera Jagiellonii.
Marcin Mazewski: Znamy brązowego medalistę mistrzostw Polski – to Legia Warszawa, ale przed tym weekendem mówiło się, była taka szansa, że będziemy znali całe podium i wówczas na Jagiellonię mówilibyśmy nie lider, a mistrz Polski. Wszystko to na początek „zepsuł” Śląsk Wrocław, który wygrał swój mecz z Radomiakiem i to już zamykało taki scenariusz, a Jagiellonia dopiero rzutem na taśmę uratowała remis z Piastem Gliwice. Im bliżej tego mistrzostwa, tym się wydaje może nie dalej, ale trudniej.
Rafał Grzyb: Czy trudniej? Zawsze trudniej. Wiadomo, że drużyny przeciwne nastawiają się już na takie drużyny jak my czy np. Śląsk Wrocław, które walczą cały czas o ten tytuł. Myślę, że w myśl zasady „bij mistrza” - oczywiście przyszłego w tym wypadku - jest adekwatna do tego, co dzieje się w tej chwili w naszej lidze. Jest mocno wyrównana, każdy z każdym jest w stanie wygrać.
Ale kamień z serca spadł po tej bramce Imaza?
To nie ma co ukrywać, oczywiście że tak. Ten status punktowy nad Śląskiem Wrocław pozwala na to, że w przypadku równej ilości punktów jesteśmy w stanie być na pierwszym miejscu i na szczęście to się udało.
Myślę, że morale zawodników spadłyby mocno, gdyby akurat tego remisu nie było i to Śląsk miałby ten punkcik przewagi.
Ale zawsze zostaje jeszcze jedna kolejka, w której można by było o czymkolwiek myśleć. Na chwilę obecną wszystko jest w naszych rękach, nogach, głowach... Dlatego nie ma co ukrywać, że liczymy na to, że to święto piłkarskie w Białymstoku będzie już w sobotę.
W Gliwicach 2 000 kibiców, no to musi nieść. W sobotę tutaj, w Białymstoku to będzie cały żółto-czerwony stadion. To jest oczywiście wielki plus, wielki atut, ale ciężar presji na zawodnikach także ogromny z trybun.
Presji? Myślę, że to bardziej wsparcie, bo chyba każdy z tych kibiców, którzy pojawią się na stadionie będzie bardzo wspierał zawodników. A my jako sztab, jako zawodnicy temu będziemy chcieli sprostać. Presja będzie, bo z takiej perspektywy, jeżeli chodzi o pole position to jeszcze nie startowaliśmy - byliśmy blisko dwukrotnie, nie udało się. Teraz jesteśmy naprawdę blisko tego celu, ten cel jest mocno realny i dlatego ta presja będzie - zawsze jest, niezależnie od tego, w sporcie musi być presja - ale trzeba z tą presją żyć i sobie radzić.
No właśnie - Rafał Grzyb, piłkarz, zna doskonale tę sytuację, znajdował się w niej. Jak sobie z nią radzić, jak piłkarzom tłumaczyć, co zrobić? Nie da się oszukać głowy ani w tych dniach do meczu, ani podczas meczu, że to jest mecz o nic, że to jest mecz jak każdy inny - no bo nie jest.
No teraz już nie. W trakcie sezonu można było mówić, że liczy się każdy kolejny mecz. W tym wypadku też tak jest - ten mecz jest bardzo ważny. Myślę, że przede wszystkich w naszych głowach musi być spokój - tak do tej pory graliśmy, podchodziliśmy do każdego meczu zupełnie swobodnie i mam nadzieję, że w tym meczu też tak będzie, oczywiście z motywacją i determinacją do tego, żeby w tym meczu zwyciężyć. Ale na spokoju, bo bez tego może być ciężko.
Wszystkie mecze o tej samej porze - ja nie wierzę, że zawodnicy, którzy są na murawie nie interesują się, co dzieje się w meczu tego bezpośredniego przeciwnika w walce o tytuł. Docierają te informacje do zawodników na murawie, z trybun, ze sztabu właśnie? Jak to wygląda?
To znaczy bezpośrednio przed meczem nawet na rozgrzewce już spiker mówił o wyniku Śląska Wrocław, wychodząc na boisko już wiedzieliśmy, że nawet przy zwycięstwie nie będziemy jeszcze mistrzami.
Wiadomo, że każdy obserwuje. W dobie Internetu, w dobie informacji, które można sprawdzić w każdej chwili nie jest to na pewno trudne. Zresztą duża rzesza zawodników, z rodzinami na czele czy znajomymi na pewno cały czas wspiera i te wszystkie informacje bardzo łatwo docierają.
Każdy się teraz zastanawia czy Jagiellonia jest w stanie sięgnąć po tytuł mistrza Polski mentalnie, bo sportowo to pokazywała przez cały sezon w zasadzie, że tak.
Skoro jesteśmy w tym miejscu, w którym jesteśmy, to uważam, że tak.
Dobrze, to nic tutaj nie mówimy dalej, żeby nie zapeszać. Jak to się stało trenerze, że w tym sezonie o tytuł walczą drużyny odpowiednio 14. i 15. z poprzedniego sezonu, które walczyły wcześniej o utrzymanie? Jak wytłumaczyć taką woltę?
Tutaj ja nie jestem w stanie odpowiadać za Śląsk Wrocław…
To z tego zwolnimy (śmiech).
Ale jeśli chodzi o drużynę Jagiellonii Białystok to na pewno dużo czynników na to miało wpływ. Począwszy od prezesa poprzez dyrektora sportowego, jako osoby odpowiedzialne za transfery i kontrakty zawodników, no i tutaj oczywiście bardzo duża rola trenera Adriana Siemieńca, który wprowadził troszeczkę spokoju w tej drużynie. Procesowo planowanie i trenowanie, jeśli chodzi o cały zespół i myślę, że to widać, jakieś tam mechanizmy, automatyzmy w naszej drużynie, które trenowaliśmy i które dają po prostu efekt na boisku.
Nawet jak patrzymy na strzelców bramek, to to rozkłada się bardzo proporcjonalnie - nie ma już tak, że jest jeden albo dwóch zawodników odpowiedzialnych za to.
To też, z tego względu, że tak jak mówię - pracowanie procesowo, jeśli chodzi o mikrocykle treningowe pozwala nam na to, żeby wypracować jakieś automatyzmy i każdy z zawodników wchodząc na boisko jest w stanie realizować to bo wie, czego od niego oczekujemy.
Styl Jagiellonii w tym sezonie jest rozpoznawalny w całej Polsce, wysoka skuteczność pod bramką przeciwnika, gorzej to wygląda w obronie. I tutaj przyczepię się - mówi się, jest takie powiedzenie, że „pojedyncze mecze wygrywa się atakiem, ale tytuły obroną”. Zgadza się z tym trener?
Nie (śmiech). Zawsze jeżeli strzeli się o jedną bramkę więcej niż przeciwnik, będzie się miało trzy punkty.
Dobrze, to jaki jest plan na Wartę? Wiadomo, że tutaj kalkulacji być nie może, bo Jagiellonia walczy o tytuł, a Warta walczy o utrzymanie.
Konflikt interesów, niestety. My mamy swoje cele, Warta ma swoje cele. Nie będziemy zmieniać nic w swoim nastawieniu. Każdy z nas wie, w jakim celu będziemy wychodzić na boisko, też będziemy tak przygotowywać zawodników, żeby w pełni skoncentrowani byli w stanie dać z siebie wszystko, bo myślę, że bez determinacji i woli walki przeciwko takim zespołom, które przede wszystkim pokazują inny sposób grania niż my chcemy grać - musimy dać po prostu z siebie maksa.
Tak się składa, że nawet przy porażce Jagiellonia może tytuł zdobyć pod warunkiem, że przegra Śląsk, ale chyba tylko szaleniec brałby taki scenariusz pod uwagę.
Tak jak już na samym początku powiedziałem - wszystko jest w naszych rękach, w naszych nogach. Będziemy robić wszystko, żeby po 90 minutach nie oglądać i patrzeć w telefony, jaki jest wynik Śląska, tylko będziemy się starać zrobić wszystko, żeby to Jagiellonia zapewniła sama sobie, dla siebie zwycięstwo.
To ostatnie pytanie - na jakie szaleństwo jest gotowy Rafał Grzyb, jeżeli Jagiellonia zdobędzie historyczny tytuł? Nie wiem, na przykład kąpiel w fontannie na Rynku Kościuszki wchodzi w grę?
Powiem szczerze - będę się nad tym zastanawiał wtedy, jak będziemy mistrzem.
A ja życzę, żeby trener wtedy był mokry, jeśli coś takiego sobie założy. Gościem Polskiego Radia Białystok był drugi trener Jagiellonii Białystok Rafał Grzyb. Dziękuję.
Dziękuję bardzo.