Radio Białystok | Gość | dr Maciej Białous [wideo] - socjolog z Uniwersytetu w Białymstoku
- Tego typu wyniki jak w Korycinie pokazują, jak bardzo decyzja każdego z nas o pójściu bądź niepójściu na wybory może decydować o tym, co przez kolejne lata będzie się działo w naszej miejscowości - mówi dr Maciej Białous.
58 kandydatów zmierzyło się w niedzielę (21.04) w 29 pojedynkach w drugiej turze wyborów samorządowych w województwie podlaskim. Czasami ponownie wybrano dotychczasowych włodarzy, w niektórych przypadkach postawiono na zmiany.
O tym ze swoim gościem - dr. Maciejem Białousem, socjologiem z Uniwersytetu w Białymstoku rozmawia Renata Reda.
Renata Reda: Po raz kolejny przekonaliśmy się, jak ważny jest każdy głos w wyborach. Przykładem tutaj jest gmina Korycin - dotychczasowy wójt wygrał zaledwie jednym głosem ze swoją kontrkandydatką. Jednak mobilizacja w gminie była bardzo duża. Czym wybory w takich miejscowościach różnią się od tych w większych, jak np. w Białymstoku?
Maciej Białous: Wydaje mi się, że warto tutaj zwrócić uwagę na dwa elementy, to znaczy często w takich mniejszych społecznościach lokalnych ci kandydaci lub kandydatki są po prostu bliżej wyborców…
Tam wszyscy się znają.
Tak, często to są osoby, które są znane prywatnie i tym bardziej, tym więcej być może to komplikuje też sytuację wyboru, bo często jest to naprawdę taki wielopoziomowy wybór, związany też właśnie z jakimiś prywatnymi sympatiami czy antypatiami.
Natomiast z drugiej strony często w takich miejscowościach tzw. wielka, ogólnopolska polityka jest trochę na dalszym planie, to znaczy o ile właśnie te miasta wojewódzkie, te miasta największe często były, nawet wczoraj, traktowane jako pewnego rodzaju rozgrywka pomiędzy głównymi partiami politycznymi, o tyle w tych mniejszych miejscowościach jest zazwyczaj, nie zawsze, ale zazwyczaj trochę więcej oddechu i więcej przestrzeni na rozmowy rzeczywiście o lokalnych sprawach i np. o tym, jaką wizję rozwoju gminy czy miejscowości mają tacy kandydaci.
A jakiej wagi jest wygrana jednym głosem w przypadku Korycina?
Tak jak pani powiedziała, po pierwsze to pokazuje, jak ważne jest uczestnictwo, jak ważne są nasze głosy w wyborach, bo w takich niewielkich miejscowościach przy tej frekwencji, która gdzieś tam plus minus około 50 czy poniżej 50 proc., no akurat w Korycinie powyżej…
Tam była duża mobilizacja.
Tak, tak. Ale w skali ogólnopolskiej mniej więcej co drugi z nas poszedł do tych wyborów. To rzeczywiście w takich niewielkich miejscowościach te pojedyncze głosy mogą mieć znaczenie kluczowe. Oczywiście, no ta wygrana jednym głosem to jest taki scenariusz hollywoodzki, prawda, można snuć wokół tego różne historie. Ale z drugiej strony patrzyłem też na drugą turę w Sejnach na przykład, tam też chyba niecałe 50 głosów zdecydowało. To również są bardzo niewielkie liczby, tych ludzi możemy w jednym autobusie zmieścić.
Ale w Sejnach dotychczasowy włodarz przegrał.
Tak, tak, więc tam zmiana w odróżnieniu od Korycina. Ale generalnie rzecz biorąc tego typu wyniki pokazują właśnie, jak bardzo decyzja każdego z nas o pójściu bądź niepójściu na wybory może decydować o tym, co przez kolejne lata będzie się działo w naszej miejscowości.
Dlaczego ludzie postawili na nowych włodarzy właśnie w Sejnach, ale też w Kleszczelach, Grajewie? Czy przegrana dotychczasowych włodarzy faktycznie oznacza, że dostali czerwoną kartę od mieszkańców?
To znaczy zazwyczaj tak jest. Oczywiście trzeba by było rozpatrywać każdą gminę tak naprawdę z osobna, zwłaszcza jeżeli mówimy o tych mniejszych społecznościach, bo znowu - w tej skali miast największych to możemy rozpatrywać, że to jest pewnego rodzaju mandat dla partii jednej czy drugiej. Natomiast w tych mniejszych miejscowościach zazwyczaj jest tak, że strata mandatu przez osobę wójta, burmistrza, który wcześniej urzędował zazwyczaj po prostu oznacza, że coś tam się nie sprawdziło, to znaczy, że jest to takie danie czerwonej kartki, posługując się tą metaforą sportową, którą pani użyła, myślę, że jest dobra.
Natomiast po prostu postawienie na jakąś inną wizję, na jakiegoś innego kandydata - bardzo często zresztą też jest tak, że ci kandydaci pretendujący, to w skali całego kraju można było zaobserwować, że oni byli często młodsi niż ci, którzy urzędują. Więc to może być też kwestia takiej wymiany pokoleń, poczucia zmęczenia, bo często też jest tak, że ci wójtowie czy burmistrzowie np. już byli którąś kadencję, więc taka jest decyzja elektoratu.
A jak skomentuje pan sytuację w Suwałkach? Znacząco wygrał tam dotychczasowy prezydent, ale jednak musiał powalczyć w drugiej turze. A poza tym frekwencja w Suwałkach była najniższa w regionie.
Tak, to prawda. Mówiliśmy o tym dwa tygodnie temu, że Suwałki to prawdopodobnie właśnie takie największe zaskoczenie - nie zaskoczenie, ale taki najbardziej elektryzujący to będzie odcinek tego frontu wyborczego, jeśli chodzi o Podlaskie. I w pewnym sensie tak było, tutaj ta przewaga nowego i jednocześnie starego prezydenta była dość duża - tak jak sprawdzałem wczoraj wieczorem, to było powyżej 60 proc., to się pewnie nie zmieniło po przeliczeniu wszystkich głosów.
Natomiast w jakimś stopniu istotna tam pewnie była ta niska frekwencja, zresztą tę niską frekwencję wyborczą można też było zaobserwować w niektórych innych miastach w Polsce, np. we Wrocławiu, który był też takim bardzo elektryzującym media miastem. I wydaje się, że w przypadku takich miejscowości, w których ta frekwencja była w II turze niska decydujące mogło być zniechęcenie elektoratu do obu lub obojga kandydatów, którzy startowali, tzn. po prostu wydaje się, że część osób miała takie poczucie, że musiałaby zagłosować np. na mniejsze zło. I pewnym sensie niepójście na wybory jest tutaj też decyzją – oddaję głos innym, żaden kandydat mi się nie podoba, zostaję w domu.
Ale niska frekwencja to nie jest efekt tego, że np. kandydaci słabo mobilizowali swoich wyborców? Bardziej właśnie to zmęczenie?
Tak, to znaczy oczywiście mogą być takie przypadki, kiedy to trochę wynika z nieudolności kandydatów, ale wydaje się, że zmęczenie to raz, dwa - że takie przekonanie mogło być w niektórych wyborcach że np. prezydent Suwałk ma na tyle przewagę czy jest na tyle faworytem, że w zasadzie nie da się go już prześcignąć, więc to w jakiś sposób demobilizuje. Taka sytuacja, o której zaczęliśmy mówić, np. w Korycinie, gdzie rzeczywiście sprawa była na ostrzu noża - to mobilizuje, bo tam pojedyncze głosy mogą decydować i się okazało, że zdecydował jeden. Podobnie w Sejnach - z tego co słyszałem i co wiem, chociaż nie śledziłem tej kampanii jakoś bardzo mocno, ale jakoś wyrywkowo w mediach społecznościowych, to tam też mobilizacja była duża bo było wiadomo, że będzie blisko. W takich sytuacjach, kiedy do końca nie ma takich emocji związanych z takim wyścigiem „łeb w łeb”, mówiąc brzydko, to też nie ma aż chyba tak wielkiej mobilizacji kampanijnej.
Także w Augustowie wygrał dotychczasowy włodarz, ale też musiał walczyć w drugiej turze. Czy takie ostrzeżenie od mieszkańców będzie korzystne dla miasta? Czy weźmie sobie do serca taki wynik?
Myślę, że tak. To znaczy akurat jeżeli chodzi o sytuację Augustowa, to z tego, co wiem, z tego co czytałem, to tam jest też dość ciekawa sytuacja w radzie gminy, ponieważ burmistrz, który został wybrany na kolejną kadencję nie ma takiej bezpiecznej większości, jeżeli chodzi o radnych, więc będzie i tak musiał w jakiś sposób współpracować ze swoją radą.
Także oczywiście myślę, że radni też nie pozwolą zapomnieć burmistrzowi, że to zwycięstwo nie było takie gładkie.
Dziś po raz ostatni zbiera się podlaski sejmik w starym składzie. Wciąż nie wiemy, kto stworzy nowy zarząd województwa. Pół na pół - jak będzie wyglądać rządzenie w sejmiku?
No cóż, ja nie podejmuję się tego, żeby jakieś bardzo precyzyjne prognozy stawiać, bo też o ile w pierwszych dniach po pierwszej turze wyborów bardzo głośno było, bardzo dużo uwagi, takiego spotlightu w mediach było przeznaczone na te kwestie sejmikowe - kto będzie miał większość, czy osoba pana Derehajło w jakiś sposób będzie tym języczkiem u wagi, który zadecyduje o większości. Potem to troszeczkę ucichło.
Rozumiem, że teraz są bardzo intensywne działania kuluarowe po prostu i tzw. mówiąc kolokwialnie liczenie szabel. Wiadomo, że o krok bliżej jest dotychczasowy włodarz, ponieważ jest ta przewaga jednego przynajmniej mandatu, który wynika z pierwszej tury wyborów, ale zobaczymy, jak się sytuacja rozwinie. Oczywiście po stronie opozycji dotychczasowej jest trochę to, że jednocześnie rząd jest z tej samej opcji - Koalicja Obywatelska i Trzecia Droga, więc być może…
Ale to daje im mandat do tego, żeby próbować tworzyć zarząd województwa?
No cóż, tak działa sejmik, że nasze głosy jako wyborców nie do końca się przekładają na to, jaka koalicja ostatecznie powstanie. Podobnie jesienią PiS mógł mówić, że wygrał wybory, ale nie stworzył rządu. Więc tam ewidentnie tych mandatów brakuje ale jak rozumiem i też były takie deklaracje w wypowiedzi polityków regionalnych po I turze wyborów, że wszystkie opcje są jeszcze na stole, że każdy z każdym będzie tam rozmawiać po to, by jakąś stabilną większość stworzyć.
Tak więc ja się nie podejmuję, żeby tutaj jakieś tworzyć scenariusze, natomiast wydaje się oczywiste, że PiS ma krótszą ścieżkę do utrzymania władzy.
A być może już jakieś pierwsze scenariusze będą znane po dzisiejszych obradach sejmiku, a ten obradować będzie po południu.