Radio Białystok | Gość | prof. Adam Bartnicki [wideo] - dziekan Wydziału Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu w Białymstoku
- Jeśli jedno państwo atakuje drugie to mamy stan wojny. To jest dzisiaj nieoczywiste, ale też pokazuje, jak zmieniło się postrzeganie wojny w ogóle w stosunkach międzynarodowych - mówi o konflikcie między Izraelem a Iranem prof. Adam Bartnicki.
Izrael wciąż nie odpowiedział na irański atak, a świat wzywa do deeskalacji. Jak potoczy się ten konflikt i co oznacza dla Polski?
M.in. o tym Adam Janczewski rozmawia z dziekanem Wydziału Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu w Białymstoku prof. Adamem Bartnickim.
Adam Janczewski: Zaognia się sytuacja na Bliskim Wschodzie. Czy jesteśmy o krok od pełnoskalowej wojny pomiędzy Izraelem i Iranem czy jednak uda się opanować te emocje?
Adam Bartnicki: Nie wiem, czy się zaognia, ona jest zaogniona od 7 października, kiedy Hamas dokonał ataku na cywilów w Izraelu. Tutaj o tyle jest sytuacja ciekawa, że mieliśmy w zasadzie duży atak dronowy, rakietowy na terytorium Izraela. Zastanawiamy się, czy jest wojna – no chyba jest, prawda, jeśli jedno państwo atakuje drugie to mamy stan wojny. To jest dzisiaj nieoczywiste, ale też pokazuje, jak zmieniło się postrzeganie wojny w ogóle w stosunkach międzynarodowych.
Czy to się zaogni na skalę międzynarodową? Ciężko powiedzieć. Oczywiście mogę powiedzieć, że nie, a za godzinę coś się wydarzy na Bliskim Wschodzie, jednak jeśli miałbym przewidywać, to raczej bym przewidywał deeskalację, a nie eskalację.
Czyli w tej wojnie Izrael nie odpowie tym razem?
Nie, no chyba że ma inne cele. W zasadzie Izrael na dzisiaj, po tej ostatniej potyczce wychodzi zwycięsko. Iran pokazał, że jest w stanie przeprowadzić atak, tylko że ten atak jest całkowicie nieskuteczny. To daje do myślenia, to musi dać do myślenia – w zasadzie bez broni atomowej Iran nie ma żadnych szans, żeby ugodzić w Izrael, co jest oczywiście bardzo groźną perspektywą.
Czyli Żelazna Kopuła działa.
Działa, ale nie tylko Żelazna Kopuła, bo właśnie przejdę do sukcesów Izraela. Nie tylko samo zestrzelenie większości środków napadu, ale przede wszystkim udział, pomoc sił francuskich, brytyjskich, amerykańskich, ale też i jordańskich – państwo arabskie zestrzeliwało te drony nad terytorium jeszcze Jordanii, to jest chyba pierwszy taki przypadek, że państwo arabskie pomaga Izraelowi.
Po raz pierwszy państwo arabskie pomogło otwarcie Izraelowi i opowiedziało się przeciwko innemu państwu arabskiemu.
To znaczy akurat Iran nie jest państwem arabskim…
Oczywiście.
To są Persowie i generalnie szyici nie są powiedzmy w dobrych relacjach z państwami sunnickimi, państwami arabskimi. Jordania też rozumie, że eskalacja wojny na Bliskim Wschodzie uderzy bezpośrednio w to państwo, więc dobrze, że osłania tę granicę Izraela. No ale właśnie, co będzie dalej tutaj - to jest pytanie.
Ja się zastanawiam nad tym pytaniem, bo w to są zaangażowane inne siły. Jest Rosja oczywiście gdzieś w tle, Stany Zjednoczone, to jest oczywiste, gdzieś tam jeszcze nam majaczą Chiny i problem Tajwanu, więc to może być globalna rozgrywka i przygrywka do globalnej rozgrywki, ale wydaje mi się, że właśnie Izrael osiągnął swoje cele na dzisiaj, czyli pokazał, że ma skuteczną obronę, ale też odwrócił uwagę opinii międzynarodowej od tych wydarzeń, które miały miejsce kilka dni temu - od ataku na konwój humanitarny, ale też na zbrodnie, których dokonuje w Strefie Gazy. Znowu światowa opinia publiczna przychyla się w stronę Izraela i to jest sukces sam w sobie.
Ale czy jednak Izrael nie powinien zrobić dwa kroki wstecz? Bo jednak właśnie, atak na konwój humanitarny, postępujące ataki w Strefie Gazy, atak na placówkę dyplomatyczną – czy to nie jest jednak za dużo?
Izrael jest państwem nie powiem, że asertywnym. Nie użyję mocniejszych słów, bo to może byłoby źle widziane, ale jest na pewno państwem agresywnym, łamiącym reguły prawa międzynarodowego, dokonującym w zasadzie zbrodni w Strefie Gazy. Tyle że Izrael też ma swoje własne kalkulacje. Musimy brać pod uwagę, że jednak Hamas przeprowadził ten atak terrorystyczny na terytorium Izraela, że jednak Hamas cały czas szantażuje Izrael nie tylko samym terroryzmem, ale też ostrzałem rakietowym. Pamiętamy o tym, że Hamas jest bezpośrednio wspierany przez Iran, a Iran wielokrotnie definiował Izrael jako głównego wroga. Pamiętam, że tam nawet swego czasu prezydent Iranu Ahmadinedżad mówił coś takiego, że „celem polityki Iranu jest wymazanie z mapy państwa Izrael”.
No tutaj coś się wczoraj stało, jednak był zmasowany atak. Wyobraźmy sobie, że lecą rosyjskie rakiety na terytorium Polski i co - i nic się nie dzieje, bo udało nam się je zestrzelić? No coś się stało.
Czy zaskoczyła pana skala uderzenia Iranu? Bo mówi się o największym w historii ataku dronowym.
To znaczy nie wiemy do końca, ile tych dronów i rakiet było. Zaskoczyła mnie tak mała skuteczność. Też nie wiemy też do końca, jaka realna była ta skuteczność, ale no właśnie - gdyby Izrael parł do wojny, to wydawałoby się, że powinien eksponować straty, pewne sukcesy tego ataku, a tutaj mówi się że jedno dziecko ranne, jakieś tam rakiety uderzyły w bazy, ale te bazy są dalej sprawne, więc w zasadzie nic wielkiego się tutaj nie stało. Słyszymy ze Stanów Zjednoczonych słowa o wsparciu Izraela, zapewnienia wsparcia z jednej strony, a z drugiej według światowych agencji Joe Biden powiedział Benjaminowi Netanjahu, że Stany Zjednoczone nie wezmą udziału w izraelskim ewentualnym kontrataku na Iran.
To znaczy ten kontratak, nie mogę go sobie wyobrazić, bo te państwa nie graniczą ze sobą - to po pierwsze. Dwa - Iran ma specyficzną geografię, to jest państwo górzyste, to są bardzo wysokie góry, Zagros ma pięć tysięcy metrów. Więc jakikolwiek atak lądowy jest w ogóle poza wyobraźnią ze strony Izraela, to może być tylko napad powietrzny. Czy on cokolwiek by dał? No też wydaje się, że nie. Oczywiście, jeśli wzięlibyśmy pod uwagę bombardowanie cywili, to tak, ale chyba nie bierzemy tego pod uwagę i mam nadzieję, że Izrael tego pod uwagę nie bierze. A jeśli chodzi o instalacje nuklearne Iranu, to one są tak głęboko schowane pod ziemią w skałach, że tutaj nie będzie większych szkód, a to znowu spowoduje konieczność kontry ze strony Iranu.
Amerykanie się oczywiście nie angażują w tę wojnę i to już kolejny prezydent, który odmawia pomocy Izraelowi w ewentualnej wojnie na Bliskim Wschodzie z Iranem, bo Amerykanie też patrzą na mapę - to po pierwsze, teraz mamy jeszcze sytuację wyborczą w USA. Jeśli Biden rozpocząłby czy pomógłby Izraelowi w wojnie przeciwko Teheranowi, to w zasadzie jego reelekcja jest niemożliwa.
Premier Donald Tusk powiedział, że „świat staje na krawędzi” - to z jednej strony, a z drugiej, że „sytuacja na Bliskim Wschodzie nie stanowi w tej chwili bezpośredniego zagrożenia dla Polski”. Ale chyba tak nie do końca nie oddziałuje na to, co w Polsce, a szczególnie nie oddziałuje na to, co na wschód od Polski, bo znowu świat kieruje swoją uwagę bardziej na Bliski Wschód niż na Ukrainę.
Z drugiej strony Iran dostarcza i drony, i amunicję stronie rosyjskiej. Możemy sobie wyobrazić, że jakiś konflikt na Bliskim Wschodzie spowoduje, że tego typu dostawy nie będą miały miejsca. Rosja otrzymuje dzisiaj amunicję głównie z Korei Północnej i z Iranu - ta z Iranu jest dużo lepszej jakości, ta koreańska jest fatalna. I to jest znacząca pomoc dla Federacji Rosyjskiej.
Ale oczywiście my się boimy, że Amerykanie, czy w ogóle świat Zachodu będzie bardziej patrzeć na Bliski Wschód a nie na Ukrainę, przy czym te konflikty - no nie oszukujmy się - są ze sobą powiązane, gdyż Iran jest dzisiaj bardzo bliskim sojusznikiem Rosji i być może Moskwa zachęca Teheran do pewnej eskalacji.
Tam jest jeszcze jeden problem, o którym nie pamiętamy. Iran ma broń rakietową, też do końca nie wiemy, jakiego zasięgu, ale Polska jest prawdopodobnie na granicy zasięgu tych rakiet. Być może jakieś południowe skrawki Polski te rakiety mogłyby dosięgnąć, ale państwa NATO na Bałkanach są w zasięgu broni rakietowej z Iranu i możemy sobie naprawdę wyobrazić taką sytuację, że Iran zaszantażuje Amerykanów, że jeśli Ameryka wejdzie do wojny, to państwa NATO zostaną ostrzelane, zbombardowane. To byłaby zupełnie inna sytuacja geostrategiczna.