Radio Białystok | Gość | prof. Jerzy Bieluk [wideo] - prawnik z Wydziału Prawa UwB, ekspert m.in. do spraw prawa rolnego
- To Polska tak naprawdę i polskie firmy przejmowały ukraińskie zboże, chciały na tym zarobić i w dużej części zniszczyły ten rynek. Trzeba wprowadzić określone ograniczenia w eksporcie zboża. Inaczej się tego nie da załatwić - mówi prof. Bieluk.
Od kilkunastu dni w Polsce protestują rolnicy. Sprzeciwiają się między innymi tak zwanemu Zielonemu Ładowi, czyli pakietowi ustaw przyjętych przez państwa Unii Europejskiej, które mają doprowadzić do neutralności klimatycznej we Wspólnocie. Czego obawiają się i domagają polscy rolnicy?
Z prof. Jerzym Bielukiem, prawnikiem z Wydziału Prawa Uniwersytetu w Białymstoku, ekspertem m.in. do spraw prawa rolnego, rozmawia Adam Janczewski.
Adam Janczewski: Zielony Ład zakłada, że Unia Europejska do 2050 r. ma dojść do neutralności klimatycznej. Zgodnie z tymi zapisami jak to mają zrobić rolnicy?
prof. Jerzy Bieluk: Zielony Ład jest dosyć skomplikowanym tematem, ale wpasowuje się w to, co się dzieje w tej chwili na świecie, czyli w kwestie klimatyczne. Może powiem najpierw kilka słów, o co chodzi ogólnie w rolnictwie i na czym polegają największe problemy w zrozumieniu obecnej sytuacji, bo to nie tylko Zielony Ład.
Zielony Ład jest pewnym hasłem i etykietką, którą przypisuje się pewnym zjawiskom powodującym kłopoty w rolnictwie. Natomiast trzeba powiedzieć przede wszystkim o tym, że rolnictwo jest specyficznym działem gospodarki. Możemy nie produkować samochodów w Polsce, ale nie możemy nie produkować żywności. Cena żywności to rzecz w pewnym sensie wtórna z punktu widzenia bezpieczeństwa żywnościowego państwa. Żywność jest towarem absolutnie strategicznym i samowystarczalność żywnościowa Polski jest chyba ważniejsza niż przemysł zbrojeniowy albo co najmniej tak ważna.
W związku z tym rachunek ekonomiczny rolnictwa musi uwzględniać pewne zjawiska pozaekonomiczne, czyli np. nasze bezpieczeństwo żywnościowe. Ale nie tylko, bo rolnicy to pewne środowisko społeczne, które stanowi również ogromną wartość kulturową. Gospodarstwa rodzinne w Polsce i w Europie to wartość sama w sobie, wartość bardzo cenna, kultura wiejska. To wszystko wymaga ochrony.
Rolnicy też dobrze wiedzą, że są bardzo ważną częścią gospodarki, bardzo ważną częścią państwa. Są też dużą grupą wyborców. W takim razie, czego chcą, jeżeli chodzi o Zielony Ład?
W Zielonym Ładzie chodzi o wpisanie się w całą strukturę gospodarki, która ma działać w kierunku ograniczenia emisji dwutlenku węgla. Mamy więc być bardziej ekologiczni i mamy być producentami zdrowszej żywności. Ale w jaki sposób zrobić to bez ponoszenia dodatkowych nakładów? To mniej więcej tak jakby konkurować za pomocą łopaty z właścicielem koparki.
Jeżeli rolnictwo w innym kraju, chociażby w Ukrainie, może korzystać z większej ilości środków ochrony roślin, np. w większej mierze wykorzystywać pestycydy, jeżeli może nie stosować określonych wymogów ekologicznych, to polski rolnik, który ma produkować bardziej ekologicznie, ma produkować zdrowszą, bezpieczniejszą żywność z natury nie może produkować jej tyle i nie może jej produkować tak tanio jak rolnicy w innych krajach, którzy to rolnicy nie muszą ponosić takich nakładów.
Z perspektywy konsumenta ja zdecydowanie wolałbym, żeby żywność była zdrowsza i pozbawiona pestycydów.
Tak, zdecydowanie. Ale to jest cała konstrukcja wspólnej polityki rolnej. Jeżeli chcemy, żeby rolnik produkował lepszy towar, musimy za to płacić. Ale my jako konsumenci nie możemy płacić poprzez wybór droższego towaru i tańszego towaru, bo konsument ma to do siebie, że wybierze tańszy towar. W związku z tym płaci Unia. To jest cała idea płatności do gruntów, różnego rodzaju dopłat, dopłat ekologicznych, różnego rodzaju schematów ekologicznych, za których stosowanie rolnikowi się płaci.
Jeżeli chodzi o Zielony Ład, czy on zakłada wsparcie rolnictwa w tej zielonej transformacji, czy jedynie narzuca pewne ograniczenia?
Ależ oczywiście, że zakłada określone środki finansowe, aby rolnikowi przynajmniej w części pokryć koszty owej transformacji. Ale problem w tym, w jakim stopniu te środki są wystarczające.
Jeżeli teraz mamy do czynienia z ogromnym problemem spowodowanym w dużej części wojną i spadkiem cen zboża między innymi, a może nawet przede wszystkim, przez największego producenta zboża - Rosję, która zarzuca rynek tanim zbożem, bo zboże ukraińskie nie byłoby samo w sobie takim problemem, gdyby nie zboże rosyjskie, które rozprzestrzenia się po świecie i bardzo tanio jest sprzedawane...
I gdyby nie wojna, którą wywołała Rosja.
Oczywiście. Przed wojną w ogóle nie mieliśmy takich problemów ze zbożem importowanym. Import z Ukrainy to były bardzo niewielkie ilości. Import wzrósł nawet o kilkaset tysięcy procent. W związku z tym rolnikowi za produkcję trzeba płacić, ale płacić tak, aby mógł się utrzymać. Jeżeli dopłaty są zbyt małe, niepokrywające kosztów dodatkowych związanych chociażby z wyłączeniem pewnych gruntów z produkcji, to zaczyna się problem.
Rolnictwo to coraz bardziej nakładochłonny rodzaj produkcji. Widzimy piękne traktory, często ludzie śmieją się z tego, co to za biedni rolnicy, którzy jeżdżą takimi traktorami, ale to jest absolutnie potrzebny sprzęt do produkcji. To oczywiste, że rolnik musi mieć dobry sprzęt, żeby móc konkurować na bardzo konkurencyjnym rynku.
O kwestii Zielonego Ładu dzisiaj będą rozmawiać ministrowie rolnictwa państw Unii Europejskiej w Brukseli. Będzie tam między innymi polski minister rolnictwa Czesław Siekierski. Może jednymi z tematów będą właśnie kwestie dopłat i odpowiedniego finansowania rolników. Chciałbym zapytać o zboże z Ukrainy, które zalało polski rynek. Czy ten problem jest do rozwiązania? Poprzednia władza go nie rozwiązała. Jest kolejna ekipa rządząca, a problem wciąż jest palący.
Poprzednia władza tak naprawdę w dużej części stworzyła ten problem. Unia nie wykazała się wystarczającą wyobraźnią i nie przewidziała tego, co się stanie. To jest naturalne, że kraj, któremu odcina się rynki zbytu w postaci przede wszystkim możliwości eksportu przez porty czarnomorskie, będzie eksportował to zboże w dowolnym kierunku. Ale to Polska tak naprawdę i polskie firmy przejmowały to zboże, chciały na tym zarobić i w dużej części zniszczyły rynek.
To jak można byłoby się teraz przed tym zabezpieczyć?
Trzeba wprowadzić oczywiście określone ograniczenia w eksporcie zboża. Inaczej się tego nie da załatwić. Przynajmniej w eksporcie zboża do Polski. A zupełnie oczywiste jest, że powinniśmy utrzymywać określone normy i badać to zboże pod względem tego, czy to jest dobra żywność, czy nie. Jak się mówi o tym, że sprowadzamy zboże, które może ludziom szkodzić, to jest to jakieś nieporozumienie. To znaczy, że nasze służby zaniedbują badania pod względem przydatności do spożycia.