Radio Białystok | Gość | dr Arkadiusz Derkacz [wideo] - ekonomista z Uniwersytetu Kaliskiego
- W sytuacji ograniczenia budżetu domowego najczęściej rezygnujemy z usług hotelarskich, restauracyjnych, także redukujemy inwestycje w gospodarstwach domowych - mówi dr Arkadiusz Derkacz.
O bezpieczeństwie ekonomicznym Polaków z dr. Arkadiuszem Derkaczem z Uniwersytetu Kaliskiego rozmawia Marek Gąsiorowski.
Marek Gąsiorowski: Uniwersytet w Kaliszu przeprowadził badania bezpieczeństwa ekonomicznego Polaków. Czujemy się bezpiecznie ekonomicznie?
dr Arkadiusz Derkacz: Co do zasady pewnie należy powiedzieć, że tak, aczkolwiek wskaźnik, który żeśmy uzyskali, wskazuje na ocenę dostateczną w skali od 0 do 1.
Co to oznacza?
W sposób taki bardzo literalny moglibyśmy powiedzieć, że jest to ocena dostateczna, czyli nie jest to najgorsza sytuacja...
Ale na wszystko nas nie stać.
Istotniejsze jest to, na co nas stać z perspektywy naszych dochodów w gospodarstwach domowych.
No ale z czegoś musimy zrezygnować. Z czego rezygnujemy najczęściej przy takim współczynniku bezpieczeństwa ekonomicznego?
Okazuje się, że takimi usługami, z których najczęściej rezygnujemy, są usługi hotelarskie, restauracyjne. Inwestycje w gospodarstwach domowych są także tym elementem, z którego często rezygnują Polacy w sytuacji jakiegoś ograniczenia budżetu domowego.
Najniższy poziom bezpieczeństwa ekonomicznego odnotowano na Lubelszczyźnie i Podlasiu. Jak wpływ miała na to sytuacja międzynarodowa tuż za granicami tych województw?
Taka mała korekta, bo najniższy wskaźnik z perspektywy województw to województwa mazowieckie, śląskie i małopolskie, gdzie mamy 0,32. Natomiast Podlasie ma 0,35, więc to wyżej niż Warszawa i Śląsk. Nie zmienia to faktu, że rzeczywiście z perspektywy polskiej są to wskaźniki troszkę niższe niż chociażby Kujawsko-Pomorskie czy Wielkopolska.
Rzeczywiście wydarzenia za naszą wschodnią granicą na pewno w jakiś sposób wpłynęły na odczucie bezpieczeństwa w gospodarstwach domowych. Natomiast z drugiej strony, patrząc i porównując ten wynik do chociażby Mazowsza, z którym Podlasie sąsiaduje, to można powiedzieć, że jest to wskaźnik wyższy, co może pokazać, że mieszkańcy, którzy funkcjonują na co dzień w tym regionie Polski, czują się jednak bezpieczniej niż warszawiacy.
Nasuwa się też kolejny wniosek - że tak naprawdę skoro na Mazowszu zarabia się więcej, to nie to, ile zarabiamy, stanowi o poczuciu naszego bezpieczeństwa ekonomicznego.
Pełna zgoda. Ale z drugiej strony możemy też zaakcentować fakt, że na poziomach niższego wynagrodzenia w ostatnim czasie nastąpił pewien progres, wzrost wynagrodzenia. Mówi się cały czas o wzroście przeciętnego wynagrodzenia, ale ono jest też odczuwalne w tych realnych portfelach gospodarstw domowych.
Zmiana wynagrodzenia, zmiana otoczenia, w którym funkcjonujemy w tych mniejszych miejscowościach, rozwój infrastruktury, rozwój miast, nowe miejsca pracy - to się dużo dynamiczniej dzieje w tych średnich miejscowościach czy na wschodzie Polski, właśnie na Podlasiu, w Lubelskiem czy chociażby na Podkarpaciu, niż w takich miastach jak Łódź, Warszawa czy Poznań.
I tutaj dochodzimy do wniosku, że miejsce, w którym żyjemy, czyli duże czy średnie miasto, tak naprawdę praktycznie jest bez wpływu. Są pewne wnioski oczywiste - najmniej bezpieczni ekonomicznie czują się młodzi ludzie w przedziale od 18 do 24 lat. Ale najbardziej, i tu jest zaskoczenie, bezpiecznie ekonomicznie czują się starsi. Z czego to wynika, że starsi czują się o wiele bezpieczniej niż młodzi?
Tu można trochę zażartować, że to będzie skutek tych wszystkich programów rządowych, bez względu na to, kiedy one zostały wprowadzane. Natomiast ja patrzę na to z perspektywy socjologicznej.
Proszę zwrócić uwagę, że jeżeli mówimy o tym najwyższym wyniku odczucia bezpieczeństwa u osób najstarszych, to są to osoby, które mają olbrzymie doświadczenie, wiedzę, umiejętność funkcjonowania w tym świecie, który nas otacza, i one mogły sobie wypracować w procesie socjalizacji mechanizm dostosowania się, a to już pozwala im na to, żeby czuć się bezpieczniej, czuć się spokojniej.
Reasumując, nauczyłem się przeżyć miesiąc za 1500 zł, to i za 1000 zł sobie poradzę.
W pewnym sensie tak. Z kolei młodzi ludzie dopiero wchodzący na ścieżkę kariery zawodowej uczą się tego i jakąś niepewność mogą w najbliższej przyszłości dostrzegać.
Najbezpieczniej pod względem ekonomicznym czują się ludzie z najniższym wykształceniem. Zaskoczenie, jeśli chodzi o wyniki badań, czy nie?
Gdybyśmy patrzyli tylko i wyłącznie na różnicowanie społeczeństwa ze względu na poziom wykształcenia, to pewnie tak. Natomiast jak się przeanalizuje te wyniki z perspektywy pozostałych poziomów różnicowania, to się okazuje, że to podstawowe wykształcenie jest pewnego rodzaju dopełnieniem tych elementów, o których mówiliśmy wcześniej, albo które pewnie za chwilę będą poruszone.
Osoby, które mają podstawowe wykształcenie, żyją w gospodarstwach domowych, które razem ze sobą mają dochody zdecydowanie wyższe, mają trochę inny poziom zawodowy, natomiast podstawowe wykształcenie wynika albo z jakichś zaszłości historycznych, albo z tego faktu, że to są osoby najmłodsze, które mają jakieś inne źródło zabezpieczenia niż własne.
Czyli w postaci rodziców najczęściej. Spojrzeliście państwo również na zatrudnienie i tutaj jest kompletne zaskoczenie, bowiem bezrobotni czują się bezpieczniejsi ekonomicznie od osób zatrudnionych na umowę o pracę, na umowę zlecenie. Czyli lepiej być bezrobotnym?
Tutaj pewnie będę się powtarzał, tak jak to skomentowałem w kontekście wykształcenia. Bardzo podobna sytuacja. Należy na te poziomy różnicowania patrzeć z perspektywy całości tych badań.
Jeżeli chodzi o bezrobocie, to w Polsce od ostatnich wielu, wielu miesięcy poziom bezrobocia jest względnie niski - GUS podaje, że to około 5 proc. Natomiast nie mamy do czynienia z bezrobociem długotrwałym, strukturalnym, które wyklucza społeczeństwo albo osoby z całego społeczeństwa. Jeżeli dzisiaj mamy do czynienia z bezrobociem, to istnieje jednak jakaś perspektywa podjęcia pracy i ten fakt powoduje to, że one nie są w jakiś sposób wykluczane.
Natomiast gdyby spojrzeć na osoby bezrobotne z perspektywy całego naszego badania, to tutaj jest też kolejny poziom różnicowania - osoby, które zajmują się własnym gospodarstwem domowym. To są osoby najczęściej w rozumieniu prawa bezrobotne. A to są również osoby, które mają najwyższy poziom bezpieczeństwa.
Bo to bezpieczeństwo zapewnia im kto inny. Popatrzyliście państwo też na dochody i wnioski również na pierwszy rzut oka są zaskakujące. O wiele bezpieczniej czują się takie rodziny, w których dochód na osobę wynosi mniej więcej 1000 zł, a poczucie bezpieczeństwa jest o wiele mniejsze w tych domach, gdzie na przykład mamy 10 tys. na osobę.
Tak, rzeczywiście ten barometr bezpieczeństwa na poziomie 0,43 dotyczy gospodarstw domowych z dochodem 1000 - 2000 zł na osobę. Natomiast w grupie społecznej, która osiąga najwyższe wynagrodzenia, takiego silnego uczucia nie ma. To może wynikać z kilku faktów.
Po pierwsze, wzrost wynagrodzenia, który obserwujemy w ostatnich miesiącach czy kwartałach, dotyczy raczej tych gospodarstw, które zarabiają nieco mniej. W związku z tym dużo ważniejsze okazuje się to, że się nam poprawia sytuacja, że zwiększamy poziom wynagrodzenia i widzimy jakąś perspektywę, możemy osiągnąć wyższy standard życia, wejść na inną stopę życiową niż sam fakt, że zarabiamy 10 tys. miesięcznie, ale to jest cały czas ten sam poziom przez dłuższą perspektywę.
Mamy wrażenie, że te zmiany i możliwości rozwoju, możliwości zwiększania dochodu, wchodzenia na kolejne poziomy swojej kariery zawodowej jest dużo istotniejsze dla tego bezpieczeństwa niż utrzymanie pewnego poziomu.
Na koniec sprawy rodzinne. Związek małżeński nie daje poczucia bezpieczeństwa ekonomicznego, ale z kolei im więcej dzieci w rodzinie, tym to poczucie jest wyższe.
Rzeczywiście czwórka dzieci to jest ta grupa społeczna, gdzie to bezpieczeństwo jest najwyższe. Może to wynikać z tego, że chcemy mieć dzieci, bo czujemy się bezpiecznie albo czujemy się bezpiecznie, bo mamy dużo dzieci, które są dla nas jakąś inwestycją na przyszłość.