Radio Białystok | Gość | Małgorzata Kurzajewska-Zarinah - dziennikarka, autorka internetowego projektu Hope, przewodniczka po Ziemi Świętej
Od kilku miesięcy w Ziemi Świętej trwa konflikt między Izraelem a Palestyną, dlatego zbliżające się święta będą upływały w cieniu tej wojny.
Dominika Dębska: Kiedy myślimy o Betlejem w Polsce, to w naszej wyobraźni widzimy albo stajenkę ze świętą rodziną albo czternastoramienną gwiazdę w posadzce Groty Narodzenia i ludzi pochylających się, by ucałować to miejsce.
Jak w tym roku będą wyglądały obchody Bożego Narodzenia w Betlejem, gdy Ziemia Święta pogrążona jest w wojnie? O tym porozmawiamy z dziennikarką, autorką internetowego projektu Hope, prywatnie żoną arabskiego chrześcijanina, mieszkającą w Jerozolimie Małgorzatą Kurzajewską-Zarinah.
Jak wygląda Boże Narodzenie we współczesnym Betlejem?
Przede wszystkim we współczesnym Betlejem nie ma za dużo grot, w których mieszkają ludzie.
Od tylu lat od ilu udaje mi się być w Betlejem na święta, to zawsze jest tam mżawka. Raczej 24 grudnia jeżeli nie, to 25 wieczorem będzie padało. Czasem zdarza się śnieg, ale bardziej ten śnieg zdarza się na prawosławne Boże Narodzenie. Ja zawsze zwykłam mawiać do mojej teściowej, ponieważ ona jest prawosławna: „No tak mamo, twoje Boże Narodzenie jest bardziej prawdziwe”, jeśli chodzi o datę oczywiście.
To nie jest tak skomercjalizowane święto, jak chociażby to, co widzą państwo za oknami czy wychodząc po prostu z domu na zakupy, gdzie wszędzie mamy choinki. W tym roku będzie jeszcze bardziej trudne, ponieważ nie będzie żadnych emblematów bożonarodzeniowych, światełek, niczego. Po prostu smutne, szare ulice z ludźmi, którzy będą walczyć chyba o coś najważniejszego w życiu – o nadzieję. O nadzieję na to że to, w czym żyją dzisiaj po prostu się skończy.
Jak wygląda współczesne Betlejem?
Betlejem jest tym terenem za murem, granicznym z południową częścią Jerozolimy między Har Homą a Har Gillo - to są takie dwa duże osiedla. Jest ono otoczone murem, murem separacyjnym, którego wysokość to jest 8 metrów i który oddziela Betlejem od terenów Izraela, ponieważ Betlejem znajduje się jurysdykcyjnie na terenach Autonomii Palestyńskiej.
Rzeczywiście, Betlejem zamieszkuje 30 proc. chrześcijan – łacinnicy, katolicy, których relatywnie jest mało, potem mamy greków ortodoksyjnych – to jest ta największa grupa, więc dlatego te obchody bożonarodzeniowe, jeśli chodzi o same święta dla ludzi w Betlejem to najważniejsze są te prawosławne, które my obchodzimy w czasie Trzech Króli. No i trzecie to jest najpóźniejsze Boże Narodzenie, czyli Boże Narodzenie Armenów, które wypada 18 stycznia, tzw. pierwsze Boże Narodzenie. To są wszystko mieszkańcy, którzy mówią w języku arabskim, więc oni po prostu świętują i śpiewają kolędy po arabsku, co po pierwsze w ogóle wykracza spoza tego obrazu Greccio, czyli szopki św. Franciszka, że można śpiewać kolędy po arabsku i można śpiewać i wypowiadać słowo „Allah” jako „w imię Ojca”. Więc to jest pierwsza rzecz, która na pewno szokuje, jeżeli patrzy się na święta w Betlejem.
Co jest różne? Nie ma wigilii – może ona będzie bardziej w takich wspólnotach typu siostry czy bracia zakonni, ale mało w rodzinach. Ważniejszy jest, tu będzie w tym przypadku poniedziałkowy obiad rodzinny, na który rodziny starają się spotkać, odświętnie ubrać. Kiedyś było tak, że te obiady były w domach, potem była długo taka tradycja, że się przenosiło do restauracji – wtedy było życie. Teraz to jest bardzo, bardzo utrudnione, więc nawet to, co było kiedyś obrotem gospodarczym dla tego miasta, to będzie dużo mniejsze właśnie z powodu tego, że mamy właściwie teren Betlejem zamknięty – jest tylko jeden punkt kontrolny pozwalający na wjazd do miasta.
W czym współczesne Betlejem może przypominać to miasteczko sprzed 2000 lat?
Dzisiaj jest tam bardzo dużo miejsca, w sensie hotele są puste (śmiech). Myślę, że jedna rzecz, którą można by z tamtym Betlejem połączyć, to jest oczekiwanie na coś. W tamtym czasie to było oczekiwanie na wyzwolenie z jarzma rzymskiego, teraz myślę, że jest oczekiwanie na jakiś bliżej nieokreślony scenariusz. Ale tak, oczekiwanie mogłoby łączyć te dwa Betlejem – to sprzed 2000 lat i to teraz.
A jak wygląda konkretnie pasterka w Bazylice Bożego Narodzenia?
Pasterka w Betlejem to jest bardzo specyficzny obrzęd. Pasterka jest organizowana przez braci franciszkanów w kościele św. Katarzyny i to jest święto lokalnych chrześcijan pod wieloma względami: religijnym oczywiście, ale także politycznym.
Pasterka zaczyna się o 23:00, przewodniczy jej patriarcha jerozolimski, chyba że nie ma takiej możliwości, żeby tam wszedł, ale na pasterce jest też jeszcze jedna bardzo ważna osoba, która pojawiała się tutaj od tradycji Jasera Arafata, czyli członkowie rządu oraz król Jordanii. I to jest chyba coś bardzo trudnego dla nas do pojęcia i często wiele osób rezygnuje z udziału w tej pasterce ze względu właśnie na polityczny wymiar tego wydarzenia, dlatego że w czasie trwania pasterki po prostu, najnormalniej w świecie oni przybywają.
Ostatnie kilka lat zawsze pamiętam prezydenta Mahmuda Abbasa spóźnionego i dla mnie to jest zawsze komiczna historia troszeczkę. I zawsze przygotowuję te osoby, które idą ze mną na pasterkę, żeby miały świadomość tego, że w pewnym momencie będzie słychać takie „wrrrt”. I ten odgłos oznacza, że wszystkie kamery będą z ołtarza przechodziły na wejście i będziemy obserwować wejście konkretnych ludzi. W tym roku myślę, że to jest po raz kolejny bardzo ważne wejście, wszyscy się zastanawiają, czy prezydent ze względów bezpieczeństwa będzie w tej pasterce uczestniczył.
Po każdej odsłonie konfliktu to było bardzo ważne również dla lokalnych chrześcijan jako pokazanie swojej społeczności, więc to jest ten moment. I oni są muzułmanami w większości, więc patriarcha zaraz po kazaniu schodzi ze stopni ołtarza, przyjmuje ich życzenia i oni wychodzą. Więc to trochę wygląda jak antrakt w czasie liturgii, coś, czego my sobie w ogóle nie wyobrażamy, ale w Betlejem jest szkoła jedności. I myślę, że to jest coś, czego my nigdy nie przeżyjemy nie będąc tam. I ja tego nigdy nie opowiem słowami, jak się wtedy czuje człowiek, który tę liturgię przeżywa.
A łatwo jest dostać się na pasterkę w Bazylice Bożego Narodzenia? Czy obowiązują jakieś miejscówki?
Ja pamiętam takie Betlejem sprzed lat, kiedy nie było takich biletów. A dziś taka pasterka jest biletowana – było tych biletów 2000, dlatego że tyle osób jest w stanie w miarę bezpiecznie pomieścić kościół św. Katarzyny, bo pamiętajmy, że my nie wychodzimy poza obręb kościoła św. Katarzyny. Pasterkę kończy taki element przenoszenia dzieciątka Jezus do Groty Narodzenia, co czyni patriarcha. I ponieważ to jest bardzo wąskie przejście, malutkie, to to jest tylko możliwe dla zwykłego, szarego uczestnika tej mszy świętej obserwowanie tego na telebimach.
Wcześniej już o tym wspomniałaś, ale dodajmy jeszcze – czego w tegorocznych obchodach Bożego Narodzenia brakuje?
Na pewno radości. To będzie coś, czego z pewnością będzie brakowało, bo brakuje nadziei, albo ona jest mocno nadwątlona. Więc to jest coś, czego na pewno będzie brakowało, będzie brakowało tej radości obchodzenia, śpiewania koncertów… No my tak sobie nie wyobrażamy Bożego Narodzenia że to są imprezy typu wielka feta i się pięknie ubieramy i idziemy jak na bal sylwestrowy, ale tak świętuje arabska część wspólnoty, a tego wszystkiego w tym roku nie będzie. Będzie może bardziej rodzinnie – trochę jak w czasie pandemii. Teraz będzie trzeba się bardzo mocno zwrócić ku rodzinie.
Chrześcijanie mieszkający w Ziemi Świętej znaleźli się w bardzo skomplikowanej sytuacji, niejako w potrzasku. Będąc wyznawcami religii pokoju o ten pokój nie mogą się nawet dopominać. Jak sobie radzą w tej sytuacji?
Modlą się. Po prostu się modlą. My też nie możemy o nich zapominać, bo często zdarza się nam tak, że jak myślimy o chrześcijanach w Ziemi Świętej to ok, oni są. Ale jak już byśmy mieli do końca zrozumieć to, że są mocno osadzeni w arabskiej kulturze to mogliby nam trochę przeszkadzać. Nawet nie wiem, może przepraszam, źle państwa oceniam i proszę mi wybaczyć, ale nie znalazłoby się nawet często miejsce przy stole dla takich osób.
Oni to w bardzo specyficzny sposób postrzegają, dlatego że zawsze trzeba zrozumieć to, że jak byśmy nie czytali tego konfliktu, to gdzieś u zarania jego zrozumienia będzie spotkanie między religią islamu a judaizmem. I to prawda, że my jesteśmy gdzieś pośrodku jako chrześcijanie w tej Ziemi Świętej, ale oni mają świadomość tego, że to polega na trwaniu i niezastanawianiu się, czy tak, czy siak, tylko na trwaniu. I tego uczy mnie zawsze moja teściowa, ona mówi „my tu musimy być”. No ale jak będzie realne zagrożenie życia? „To jest moja ojczyzna i ja tu będę, bo tu są moje kościoły, tu jest moja parafia, tu są też te miejsca, które nie chcemy, żeby stały się muzeami” – odpowiada.
I ten konflikt to bardzo dobrze pokazał, że myślimy o Ziemi Świętej jako o miejscu, które fajnie by było odwiedzić, ale często rozmawiając z pielgrzymami słyszę takie zdanie: „nie chciałbym tu mieszkać”. A ci ludzie tu mieszkają i naprawdę potrzebują tego czasem, żeby o nich pamiętać.