Radio Białystok | Gość | prof. Maciej Perkowski [wideo] - z Wydziału Prawa Uniwersytetu w Białymstoku
- Z pewnością decyzja jest historyczna, jest też mocno symboliczna. Z drugiej strony jest to decyzja polityczna - mówi o zgodzie na rozpoczęcie negocjacji Unii z Ukrainą prof. Maciej Perkowski.
To historyczna decyzja - tak mówi się o zgodzie europejskich przywódców na rozpoczęcie negocjacji Unii z Ukrainą.
O tym, jak długa droga przed tym krajem, a także co może to oznaczać dla Polski Adam Janczewski rozmawia z prof. Maciejem Perkowskim z Wydziału Prawa Uniwersytetu w Białymstoku.
Adam Janczewski: Europejscy przywódcy zgodzili się na rozpoczęcie negocjacji Unii Europejskiej z Ukrainą. Mówi się o historycznej decyzji, czy tak faktycznie jest?
prof. Maciej Perkowski: Z pewnością decyzja jest historyczna, jest też mocno symboliczna. Z drugiej strony jest to decyzja polityczna. Przywódcy europejscy doskonale wyczuli moment, kiedy Amerykanie z przyczyn wewnętrznych, koniunkturalnych, też w związku z globalną sytuacją, m.in. konflikt na Bliskim Wschodzie doszli do wniosku, że w kwestii pomocy dla Ukrainy trzeba przez moment dokonać jakiejś autorefleksji. Trudno powiedzieć - na ten moment amerykańska pomoc spowolniła i pięknie wpisują się w to decyzje przywódców europejskich.
Jest to o tyle inteligentne, że w sumie nie oznacza w tej chwili konkretnych kosztów, natomiast oznacza bardzo duży krok polityczny i dowartościowanie. Z drugiej strony jest to pewnego rodzaju presja na Amerykę - w tych wielkich stosunkach geopolitycznych zawsze ktoś rozgrywa, a ktoś jest rozgrywany i zwykle to Unia jednak jest tym podmiotem pasywnym, który reaguje, natomiast tutaj udało się wejść na zagrywkę. I rzeczywiście jest to, przynajmniej w tej fazie rozgłosu, fazie robienia wrażenia geopolitycznego znakomity ruch.
Unia Europejska przejęła inicjatywę w tej rozgrywce, jak pan mówi. Nie było weta Węgier w tej kwestii, jak się obawiano. Viktor Orban, premier Węgier wyszedł z sali podczas głosowania…
Tak to wyglądało, ale na pewno nie było to spontaniczne.
O geście symbolicznym w całości, ale to też było dość wymowne i symboliczne.
Tak, tak. Zwykle w dyplomacji jest tak, że rzeczywiście ktoś, kto bardzo mocno trwa przy swoim stanowisku w osamotnieniu w którymś momencie musi znaleźć rozwiązanie, jak z tego wyjść, bo tak mocno eksponując swój opór on później nie może w bardzo prosty sposób ustąpić - byłoby to groteskowe. W związku z tym szuka się rozwiązania nadzwyczajnego i nie jest tu nic nadzwyczajnego wbrew pozorom, bo choćby w ONZ kiedyś ćwiczono tzw. konstruktywne zawieszenie członkostwa przez Indonezję - ona de facto wystąpiła z ONZ - ale wymyślono formułę konstruktywnego zawieszenia członkostwa, żeby wszyscy wyszli z twarzą.
Podobnie tutaj - mamy do czynienia z sytuacją trochę ratowania twarzy, a trochę - tak mi się wydaje - jakiegoś kompromisu. Zapewne premier Węgier coś ugrał tym krokiem, a z drugiej strony dyplomacja europejska osiągnęła swoje i wszyscy są w jakiś sposób zadowoleni, każdy może ogłosić zwycięstwo. To jest przewaga kompromisu nad zwycięstwem – każdy jest zwycięzcą, jest to dosyć trwałe. Mam nadzieję, że okaże się trwałe również w skutkach, nie tylko w swoim wydźwięku.
Premier Polski Donald Tusk po głosowaniu napisał w mediach społecznościowych, zwracając się bezpośrednio do prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełeńskiego: „Decyzję o rozszerzeniu Unii Europejskiej dedykuję bohaterom, którzy poświęcili życie za niepodległą i europejską Ukrainę”. To są dość górnolotne słowa, trzeba przyznać, ale czy coś w tym faktycznie jest, że to między innymi właśnie o to walczą Ukraińcy na froncie?
Szanowni państwo, w wypowiedziach polityków, zwłaszcza tych krótkich, zawartych w formie tweeta czy komunikatu zawsze przeważa symbolika. Natomiast cieszy, że tutaj nie ma żadnego zawahania. Mamy do czynienia z ciągłością polityki zagranicznej i ci wszyscy, którzy - nie było tego dużo, ale twierdzili, że zmiana władzy spowoduje jakieś być może zawahania w polityce - oczywiście się sromotnie pomylili.
Tutaj wydaje się, że dzieje się tak, jak dziać się powinno - premier mówi dokładnie to, co należało powiedzieć w tej sytuacji, używając symboli, bo do pewnego stopnia chce chyba pokazać znaczenie, doniosłość chwili. Z drugiej strony pamiętajcie państwo że każdy polityk w tej grupie, a jest to gremium złożone z polityków, z których każdy jest liderem w swoim kraju itd. próbuje to rozegrać, przynajmniej w stosunku do swoich wyborców, pokazać, że jest mężem stanu, ze maczał w tym palce, że jest współsprawcą itd., więc to musi brzmieć.
Dla premiera jest to o tyle istotne, że można powiedzieć, że jest to jego start - nie w ogóle w życiu, bo już był premierem, ale jest to jego start jako premiera w tej kadencji, w tym momencie. I chciał, żeby ten start odbył się z przytupem, z efektem, no i chyba tak jest.
Ta decyzja, jak już powiedzieliśmy, jest ważna i jest symboliczna, ale jak długa droga przed Ukrainą jest teraz, by wstąpić do Unii Europejskiej? Wciąż toczy się przecież tam wojna.
Tutaj na pewno będzie znacznie dłużej, niż przekonywanie Viktora Orbana. Tak naprawdę przypomnijmy sobie nasze, polskie działania akcesyjne. Bardzo długo trwał proces dostosowań, negocjacji towarzyszących temu, przeglądu prawa itd. Więc tutaj z jednej strony na pewno proces nie będzie szybki, z drugiej strony na pewno szybszy niż w naszym przypadku z tej przyczyny, że Ukrainę traktuje się nadzwyczajnie, to widać. Cała ścieżka ma charakter taki można by powiedzieć uwzględniający odpowiednio, nie wprost stan wojny. Wiadomo, że w tym przypadku członkostwo ma pomóc.
Kiedyś w historii no nie wprost, tak samo, ale był taki moment, kiedy Grecję przyjmowano. Ona była że tak powiem wstrząśnięta trochę rządami pułkowników itd. I też wspólnota europejska wtedy również w stosunku do Grecji podeszła jakby nieco szybciej, łagodniej niż można się było tego spodziewać, bo to był ruch polityczny, wspierający. Chodziło o to, żeby pewne procesy poszły jak trzeba.
I myślę, że Ukraina też dozna pewnego przyspieszenia, ale ono będzie zawsze wypadkową ogólnej sytuacji, czyli jeśli ogólna sytuacja, koniunktura w całej Europie, w całej Unii Europejskiej będzie rosła, będzie lepsza, będzie dobra, to wiadomo, że będzie rosła gotowość wspierania i powiedzmy inwestowania w Ukrainę. I z drugiej strony - jeżeli Ukraina będzie radziła sobie z sytuacją wojenną, a mam nadzieję, że jak najkrócej i jak najszybciej to się skończy, sytuacją odbudowy, doskonalenia państwa, to tak samo przełoży się to na konsekwencje wejścia do Unii.
Podejmie się pan próby określenia czasowo tej sytuacji?
Nie, bo byłoby to szalone. Ale wydaje się, że jest to okres kilkuletni. Sądzę, że też skoro pan zaczął od symbolu, że premier Donald Tusk zawarł pewną metaforę, symbol w swojej wypowiedzi, to wydaje mi się, że będzie też poszukiwanie jakiejś symbolicznej, okrągłej daty z czymś związanej. Natomiast pamiętajmy, że bardzo zdeterminowani są Ukraińcy i pamiętajmy też, że wszyscy mamy w tym jakiś interes. Gdyby doszło do inwestycji w odbudowę Ukrainy, to jeżeli będzie to kraj członkowski, to będzie dużo łatwiej.
Mówiąc krótko - firmy na rynku wewnętrznym Unii mogą swobodniej funkcjonować, są bardziej chronione itd., natomiast jeżeli mówimy o ruchach zewnętrznych, to jest trudniej. Ale każdy kij ma dwa końce – w państwie członkowskim Unii jest o tyle trudniej, że procedura zamówień publicznych, wszelkiej maści ograniczeń itd. Ma charakter miejscami uciążliwy, natomiast w sytuacji, gdzie nie mamy jeszcze członkostwa jest pod tym względem nieco swobodniej, liberalniej itd.
Panie profesorze, króciutko na koniec. Proszę powiedzieć, jakie znaczenie dla Polski miałoby członkostwo Ukrainy w Unii Europejskiej?
No kolosalne, dlatego że z jednej strony bylibyśmy zabezpieczeni. Nie tylko bowiem członkostwo w NATO czy posiadanie państwa buforowego, które w sensie zbrojnym nas oddziela od potencjalnego zagrożenia jest bezpieczeństwem, ale również posiadanie państwa, które jest silnie doinwestowane, posiada gospodarkę mocno połączoną z Unią Europejską stanowi pewien gwarant ochronny. Więc mielibyśmy takie wzmocnienie tego wschodniego buforu w stosunku do Rosji itd.
Z drugiej strony trzeba powiedzieć jasno, że dla naszych interesów, jako państwa tranzytowego bądź co bądź, również otwiera się potężny rynek, otwierają się rozmaite możliwości, możliwości obsługi. Nawet to, że w tej chwili tworzymy łańcuchy dostaw, tworzymy kanały dostaw itd., to nie pójdzie na marne. W początkowej przynajmniej fazie to będzie główna, podstawowa ścieżka, którą powinniśmy i możemy rozwijać.