Radio Białystok | Gość | prof. Aleksander Prokopiuk [wideo] - ekonomista, rektor Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Białymstoku
"Pracownicy na pewno będą zadowoleni z tego, że nie muszą w Wigilię pracować" - mówi prof. Aleksander Prokopiuk.
Sejm zatwierdził zmianę terminu niedziel handlowych w grudniu. Czy to odpowiedni czas na takie zmiany? Czy przy tej okazji ponownie powinna powrócić dyskusja o niedzielach handlowych? O tym z ekonomistą prof. Aleksandrem Prokopiukiem, rektorem Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Białymstoku rozmawia Adam Janczewski.
Adam Janczewski: Sejm X kadencji przegłosował pierwszą ustawę. Posłowie zmienili terminy niedziel handlowych w grudniu. Pierwotnie miały to być niedziele 17 i 24 grudnia. Aby niedziela handlowa nie wypadała w Wigilię, będą to 10 i 17 grudnia. Zrozumiała decyzja?
prof. Aleksander Prokopiuk: Oczywiście. Wolne w Wigilię dla społeczeństwa, które w dziewięćdziesięciu kilku procentach jest wyznania katolickiego, ma na pewno jakiś sens.
Czy nie za późno no takiej decyzje? Grafiki już poukładane, dni wolne poplanowane, a tu właściciele sklepów muszą robić korekty?
Mnie się wydaje, że to jest tylko kwestia dobrej woli wszystkich, a pracownicy na pewno będą zadowoleni z tego, że nie muszą w Wigilię pracować.
Autorzy przegłosowanej przez Sejm nowelizacji, czyli posłowie Polski 2050, twierdzą, że pracodawcy, pracownicy i większość klientów chce, aby w ciągu roku było więcej niedziel handlowych. I znowu po 5 latach od wprowadzenia tej ustawy wracamy do dyskusji na temat ograniczenia handlu w niedzielę. Jakie plusy i jakie minusy z perspektywy gospodarki dałoby poluzowanie tych przepisów?
Na pewno z punktu widzenia ekonomii jest to decyzja słuszna, bo jednak w niedzielę sklepy były zawsze oblegane. Większość społeczeństwa nie ma czasu w tygodniu robić zakupów, chodzić po sklepach. Sam wiem z własnego doświadczenia, że wielokrotnie jeździłem do Warszawy czy do innych miast, żeby zrobić sobie zakupy. Biorąc przykład nawet z naszych sąsiadów, czy to Litwinów, Czechów czy Słowaków, mamy tam jakby bez przerwy otwarte sklepy i to nikogo nie dziwi, nikogo nie szokuje, nikt tam nie protestuje przeciwko temu. To napędza też obroty i wzrost gospodarczy, bo jednak ilość pieniędzy na rynku jest w tej chwili dość spora, dość znaczna. Ludzie chcą jednak żyć lepiej, chcą wydawać, chcą konsumować, także mi się wydaje, że jest to słuszne.
Czy zauważa pan jakieś minusy?
Na pewno minusy z punktu widzenia pracownika. Ja bym stawiał na godziwe wynagrodzenie w te niedziele handlowe, żeby pracownik nie czuł się w jakiś sposób czy to oszukany, czy wykorzystywany. Myślę, że ta sfera materialna powinna też dać satysfakcję pracownikom.
Jakie to byłoby godziwe wynagrodzenie za pracę w niedzielę pańskim zdaniem?
Na pewno jakiś dodatek, czy to 50%, czy nawet 100%. Myślę, że sieci handlowe zrekompensują sobie to wielkością obrotów i zyskiem, jaki osiągną.
Ta zmiana wprowadzona przez Sejm dotycząca niedziel handlowych w grudniu jest dość symboliczna, kosmetyczna. Jakimi istotnymi kwestiami w gospodarce powinni zająć się pilnie posłowie nowej kadencji, pańskim zdaniem?
Na pewno odblokowaniem środków z KPO. To jest główna dziedzina, gdzie posłowie powinni się tym bardzo szybko zająć. Pierwsze symptomy umocnienia złotego są właśnie związane też z uwolnieniem już części środków z KPO, co prawda niewielkich, ale jednak, gdzie około 5 miliardów trafi do nas już w najbliższym czasie. To widać po kursie walut. Te kursy znacząco osłabły - dolara, franka, funta, czyli wszystkie waluty główne zostały mocno osłabione w stosunku do złotego.
A można powiedzieć odwrotnie. Można powiedzieć, że złotówka się wzmocniła. Powiedzmy, co się wydarzyło w tym tygodniu. Kurs dolara - minimalna jego wartość to 3,93 zł. Takiego kursu nie było od końca 2021 roku, czyli jeszcze sprzed wojny za naszą wschodnią granicą. Kurs euro 4,32 zł. Takiego kursu nie było od marca 2020 roku, czyli osiągnęliśmy ten kurs, tę wartość sprzed pandemii. Dzisiaj rano troszeczkę polska waluta straciła na wartości, ale i tak to jest ewenement.
Ja sięgnę trochę głębiej, do roku 2002-2003. Wówczas dolar kosztował 4,50 zł, 4,60 zł, a euro kosztowało 3,60 zł. Mówienie o jakichś gwałtownych spadkach na przestrzeni 20 lat, to ja tu ogromnych różnic nie widzę. Na pewno na rynku są działania spekulacyjne, które napędzają lub obniżają kursy walut. To jest gra, tak jak gra na giełdzie. Wielcy gracze finansowi potrafią, że tak powiem, podnieść ten kurs, a później go obniżyć. Natomiast tak drastyczna zmiana w krótkim czasie jest szkodliwa dla naszej gospodarki.
Już mam sygnały z dużych firm, dużych przedsiębiorstw, gdzie opłacalność eksportu spada, zrywane są kontrakty, bo naprawdę nie opłaca się producentom sprzedawać za granicę. Polski rynek jest bardziej atrakcyjny niż rynek eksportu. Też należy to brać pod uwagę. Nowy Sejm powinien się również zająć wsparciem dla przedsiębiorstw. Wiem, że w jednym z dużych zakładów przemysłowych w województwie podlaskim prawie 1000 osób, z 5 tysięcy pracowników, idzie do zwolnienia. To jest też niedobre. Oczywiście nie jest to tylko wina kursu walut, ale również wojny rosyjsko-ukraińskiej. Dużo czynników zewnętrznych spowodowało, że nasze firmy mogą znaleźć się w dość trudnej sytuacji.
Każdy kij ma dwa końce. Korzystają oczywiście na tym importerzy.
Jeżeli coś idzie z jednej strony w dół, to z drugiej strony musi iść w górę. Dzisiaj jest to raj dla importerów. Opłacalność importu wzrosła, ale również wzrosła opłacalność produkcji w krajach zachodnich, które to jednak mnóstwo towarów i usług sprzedają tu w Polsce.
Powiedział pan o tym, że jedną z przyczyn tego umocnienia złotego to jest odblokowanie pieniędzy z KPO, przynajmniej tego częściowego. Czy jeszcze są jakieś przyczyny umocnienia złotego?
Na przykład wzrost gospodarczy, który co prawda waha się w tej chwili pomiędzy 1 a 2% PKB, natomiast kraje zachodnie mają te wskaźniki dużo gorsze. Polska jest bardzo atrakcyjnym krajem dla inwestycji bezpośrednich. O ile w tamtym roku inwestycje bezpośrednie sięgnęły 150 miliardów złotych, suma wszystkich inwestycji bezpośrednich i pośrednich to już jest 250 miliardów złotych. Są to ogromne pieniądze. Jest to ogromny kapitał, który napływa do kraju i jest też konsumowany przez nasze firmy jako podwykonawców, wykonawców różnych projektów. Produkcja przemysłowa Polski, jak zaznaczyłem, też wzrasta, jest to też jeden z czynników umocnienia się. Stabilność gospodarcza Polski też jest bardzo ważna. Dzisiaj mamy praktycznie Unię Europejską bez granic. Procedury celne nie istnieją, jeżeli istnieją, to w bardzo ograniczonym zakresie.
Na umocnionej złotówce tracą, jak pan powiedział, polscy eksporterzy, zyskują importerzy, zyskują pewnie też ci, którzy planują w najbliższym czasie zagraniczne urlopy. Dziękuję bardzo za rozmowę.