Radio Białystok | Gość | Szymon Hołownia [wideo] - marszałek Sejmu
"Chciałbym, żeby Sejm był takim miejscem, w którym ludzie się spierają i to do bólu. Jednak nie pozwolę na chuligaństwo polityczne" - mówi Szymon Hołownia.
W tym tygodniu Sejm ponownie zbiera się na pierwszym posiedzeniu X kadencji. Czego będą dotyczyły prace? Czy marszałek Szymon Hołownia, który w wyborach startował z województwa podlaskiego, jest w stanie połączyć obowiązki marszałka i posła? O tym z marszałkiem Sejmu Szymonem Hołownią rozmawia Adam Janczewski.
Adam Janczewski: Ledwie został pan marszałkiem Sejmu, a już kontaktują się, nie przyjmuje pan zaproszeń, nie mówię o kolegach z dawnych lat z Białegostoku, a o premierze Mateuszu Morawieckim. Nie przyjmie pan zaproszenia?
Szymon Hołownia: Odpowiedziałem na zaproszenie. Powiedziałem, że bardzo chętnie po tym, jak wyklaruje się status polityczny pana Mateusza Morawieckiego, zaproszę go do Sejmu i porozmawiamy o tym, jak wyobraża sobie złożenie exposé, poddanie się głosowaniu o wotum zaufania dla jego rządu. Pewnie to spotkanie dojdzie do skutków w tym tygodniu.
Jest nieuniknione.
Jest nieuniknione, dlatego że konstytucja bardzo precyzyjnie opisuje zadania premiera i bardzo precyzyjnie opisuje zadania marszałka Sejmu. Premier ma sformować rząd, uzyskać nominację od prezydenta, a marszałek Sejmu, na żądanie, czy oczekiwanie premiera, w ciągu 14 dni od momentu złożenia zaprzysiężenia rządu musi umożliwić premierowi wygłoszenie exposé i głosowanie nad tym exposé i jego rządem.
Został pan marszałkiem Sejmu, tych prac jest bardzo dużo, szczególnie teraz na początku kadencji. Zdobył pan 80 tysięcy prawie głosów w województwie podlaskim, czy może pan się zobowiązać, że tych wyborców pan nie zawiedzie, pomimo tego napiętego grafiku marszałka Sejmu?
Oczywiście, bo to jest mój okręg i dlatego pierwszą wizytę w Polsce odbywam właśnie tutaj. Spotkałem się z osobami z niepełnosprawnością, z uczniami, z mediami, z naszymi działaczami, z prezydentem miasta. Ta pozycja marszałka Sejmu rzeczywiście jest pozycją ogólnopaństwową, ona bardzo dużo wymaga takich czynności związanych z całym państwem, ale ja wiem, skąd jestem posłem, wiem, gdzie mieszkają moi rodzice, wiem, że to tutaj ludzie mi zaufali i spróbuję wraz ze wspaniałą naszą drużyną tutaj białostocką, z wicemarszałkiem Żywno, zrobić co się da, żeby krok po kroku tę rzeczywistość tutaj na Podlasiu, skąd zostaliśmy wybrani, naprawiać.
Ta wizyta w Fundacji Aktywnej Rehabilitacji to zapowiedź tego, że w tym Sejmie pan jako poseł, jako marszałek chciałby się zajmować tymi kwestiami osób z niepełnosprawnościami?
To już mogę państwu zdradzić, że chcę zrobić nawet symbolicznie pewną rzecz w polskim Sejmie, która pokaże osobom z niepełnosprawnością, że jest nadzieja na stopniowe rozwiązywanie krok po kroku wszystkich tych postulatów, które składają. Po pierwsze likwidacji pułapki rentowej, po drugie ustawy o asystencji, po trzecie zniesieniu barier architektonicznych, bo słyszałem o tym wiele, choćby na poziomie szkół średnich, tu w Białymstoku często istnieją, odbierając młodym ludziom wybór ich przyszłości takiej, jakich by chcieli. Tych tematów jest mnóstwo, to jest opieka wytchnieniowa, reforma orzecznictwa. My w ruchu Polska 2050 traktujemy sprawy osób z niepełnosprawnościami priorytetowo od zawsze.
I te kwestie, które pan powiedział, będą poruszone w tej kadencji?
Tak, bezwzględnie muszą być. My zaraz złożymy ustawę o asystencji osobistej.
I to będzie ten symbol?
Nie, symbol będzie jeszcze bardziej personalny, ludzki. Nie mogę jeszcze państwu zdradzić, ale pod koniec tygodnia chcę, żeby polski Sejm dostał bardzo jasny sygnał, że musi być miejscem, które tworzy bardzo czytelną, dobrą legislację dla osób z niepełnosprawnościami.
Sprawą istotną w województwie podlaskim jest granica polsko-białoruska i to, co tam się dzieje. Co tutaj proponuje pan w tej kwestii jako poseł z województwa podlaskiego z największym mandatem?
Przede wszystkim pragmatyczne działanie państwa, a nie działanie na hura i przy dźwięku fanfar i narodowych wzmożeń. W ogóle my tego mamy za dużo. My dzisiaj, myśląc o granicy, musimy przede wszystkim stworzyć system, który pomoże nam pogodzić bezpieczeństwo z człowieczeństwem. Żadnej z tych rzeczy nie możemy z tego równania wykreślić. Polska granica musi być bezpieczna, bo jak nie będzie bezpieczna, to to jest szkoda dla polskiego, nie tylko rynku pracy, ale i dla bezpieczeństwa wewnętrznego.
To jasne, ale jak to zrobić?
To są kroki, które trzeba podjąć. Trzeba przede wszystkim dofinansować urząd ds. cudzoziemców. Zrobić audyt bezpieczeństwa granicy, bo jeżeli ktoś mi mówi, że wybudował mur, a dalej kilkanaście tysięcy ludzi nielegalnie przechodzi przez tę granicę strzeżoną tym murem do Niemiec, to znaczy, że ten mur jakoś nie działa za dobrze. Więc trzeba zaprosić, być może ekspertów wreszcie z Unii Europejskiej, z Frontexu, żeby nam pomogli tę granicę zabezpieczyć, żebyśmy wiedzieli, gdzie mur, gdzie termowizja, gdzie trzeba postawić człowieka, a gdzie trzeba postawić punkt przyjmowania wniosków o ochronę międzynarodową od tych, którzy chcą poprosić o azyl. Nie ma zgody i nie będzie na przekraczanie nielegalnie polskiej granicy państwowej.
Natomiast nie będzie też nigdy mojej wewnętrznej zgody na to, żeby osoby, które znajdują się w kryzysie humanitarnym na tej granicy, zamarzają, chorują, cierpią, żeby one cierpiały na polskiej ziemi. One potrzebują pomocy, a później uregulowania ich statusu. Polskę stać na to, żeby być bezpiecznym, ale też jednocześnie humanitarnym i solidarnym krajem. I to jest do zrobienia. To jest polityka migracyjna. To jest odpowiednie wyposażenie straży granicznej w pieniądze i kompetencje. To jest rozmowa z samorządami. To jest współpraca z organizacjami pozarządowymi. To będzie robił minister spraw wewnętrznych. Natomiast ja, jako marszałek Sejmu, będę się w to wtrącał. I rozmawiał o tym z ministrem spraw wewnętrznych, dlatego że jestem posłem stąd, marszałkiem Sejmu stąd i wiem, jak to jest dla nas ważne, żebyśmy stając rano przed lustrem, czuli się bezpiecznie i przed tym lustrem i patrząc za okno.
Unijne traktaty, koncepcja federalizacji Europy. To jest temat bardzo nośny, bardzo głośny w ostatnich dniach. Być może będzie też głosowane w polskim Sejmie. Prawo i Sprawiedliwość złożyło taką propozycję. Pomijając kwestie formalne, kwestie głosowań, co pan myśli o tej koncepcji?
Ta uchwała, którą Prawo i Sprawiedliwość złożyło, złożyło ją za pięć dwunasta. Nie tak, jak się powinno robić legislację. Trafiła tam, gdzie powinna trafić, do Komisji do Spraw Unii Europejskiej i tam w tej chwili jest procedowana. To tak teraz będzie w Sejmie wyglądać. To jest pewien porządek i jego się trzymamy. Trzeba było złożyć tę uchwałę wcześniej. Było wiadomo, kiedy Parlament Europejski będzie na tym głosował. To nie była jakaś czarna magia. Natomiast co do samej istoty rzeczy, chcę uspokoić wszystkich państwa.
Żeby była jakakolwiek zmiana traktatów Unii Europejskiej, potrzebna jest jednomyślna zgoda państw, i głosowanie potężną większością w parlamentach krajowych. To się w najbliższym czasie nie wydarzy, a mówiąc w najbliższym czasie, nie mówię o miesiącach, ale o latach. Natomiast czy potrzebna jest nam dzisiaj dyskusja na temat tego, czy traktaty dają radę i czy może trzeba by było je weryfikować? Oczywiście, że jest, bo Unia Europejska jest żywym organizmem, a nie muzeum integracji europejskiej i o tym mamy prawo rozmawiać. To głosowanie Parlamentu Europejskiego niczego nie zmieniło. To był apel, deklaracja złożona do Rady Europejskiej, czyli do szefów państw.
Z całą pewnością w najbliższym czasie, nie wiem, czy w okresie jednej kadencji, czy dwóch, traktaty europejskie zmienione nie będą. Dlatego, że ja, patrząc też na to, co dzieje się w Holandii, co wydarzyło się na Słowacji, co dzieje się w wielu krajach Europy dzisiaj, uważam, że nie zmienia się, mówiąc kolokwialnie, konia w czasie przeprawy przez rzekę. Jesteśmy w bardzo trudnym momencie dla integracji europejskiej. Europa jest za cennym projektem, żebyśmy teraz wprowadzali poprawki w samochodzie, który jest na bardzo ostrym wirażu.
Już na koniec chciałbym jeszcze zapytać o kulturę polityczną. Był pan w swojej szkole w Białymstoku, mówił pan tam cywilizowaniu sporów politycznych, czyli będziemy się spierać, tylko musimy nauczyć się spierać?
Będziemy zawsze się spierać. Na tym polega nasz świat. Już nie ma jednej partii, jednego rządu. Każdy z nas ma smartfona, ma swój świat, ma swoją bańkę, swoich przyjaciół. Tego będzie jeszcze więcej. Demokracje parlamentarne wynaleziono po to, żeby ludzie nie zabijali się na ulicach z powodu różnych poglądów. Czasami ludzie mówią: "a dlaczego wy się tak nie dogadacie i nie jesteście wszyscy tacy sami"? Bo jesteśmy partiami i każda reprezentuje inną grupę ludzi o innych poglądach, o innych oczekiwaniach. Tak, współpracujemy razem tam, gdzie to jest potrzebne i możliwe, ale reprezentujemy różne interesy. Nie likwidacja sporu jest receptą, a ucywilizowanie sporu.
Chciałbym, żeby Sejm był właśnie takim miejscem, w którym ludzie się spierają i to do bólu się spierają. Dlatego ja daję głos przedstawicielom Prawa i Sprawiedliwości, którym odbierał głos marszałek Terlecki i którym odbierała głos marszałek Witek. Minister Ziobro występuje, ja mu daję głos. Minister Wójcik występuje, którego przeganiano i nie dawano mu głosu. Ma prawo się wypowiedzieć, ma prawo do swoich poglądów. Natomiast musimy też wiedzieć, że to się musi zakończyć konkluzją. Nie pozwolę w tym Sejmie na chuligaństwo polityczne, a za takie uważam deklaracje z pierwszego posiedzenia Sejmu choćby jednego z ministrów rządu, który przyszedł i powiedział, że jak będzie chciał, to będzie tu gadał do rana.
Z pierwszego posiedzenia Sejmu, które jest bardzo chętnie oglądane przez internautów...
To bardzo dobrze, że się ludzie wreszcie interesują tym, co my decydujemy o ich życiu.
Interesują się tym, co się dzieje w życiu, czy może chcą obejrzeć tego showmana z Mam Talent?
Wie pan co, mieli wiele innych szans i możliwości, żeby oglądać showmanów i nie tylko z Mam Talent, ale i z innych programów. Myślę, że skoro ludzie poszli do wyborów z 74% frekwencją, i to nie była moja przecież zasługa, to Sejm jest tym pierwszym miejscem. Nie rząd, bo on jest opóźniany, ale Sejm jest pierwszym miejscem, gdzie mogą zobaczyć, czy ta zmiana, za którą głosowali półtora miesiąca temu, się dzieje, czy to cokolwiek w ogóle zmieniło.
I bardzo się cieszę, że oglądają Sejm, bo oczywiście pan Błaszczak czy inni mogą mi zarzucać, że ja dbam o oglądalność kanału na YouTube, a ja bym chciał, żeby ona była jak największa. Żebyśmy my, pan Błaszczak i ja mogli zostać zweryfikowani online, a nie raz na cztery lata przez naszych wyborców.
I oby to zainteresowanie udało się wam podtrzymać. Dziękuję bardzo za rozmowę.