Radio Białystok | Gość | prof. Małgorzata Bieńkowska [wideo] - dziekan Wydziału Socjologii Uniwersytetu w Białymstoku
W poniedziałek, 13 listopada inauguracja nowego parlamentu. W południe rozpocznie się posiedzenie Sejmu X kadencji, a o 16:00 Senatu. W harmonogramie obrad są m.in. przemówienia prezydenta Andrzeja Dudy i dymisja dotychczasowego rządu.
Prezydent już wcześniej zapowiedział, że misję tworzenia nowego rządu powierzy Mateuszowi Morawieckiemu z PiS-u. Do rządzenia szykują się też wspólnie: Koalicja Obywatelska, Polska 2050, Polskie Stronnictwo Ludowe i Nowa Lewica.
Gościem Polskiego Radia Białystok jest profesor Małgorzata Bieńkowska z Uniwersytetu w Białymstoku, a rozmawia z nią Renata Reda.
Renata Reda: Po co PiS-owi dodatkowe dwa tygodnie rządzenia? Bo przecież nikt nie wierzy, że nowy rząd premiera Mateusza Morawieckiego uzyska wotum zaufania.
Małgorzata Bieńkowska: Spekulacji na ten temat jest już dosyć sporo w przestrzeni publicznej, medialnej. Generalnie mowa jest oczywiście o tym, że dotychczasowy rząd jeszcze dokończy pewne swoje sprawy, uporządkuje swoje dokumenty. Niektórzy mówią, że zniszczy część dokumentów. To jest też trochę przygotowanie miejsca dla siebie w nowej rzeczywistości politycznej. Poszukanie miejsca dla siebie w tej przestrzeni nowej jednak po ośmiu latach jest zapewne trudne dla części polityków z obozu rządzącego dotychczas.
Co przez te dwa tygodnie nowy rząd Mateusza Morawieckiego może zyskać, a co stracić?
To jest zagwozdka. Raczej pewne jest to, że nie uda im się utworzyć rządu. Te dwa tygodnie - wizerunkowo - są taką kuriozalną sytuacją. Może jest to "uśmiech" w stronę osób, które głosowały, próba jeszcze zatrzymania na chwilę tej nowej rzeczywistości. Być może wymyślenia jakiejś strategii - co dalej. W jaki sposób się zachowywać jako przyszła opozycja. I może też będzie jakieś przygotowanie do wyborów samorządowych albo do wyborów do Europarlamentu.
Mateusz Morawiecki będzie miał dwa tygodnie na przedstawienie nowego rządu. Czy powinien wygłosić expose jeśli nie będzie miał większości sejmowej?
Szczerze mówiąc, nie wiem. Będzie to dziwne expose. Życzyłabym sobie dzisiaj takiej niespodzianki, żebyśmy już nie musieli czekać dwa tygodnie. Bo nawet ze strony obozu rządzącego słychać, że nie wierzą w swój sukces utworzenia kolejny raz rządu. Bardzo wyraźnie to się pojawia w różnych wypowiedziach. Więc niespodzianką byłoby to, gdyby dzisiaj, po desygnowaniu przez prezydenta, pan premier powiedział, że nie podejmie się tego zadania. Skróciłoby to ten okres oczekiwania, ale jest to jednak bardzo mało prawdopodobny scenariusz.
A jeśli podejmie się misji tworzenia rządu i jeśli wygłosi expose to co powinno w nim paść?
To nawet chyba w zapowiedziach już się pojawiało polityków, bo wiele osób sobie zadaje to pytanie. Zapewne będzie to opowieść o tym, jak wspaniałym rządem moglibyśmy być, co wspaniałego moglibyśmy zrobić dla Polski, kontynuować swoją dotychczasową politykę. Chyba będzie to taka deklaracja PiS-u, co zrobiłby, gdyby był u władzy.
A co sądzi pani o umowie koalicyjnej Koalicji Obywatelskie, Polski 2050, PSL-u i Lewicy? Zbyt ogólnikowa? Powinno być więcej konkretów?
Słyszeliśmy że będzie sto punktów, są 24 punkty. Są tam oczywiście ogólniki, ale też nie oczekiwałabym jednak zbyt szczegółowych zapisów w umowie koalicyjnej. Mówimy o polityce. Naiwnością byłoby myślenie o tym, że dzisiaj Koalicja przygotuje bardzo punktowo i szczegółowo program swojego dalszego działania. Tutaj bardzo realistycznie na to patrzę.
Oczywiście jak wiemy, ta umowa jest na tyle ogólna, że z jednej strony - jeżeli popatrzymy na Lewicę - to mamy Lewicę, która weszła w tę koalicję i wyraża swoje głosy zadowolenia, ale też akcentuje, czego tam nie ma, czego zabrakło, nad czym będzie trzeba pracować. A z drugiej strony mamy też Razem, które powiedziało w tym momencie "nie".
Czy to świadczy już o jakimś rozłamie w koalicji?
Niewątpliwie jest to tak odczytywane przez prawicę polskiego parlamentu. Jako pewien rozłam i coś, wokół czego buduje się narrację: "patrzcie, ta koalicja nie jest trwała". Więc jest to bardzo niepokojący sygnał. Niektórzy oczywiście też podkreślają, że jest to tylko pewna nieliczna grupa posłów, którzy równocześnie też deklarują, że będą przychylnie patrzeć na poczynania rządu.
Osobiście powiem, że trochę mnie ta postawa partii Razem rozczarowuje. Jeśli chce się rządzić, jeśli chce się być za coś odpowiedzialnym i zmieniać, to trzeba było wejść do rządu. Trzeba było podpisać tę umowę i wziąć na siebie odpowiedzialność, a nie w ostatniej chwili powiedzieć "jednak dziękujemy".
Czy taka ogólnikowa umowa koalicyjna gwarantuje, że wiele punktów z kampanii wyborczych tych partii będzie zrealizowanych?
Myślę że jest to umowa, która wiąże w jakiś sposób ze sobą koalicjantów. Ta umowa to taki dobry dokument pozwalający wyborcom co jakiś czas mówić "sprawdzam". I patrzymy co jest. Niewątpliwie będzie się odbywało wielokrotnie odwoływanie do tego dokumentu i przypominanie zapisów.
To że pojawiają się tam sformułowania, które mają charakter takich okrągłych zdań nie jest niczym zaskakującym. Bo to jest polityka. Będzie można później mówić o tym, jak te zdania interpretować, w którą stronę ta sytuacja będzie się rozwijała.
Jak pani postrzega rotacyjność na stanowiskach marszałków Sejmu i Senatu? Czy to brak dogadania się jak twierdzą niektórzy politycy PiS-u?
Nie sądzę, że to jest brak dogadania się. Myślę że to jest kwestia próby innego rozwiązania sytuacji. Koalicja jednak jest koalicją partii, które są różne. Różne jeżeli chodzi o system wartości. Być może jest to też taka próba uszanowania wszystkich osób, które weszły do tej koalicji, liderów partii czy przedstawicieli poszczególnych obozów. Ciekawe rozwiązanie, nowe, różnie interpretowane. Z jednej strony być może to jest też taki myk, który pozwala zacieśnić koalicję. Bo to rozwiązanie działa tak długo, jak działa koalicja. Czyli jest pewną gwarancją, że w trakcie najbliższych czterech lat ona nie powinna się rozpaść, żeby dotrzymać tej umowy rotacyjności.
Czyli dostrzega pani jednak te korzyści na trwałość koalicji.
Myślę że to idzie w tę stronę.
A to nie jest tak, że to świadczyć też może o pewnej destabilizacji instytucji państwowych? Tak twierdzi PiS.
Nie sądzę. Myślę że tutaj PiS oczywiście bardzo krytycznie i negatywnie postrzega wiele działań swojej opozycji i stara się to po prostu w tej chwili w ten sposób podkreślać.
A co teraz będzie udowadniać Koalicja Obywatelska, PSL, Polska 2050 i Lewica, a co Prawo i Sprawiedliwość?
Prawo i Sprawiedliwość? Myślę że będzie bardzo mocno rozliczać koalicję z zapisów w umowie koalicyjnej, z deklaracji, z tego co miało być zrobione, jakie były obietnice wyborcze, a jakie nie są dotrzymane. I będzie to bardzo mocno podkreślane.
Natomiast koalicja - pierwszą rzeczą, od jakiej rozpoczną swoje rządy - to będzie jednak rozliczanie PiS-u. Bardzo wyraźnie to też widać w umowie koalicyjnej, w wypowiedziach polityków.