Radio Białystok | Gość | dr Radosław Poniat [wideo] - z Wydziału Historii Uniwersytetu w Białymstoku
"Druga strona dość wyraźnie szykuje się na stworzenie rządu. W świetle zbliżających się kolejnych wyborów nie sądzę, by też komukolwiek się opłacało pójść na współpracę z PiS-em" - mówił w Polskim Radiu Białystok dr Radosław Poniat.
Prezydent Andrzej Duda powierzy misję tworzenia rządu Mateuszowi Morawieckiemu. Funkcję marszałka seniora ma sprawować poseł Marek Sawicki z PSL.
Renata Reda: Czy decyzja prezydenta zaskoczyła pana?
Radosław Poniat: Prawdę mówiąc, nikogo nie zaskoczyła. Poza być może kwestią marszałka seniora, co było mniej przewidywalne, to że będziemy mieli takiego kandydata na premiera - zakładam, że wiedziały wszystkie partie. Tylko na różne sposoby pokazywały w jaki sposób są z tego niezadowolone, albo w jakim stopniu się tego spodziewały. Ale sama decyzja była raczej oczywista.
Orędzie było bardzo krótkie. To też było takie oczywiste?
Zastanawiam się, co jeszcze prezydent mógłby powiedzieć. Zakładam że z jego punktu widzenia wygodnie jest powiedzieć mało, ale w taki sposób, żeby wypaść prezydencko, niż wchodzić w dyskusje polityczne o rządzie, który być może nie powstanie, o partii która być może nie będzie rządzić. To za kilka tygodni już mogłoby wyglądać dość dziwnie.
Marszałkiem seniorem ma być Marek Sawicki z PSL-u. Dlaczego to było dla pana zaskoczeniem?
Ja odbieram to jako próbę pokazania pewnego kompromisowego podejścia. Być może też rozmowy z PSL-em o tym, że jest widziany jako partia godna zaufania.
Niektórzy podejrzewają, że być może nawet będzie ukłon ze strony Mateusza Morawieckiego do PSL-u, że on nie będzie premierem, tylko np. Władysław Kosiniak-Kamysz.
To tak nie działa. Jeśli prezydent powierzył mu misję, to on nie może powiedzieć następnego dnia: "ja jednak nie mam tej misji". Teraz ruch będzie po stronie parlamentu. Najwyżej można sobie wyobrazić sytuację teoretyczną, kiedy PSL i PiS dogadują się, że to oni wystawią swojego kandydata parlamentarnego, ale nie można w połowie zamienić sobie kandydata prezydenckiego.
A czy Mateusz Morawiecki jest gotowy do misji tworzenia rządu?
Kluczowe pytanie nie polega na tym, czy jest gotów do kierowania rządem, tylko czy jest w stanie zgromadzić odpowiednią liczbę posłów, którzy go poprą.
I w tym względzie wróży mu pan sukces, czy porażkę?
Jest to mało prawdopodobne. W tej chwili wszystkie pozostałe partie zapowiedziały, że nie planują z nim współpracy. Druga strona dość wyraźnie szykuje się na stworzenie rządu. W świetle zbliżających się kolejnych wyborów nie sądzę, by też komukolwiek się opłacało pójść na współpracę z PiS-em w tej chwili.
To na co liczy sam Mateusz Morawiecki?
To są dwa czynniki. Jeden czynnik, który często jest tutaj podkreślany, to czynnik walki, załatwienia pewnych spraw przed końcem sprawowania urzędów niektórych ministrów, więc można jeszcze podpisać ostatnie decyzje, podjąć jakieś postanowienia, które być może będą funkcjonować. Drugi czynnik, pewnie równie ważny dla wielu osób, to jest walka wewnętrzna w PiS-ie o to, kto będzie za chwilę już decydował o tym, jak będzie wyglądała struktura partii.
Jeżeli chodzi o ostatnie decyzje, podejmowane przez rząd, to jakie one mogą być?
Zakładam że to nie będą decyzje rządu. Natomiast to będzie dużo decyzji różnych ministrów. Każde środowisko obserwuje to w swojej wersji. Ja żyję w świecie ministra Czarnka, więc on teraz podejmuje dużo decyzji finansowych. Domyślam się, czy wiem z różnych opowieści, że w innych miejscach też różne rzeczy się dzieją. Więc tu będzie mocny okres aktywności związany z wydaniem tych jeszcze pieniędzy, które gdzieś zostały w budżecie.
A jeżeli chodzi o walkę wewnątrz PiS-u, to gra idzie tu o co?
Dwa czynniki. Z jednej strony zbliżają się kolejne tury wyborów różnego rodzaju. Kto będzie kandydatem w wyborach prezydenckich. Kto będzie ważnymi osobami w wyborach do Europarlamentu, w wyborach samorządowych. Te wszystkie stanowiska ktoś będzie musiał obsadzić. Różne grupy będą o to rywalizować. W dłuższej, a może wcale nie tak długiej perspektywie, to jest też walka o to, kto będzie następcą prezesa Kaczyńskiego.
Czyli decyzja o tym, żeby powierzyć misję tworzenia rządu Mateuszowi Morawieckiemu - w czyim interesie jest najbardziej, jeżeli chodzi o walkę wewnątrz PiS-u?
Jest w interesie prezydenta Andrzeja Dudy, który pokazuje, że dalej popiera swoją partię i pomaga jej. Może niekoniecznie w zdobyciu nawet głosów, ale w każdym razie w utrzymaniu się przez pewien czasu u władzy i w podjęciu jeszcze pewnych decyzji. Jest to też w interesie premiera Morawieckiego, który będzie miał szansę pokazać, że jest "fighterem" i próbował i tak dalej. Wybory niezbyt mu wyszły, był przez moment twarzą kampanii. Ta kampania nie była jednak tym sukcesem, na który liczono. Więc teraz ma szansę pokazać, że ciągle jest ważny, rozgrywa, coś robi.
Natomiast druga, trzecia strona - w walkach partyjnych jest ich wiele - będą na różne sposoby próbowały pokazać, że to one zapracowały na wynik, że to one zdobyły więcej głosów w regionach. I będą pokazywać, że to ich interpretacja tego, jak powinna wyglądać przyszłość partii jest tą interpretacją, która będzie decydująca w przyszłości.
A jakie będą kolejne tygodnie? Jaki będzie scenariusz na polskiej scenie politycznej?
Teraz będziemy mieli próby stworzenia jakiejś koalicji większościowej. To pewnie nie zakończy się powodzeniem, ale będzie kilka tygodni tego rodzaju starań. Zakładam, że równocześnie opozycja będzie rządziła w Sejmie jako grupa większościowa. Będzie próbowała na różne sposoby pokazać, że oni są już gotowi.
Już Donald Tusk ogłosił na spotkaniu z mieszkańcami Wrocławia, że umowa jest dopięta, że w piątek ma być podpisana umowa z Trzecią Drogą i z PSL-em. Czy faktycznie jest to wszystko dopięte, czy to taka polityczna gra?
Zakładam ze kluczowe rzeczy już zostały postanowione. Pierwsze punkty działania zostały już pewnie postanowione. Tym partiom też zależy na pokazaniu swoim wyborcom, że nie marnują ich głosów. Paru partiom udało się zdobyć więcej głosów niż przewidywano, dzięki dużej mobilizacji wyborców. Ale wyborcy raz zmobilizowani mogą być szybko wyborcami rozczarowanymi. Więc trzeba im pokazać, że pewne elementy programu - kluczowe dla wyborców - będą w jakiś sposób podjęte. Ale w pierwszej fazie to będą opowieści o tym, co byśmy zrobili, gdyby nas wreszcie dopuszczono, o tym, że za chwile byłyby pieniądze unijne, a tak przez nich nie ma.
I tak się dzieje już.
To są strategie, które pozwalają opowiedzieć o sukcesie i opowiedzieć o tych, którzy blokują, przeszkadzają, nie chcą pozwolić na rozwój Polski.
A jeżeli chodzi już o samo działanie, to czego w pana ocenie tej koalicji tworzonej nie uda się wspólnie osiągnąć, jeżeli chodzi o obietnice wyborcze?
Przede wszystkim trzeba pamiętać, że do czasów wyborów prezydenckich ta koalicja nie będzie mogła przeprowadzić większości ustaw, które obiecują. Zakładam że prezydent Duda dość chętnie będzie korzystał z weta, będzie to nowe doświadczenie w jego życiu, ale zakładam, że teraz będzie bardzo często wetował wszystkie rzeczy. Co nie oznacza, że nie będą zgłaszane.
Natomiast to, co jest możliwe, i co zresztą Prawo i Sprawiedliwość ułatwiło - to jest rządzenie różnego rodzaju postanowieniami ministra, opóźnieniami pewnych decyzji, przyspieszeniami decyzji. Tego rodzaju gry, strategie, które zawsze bywały jakoś stosowane za rządów PiS-u, który potrafił przez całą pandemię rządzić zarządzeniami Ministerstwa Zdrowia i żadnymi innymi - zakładam, że będą w różnych momentach stosowane i będą pozwalały na zrobienie niektórych rzeczy, które się obiecywało. I przede wszystkim będzie właśnie pokazywanie wyborcom, że "my się staramy, ale prezydent nam nie pozwala. Więc pamiętajcie, żeby przy najbliższych wyborach prezydenckich zagłosować na naszego kandydata".
A to, że prezydent wygłosił orędzie i ogłosił decyzję o powierzeniu Mateuszowi Morawieckiemu misji tworzenia rządu wczoraj, tydzień przed pierwszym posiedzeniem parlamentu ma jakieś znaczenie?
Wydaje się, że kluczowe jest właśnie to, że w tym momencie on mógł powiedzieć, że obydwie partie powiedziały, że mają swoich kandydatów, ale on wybiera tego, który jest z większej partii. Gdyby w piątek - powiedzmy - została już zawarta umowa koalicyjna, to nie mógłby udawać, że czegoś takiego nie ma. Więc w tym rozumieniu każdy moment, każde odczekanie zwiększałoby ryzyko, że w międzyczasie okaże się, że ta część jego wystąpienia, kiedy mówił, że jedni i drudzy powiedzieli i on nie wie kto wygra - to byłoby już znacznie bardziej skomplikowane.
Czy przed Wigilią, jak twierdzi Donald Tusk - będzie już premier z dotychczasowej opozycji?
Z dużym prawdopodobieństwem.