Radio Białystok | Gość | ks. Karol Kondracikowski [wideo] - dyrektor Wydziału Duszpasterstwa białostockiej kurii
"Śmierć jest jednym z największych lęków, które mamy przed sobą. Bardzo się boimy tego końca, bo każdego z nas to kiedyś czeka i tego nie unikniemy. A tymczasem chrześcijaństwo mówi nam o tym, że nasza religia nie jest religią śmierci, ale religią życia" - mówił w Polskim Radiu Białystok ks. Karol Kondracikowski.
Z księdzem Karolem Kondracikowskim rozmawia Dominika Dębska.
Dominika Dębska: Pierwszy i drugi dzień listopada to czas, kiedy odwiedzamy groby naszych bliskich zmarłych, wspominamy tych którzy odeszli. To też czas refleksji nad tym, co się stanie z nami po śmierci. I właśnie o tym na progu tych szczególnych świąt rozmawiamy z księdzem Karolem Kondracikowskim. Wydaje się, że Polacy nie mają sobie równych w obchodzeniu uroczystości Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego. Z czego to wynika, że tak bardzo celebrujemy pamięć o naszych zmarłych?
Ks. Karol Kondracikowski: Przede wszystkim z tradycji, którą mamy. Mamy dosyć silne związki jeżeli chodzi o więzi rodzinne, o pamięć o pokoleniach, które już są za nami. Pielęgnujemy tę pamięć nie tylko w tym dniu, ale wspominając też tych, którzy oddali życie za naszą Ojczyznę, tych, którzy byli blisko nas. I myślę że to jest taki szczególny moment, który wynika z naszej tradycji, z naszego przywiązania, z tych pięknych więzi rodzinnych, które bardzo pielęgnujemy.
Mnie kiedyś uderzyły wyniki takich badań, które mówią, że niewiele ponad połowa Polaków wierzy w życie pozagrobowe. A co na temat tego, co się dzieje z człowiekiem po śmierci mówi Kościół?
Przepiękna jest ta nasza nauka Kościoła. I nie mówię tego tylko dlatego, bo jestem księdzem. Myślę że śmierć jest jednym z największych lęków, które mamy przed sobą. Bardzo się boimy tego końca, bo każdego z nas to kiedyś czeka i tego nie unikniemy. A tymczasem chrześcijaństwo mówi nam o tym, że nasza religia nie jest religią śmierci, ale religią życia. I dlatego też celebrujemy te szczególne momenty, kiedy to światło zwycięża z mrokiem. To też jest piękne, warto to zauważyć, że kiedy świętujemy Boże Narodzenie czy święta Wielkanocy - to są dwa największe święta naszej wiary - to są to momenty, kiedy mamy to przesilenie, kiedy światło wygrywa z ciemnością. I to jest przepiękne, że my zapraszamy do tego, aby zadać sobie to pytanie o koniec, ale też powiedzieć sobie bardzo jasno, że koniec to nie jest koniec w myśleniu chrześcijańskim, tylko żyjemy dalej. Jesteśmy w perspektywie życia a nie śmierci. I to jest jakąś taką nadzieją, której bardzo potrzebujemy. Tym bardziej w tych czasach, w których żyjemy.
Żyjemy dalej, ale Kościół naucza o tym, że każdego czeka sąd ostateczny. Więc ja chcę zapytać trochę przekornie - po co modlimy się za zmarłych i czy te modlitwy mogą zmienić werdykt takiego sądu ostatecznego? Ocenę tego, jak ktoś żył?
Przede wszystkim modlimy się dlatego, bo prosił nas o to i mówił o tym sam Pan Jezus prosząc o modlitwę za żywych i umarłych. Mamy to też w uczynkach miłosierdzia względem ciała i duszy. Kiedy jesteśmy zaproszeni do tego, by się modlić za tych ludzi. Może werdyktu sądu Ostatecznego te modlitwy niekoniecznie muszą zmieniać, dlatego że Pan Bóg nas sądzi. My ten werdykt zmieniamy tutaj, gdzie jesteśmy teraz. Trochę nasze bycie w świecie jest inwestycją w niebo. I tak upraszczając - bo to jest dosyć długi temat - starajmy się żyć dobrze, a unikać tego, co jest złe. To jest najprostsza inwestycja w niebo. Potem oczywiście będziemy poddani temu sądowi, ale za bardzo modlitwą nie możemy tego zmienić. Jedyną rzecz, którą możemy zmienić, to jest kwestia Czyśćca, i to jest też temat, który się wiąże z tym czasem, w którym teraz jesteśmy. Bo tutaj odpusty, które są w Kościele od setek lat, są takim momentem w którym poprzez m.in. modlitwę za osobę nieżyjącą możemy wyprosić łaskę odpustu. To chociażby jest związane teraz z odwiedzaniem cmentarzy w najbliższym tygodniu.
Kościół zachęca do tego, aby cmentarze odwiedzać nie tylko pierwszego i drugiego listopada, ale trochę dłużej.
Tak. Przez tydzień, od pierwszego do ósmego listopada przez nawiedzenie cmentarza możemy uzyskać odpust. Chodzi o modlitwę w intencji jednej zmarłej osoby. Modlitwę Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo w intencjach w których modli się ojciec święty. Jest to piękny dar, który możemy ofiarować tym, których już nie ma. Kwiaty na grobie kiedyś zwiędną, znicze się wypalą, a pamięć o tym człowieku zostaje w naszym sercu. I możemy mu pomóc przez modlitwę. Jeżeli już mówimy o jakiejkolwiek zmianie, to tylko kwestia Czyśćca. Takiej "poczekalni", kiedy trzeba się przygotować na to aby wejść do Nieba. Bo jeżeli już ktoś trafia po sądzie do piekła, no to wtedy rzeczywiście jest to nieodwracalna decyzja.
O to piekło będę chciała zapytać. Bo wiele osób na spotkaniach rodzinnych, po powrocie z cmentarza będzie na pewno poruszać temat wojny na Ukrainie. Co jakiś czas docierają do nas wiadomości o śmierci Putina. Czy to że współcześnie Kościół nikogo nie potępia oznacza, że nawet zbrodniarz wojenny może uniknąć piekła?
Przede wszystkim myślę, że dzisiaj łatwo oceniamy i osądzamy. Bardzo łatwo wydajemy sądy nie mając tak naprawdę pełnego oglądu rzeczywistości. Ja jestem bardzo ostrożny w ocenianiu, osądzaniu kogokolwiek. Zostawiłbym to Panu Bogu. Nie czuję się kompetentny by to oceniać. Ale jedno jest pewne - rzeczywiście to co się dzieje dookoła nas - myślę że powinno nas skłaniać do jakiejś refleksji. Takiej konkretnej - jak siebie traktujemy, jak budujemy relacje, jaką rolę w naszym życiu odgrywa drugi człowiek. To co powiedziałem wcześniej - na ile próbujemy jakąś tą dobrocią zarażać, a nie tylko nakręcać w sobie to, co jest tam jakoś złe. Nie chciałbym nikogo oceniać, ale na pewno jest to jakieś pytanie o sens sumienia, o to co wybieramy, na ile idziemy za prawem naturalnym. To prawo mówi nam, żeby dobro czynić, a zła unikać.
Śmierć drugiego człowiek jest zawsze złem. Tutaj jest to ogromny dylemat, ogromny ból. Ale kiedy patrzymy na to wszystko, pytajmy siebie na ile my zabijamy innych obmową, słowem, złą myślą. To są takie rzeczy które niestety tworzą naszą rzeczywistość w której jesteśmy tu i teraz.
Pierwszy listopada to smutne czy radosne święto?
Zdecydowanie radosne. Dlatego że jest to uroczystość Wszystkich Świętych, więc patrzymy na tych, którzy się dostali do tego życia wiecznego. Są tam, mogą nas też wspierać poprzez wstawiennictwo. Więc ewidentnie, jest to święto radosne.
Drugiego listopada jest święto smutniejsze, bo myślimy o tych, których już tu nie ma, ale pierwszego listopada - zdecydowana radość.