Radio Białystok | Gość | prof. Andrzej Jackiewicz [wideo] - konstytucjonalista z wydziału prawa UwB
"Tak wysoka frekwencja jest ogromnym mandatem demokratycznym" - mówi prof. Andrzej Jackiewicz.
Rekordowa frekwencja - 72,9 procent według sondażowych wyników exit poll Polaków wzięło udział w wyborach parlamentarnych. Jaki będzie powyborczy scenariusz? Komu misję tworzenia rządu powierzy prezydent Andrzej Duda?
Gościem Polskiego Radia Białystok jest profesor Andrzej Jackiewicz - konstytucjonalista z wydziału prawa Uniwersytetu w Białymstoku.
Dorota Niebrzydowska: Można powiedzieć, że frekwencja bije rekordy. Prawie 20 mln Polaków poszło do urn wyborczych. Uczymy się demokracji?
prof. Andrzej Jackiewicz: Na pewno sytuacja polityczna spowodowała ogromną mobilizację elektoratu. Dla jednych to dobrze, dla drugich to źle. Zwykle tak jest, że wyższa frekwencja wyborcza powoduje dla tych partii o takim twardym, stałym elektoracie, dla skrajnych propozycji programowych, oznacza po prostu coś złego, bo ten mniej zdecydowany elektorat idzie na wybory, głosuje na te większe propozycje i te mniejsze partie często na tym tracą. Dla zwycięskiego ugrupowania czy ugrupowań to będzie ogromny mandat demokratyczny. Taka świetna legitymacja do rządzenia, nie do podważenia. Z tego na pewno można się cieszyć.
To pierwsza taka wysoka frekwencja od '89 roku, uczyliśmy się tej demokracji. W zasadzie cały czas te wyniki wyborów oscylowały około 60%, to było bardzo dobrze, cieszyliśmy się z tego, teraz jest 10% więcej.
To jest też tak, że czym bardziej wybory budzą większe emocje, czym bardziej społeczeństwo, elektorat jest zbipolaryzowany, tym jest coraz więcej powodów do tego, żeby pójść na wybory. I tak rzeczywiście jest. Przypomnę, że w wyborach prezydenckich, w drugiej turze było bodajże 68%, a to dlatego, że ten wynik taki na styku i po prostu obie strony w tym przypadku bardzo się mobilizowały do udziału w wyborach, bo było wiadomo, że każdy głos rzeczywiście się liczy. Także mnie nie dziwi ta frekwencja. Spodziewałem się, że to będzie frekwencja gdzieś powyżej 60%, może 70%. Mamy prawie 73%.
Prawo i Sprawiedliwość 36,8 proc. Bezapelacyjny zwycięzca.
Zobaczymy.
Cząstkowe dane też to potwierdzają.
Jeśli chodzi o dane, to zależy od tego, jak te protokoły z komisji będą spływać. Zazwyczaj spływają najpierw z tych mniejszych komisji, by łatwiej policzyć głosy. Z tych komisji miejskich, tam jest więcej wyborców, dłużej się na to czeka. Te pierwsze wyniki, kiedy Państwowa Komisja Wyborcza będzie podawać cząstkowe wyniki wyborów, to do tego trzeba podchodzić z dużą rezerwą. Natomiast wydaje mi się, że jakkolwiek te wyniki będą wyglądały, to rzeczywiście będzie tak, że rządzący wygrali wybory. Tylko pytanie, czy to jest zwycięstwo takie, które pozwala na rządzenie.
Czy prezydent Andrzej Duda ma obowiązek powierzenia misji tworzenia rządu, partii, która wygrała wybory?
Nie, nie ma takiego obowiązku. Tak zazwyczaj było, ale to nie wynika z tego, że to jest jakiś zwyczaj konstytucyjny, że tak musi być. Nie, tak wcale być nie musi. Prezydent autonomicznie desygnuje kandydata na premiera. Zrobi to, tak zazwyczaj rzeczywiście było, po konsultacjach z liderami partii, które wygrały wybory. To można ocenić, jest już wiadomo, te partie między sobą się szybciutko komunikują, szukają sobie koalicjantów, budują koalicje. Oczywiście prezydent może kogokolwiek powołać na prezesa Rady Ministrów. Może tak zrobić, w tej konfiguracji politycznej jest to dość prawdopodobne, że rzeczywiście powierzy taką misję tworzenia rządu przedstawicielowi partii, która wygrała wybory. Tylko nie jestem pewien czy w takiej sytuacji, gdy będzie ciężko znaleźć tej partii koalicjanta, czy taki straceniec będzie tym bardzo zainteresowany, bo co z tego, że prezydent powoła kogoś z partii wygranej na wybory, jak później trzeba uzyskać wotum zaufania w Sejmie. Jeśli będzie widać, że nie ma szans na utrzymanie tego wotum zaufania, to nie jestem pewien, czy taki kandydat na premiera będzie taki chętny do stawienia się przed Sejmem wygłoszenia exposé i zaraz przegrania głosowania w sprawie wotum zaufania.
Dorota Niebrzydowska: Panie profesorze, przywołam wyniki late pollu. PiS 36,6%, KO 31%, Trzecia Droga 13,5%, Lewica 8,6%, Konfederacja 6,4%. Na mandaty przekłada się to w skali kraju tak: 198 PiS, 161 KO, 57 Trzecia Droga, 30 Lewica, 14 Konfederacja. Teraz podlaskie: PiS 44,7%, KO 19,3%, Trzecia Droga 18,1%, Konfederacja 8,8%, Lewica 5,7%. Pan ma karteczkę, szybciutko policzyliśmy na kolanie, ale już można coś powiedzieć, coś nam z tego wychodzi. Jak te mandaty rozkładają się tutaj według sondażu?
Z tej tabelki wynika, że 7 mandatów dostanie Prawo i Sprawiedliwość, Koalicja Obywatelska 3 mandaty, Trzecia Droga 3 mandaty, 1 mandat przypadnie Konfederacji. To już jest 14. Chyba że ten wynik by się zmienił. Gdyby Lewica miała powyżej 6%, to wtedy jest szansa właśnie na ten mandat. Przy 5,7% to raczej marne szanse. Chyba jednak Lewica zostanie bez mandatu w Podlaskiem.
To nakreślmy teraz te scenariusze na najbliższe dni. Jakie są terminy? Ile jest czasu na zwołanie nowego Sejmu? Ile czasu na powierzenie komuś misji tworzenia rządu?
Teraz czas na pierwsze posiedzenie Sejmu. Prezydent zarządza w ciągu 30 dni od dnia wyborów. Trzeba będzie wybrać najpierw marszałka seniora. Prezydent wskazuje jednego z najstarszych wiekiem posłów. Zwykle zwraca się też uwagę na jakiś tam staż parlamentarny w Senacie. Tutaj akurat prezydent nie za bardzo ma wybór, bo tam jest po prostu najstarszy wiekiem senator. Rolą marszałka seniora w Sejmie i w Senacie jest przeprowadzanie pierwszego posiedzenia Sejmu i odpowiednio Senatu i wybranie już tych właściwych: marszałka Sejmu, marszałka Senatu. To jest taka pierwsza próba głosowania.
I próba tej koalicji, która ewentualnie się będzie wiązała z tych trzech ugrupowań, a nawet więcej ugrupowań, bo tam są dwie koalicje.
Trudno powiedzieć, jak będzie wyglądał ten scenariusz, jeśli chodzi o kluby parlamentarne, bo w przypadku Trzeciej Drogi to jestem w stanie sobie wyobrazić z tego co słyszałem, że będą dwa kluby parlamentarne, więc to się jeszcze okaże, jak to będzie wyglądało. Na pewno te pierwsze głosowanie w sprawie marszałka Sejmu dużo nam pokaże, kto z kim głosuje. Później będzie wybór oczywiście wicemarszałków Sejmu. To samo się dzieje w Senacie. Mała różnica, bo Sejm to sobie zawsze ustala, ilu ma być wicemarszałków Sejmu. W Senacie to jest tak na stałe, że czterech. Senat może na daną kadencję to zmienić, ale w przypadku Sejmu to zazwyczaj właśnie od tego scenariusza, jak wygląda ten układ sił klubów, które powstają po wyborach, tam się to dostosowuje, więc kilku tych wicemarszałków będzie. Będzie też ślubowanie posłów itd. Zacznie się oczywiście taki taniec wokół powołania rządu.
Na to ile prezydent ma czasu, żeby wskazać premiera?
Pierwsza procedura powołania rządu, taka procedura zakładająca aktywność prezydenta, który desygnuje kandydata na premiera, powierza mu misję tworzenia rządu i prezydent nie jest związany żadnym przepisem, który mówiłby, że to musi być ktoś ze zwycięskiej partii. Teoretycznie może to być nawet ktoś spoza parlamentu. Rzeczywiście tak zazwyczaj to wyglądało, że był to polityk z partii, która wygrywa wybory, a tak naprawdę to prezydent spotka się z liderami partii i będzie zdawał sobie sprawę z tego, jaki jest układ sił.
Może być decyzja, że będzie to rząd mniejszościowy, czyli np. ugrupowanie wygrywające Prawo i Sprawiedliwość, mające teraz 198 mandatów, jeżeli dołożymy do tego nawet Konfederację, chociaż trudno chyba tutaj będzie z Konfederacją się wiązać, to tych mandatów jest 212. Jeśli wszystkie trzy pozostałe ugrupowania zsumujemy to 248.
O rządzie mniejszościowym to można powiedzieć w takiej sytuacji, gdy ten rząd mniejszościowy jest po prostu tolerowany przez parlament. Tutaj czegoś takiego nie będzie.
Niezbadane są wyroki wyborców oraz posłów i ich interesów...
Tak, trudno powiedzieć. Kreślimy scenariusze, biorąc pod uwagę to, co mamy. Rząd mniejszościowy jest wtedy, zazwyczaj jest to trzecia procedura, taka rezerwowa, a bardzo daleko jesteśmy od tego, i nawet jeśli prezydent desygnuje, później powoła taki rząd...
A ile ma na to czasu?
14 dni na desygnowanie i powołanie. Ten desygnowany kandydat na premiera zaproponuje skład rządu i prezydent powoła ten skład rządu albo nie powoła, bo nie musi wcale tego robić. Kiedyś był nawet taki polityk, który otrzymał misję tworzenia rządu i nie podołał. Może tak się zdarzyć, bo będzie widział, że nie ma szans na stworzenie większości.
Tych scenariuszy jest sporo.
Tak, więc trudno powiedzieć. W każdym razie jak się prezydentowi powiedzie czy temu kandydatowi i taki skład rządu zaproponuje to później ma 14 dni, etap sejmowy, i w Sejmie trzeba by uzyskać wotum zaufania. Trzeba będzie wystąpić z exposé, przedstawić program rządu, skład tego rządu i poddać się ocenie Sejmu. Jeśli w Sejmie będzie większość opozycyjna, to ten premier, który został powołany formalnie przez prezydenta, ale on nie otrzyma tego wotum zaufania bezwzględną większością głosów, to trzeba wdrożyć procedurę rezerwową. I ta większość opozycyjna nie będzie tolerowała takiego kandydata, ona sobie wybierze w drugiej procedurze swojego. Marszałek Sejmu zarządzi termin na zgłaszanie kandydatów na premiera.
Czyli pałeczkę przejmuje Sejm.
Sejm wybiera sobie premiera. Ten premier to samo: program rządu, skład rządu, znowu głosowanie w sprawie wotum zaufania i teraz można zakładać, że wotum zaufania uzyska, zostanie wybrany.