Radio Białystok | Gość | prof. Daniel Boćkowski [wideo] - ekspert ds. bezpieczeństwa z UwB
"Pojemność Europy jest ograniczona. Nie łudźmy się - także możliwości adaptacyjne. One się powoli wyczerpują, a tak naprawdę ten kryzys migracyjny chyba dopiero narasta" - mówił w Polskim Radiu Białystok ekspert ds. bezpieczeństwa z UwB, prof. Daniel Boćkowski.
Niemieckie MSW zapowiada zwiększenie kontroli na granicy z Polską i Czechami, Polska planuje wyrywkowe kontrole na granicy ze Słowacją. W jaki sposób walczyć z nielegalną migracją, czy Europa jest w stanie poradzić sobie z tym problemem - m.in. o tym porozmawiamy z dzisiejszym gościem Polskiego Radia Białystok - ekspertem ds. bezpieczeństwa, profesorem Danielem Boćkowskim.
Z Danielem Boćkowskim rozmawia Dorota Niebrzydowska.
Dorota Niebrzydowska: Czy hasło "Europa bez granic" na naszych oczach przechodzi już do historii?
Daniel Boćkowski: Nie. Europa bez granic to bardzo ciekawa rzecz, ponieważ Europa zawsze miała granice. Europa teoretycznie nie miała granic wewnątrz, ale tak naprawdę przekraczając te granice, których nie było, zawsze mogliśmy być skontrolowani. Problemem jest raczej to, że ta Europa granic zewnętrznych nie poradziła sobie z nową rzeczywistością.
Czyli jednak Europa bez granic, nie wewnętrznych, ale zewnętrznych.
Europa ma granice, tylko te granice są testowane w sposób który Europa chyba nie za bardzo potrafi jednoznacznie wyznaczyć. Dlatego że pamiętajmy iż to co się dzieje, te kryzysy migracyjne - one nie wzięły się nagle teraz z księżyca. One trwały od bardzo wielu lat, one realizowane były przez różnego rodzaju grupy przemytnicze, tylko teraz to stał się ogromny biznes. To jest raz. A dwa, to stało się narzędzie politycznego nacisku. I my patrzymy na Białoruś i mówimy, że Białoruś naciska - owszem - Rosja naciska - zgoda, ale to co widzimy na Lampedusie - to jest polityka Tunezji między innymi. Plus błędy - potworne błędy Europy jeżeli chodzi o całą Afrykę Północną, która była takim filtrem, a po tzw. "arabskiej wiośnie" rozsypała się i te "korki" o których mówił Kadafi zniknęły.
Teraz jest Afryka u stóp.
Afryka zawsze była, tylko trudniej było się przemieszczać. Poza tym, robiono to trochę na wariata. Dzisiaj to są potężne struktury przemytnicze, które stworzyły biura podróży. To nie jest już coś takiego jak kiedyś, że wyruszałem w drogę, nie wiedziałeś gdzie i jak. Teraz są ogłoszenia, filmiki na Tik-Toku, są informacje do kogo zadzwonić, są podane cenniki, są firmy outsourcingowe, które załatwią podróż, wizę. W zależności od tego, jakie masz pieniądze i którędy chcesz iść w danym momencie, to albo cię przerzucą przez morze, albo cię przerzucą przez Białoruś. Możesz iść na azymut, a może iść z tobą przewodnik, który cię wpakuje w samochód, dowiezie do granicy niemieckiej i tam de facto otrzyma resztę zapłaty. Bo to też nie jest tak, że płacimy wszystko z góry i nie wiemy co się dzieje.
Szlak bałkański, śródziemnomorski, białoruski - tych szlaków otwiera się...
...dużo więcej. Zachodniobałkański jest teraz otwarty, czujemy go, Polska stała się hubem. Białoruski tak samo, bo go odpalono. Szlak białoruski istniał w czasie pierwszego kryzysu bałkańskiego, były tamtędy możliwości przejścia, łącznie z północą, Finlandią i tak dalej. Ale on nie był tak aktywny, bo się nie opłacał.
Dzisiaj mamy te dwa szlaki - szlak zachodni, czyli ten hiszpański - mamy jeszcze szlak, który idzie wschodnią częścią Morza Śródziemnego. To jest tych kilka najważniejszych.
Mamy jakąś szansę, aby zatrzymać napływ migrantów?
Nie. Szansa byłaby taka, gdyby desperacja tych ludzi była słabsza od struktur bezpieczeństwa które jesteśmy w stanie wprowadzić. Natomiast ci ludzie są zdesperowani, aby tu przyjechać. Ci ludzie mają bardzo często określone siły i środki, a struktury przemytnicze, które zalewały swego czasu Europę także narkotykami, bez problemu przerzuciły się na ten transport. Na handel ludźmi, na handel organami i wiele innych rzeczy o jakich nie wiemy, lub nie chcemy wiedzieć. Stąd zatrzymanie tej fali byłoby możliwe tylko i wyłącznie wtedy, kiedy bylibyśmy w stanie w sposób nieuchronny - nawet jeżeli te osoby przypływają - bardzo szybko dokonać ich, mówiąc brutalnie, selekcji i odesłać. Tylko gdzie odesłać i w jaki sposób odesłać tych ludzi, jeśli państwa z których oni wyszli wcale nie są zainteresowane tym, by oni tam wrócili.
To do czego mają te kontrole prowadzić?
Kontrole mają prowadzić do tego, by nie ułatwiać roboty przemytnikom. Tylko same kontrole nie rozwiążą żadnego problemu. Dlatego że problem tkwi w tym, czy Europa jest w stanie, de facto zmieniając także swoje zasady dotyczące praw człowieka i wielu innych rzeczy, zbudować struktury niezbędne do tego by z jednej strony odsyłać tych ludzi - co jest bardzo trudne - z drugiej strony odbudować swego rodzaju mury na granicy, powiedzmy Morza Śródziemnego, czyli wzmacniać państwa tamtejsze, które będą filtrami. Ale to co widzimy na Lampedusie, to jest między innymi licytacja Tunezji, ile chce pieniędzy. Bo ona - patrząc na Turcję - uznała, że to wcale nie jest takie głupie i dużo trzeba zapłacić.
Czyli zagrożenie mamy. Te zapowiadane kontrole - to jednak wygląda na element kampanii wyborczej.
Niemcy mają naprawdę kryzys. My też mamy kryzys, tylko my go inaczej określamy. U nas ten kryzys działa w taki a nie inny sposób. Migranci idą przez Polskę - a w Polsce aktualnie de facto łączą się te dwa szlaki - wschodni i bałkański - i stąd całe wyspecjalizowane struktury przerzucają to wszystko w kierunku niemieckim - my tego nie widzimy w Polsce, bo ci ludzie w Polsce nie zostają. Gdyby była sytuacja taka, że nie byliby w stanie przedostać się do Niemiec, lub też rzeczywiście Polska byłaby takim miejscem docelowym - to warunki i sytuacja w Polsce byłaby zupełnie inna.
Oni pójdą dalej, ale to nie rozwiązuje żadnego problemu. Ani dla nas, ani dla Niemiec, ani dla innych krajów, bowiem pojemność Europy jest ograniczona. Nie łudźmy się - także możliwości adaptacyjne. One się powoli wyczerpują, a tak naprawdę ten kryzys chyba dopiero narasta. Bo my widzimy tych, którzy do nas doszli. Nie widzimy tych wszystkich, którzy w tę drogę się udali. A to są gigantyczne ilości ludzi i to jest gigantyczny ruch w sieci, który ustala gdzie, kiedy, z kim i jak. Możemy to kontrolować, natomiast - czy jesteśmy w stanie to zatrzymać? Musielibyśmy stworzyć nie wiem jakie systemy zapór, żeby odsiewać na każdej granicy Unii Europejskiej kolejną grupę.