Radio Białystok | Gość | prof. Oksana Wojciuk [wideo] - z Wydziału Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu w Białymstoku
"Myślę, że stosunek Ukraińców do Polaków się nie zmienia. Polska stała się drugim domem dla Ukraińców i wielu wciąż tutaj mieszka" - mówiła w Polskim Radiu Białystok profesor Oksana Wojciuk.
Po przedłużeniu przez Polskę embarga na ukraińskie zboże i po zaskarżeniu tej decyzji przez Ukrainę w Światowej Organizacji Handlu, zachwiały się relacje dyplomatyczne na linii Warszawa – Kijów. Jakie są tego przyczyny i czy uda się wypracować wyjście z tej sytuacji? Z profesor Oksaną Wojciuk rozmawia Adam Janczewski.
Adam Janczewski: Myślę że to nie będzie łatwa rozmowa szczególnie dla pani. Z jednej strony pochodzi pani z Ukrainy, z drugiej strony mieszka i pracuje w Polsce, więc ma pani dwie perspektywy. Z obu stron od miesięcy padały słowa o przyjaźni i historycznie dobrych relacjach. W ostatnich dniach prezydent Zełenski mówi o teatrze i o tym, że w domyśle Polska pomaga przygotować scenę dla moskiewskiego aktora. Z drugiej strony np. prezydent Andrzej Duda mówi o Ukrainie jako o tonącym, który chwyta się wszystkiego. Co się stało na linii Warszawa - Kijów?
Oksana Wojciuk: Chyba po prostu panowie się nie dogadali. Można zrozumieć i jedną, i drugą stronę. W Polsce zbliżają się wybory, w Ukrainie jest kontrofensywa, Ukraina jest w stanie wojny. Wydaje mi się, że jest też pewne zmęczenie w Ukrainie tą wojną. Te ataki rakietowe na porty, na infrastrukturę - zostało zniszczonych bardzo dużo magazynów zboża - to też powoduje, że Ukraińcy próbują to zboże jak najszybciej "wypchnąć" z kraju. Przede wszystkim dlatego, żeby ono nie zostało zniszczone, tak jak ostatnio było np. w porcie odeskim.
Z drugiej strony Polska broni się przed tym, żeby to zboże nie zalało polskiego rynku, bo też nie o to chodzi. Od początku była mowa o tym, że to zboże ma być transportowane do krajów tzw. trzeciego świata, m.in. do krajów afrykańskich, a nie powinno utknąć w Polsce.
Tutaj mówimy o dwóch kwestiach. Pierwsza kwestia to import - druga, tranzyt. W zeszłym roku Ukraina wyeksportowała do krajów afrykańskich 64 procent zboża. Natomiast reszta, to faktycznie szła do państw Unii Europejskiej. Teraz trudno mi powiedzieć, jakie konkretnie państwa i ile kupowały. I tutaj właśnie mówimy o tym, czy chodzi o tranzyt - bo tranzyt nie jest zakazany.
To embargo nie zakazuje tranzytu.
Tranzyt dalej może się odbywać. Tutaj chodzi właśnie o europejski rynek, dlatego że Ukraina jest "żytnicą". Tak nadal jest. To jest największy kraj pod względem terytorium, największy kraj pod względem też pól, które są uprawiane. Tutaj chodzi o cztery takie rośliny - to pszenica, słonecznik, kukurydza i rzepak. I faktycznie Ukraina stwarza zagrożenie dla mniejszych rolników. I niestety to są sąsiedzi Ukrainy, państwa ościenne.
Państwa Unii Europejskiej mają pewne standardy jak powinno wyglądać to zboże, jakiej jakości powinno być. Natomiast ukraińskie zboże jest tańsze i też w tym kraju nie obowiązują pewne standardy.
Dziekan wydziału stosunków międzynarodowych UWB - prof. Adam Bartnicki, który był naszym gościem w poniedziałek powiedział: "Ukrainie nie chodzi o tranzyt. Chodzi o sprzedaż, o jak najszybsze "wypchnięcie" tego ziarna jak najmniejszym kosztem. Nie chodzi o żadną Afrykę, nie chodzi o kraje Bliskiego Wschodu, tylko o Unię Europejską, ponieważ Ukraina, czy ukraińscy oligarchowie zdali sobie sprawę, że tutaj są dobre rynki, gdzie można zarobić więcej, łatwiej i szybciej niż na rynkach światowych". Czy pani się zgadza ze zdaniem swojego przełożonego?
Niekoniecznie zgadzam się z panem dziekanem. Wczoraj widziałam, że tworzą się takie specjalne miejsca, żeby tego zboża nie przechowywać w jednym miejscu, ze względu na ataki. I to też tworzy tym rolnikom ukraińskim ogromne problemy. Bo to zboże nie może długo przebywać w tymczasowych miejscach. Więc dlatego Ukraina stara się to jak najszybciej "wypchnąć".
Natomiast też jeśli chodzi o te największe ukraińskie holdingi, nie ukrywam, nie interesowałam się tym tematem dokładnie, jaki udział jest tam oligarchów, kto tam jest i tak dalej. Ale też pamiętajmy, że na Chersońszczyźnie bardzo dużo tych holdingów po prostu znalazło się w bardzo trudnej sytuacji. Te zasoby zboża, które zostały zebrane w tym roku, to w większości było Zaporoże. Bo Obwód Chersoński w chwili obecnej - tam jest bardzo trudno pracować.
To że ukraiński rynek rolniczy i sektor rolniczy jest w trudnej sytuacji - to jasne, bo toczy się wojna. Ale czy powinien ratować się kosztem Polski, kosztem Słowacji i Węgier chociażby?
Ja nie sądzę, że Ukraińcy chcą ratować się kosztem tych państw. Raczej - jeżeli zapytamy przeciętnego Ukraińca - to on nawet nie będzie sobie z tego zdawał sprawy. Raczej tutaj chodzi o to, że Ukraina też potrzebuje tych pieniędzy. Ogromne koszty idą na wojnę, ale też w Ukrainie jeszcze są ludzie, którzy tam mieszkają, którym trzeba płacić wynagrodzenia, emerytury, więc to też jest bardzo ważny element.
W tej sytuacji, jakie pani zdaniem popełniły błędy władze w Kijowie? Np. Ukraiński politolog Wołodymyr Fesenko mówi że: "naszym błędem było to, że w ogóle wkroczyliśmy na ścieżkę konfliktu. Podchwyciliśmy to, choć powinniśmy działać w sposób bardziej wyważony i elastyczny".
I ja tutaj się zgadzam. Generalnie, jeżeli chodzi o kwestię zboża, to jeszcze przed wojną - kiedy Ukraina mówiła o swoich aspiracjach do Unii Europejskiej - to już wtedy były rozmowy na ten temat, że będzie bardzo trudno Ukrainie wejść do Unii Europejskiej. I właśnie ta kwestia związana ze zbożem już wtedy się pojawiała. W tej chwili po prostu zagrały emocje i wyszła taka sytuacja, którą mamy.
Doszło nawet do tego, że w związku ze słowami Wołodymyra Zełenskiego na forum ONZ, do polskiego MSZ-tu został wezwany ukraiński ambasador w Polsce.
Tutaj panowie prezydenci i po jednej i po drugiej stronie nie powinni byli mówić takich słów. Bo to, co powiedział prezydent Duda - to też jest bolesne.
To co zrobić teraz, w tej sytuacji? Czy jesteśmy w stanie - Polska i Ukraina, zrobić krok, dwa kroki wstecz i wrócić do tych dobrych relacji? Czy już o tym co się wydarzyło nie da się zapomnieć?
Wydaje mi się, że jesteśmy w stanie wrócić do dobrych relacji. Powinna tutaj zadziałać dyplomacja, powinny opaść emocje. Nie jest jeszcze aż tak źle i jeszcze można wszystko naprawić.
Czy to jakoś zmienia stosunek Ukraińców do Polaków? Widzę że wielu Polaków ta sytuacja dotknęła.
Myślę że stosunek Ukraińców do Polaków się nie zmienia. Polska stała się drugim domem dla Ukraińców i wielu Ukraińców wciąż tutaj mieszka, więc w tej kwestii nic się nie zmieniło.
Co zrobić, żeby uzmysłowić Polakom, że to są kwestie dyplomatyczne, a nie relacji międzyludzkich?
Tutaj dużą rolę odgrywają media, to w jaki sposób pokazują pewne informacje. Każdy, kto słucha danej informacji bierze coś dla siebie. Zależy jakich źródeł słuchamy, co czytamy. Najlepiej czytać z kilku i mieć własne wnioski.