Radio Białystok | Gość | Dariusz Piontkowski [wideo] - wiceminister edukacji i nauki
"Powrót Jarosława Kaczyńskiego, objęcie przez niego funkcji wicepremiera, jest wzmocnieniem pozycji rządu" - mówi Dariusz Piontkowski.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński wraca do rządu, stanowisko szefa kampanii wyborczej otrzymuje Joachim Brudziński, wspomagać go mają politycy Zjednoczonej Prawicy, a nawet współpracownicy prezydenta Andrzeja Dudy. Co to oznacza w perspektywie zbliżających się wyborów parlamentarnych? O tym z wiceministrem edukacji i nauki Dariuszem Piontkowskim rozmawia Dorota Niebrzydowska.
Dariusz Piontkowski: Powrót pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego do rządu, objęcie przez niego funkcji wicepremiera, jest oczywiście wzmocnieniem pozycji rządu. Będzie ułatwiało podejmowanie szybszych decyzji. Cały czas mamy niestety do czynienia z sytuacją niebezpieczną za naszą wschodnią granicą. Świat nie jest niestabilny. Potrzebny jest człowiek, który tak naprawdę doprowadził do wzmocnienia polskiej armii i wzmocnienia polskiego bezpieczeństwa, tak aby mógł kontynuować pracę w rządzie. Zmniejszenie liczby wicepremierów też doprowadzi do tego, że szybciej będą mogły być podejmowane decyzje wewnątrz rządu. Ta decyzyjność nie będzie rozproszona tak jak dotąd.
Dorota Niebrzydowska: Nie będzie zajmował się bezpieczeństwem bezpośrednio, bo takiej roli nie ma przypisanej. Po prostu jest wicepremierem, koordynatorem prac rządu. Można domniemywać, że będzie godził zwaśnione strony i rozwiązywał problemy wewnątrz rządu.
W każdej partii są różne pomysły na rozwiązywanie problemów, które się pojawiają. Prezes Jarosław Kaczyński jako szef partii był takim naturalnym arbitrem. Teraz, wchodząc do rządu, będzie mógł podejmować szybciej decyzje, niekoniecznie odwołując się tylko i wyłącznie do gremiów partyjnych.
Czyli pana zdaniem wzmocnienie?
Zdecydowanie tak. Myślę, że to dobrze wpłynie na działalność Rady Ministrów.
Zmiana również na stanowisku szefa kampanii wyborczej. W tej roli od kilku dni już Joachim Brudziński. Czy to oznacza, że Prawo i Sprawiedliwość wie już, jaką kampanię zamierza prowadzić? Czy to kolejna możliwość testowana przez tę partię?
Nastąpiły zmiany, sposób prowadzenia kampanii. Nie wszystko to, co robiliśmy dotąd, nam się udawało. Czasami także z powodu wydarzeń zewnętrznych. Widocznie władze partii uznały, że trzeba zmienić ludzi, zmienić nieco taktykę, doprowadzić do ponownego startu kampanii wyborczej, która już w praktyce trwa, choć nie ma jeszcze ogłoszonego terminu wyborów. To, co widzimy od kilku miesięcy, jest tak naprawdę kampanią wyborczą.
Tak naprawdę ta kampania potrwa bardzo długo, bo przed nami wybory parlamentarne, potem samorządowe, potem jeszcze do europarlamentu, więc w zasadzie w kampanii nieustannie będziemy.
Eksperci twierdzą, że kampanie zaczynają się tuż po wyborach, także w zasadzie można powiedzieć, że cała kadencja to swego rodzaju kampania, bo potem przecież ludzie oceniają nas za dłuższy okres działalności, a nie tylko i wyłącznie za to, co robimy w trakcie kampanii.
Do tego być może dojdzie jeszcze referendum.
Tak, to pomysł, który pojawił się w związku z powrotem Unii Europejskiej do tematu przymusowej relokacji imigrantów. Przypomnę, że z tą sprawą już raz zmierzaliśmy się prawie 10 lat temu, kiedy była duża fala migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu. Wówczas Polska należała do tych krajów, które powstrzymały na szczęście takie rozwiązania. Dziś Unia Europejska po raz kolejny do tego wraca. My zdecydowanie jesteśmy temu przeciwni, uważamy, że Polacy podobnie myślą. Ponieważ jednak Bruksela próbuje na nas wywrzeć presję, chcemy mieć wyraźny głos Polaków. Dzięki temu będziemy mogli skuteczniej to powstrzymywać.
Przypomnę, że wtedy Platforma Obywatelska, Donald Tusk twierdzili, że tych migrantów trzeba przyjmować, że Polska jest w zasadzie gotowa na to, aby przyjmować nieograniczoną liczbę. My chcemy mieć wpływ na to, kto do Polski przyjeżdża. To świadczy o suwerenności każdego z państw.
Czy to dobry temat w zasadzie na kampanię wyborczą? Czy to jest metoda na ten elektorat, który nie jest przekonany, żeby głosować na Prawo i Sprawiedliwość? Wygląda na to, że ten wierny elektorat nie wystarczy do tego, żeby zapewnić partii trzeci raz samodzielne rządy.
To jest temat, który pojawił się niezależnie od nas, bo to przecież nie my w Brukseli wymyślaliśmy pomysł, aby po raz kolejny wracać do sprawy przymusowej relokacji migrantów, ale jest to temat istotny dla Polaków. Pokazują to sondaże. Chcemy, aby Polacy mogli w tej sprawie się wypowiedzieć. W jaki sposób wpłynie to na postawę wyborców w trakcie wyborów, zobaczymy, czas pokaże.
Jaką rolę odegra tu Kukiz'15? Suwerenna Polska?
To są ugrupowania, ludzie, z którymi współpracujemy już od dłuższego czasu.
Porozumienie jeszcze nie jest podpisane.
Z tego, co wiem, chyba jeszcze nie, ale wydaje mi się oczywistym, że będziemy wspólnie startowali do wyborów.
Czy Koalicję z Konfederacją pan sobie wyobraża?
My na razie myślimy o tym, aby powtórzyć wyniki z dwóch ostatnich wyborów, kiedy dzięki poparciu Polaków udało się nam uzyskać większość samodzielną w parlamencie. Zakładamy, że podobnie będzie w tych wyborach.
Wygląda na to, że same programy socjalne już nie wystarczą.
To prawda, ale my mówimy wyraźnie o suwerenności naszego państwa. Sytuacja na Ukrainie pokazuje, że to jest temat aktualny. Bezpieczeństwo jest najważniejszym elementem, na który dziś Polacy zwracają uwagę.
To prawda, chociaż wszyscy jesteśmy już zmęczeni wojną.
Wszyscy jesteśmy zmęczeni, ale przecież ona nie z naszej winy wybuchła. Nie widać ugrupowania, które by równie skutecznie zabezpieczyło bezpieczeństwo Polaków, jak Prawo i Sprawiedliwość.
To przejdźmy teraz do resortu, którym pan współkieruje. Jaki rok szkolny za nami? Mieliśmy pandemiczny, wojenny... a teraz chyba już trochę spokojniejszy.
Zdecydowanie spokojniejszy. Wojna co prawda ciągle nam towarzyszy, ale ona już była nieco oswojona, że tak określę, bo wybuchła przecież kilka miesięcy wcześniej. Rozwiązania dotyczące kształcenia cudzoziemców były już wcześniej, istniały w polskim prawie, tylko nie w takiej skali. Przedtem mówiliśmy o skali kilku, kilkunastu tysięcy cudzoziemskich uczniów, którzy uczyli się w polskich szkołach, a teraz mamy ich niemal 200 tys. Ta liczba co prawda spada, co pokazuje, że ta sytuacja się stabilizuje. Nie mamy już takiego wielkiego napływu migrantów, a więc nie przybywa dzieci, a wręcz przeciwnie nieco ich ubywa z polskiego systemu.
Nie ma w zasadzie problemu z adaptacją tych uczniów do polskich szkół. Nie słyszymy o żadnych problemach. Uczniowie ukraińscy zostali dobrze przyjęci przez swoich rówieśników. Nauczyciele także sobie z tym radzą, chociaż początkowo była to pewna nowość w wielu szkołach, bo cudzoziemców przecież nie kształcono. My przygotowaliśmy rozwiązania prawne istniejące już wcześniej. Mówię tu głównie o oddziałach przygotowawczych, w których ci uczniowie mogli w szybszym tempie uczyć się języka polskiego.
I to się sprawdziło.
Tak. Tam, gdzie samorządy i szkoły chciały to wprowadzić, moim zdaniem przyspieszyło to integrację z polskimi uczniami. Tam, gdzie nie wprowadzono, było chyba troszkę problemów, ale czas zrobił swoje. Ci uczniowie dzięki temu, że są z podobnego kręgu kulturowego, język jest także trochę podobny, już sobie radzą. Jeżeli będą chcieli na dłużej pozostać, no to siłą rzeczy będą musieli znać język polski, aby uczestniczyć w polskim systemie.
Ale tak aż bardzo dobrze to nie było, bo jednak mieliśmy problemy. Dalej zawód nauczyciela nie jest jeszcze tak bardzo prestiżowym zawodem, jak byśmy chcieli. Ten autorytet nauczyciela niestety nie jest na takim poziomie, jak byśmy chcieli, żeby był.
Autorytet nauczyciela buduje się nie tylko i wyłącznie poprzez wysokość wynagrodzenia, ale także tym, co sami nauczyciele prezentują. Myślę, że strajk sprzed kilku lat i to, co niektórzy nauczyciele w trakcie tego strajku sobą prezentowali, różnego rodzaju happeningi były chyba trochę poniżej poziomu nauczyciela. Przynajmniej tak jak większość ludzi na to patrzyła i to na pewno mocno zmniejszyło autorytet nauczyciela w społeczeństwie.
Natomiast chodzi o wynagrodzenia, my w ostatnich siedmiu latach doprowadziliśmy do tego, że nauczyciele rozpoczynający pracę mieli ponad 70 proc. wzrostu wynagrodzenia. Ci na wyższym poziomie awansu zawodowego około 50. To ciągle, jak się okazuje, jest niesatysfakcjonujące z punktu widzenia nauczycieli. Dlatego, rozmawiając o budżecie na rok 2024, proponujemy znaczący wzrost wynagrodzenia. Zobaczymy, jaki będzie ostateczny wynik negocjacji w rządzie. Ja także uważam, że tu powinien nastąpić wzrost wynagrodzeń.
Ostatnie pytanie - co czeka uczniów i nauczycieli, jak wrócą po wakacjach? Czy jakieś zmiany? Czy kolejny spokojny rok?
Mam nadzieję, że spokojny rok. Przypomnę, że w tym roku po raz pierwszy matura według nowej formuły. W kolejnym roku już wszyscy uczniowie według nowej formuły będą zdawać. Będzie nieco mniej liczny rocznik w ósmej klasie, po reformie przymusowego wejścia sześciolatków do szkół zafundowanego nam przez Platformę i PSL. Poza tym mam nadzieję, że nic nadzwyczajnego się nie wydarzy.
Pozostaje nam życzyć udanych wakacji.
Niech one będą dobre, sympatyczne, ale i bezpieczne, żeby uczniowie i nauczyciele wypoczęci wrócili do pracy.