Radio Białystok | Gość | Kaciaryna Dzierman [wideo] - Białoruska Diaspora Białegostoku
"Chcemy pokazać ludziom, że to, co się dzieje na Białorusi, to się nie skończyło. Nie możemy mówić o tym w czasie przeszłym. Nadal trwa terror, trwają represje" - mówi Kaciaryna Dzierman.
Organizują protesty pod konsulatem czy akcje pomocowe skierowane do więźniów politycznych i ich rodzin. Białoruscy imigranci mieszkający w Białymstoku cały czas starają się rozpowszechniać wiedzę na temat tego, co dzieje się za naszą wschodnią granicą. Ostatnia ich akcja to pisanie listów do więźniów politycznych. O tej inicjatywie, ale też o kolejnych planowanych projektach z Kaciaryną Dzierman rozmawia Michał Stepaniuk.
Michał Stepaniuk: W Polsce obchodzimy Dzień Matki. Mamy dostają dziś życzenia, prezenty. W tym samym czasie setki białoruskich kobiet latami nie widziały swoich bliskich. Część z nich nawet nie wie, co się dzieje z ich córkami i synami.
Kaciaryna Dzierman: To jest okropna sytuacja, to jest tragedia. Takich dzieci jest bardzo dużo. Kobiety są skazywane na wyroki po 8-10 lat więzienia. Nikt nie patrzy na to, że mają dzieci. Myślę, że zetkniemy się z następstwami tego za kilka lat, bo w życiu każdego dziecka taka sytuacja jest traumatyczna, a każda trauma zmienia człowieka i robi mu dużo problemów. Mam taką znajomą, która była w więzieniu, udało się jej później uciec, ale kiedy pisała listy do swojego syna, on nie wierzył, że to są listy od niej. Kiedy wróciła, to powiedział: "Mamo, ja myślałem, że ciebie zabili, a te listy to ktoś do mnie pisał". Takich dzieci jest bardzo dużo. To jest tragedia.
Na ostatniej pikiecie pod konsulatem białoruskim w Białymstoku spotkałem taką mamę, której syn został w więzieniu. Cała rodzina uciekła, a syn został w więzieniu. To jest ból nie do opisania.
Tak, ja znam tę kobietę, to jest naprawdę ogromny ból. Ona zawsze o tym mówi. Wczoraj pisaliśmy list do jej syna, który ma urodziny 1 czerwca, więc też składaliśmy życzenia urodzinowe. Dostał w ogóle ogromny wyrok po artykule terrorystycznym, bo wiadomo, że teraz na Białorusi to każdy sumienny człowiek jest terrorystą albo ekstremistą. Dużo jest takich osób, których bliscy siedzą w więzieniu na Białorusi.
Białoruska Diaspora Białegostoku to państwo, czyli ludzie, którzy przyjechali tutaj z Białorusi kilka, kilkanaście lat temu. Organizujecie różne akcje, w tym na przykład akcję pisania listów do osób, które siedzą w białoruskich więzieniach. Jest nadzieja, że te listy dojdą, że oni otrzymają te listy?
Nie ma wielkiej nadziei. Wcześniej te listy dochodziły, ludzie otrzymywali. Teraz to jest tak, że jak prawa nie ma, to nikt tam się nie krępuje tym, żeby tych listów nie przekazywać. Więc powstaje pytanie, dlaczego piszemy? Piszemy do wszechświata. Cenzor i inne osoby, które pracują w więzieniu, powinny też widzieć, że ciągle trwa wsparcie tych ludzi, że solidarność białoruska wciąż trwa. Niektórzy więźniowie polityczni otrzymują te listy.
Dlaczego to wszystko robicie? To są nie tylko listy, to są pikiety pod konsulatem, nawet akcje rowerowe - najbliższa w niedzielę. Po co się spotykacie? Po co te wszystkie akcje?
Chcemy pokazać ludziom, pokazać też Europie i Polsce, że to, co się dzieje na Białorusi, to się nie skończyło. Nie możemy mówić o tym w czasie przeszłym. To nadal. Nadal trwa terror, trwają represje. Codziennie na Białorusi jest zatrzymywanych 21 osób. To jest taki średni wskaźnik, bywa więcej, bywa mniej. To jest też rola integracji, bo dużo osób opuściło Białoruś, tutaj nie mają bliskich. Bliscy tam zostali. Więc spotykamy się, żeby się zjednoczyć, żeby być razem.
Pamiętam, że kiedyś przyszła pewna kobieta na akcję, wzięła naszą narodową flagę i była taka szczęśliwa. Powiedziała: "Boże, jak ja marzyłam, by potrzymać tę flagę", bo na Białorusi nie mogą tego zrobić. Zdarzyło mi się słyszeć od Polaków, takie słowa, że: "a co tam na Białorusi, przecież już nic tam się nie dzieje. Ludzie po prostu uciekają i kłamią, że uciekają od represji. Tam już nic takiego nie ma". Więc chcemy przypomnieć, że niestety nic się nie zakończyło. Tysiące ludzi siedzi w więzieniach, często ich rodziny zostają pozbawieni finansów, nie biorą ich do pracy. To, co tam się dzieje, to nadal trwa.
Jeżeli ktoś chciałby pomóc, w jakiś sposób, mógłby przekazać jakąś nawet symboliczną pomoc tym, którzy siedzą w białoruskich więzieniach albo ich rodzinom, które są tutaj?
Po pierwsze chcę podziękować w ogóle Polakom za wsparcie, bo my to czujemy. To jest dla nas niezwykle ważne. W Białymstoku ani razu nie zdarzyło mi się zetknąć z jakimś nieporozumieniem. Ludzie nas wspierają tak, jak mogą.
Co można zrobić? Zapraszam, przychodźcie na nasze akcje, na wiece poparcia więźniów politycznych, okazujcie swoją solidarność. Jeżeli ktoś chce pomóc konkretnej rodzinie więźnia politycznego, też jest taka możliwość.
Można do mnie napisać albo się ze mną skontaktować. Mogę dać nawet namiary na takie rodziny. Jesteśmy w kontakcie z rodzinami więźniów politycznych.
Mówiąc o tych historiach osobistych, ciężko też uniknąć ogólnopolitycznego kontekstu. W tym tygodniu białoruskie władze ułaskawiły Romana Protasiewicza, którego wcześniej sąd skazał na osiem lat kolonii karnej. Jak pani to ocenia? To jest gest Łukaszenki w stronę Zachodu? Znowu chce jakiejś normalizacji? Znowu ma nadzieję, że Zachód będzie chciał z nim rozmawiać?
Czy ułaskawienie jednego człowieka jest wskaźnikiem? Moim zdaniem nie. Zdania co do Romana Protasiewicza są bardzo podzielone. Część osób krytykuje go za to, że nie miał w sobie mocy, żeby przeciwdziałać, żeby nie mówić tego, co powiedział. Mamy tysiące ludzi, których nie udało się złamać. Ja go nie mogę oceniać.
Nikt z nas nie był w takiej sytuacji.
Jego sytuacja przypomina mi sytuację głównego bohatera z książki Orwella "Rok 1984". Można złamać osobę. Są tysiące sposobów i ludzi, którzy się zajmują. Są w tym fachowcami. Czy człowiek, mając nastawiony na wprost niego pistolet, nie powie takich rzeczy, jak on powiedział? Nie mam prawa go osądzać.
Z drugiej strony żona Alesia Bialackiego informuje, że od kilku miesięcy nie ma z nim kontaktu.
Niestety taka sytuacja dotyczy nie tylko Bialackiego, ale też Mikałaja Statkiewicza, Viktora Babariko i dużej ilości więźniów politycznych. My nie wiemy, co się tam dzieje. Odnośnie Viktora Babariko wiadomo, że on dostał jakiegoś urazu, że był zaatakowany, że miał jakąś ranę ciętą, ale nikt o niczym nie wie. Niestety oni mogą sobie pozwolić na to, by nikogo nie informować. W ogóle mamy wątpliwości, czy ten człowiek żyje. Wcale to nie będzie zaskoczeniem, jeżeli ukrywają przed nami, że ktoś został zamordowany, już nie żyje.
Na koniec jeszcze wróćmy na nasze białostockie podwórko. Kiedy i jakie planujecie najbliższe akcje, podczas których można wesprzeć tych, którzy cierpią?
Najbliższa akcja odbędzie się dzisiaj - wiec poparcia Andrzeja Poczobuta. Można przyjść na ul. Elektryczną 9 o 18:000 wieczorem i podtrzymać na duchu nie tylko Andrzeja Poczobuta, ale wszystkich więźniów politycznych, którzy siedzą w więzieniu. Planujemy też w niedzielę wycieczkę rowerową z naszymi flagami. Sporo się dzieje, dość często robimy różne akcje, różne aktywności. Mamy profil na Facebooku, więc jeżeli ktoś ma ochotę, to proszę obserwować, tam są wszystkie informacje.