Radio Białystok | Gość | prof. Henryk Wnorowski [wideo] - z Rady Polityki Pieniężnej
"Jesteśmy wielkim krajem, wielką gospodarką i nasz budżet jest coraz większy" - mówił w Polskim Radiu Białystok prof. Henryk Wnorowski.
W środę (17.05) będzie kolejne posiedzenie rządu w sprawie obietnic złożonych w niedzielę (14.05) na kongresie PiS. Na posiedzeniu ma być ustalony harmonogram prac. Rząd obradował także wczoraj.
W weekend politycy Prawa i Sprawiedliwości zapowiedzieli między innymi podwyższenie świadczenia z programu Rodzina 500 plus, bezpłatne leki dla seniorów i dzieci, a także zniesienie opłat za przejazd autostradami.
O tym ze swoim gościem rozmawia Renata Reda.
Renata Reda: Po konwencji PiS-u największa dyskusja jest teraz wokół 800 złotych na każde dziecko. Ale czy nas na to stać? O tym rozmawiam z profesorem Henrykiem Wnorowskim z Rady Polityki Pieniężnej. Podniesienie dodatku w ramach programu 500 plus rocznie budżet państwa kosztowałoby około 24 mld zł. Czy to wpłynie na inflację?
Henryk Wnorowski: To jest kwota zauważalna i można oczekiwać niewielkiego impulsu inflacyjnego. Natomiast należy pamiętać, że ta obecna inflacja w Polsce jest przede wszystkim inflacją kosztową. Natomiast dodatkowe pieniądze w społeczeństwie to jest stymulacja popytu.
Jeszcze jeden aspekt - to zgodnie z propozycją Prawa i Sprawiedliwości miałoby nastąpić od stycznia 2024 roku. A wtedy będziemy już w zupełnie innym miejscu jeśli chodzi o inflację. Więc to zagrożenie ja oceniam jako niewielkie.
A jak ocenia pan postulaty polityków? Lewica mówi, że waloryzacja 500 plus już dawno powinna być. Platforma Obywatelska proponuje podwyższenie tego świadczenia od czerwca. Premier z kolei mówi, że właśnie najlepiej od stycznia, kiedy inflacja będzie mniejsza. A PSL proponuje, by ten dodatek był tylko dla osób pracujących.
Tutaj prawie wszystko wyjaśnią słowa klucze. Rok wyborczy. To jest specyfika tego czasu, to po pierwsze. A po drugie - wiarygodność. Te wszystkie propozycje, którymi teraz zintensyfikowała swój przekaz opozycja - to jest coś takiego o czym można powiedzieć - "mieliście swój czas". Zwłaszcza Platforma Obywatelska, PSL, kiedy rządziły. Natomiast Lewica w ostatnim czasie nie rządziła, więc tym bardziej jest łatwo składać takie propozycje. Natomiast ta wiarygodność jest po stronie Prawa i Sprawiedliwości.
Propozycję, która została sformułowana w niedzielę, należy traktować poważnie, dlatego że to co proponowało PiS do tej pory, jeśli chodzi o tę sferę społeczną, świadczeń społecznych, ale nie tylko - było bardzo wiarygodne w drodze przechodzenia od propozycji programowych do regulacji prawnych i później do wdrażania tego w życie.
Można powiedzieć, że ta bardzo istotna podwyżka tego świadczenia o 60 procent. To rekompensuje całą skumulowaną inflację, jaka miała miejsce.
Premier mówi nawet o 7, 8 latach.
Tak, od tych 7, 8 lat. I jeszcze jest spora nadwyżka wzrostowa, która ma być takim większym stymulatorem, większą pomocą, jeśli chodzi o rodziców wychowujących dzieci.
Kolejny spory wydatek z budżetu państwa to bezpłatne leki dla dzieci, młodzieży i seniorów. Jakie to są szacunki, jakie pieniądze wchodzą w grę i czy nas na to stać?
Wczoraj słyszałem pana ministra Niedzielskiego, który powiedział, że ten program w roku 2024 będzie kosztował budżet państwa 2,4 mld zł. To, można powiedzieć, kwota niewielka w porównaniu z tym, o czym mówiliśmy wcześniej. Czy nas na to stać? Oczywiście to jest duże wyzwanie. Natomiast powiedzmy sobie szczerze - jesteśmy wielkim krajem, wielką gospodarką i nasz budżet jest coraz większy.
Rok 2023 będzie rokiem historycznym, kiedy polskie PKB przekroczy 3 biliony złotych. Kiedy mówimy o tych kwotach, to można łatwo odnieść do 3 bilionów i ocenić jaki to jest procent PKB. Odpowiem krótko - tak, nas na to stać, chociaż jest to kolejne duże wyzwanie dla rządzących, ale wczoraj także słuchałem pana premiera Morawieckiego, który powiedział "mamy to przekalkulowane, polski budżet na to stać". Ja nie mam większej wiedzy na temat budżetu niż pan premier. Skoro on tak mówi, ja mu wierzę.
Na pewno to spowoduje pewne napięcia w budżecie. Oczywiście troska jest owszem, uzasadniona, dlatego że należy pamiętać, że my jesteśmy w połowie maja, a do wyborów zostało jeszcze sporo czasu. Ja dzisiaj już wspomniałem o specyfice roku wyborczego i pewnie jeszcze sporo propozycji się pojawi.
A napięcia w budżecie może być jeszcze więcej, bo wcześniej była obietnica dotycząca podwyżki o 20 procent w sferze budżetowej. To rocznie podwyżki większe o 30 miliardów. Dochody budżetu - tego rocznego - to nieco ponad 600 miliardów. Gdyby to wszystko zsumować, to zawrót głowy.
To nieco ponad 600 miliardów - to jest dwa razy więcej niż było w roku 2015. Ponad dwa razy więcej. Ten nasz budżet rośnie z roku na rok, bo rośnie nasze PKB. Tak więc na coraz więcej nas stać. Natomiast wracając do tej pierwszej myśli pani redaktor - na szczęście to się nie kumuluje. Nie zakładajmy, że wszystkie propozycje, które gdzieś tam padają w kampanii wyborczej trafią rzeczywiście do legislacji i przerodzą się w akty prawne i konkretne wydatki. Wtedy mogłoby być bardzo trudno.
Jeszcze raz powtórzę - propozycje, które padły w żadnym stopniu nie pogarszają naszej sytuacji do jakiegoś dramatu, gdzie moglibyśmy zacząć mówić o sytuacji Grecji.
Wielu ekonomistów uważa, że grozi nam taka Grecja.
Można w ten sposób dyskutować na wysokim poziomie ogólności, prawie że filozoficznym. Ja nie uważam, że tak się stanie. Natomiast powtórzę - to jest ta specyfika roku wyborczego i parę rzeczy polski budżet będzie musiał znieść. Jeszcze raz - jesteśmy wielką gospodarką, rośniemy.
Optymistycznie podchodzi pan do propozycji finansowych polityków. Oby miał pan rację.
Wszystkim nam jest potrzebny optymizm i się nie przejmujmy. Poczekajmy na akty prawne, zobaczymy jak to się będzie rozwijało.