Radio Białystok | Gość | gen. Roman Polko - były dowódca jednostki wojskowej GROM
"Budujemy technologie XXI wieku - kupujemy F-35, Himarsy, Abramsy, również będą te polskie produkty realizowane wspólnie z Koreą Południową. To wszystko wskazuje na to, że polska armia jest najnowocześniejsza na świecie. Nie ma w tym ani odrobiny przesady" - mówił w Polskim Radiu Białystok gen. Roman Polko.
Zwiększenie budżetu na obronność, większe i silniejsze Wojsko Polskie, a także większe możliwości szkolenia żołnierzy - to główne założenia Ustawy o obronie Ojczyzny. Ustawa obowiązuje już od roku. Pozwala odtwarzać ważne jednostki wojskowe, zwłaszcza na wschodzie kraju.
Między innymi o tym ze swoim gościem rozmawia Renata Reda.
Renata Reda: Utworzenie jednostki wojskowej w Augustowie zapowiedział wicepremier Jacek Sasin. Na ile wzmocni to nasze możliwości obronne? O tym rozmawiam z byłym dowódcą GROM-u, generałem Romanem Polko. Panie generale, dlaczego stacjonowanie żołnierzy w Augustowie na tzw. Przesmyku Suwalskim jest ważne?
Roman Polko: Sam Przesmyk Suwalski był bardzo zagrożony ze strony Rosji. To był taki newralgiczny kierunek, który Rosja musiała zdobyć, żeby atakować Litwę, Łotwę, Estonię. Żeby odciąć te kraje od pozostałych krajów sojuszu NATO. Teraz w dalszym ciągu ten region jest ważny, ale o tyle łatwiej jest, że Finlandia jest członkiem sojuszu NATO i pod tym względem możemy czuć się bezpieczni.
A jak jeszcze można zabezpieczyć Przesmyk Suwalski?
Nie należy zwijać jednostek. Pamiętamy te działania ministra Siemoniaka, ministra Klicha, które redukowały naszą obecność właśnie w tym ważnym strategicznie regionie. Należy rozbudowywać tutaj też infrastrukturę krytyczną, która pozwoli stacjonować wojskom. Nie dlatego że bronimy tylko terytorium Polski, ale trzeba pamiętać, że prawdopodobny kierunek działań to będzie Litwa, Łotwa, Estonia. I jeżeli tam uderzy Putin, musimy również udzielać pomocy. Czyli Białystok w istocie stałby się wtedy czymś takim, jak dzisiaj jest Rzeszów. Takim hubem, bazą, z którego wyprowadzane byłyby też uderzenia w kierunku agresora.
Myślę że jest to jeden z takich możliwych scenariuszy. Tych scenariuszy jest wiele. Na szczęście, wreszcie w sojuszu NATO wreszcie wskazano na Rosję jako agresora, a nie ma takiego życzeniowego myślenia, które dominowało do tej pory, że Rosja to przecież taki przyjazny kraj, który chce tylko rozbudowywać się i umacniać gospodarczo.
Jednostki będą m.in. w Czartajewie koło Siemiatycz, Łomży, Grajewie i Kolnie. W tym ostatnim mieście żołnierze mogą pojawić się już na przełomie maja i czerwca. Na ile wzmocni to obronność na terenie tylko województwa podlaskiego?
To jest trudny rejon, niełatwy rejon do prowadzenia działań bojowych. Rzeczywiście, trzeba znać specyfikę tego terenu. Przejezdność terenu, możliwości bojowe jakie są. Stąd też, muszą to być jednostki bojowe, które na co dzień tutaj są, funkcjonują, ćwiczą. Wiedzą w jakich dniach, porach roku takie czy inne działania są możliwe. Z pewnością jest to po prostu uzupełnienie tego systemu obrony Rzeczypospolitej w ramach tej nowej dyrektywy strategiczno-politycznej, która mówi, że nie oddajemy ani piędzi, czyli krótko mówiąc, nie prowadzimy działań manewrowych w pasie przesłaniania, gdzie pozwalamy Rosjanom dojść do rubieży rzeki Wisły i wtedy liczymy, że sojusz NATO przyjdzie nam z pomocą, tylko bronimy się i jesteśmy stale obecni na tym terytorium.
NATO już nie deklaruje pomocy w ciągu dwóch, trzech miesięcy, tylko postawiło na działania wywiadowcze. Też ta kolektywna obrona ma być realizowana od pierwszych dni potencjalnej agresji.
Mija rok od uchwalenia Ustawy o obronie Ojczyzny. Jak ocenia pan tempo wzmacniania polskich sił mundurowych?
Ta ustawa przede wszystkim zerwała z mroczną przeszłością z minionej epoki, z epoki PRL-u. Tam ta stara ustawa sprzed lat, wielokrotnie modyfikowana. Naprawdę wyrzucała świetnych żołnierzy za burtę. Myślę że nie każdy sobie z tego zdaje sprawę, że żołnierze weterani z Iraku, z Afganistanu - oni nie mogli awansować w służbie, ponieważ ten system był tak dziwnie skonstruowany. Łatwiej było zostać podoficerem, oficerem przychodząc z cywila z wyższym wykształceniem, niż w trakcie służby zdobyć doświadczenie bojowe i uzupełnić wykształcenie.
Okazało się, że awans był blokowany. W ten sposób minister Klich niestety wielu wspaniałych żołnierzy wyrzucił za burtę. I to jest jeden aspekt.
Drugi aspekt tej ustawy to jest przede wszystkim pozytywny nabór, wiele możliwości i form takiej dobrowolnej służby. Ten potencjał w naszym narodzie jest bardzo duży. Ochotników nie brakuje. A w szczególności takich ochotników, którzy chcieliby coś robić dla ojczyzny, ale niekoniecznie zawodowo. I Wojska Obrony Terytorialnej nie są w tej chwili jedyną alternatywą.
I kolejna rzecz, to jest znalezienie możliwości budżetowania rozwoju technologicznego sił zbrojnych. Myśmy wykorzystali ten kryzys, który ma miejsce, na to żeby zerwać z tym uzbrojeniem postsowieckim. Budujemy technologie XXI wieku - kupujemy F-35, Himarsy, Abramsy, również te polskie produkty realizowane wspólnie z Koreą Południową. To wszystko wskazuje na to, że dzisiaj polska armia jest najnowocześniejsza na świecie. Nie ma w tym ani odrobiny przesady. Stąd też ta selekcja do wojska musi być pozytywna. I Ustawa o obronie Ojczyzny przez wskazanie takich kierunków daje taką możliwość, pewność.
Powiedział pan, że polska armia jest najnowocześniejsza w świecie, ale czy będzie najsilniejszą armią lądową w Europie? Bo wicepremier, minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak zapowiada, że tak już będzie za dwa lata. Czy to realny scenariusz?
Obawiam się, że tak. A dlaczego słowo "obawiam"? No bo przecież to Niemcy, Francja sytuują siebie w roli liderów i cały czas pamiętamy o tym, że zależy nam na obronie kolektywnej. Chcielibyśmy w sytuacjach zagrożenia liczyć na kilkanaście baterii Patriot z Niemiec, które będą przeniesione do Polski, jakieś francuskie wsparcie, czy artyleryjskie, czy lotnicze które przybędzie.
Pamiętajmy o tym, że budujemy potencjał bojowy wynikający z Artykułu 3. Zdolności bojowe, które pozwolą nam się bronić razem. Stąd też Polska wskazała dobry kierunek, 4% PKB na modernizację armii. To pozwala odstraszać, to pozwala rzeczywiście zbudować potencjał, który skutecznie razi potencjalnego agresora.
Ale nawet Stany Zjednoczone, kiedy po ataku na World Trade Center realizowały swoją misję bojową, no to chciały realizować to kolektywnie. Polska również. I stąd też to słowo "obawa", bo pozostałe kraje powinny pójść naszym tropem, tropem tych krajów, chociażby jak Finlandia, Szwecja, które doskonale zdają sobie sprawę, że żyjemy w trudnych czasach. Musimy się zbroić, bo w przeciwnym wypadku możemy stać się celem agresji Rosjan.
Choć było już dementi, ale obawa pozostała. Chodzi o ubiegłotygodniowe informacje o planach Bundeswery wycofania z Polski niemieckiego systemu obrony powietrznej Patriot. Dlaczego ten system jest nam potrzebny?
Nie wiem dlaczego takie informacje pojawiły się w ogóle w mediach. Przede wszystkim toczy się wojna informacyjna, propagandowa i z pewnością jest to na rękę Putinowi, bo wszelkie niesnaski między partnerami w ramach sojuszu NATO to jest coś, co pozwala Putinowi realizować swą starą strategię dzielenia i rozgrywania każdego kraju Europy osobno.
Tak naprawdę te baterie niemieckie Patriot ulokowane w Polsce są potrzebne samym Niemcom, bo one chronią europejskiego nieba. Rakiety balistyczne mają zasięgi kilku tysięcy kilometrów i równie dobrze mogą uderzyć w Warszawę jak i w Berlin. Stąd też wspólne działanie w systemie - teraz amerykańsko-polsko-niemieckim, bo tego typu rakiety te trzy kraje mają w Polsce rozlokowane, z pewnością buduje silniejszą "kopułę", która chroni nas nawet przed przypadkową, zabłąkaną rakietą, która mogłaby nadlecieć na terytorium sojuszu NATO ze strony rosyjskiej.
Nawiązując do sytuacji na froncie w Ukrainie, siły zbrojne Ukrainy zapowiadają ataki na okupowany przez Rosję Krym. Na ile dziś ten scenariusz jest realny? A jeżeli tak, to jak ofensywa będzie wyglądać, skoro są tam cywile?
To tak naprawdę jest ostatnia szansa dla Ukrainy. Jeżeli w ciągu roku Ukraina nie odzyska tych terenów, które są okupowane przez Rosjan, to wówczas konflikt na tych obszarach będzie się toczył przez wiele lat, a Rosjanie będą się na tych obszarach umacniać. Stąd też kluczowe jest błyskawiczne uderzenie, przejęcie inicjatywy przez stronę ukraińską, utrzymanie jej, odzyskanie terytoriów i budowanie pokoju.
Żeby wojna zakończyła się, potrzebne jest wyparcie Rosjan z okupowanych terytoriów, wstąpienie Ukrainy do sojuszu NATO i do struktur gospodarczych Unii Europejskiej. W przeciwnym wypadku strona rosyjska zawsze będzie zagrożeniem. Z pewnością będzie robiła wszystko, żeby destabilizować Ukrainę. To zagrożenie, które dotyczy nie tylko Ukrainy, ale i całej Europy będzie się tliło i uderzy pewnie tak, jak po 2014 roku. Mam nadzieję, że taki scenariusz, takiego "zgniłego" pokoju za wszelką cenę się nie spełni, że ta ukraińska ofensywa wiosną, jesienią, przyniesie pożądane skutki, a kraje Unii Europejskiej nie będą debatować na ten temat jak to zakończyć i żeby może jednak Putinowi jakiś okup jak terroryście dać, tylko będą wspierać Ukrainę tym, czym naprawdę są w stanie ją wspierać. A nie utyskiwać, jak ostatnio ze strony niemieckiej usłyszałem, że im się zasoby strategiczne wyczerpały.