Radio Białystok | Gość | prof. Maciej Perkowski [wideo] - z Wydziału Prawa Uniwersytetu w Białymstoku
- Ukraina buduje właśnie swój nowy mit założycielski. (...) To jest ukraińskie odrodzenie.
Jakie znaczenie miała oficjalna wizyta ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego w Polsce? Jakie ważne deklaracje i zapowiedzi padły?
Z prof. Maciejem Perkowskim z Wydziału Prawa Uniwersytetu w Białymstoku rozmawia Adam Janczewski.
Adam Janczewski: Gdyby miał pan wybrać jedną najważniejszą kwestię podczas wizyty Wołodymyra Zełenskiego w Polsce, to co by to było?
prof. Maciej Perkowskiej: Wydaje mi się, że zdecydowanie było to takie ludzkie postawienie sprawy na najwyższym poziomie retoryki dyplomatycznej. Zabrzmiało trochę naukowo, ale chodzi o to, że ta wizyta była podniosła, wypowiedzi, które padały, imponowały retorycznie. Wydajność tej wizyty była naprawdę duża, bo w stosunkowo krótkim okresie prezydent Zełenski spotkał się w zasadzie ze wszystkimi, z którymi spotkać się powinien.
Mało tego, to były różnorodne treści. Wszędzie, gdziekolwiek się pojawiał, występował na 100 procent, miał do powiedzenia wiele i w warstwie retorycznej, i w warstwie konkretów. Mówił tak, jak mówi człowiek, czyli krótko mówiąc, nie były to frazesy oszlifowane dyplomatycznie, w taki sposób, żeby miękko dało się z nich wywinąć, ewentualnie, żeby można było je interpretować w ten czy inny sposób.
Przyglądając się wypowiedziom prezydenta Zełenskiego, miałem wrażenie pewnej spójności. Tak jak w publikacjach naukowych dostrzegamy tzw. cross-reference, czyli zależności między poszczególnymi fragmentami tekstu, to tutaj też czuło się, że gdy przemawiali prezydenci, to pojawiały się akcenty, które padały w wypowiedziach w innych miejscach wobec innych gremiów.
Czyli nie są to przypadkowe przemówienia, tylko spójny przekaz.
Tak. Zełenski jest oczywiście aktorem, jest znakomity, jeśli idzie o warstwę dress code, retoryki, itd. Można powiedzieć, że wpisuje się w wizerunek przywódcy XXI wieku w dobie mediów społecznościowych. Ale jest w tym wszystkim spójny.
Konkrety. Padły deklaracje zakupu polskiego sprzętu wojskowego przez Ukrainę.
Tak. Bardzo dobrze. Przyzwyczailiśmy się do tego, że w kółko mówimy o pomocy Ukrainie. Pomoc Ukrainie jest czymś bardzo szlachetnym, ale pomaganie ustawia wzajemne relacje asymetrycznie. Jest w tym coś dobrego, ale też i paternalistycznego.
Natomiast kiedy mówimy o biznesie, o kooperacji, to opłaca się to obu stronom. Pojawiają się korzyści obustronne, druga strona jest też zmobilizowana do tego, żeby te korzyści podjąć, żeby się godnie do nich odnieść. Bo wszelkie sztuczne formy, oczywiście nacechowane wielkimi wartościami humanitarnymi, na dłuższą metę zaburzają funkcjonowanie obrotu. Nie jest normalne w świecie, że się komuś coś po prostu regularnie daje, niczego nie chcąc w zamian, dlatego że to na dłuższą metę wypacza.
Ma też być porozumienie w sprawie polsko-ukraińskiej produkcji amunicji.
Bardzo dobrze. Sytuacja jest o tyle optymalna, że z naszego punktu widzenia amunicja jest potrzebna jako pewien potencjał, jako zmagazynowana ilość, która gwarantuje zdolność bojową. Natomiast Ukraina potrzebuje jej fizycznie, czyli naprawdę chce ją wyprodukować i naprawdę chce jej używać. Tu nie chodzi o wyprodukowanie bubla, o zrobienie czegoś, co ma zrobić statystykę, tylko oni potrzebują tego naprawdę. A skoro tak, to my jako ci, którzy potrzebują tego magazynowo, póki co, będziemy wyposażeni w amunicję, która zostanie wyprodukowana optymalnie, czyli za możliwie niską cenę możliwie wysoka jakość.
I będzie przetestowana na placu boju. To też jest istotne.
Prezydent Ukrainy powiedział w Warszawie, że chce, by Polska była głównym partnerem Kijowa w odbudowie jego kraju po zakończeniu wojny. Już teraz zaprosił polskich przedsiębiorców, by przyjeżdżali na Ukrainę i robili rozeznanie. Co dzieje się na Ukrainie i co można będzie odbudowywać? Gdzie znaleźć tam swoje miejsce?
To wniosek przerażający, ale do odbudowania jest tam wszystko. Poczynając od tego, co jest dosłownie zniszczone, a kończąc na tym, co zostało zdegradowane wskutek nienormalnej sytuacji w państwie.
Jeśli chodzi o odbudowę, to ta paradoksalnie staje się pewną dźwignią rozwojową, dlatego że pociąga za sobą potrzebę oferowania na miejscu rozmaitych produktów, półproduktów itd. Inwestycje, które będą planowane, mogą być różnego rodzaju.
Czy wierzy pan w tę deklarację prezydenta Zaleskiego? Czy faktycznie ta przyjaźń, zacieśnienie przez ostatni rok relacji polsko-ukraińskich może przełożyć się na biznes? Bo biznes często bywa bezwzględny.
Biznes jest bezwzględny, ale według mnie to jest dużo, dlatego że po pierwsze prezydent stworzył ewidentną zachętę. Po drugie, jest to w razie czego pewien gwarant rozmaitych sytuacji, nazwijmy to detalicznych, czyli w jednostkowych sytuacjach jakieś zatory można w taki sposób próbować likwidować, odwołując się do najwyższego autorytetu.
Kolejna rzecz. Wydaje się, że my mamy naprawdę najwygodniej, bo skąd jak nie z Polski funkcjonuje najsprawniejszy, przetarty szlak logistyczny? W zasadzie każdy, kto zechce coś robić na Ukrainie, w większym czy mniejszym stopniu musi wykorzystać polski kanał logistyczny. Tak naprawdę więc, kontrolując ogląd tego, co na Ukrainę wjeżdża, właściwie mamy sytuację optymalną. Mamy też najbliżej. Tę sytuację musimy wykorzystać.
Oczywiście, jeśli ktoś marzy o sytuacji, w której wszystko się zrobi samoistnie, to jest w błędzie. Jeżeli będziemy stać i czekać, aż łaskawie przyjdą, poproszą, odbiorą, to znajdą się tacy, którzy będą szybsi. To jest dobry moment, żeby zacząć pracować i rozmawiać.
Nie za wcześnie?
Z punktu widzenia nas, żyjących w pokoju, wydaje się za wcześnie, bo tam trwa wojna. Ale trzeba uważnie słuchać prezydenta Zełenskiego. On nie mówił tego pół roku temu czy kilka miesięcy temu, tylko mówi to teraz, czyli właśnie tak ocenia sytuację.
Mało tego, prezydent wydaje się być człowiekiem inteligentnym emocjonalnie. W stosunkach międzynarodowych doskonale wyczuwa, gdzie leży problem. W tej chwili jest sprawa zboża, dość złożona, która w jakiś sposób oddziaływała na scenę polityczną w Polsce, na pewno na polską gospodarkę. I prezydent to rozumie. To jest więc ten moment, kiedy trzeba było powiedzieć to nie tylko po to, żeby ściągnąć inwestycje, ale też, żeby dać jasny sygnał, że Ukraina chce, żebyśmy nie tylko nie czuli niczego złego, ale żebyśmy także czuli coś dobrego.