Radio Białystok | Gość | Anna Kietlińska [wideo] - prezes podlaskiego oddziału Stowarzyszenie "Wspólnota Polska"
"Ostatnie miesiące pokazały, że Aleksander Łukaszenka jest nieobliczalny na arenie politycznej" - mówi Anna Kietlińska.
Rosja zapowiada umieszczenie broni jądrowej na Białorusi. Zza naszej wschodniej granicy płyną też inne złe wieści. Kilka dni temu reżim Łukaszenki sprzedał skonfiskowaną grodzieńską siedzibę Polskiej Macierzy Szkolnej. W tej ufundowanej z polskich pieniędzy nieruchomości przed likwidacją mieściła się największa na świecie polska szkoła niepubliczna - Liceum Społeczne im. Elizy Orzeszkowej. Między innymi o tym z prezes podlaskiego oddziału Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" Anną Kietlińską rozmawia Renata Reda.
Renata Reda: Co pani sądzi o ostatnich pogróżkach rosyjskiego dyktatora?
Anna Kietlińska: Chciałabym sądzić i myśleć tak, jak większość interpretatorów i komentatorów, że to są tylko pogróżki, ale gdzieś tam na dnie, głęboko w sercu, jest taki niepokój. Ostatnie lata, a zwłaszcza ostatnie miesiące pokazały, że Aleksander Łukaszenka jest troszeczkę nieobliczalny na arenie politycznej. Tu pryska mit Białorusi, mówiącej o pokoju i dbającej o pokój. Białorusini przez długi czas byli utrzymywani w takim micie, że wojna jest najgorszą rzeczą, która się przytrafi społeczeństwu. Zresztą jak widzieliśmy, Aleksander Łukaszenka formalnie nie angażował się w wojnę na Ukrainie. Myśląc jednak o tym, że Białoruś w tej materii powinna zostać taka w miarę neutralna i starająca się zachować pozory państwa dbającego o pokój.
To może jest jednak szansa, że Białorusini jednak przeciwstawią się ewentualnym planom rozmieszczenia broni atomowej.
Raz już Białorusini wyszli na ulice. Wiemy, czym to się skończyło, ale to jest naród, który też dojrzewa do pewnych postaw obywatelskich, chociaż jest to bardzo trudne.
Białoruś może być objęta kolejnymi sankcjami. Zamykane są przejścia graniczne. Jaki jest teraz kontakt z mieszkającymi tam Polakami?
Kontakt jest, ale nie jest to już taki kontakt jak w latach wcześniejszych czy nawet jeszcze rok temu. Ja na Białorusi nie byłam już od 2020 roku. Pandemia i wydarzenia sierpniowe zrobiły swoje. Media nam pomagają, mamy kontakt telefoniczny, różnego rodzaju komunikatory. Pojawiają się i ułatwiają funkcjonowanie w takiej przestrzeni nieinwigilowanej, mamy nadzieję. Natomiast niektórzy tutaj przyjeżdżają. Mamy kontakt z osobami zaangażowanymi w taką działalność edukacyjną. Przyjeżdżają tutaj członkowie Związku Polaków na Białorusi. Na pewno nie są to wyjazdy zorganizowane, bo na takie nie możemy absolutnie liczyć. Muszę powiedzieć, że udało się też przyjechać na wakacje grupie dzieci i spędzić tutaj kilka dni wypoczynku z językiem polskim i z nauką w tle.
Jak dużym ciosem była likwidacja siedziby Polskiej Macierzy Szkolnej w Grodnie? Bo spodziewaliście się tego.
Spodziewaliśmy się. Po tym, co się działo wokół Polskiej Macierzy, to braliśmy pod uwagę ten najgorszy scenariusz. Natomiast jest to niewątpliwie takie wydarzenie bez precedensu, bo zlikwidowano organizację legalną w świetle prawa białoruskiego. Zhandlowano - trzeba użyć takiego określenia - majątek Stowarzyszenia, bo Macierz Polska funkcjonuje na Białorusi od 1995 roku, więc jest to rzeczywiście organizacja już wpisująca się w taką określoną tradycję. I tę swoją pozycję oraz prestiż budowała z pomocą polskiego społeczeństwa, konsulatów, ale też zwykłych ludzi i stowarzyszeń takich jak my. My fundowaliśmy zbiory, wspieraliśmy ich i dla nas to jest cios absolutny.
Wcześniej spotykaliśmy się z zarekwirowaniem majątku Związku Polaków na Białorusi. Ja tutaj kilkakrotnie mówiłam, że my ze trzy razy odbudowywaliśmy bibliotekę Związku Polaków na Białorusi, która skrzętnie była rozkradziona, a teraz mamy absolutny akt kradzieży, bo chyba tak to trzeba nazwać. Jeszcze nie wiemy, kto kupił siedzibę Polskiej Macierzy Szkolnej. Cena na początku była taką bardzo zaporową, potem ją obniżono.
Ostatecznie sprzedano za około 2,5 mln zł.
Myślę, że z czasem się dowiemy, czy to trafiło do jakichś np. pseudo działaczy polonijnych, czy trafiło do jakiegoś biznesmena białoruskiego.
Atrakcyjna nieruchomość, nowoczesna, w centrum miasta...
W cieniu katedry - to też jest takie miejsce symboliczne i ulica też jest bardzo symboliczna, bo Polska Macierz mieściła się przy Horodniczańskiej 40.
Jak teraz rozwija się polska edukacja? Tajne komplety już się pojawiają?
Kiedy nie można było uczyć języka polskiego na Białorusi, przed rozpadem Związku Sowieckiego, przed '90 rokiem, to działały takie domowe nauczania. To się sprawdzało. My podkreślamy, że to starsze panie, babcie, to one zachowały ten język polski. Funkcjonowały też kościoły. W tej chwili może nie jest tak, że język polski musi zejść do podziemi i razem z nią edukacja, bo działa szkolnictwo społeczne. Jeszcze na to władze pozwalają. Prowadzone są komercyjne kursy.
Cały czas pamiętamy o tym, że Karta Polaka jest atrakcyjnym dokumentem, który pozwala tutaj łatwiej przyjechać. Działa też, my to tak umownie nazywamy, taka szkoła społeczna, kursy społeczne prowadzone są przez aktywistów, przez osoby związane ze Związkiem Polaków na Białorusi. Dużo osób się uczy - są to małe dzieci, ale są też kursy online prowadzone też przez tych nauczycieli, którzy przyjechali do Polski. Oni mają taką więź i kontakt ze swoimi wcześniejszymi uczniami. My się też w jakiś sposób aktywizujemy i łączymy z nimi. Zobaczymy, jak długo będzie to trwało. Historia pokazuje, że język polski przetrwał mimo różnych przeciwności dziejowych, Stalina też przetrwał, więc mamy nadzieję, że przetrwa również i teraz.
Są coraz większe represje związane z narodowością polską. Chociażby funkcjonariusze niszczą Karty Polaka zatrzymanym opozycjonistom. Czy można jeszcze przyznawać się do tego, że się jest Polakiem na Białorusi?
Mimo wszystko ludzie się przyznają. I to nas cieszy, że takie przekonanie o polskiej tożsamości jest tak głębokie. To, że Karta Polaka jest taką solą w oku we władzach Łukaszenki, to tylko pokazuje, że to był trafiony dokument. I rzeczywiście to, co proponujemy my, jako społeczeństwo, i w ogóle to, co wiąże się z polską kulturą, jest niesamowicie atrakcyjne dla ludzi. Jest pewnego rodzaju takim przeciwstawieniem się dla ruskiego miru.
Co jeszcze Łukaszenka może zabrać Polakom?
Jak byśmy zrobiły taki bilans, to on już zabrał bardzo dużo. Sukcesywnie na przestrzeni lat to zlikwidowano polskie przedszkole, teraz mamy zlikwidowane formalnie dwie polskie szkoły, zlikwidowana macierz. Od 2005 roku nie może działać legalnie Związek Polaków na Białorusi, chociaż działa Związek Polaków taki akceptowany przez Łukaszenkę i to tak propagandowo bardzo podkręcamy. Tak na marginesie wspomnę, że była taka akcja przed konsulatem, gdzie formalnie ten związek prołukaszenkowski protestował przeciwko ostrej polityce polskiej. Zlikwidowano cmentarze, zlikwidowano miejsca pamięci. W tej chwili kończy się pewien polski świat na Białorusi.
Za Stalina Polacy na Białorusi przetrwali, to i Łukaszenka poniesie porażkę w zwalczaniu polskości.
Tak się tego trzymamy, bo to jest optymistyczna wizja.