Radio Białystok | Gość | Patrycja Maliszewska [wideo] - zawodniczka Juvenii Białystok i reprezentantka Polski w short tracku
Przez wiele lat była łyżwiarką Juvenii Białystok i reprezentowała Polskę na najważniejszych imprezach w short tracku. Patrycja Maliszewska kończy bogatą karierę sportową.
Patrycja Maliszewska ma na koncie medale Mistrzostw Europy, w tym złoty z Dordrechtu z 2015 roku w wyścigu na 3000 m. Biało-czerwonych barw broniła też min. na igrzyskach olimpijskich w Vancouver, Soczi i Pekinie.
O pełnej sukcesów karierze i jej zakończeniu z Patrycją Maliszewską rozmawia Jerzy Kułakowski.
Jerzy Kułakowski: Ja nie ukrywam, że dla mnie ta nasza rozmowa ma taki nostalgiczny wymiar. Ja z tym białostockim short trackiem z racji swojego wieku jestem w zasadzie od początku, pamiętam wiele nazwisk zawodniczek i zawodników i Ciebie jako tę pierwszą, która zrobiła naprawdę dużą karierę, która z tych polskich lodowisk wypłynęła na szersze wody, zdobywała medale, no ale niestety wiąże się to też z tym, że ma się poczucie upływającego czasu.
Jak ty do tego podchodzisz, że jesteś w zasadzie w przededniu pojawienia się po raz ostatni na lodowisku?
Patrycja Maliszewska: Czuję się generalnie dobrze. Czuję spokój i jestem pogodzona z tą decyzją, dlatego że ta decyzja płynie prosto z serca i ona nie jest podyktowana tym, że fizycznie już nie dałabym rady pewnych rzeczy zrobić, czy nie mogłabym czegoś zaplanować, nie jest podyktowana kontuzją, nie jest podyktowana żadnymi innymi działaniami, które przeszkodziłyby mi w jeżdżeniu dalej. Natomiast mówię – poczułam, że to już jest ten moment i postanowiłam iść za tym głosem. Czuję spokój, więc to znaczy, że to jest dobra decyzja.
Jeśli ja dobrze kojarzę, to trwała ta kariera od samego początku, od zarania tak z 25 lat. Zdecydowana większość twojego życia.
Tak, zdecydowana większość i szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie co mogłabym innego robić w swoim życiu.
Może tańczyć? Podobno były takie plany na początku.
Tak, ale rzeczywiście wybrałam jednak sport, w którym gdy przejeżdża się linię mety w określonej kolejności to wiadomo już mniej więcej jak ten wynik wygląda, oprócz tego, że mamy jeszcze decyzje sędziowskie. Jednak w tańcu trochę trudno było mi się odnaleźć, bo po pierwsze to ktoś decydował o tym wyniku – punkty, czy to pięknie, ładnie wyglądało, to nie jest coś, w czym ja się spełniałam.
Noty za styl.
Na przykład.
Rzeczywiście sportowa rywalizacja, której byłaś uczestniczką i przyniosła ci mnóstwo satysfakcji – jak mówię, zawodniczek, zawodników przed tobą było w Juvenii wielu. Juvenia słynęła ze szkolenia tych kadr, ale potrzebny był właśnie taki impuls, taki duży krok, żeby też napędzić tę dyscyplinę w naszym kraju i Ty te kroki zrobiłaś.
To, co wynotowałem, największe sukcesy twoje – wiele medali mistrzostw Europy, przede wszystkim złoto z Dordrechtu w 2015 roku na 3000 m, tam były też brązowe medale na 500 m i w wieloboju, był srebrny w Heerenveen w 2011 roku na 500 m, dwa brązowe w Malmo na 500 m i w sztafecie w 2013 roku. No więc czy chcesz, czy nie chcesz, czy to Ci sprawia radość, czy nie, ale stałaś się dzięki temu legendą białostockiego sportu, podlaskiego sportu tak naprawdę.
Ciąży to jakoś, świadomość tego, że kiedyś ktoś w różnych podsumowaniach sportowych będzie mówił: „Patrycja Maliszewska, jedna z gwiazd, legend tego sportu w tym regionie”?
Ja szczerze mówiąc nigdy się na tym nie skupiałam, bo moim celem i moją intencją było to, żeby się po prostu rozwijać, żeby być coraz lepszą zawodniczką. Wiele razy to powtarzałam – jeżeli byłam w najsłabszej grupie w klubie, to chciałam później być w tej trochę lepszej, później w jeszcze lepszej, później w najlepszej, która tak naprawdę miała już wtedy zawodników, którzy robili rekordy Polski. Więc dla mnie to naprawdę dużo znaczyło.
Generalnie ja później wyjeżdżając czy do Kanady, czy do innych krajów, gdzie chciałam się rozwijać jako zawodniczka – dla mnie najważniejsze było to, żeby mieć kogoś przed sobą, kogo gonię i co mogę zrobić, żeby być lepszą. A takie podejście dawało mi później wyniki. I ja generalnie nie myślałam o tym, że chciałabym pojechać kiedyś na igrzyska, że chciałabym zdobyć medal mistrzostw Europy, tylko myślałam sobie – chcę być w gronie tych najlepszych.
I nawet przez pewien czas ja tak sobie myślałam, bo to jeszcze te moje czasy, takie początki, to zawodniczki miały potężne nogi, bo ten trening był tak skonstruowany wtedy, że akurat nogi były duże. I ja pamiętam, że przez wiele lat ja myślałam i cały czas zastanawiałam się co mogę zrobić, żeby mieć takie duże nogi, bo to może pozwoli mi lepiej jeździć. I generalnie przyszedł ten moment, że ten mięsień się rozbudował, nie byłam akurat wtedy zachwycona z tego powodu, ale mogłam się rozwijać, więc ja cały czas szukałam różnych dróg do tego, żeby być lepszą.
Stawałam na starcie, obok mnie trzy-cztery inne zawodniczki, ja wiedziałam, że my wszystkie tak samo ciężko trenowałyśmy. Więc co ja mogę zrobić lepszego, żeby być mimo wszystko na tej linii mety jako pierwsza, druga? Coś, co by dawało mi kwalifikację, albo ewentualnie też medal?
Generalnie skupiałam się też na tym, co mogę w danym biegu zrobić i na przykład występując w finałach mistrzostw Europy ja nie zastanawiałam się nad tym, że mogę zdobyć już w tym biegu medal. Ja myślałam sobie – ok, jestem na przykład druga, trzecia na linii startu, to muszę zrobić taki start, żeby wyjść gdzieś z przodu i utrzymać to, nie dać się przynajmniej wyprzedzić po małym - po dużym proszę bardzo, jak ktoś chce i jest na tyle mocny, żeby to zrobić. Skupiałam się na tym, że to jest kolejny bieg, żeby go dobrze przejechać.
Kiedyś używało się takiej formuły „w radiu państwo nie widzą”. No właśnie dzisiaj w radiu państwo też widzą, ale spod tego stolika państwo nie widzą. Ja zdradzę tajemnicę, że dzisiaj Patrycja ma bardzo zgrabne nogi, już nie nabite mięśniami, że się tak wyrażę, także na szczęście to nie zostało na dłużej.
Twoje sukcesy były takim impulsem do tego, żeby ta dyscyplina sportu w naszym kraju się rozwinęła i rozwinęła się znakomicie, też dzięki Twojej inspiracji Twoja siostra – Natalia osiągała i miejmy nadzieję osiągać dalej wielkie sukcesy. Ważny więc jest w każdym sporcie taki wzór, idol, za którym się podąża.
Ja inspirowałam się tymi osobami, które były lepsze ode mnie na arenie polskiej, a później międzynarodowej i ja próbowałam je gonić. Później znalazły się osoby tutaj, w Polsce, które chciały mnie gonić. Co będzie dalej? – zastanawiam się czasami, jakie ja miałam warunki i co ja mogłam z tym zrobić, jakie warunki są teraz i jak zawodnicy mogą z tego korzystać, a co będzie za 10 lat? Sport wciąż się rozwija, short track wciąż się rozwija, trenerzy się rozwijają, zawodnicy mają coraz lepiej i ich świadomość co do treningu też jest inna.
Ale ja nigdy o sobie nie myślałam jak o legendzie, o kimś, kto może być inspiracją. Po prostu tak żyję, mam takie wartości, że chcę robić rzeczy dobrze, jeżeli na coś się decyduję to na sto procent i dlatego też właśnie ta decyzja o tym, czy będę jeździć, czy nie zajęła mi parę miesięcy, bo ja chciałam być jej pewna, że odchodzę i nie mam żalu do nikogo.
Jutro (w piątek 24 marca) o godzinie 17:30 na lodowisku w białostockim Zwierzyńcu po raz ostatni staniesz na łyżwach jako zawodniczka, kończysz karierę. To będzie wyścig pokazowy, sztafety mieszane z tego co wiem. Zaprosiłaś swoich przyjaciół, ludzi, którzy na Twojej short trackowej drodze pojawili się i wnieśli najwięcej. Kto to będzie dokładnie, kto przyjedzie?
Nie mam na kim się wzorować, bo nikt przede mną nie robił zakończenia nawet. Moim pomysłem było, że fajnie by było zaprosić jednak tych ludzi, którzy pojawiali się na mojej drodze, coś wnieśli do tego życia sportowego, ludzie, którzy byli inspiracją, kimś, kto mnie poklepie po ramieniu, kiedy było mi ciężko, kimś, kto mnie wspierał. Natalia oczywiście zgodziła się jechać, będzie Piotrek Michalski, będzie mój brat, trenerka Ula, Natalia Czerwonka, Aida Bella.
Miałam w swojej karierze dużo trudnych momentów i nie zawsze się tym dzieliłam, natomiast to były osoby, które zawsze o wszystkim wiedziały i mogę na nich liczyć, dlatego ten bieg to nie jest bieg, wyścig, w którym ktoś będzie pierwszy, drugi albo trzeci, która sztafeta wygra, bo oni wszyscy razem ze mną wygrali – bo dzięki nim i z nimi mogłam być tam, gdzie jestem.
Oczywiście, będzie dużo ludzi, których też zaprosiłam, którzy nigdy nie jeździli, ale wiedzieli jak mi pomóc poza lodem. Finansowo dać dobrą radę, jak ja tak sobie zaczęłam spisywać to jest ich naprawdę dużo. Ja jestem super wdzięczna, że jest taki odzew pozytywny i ludzie są wzruszeni, mnie też to wzrusza i sobie myślę – no jak ja teraz sobie codziennie tak raz popłaczę z tego powodu, to co to będzie jutro?
Na szczęście na lodowisku zamarznie, to nie będzie dużo widać tych łez. Na koniec pytanie o to, co dalej? Ja gdzieś widziałem informację, chyba na stronie Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego, że oczywiście chcesz zostać w sporcie, w short tracku, więc jaką rolę dla siebie widzisz? Żartowaliśmy przed naszą rozmową, że może chciałabyś, w cudzysłowie oczywiście, wygryźć trenerkę Ulę Kamińską, ale ona ma pozycję niesamowicie mocną teraz.
Ja oczywiście nie chciałabym jej wygryzać, bo trenerka jest dla mnie inspiracją i jest taką moją mentorką. Naprawdę na wiele tematów możemy porozmawiać, więc uczyć się od niej, być przy niej w różnych sytuacjach…
Dołączyć do sztabu, krótko mówiąc?
Nie wiem, jak to dalej będzie. Są pewne możliwości, są programy ministerialne, program Super Trener, który umożliwiłby mi pracę przy teamie i te parę miesięcy niebycia razem z nimi dało mi rzeczywiście perspektywę i taki trochę dystans. Mam jakieś swoje pomysły, ale generalnie ja się dobrze odnajduję w roli pomagającej, wspierającej, więc gdybym mogła im w jakikolwiek sposób pomóc, to realizowałabym się w tym na pewno.