Radio Białystok | Gość | prof. Maciej Perkowski [wideo] - z Wydziału Prawa Uniwersytetu w Białymstoku
- Deklaracja liderów Bukaresztańskiej Dziewiątki to sygnał polityczny, który pokazuje jedność i usuwa wątpliwości wobec Rosji, na przykład w kwestiach gospodarczych.
W przededniu rocznicy rosyjskiej napaści na Ukrainę Polskę odwiedził amerykański prezydent Joe Biden, który m.in. wziął udział w szczycie Bukaresztańskiej Dziewiątki. Liderzy B9 podczas szczytu w Warszawie wydali wspólne oświadczenie, w którym zapewniają o współpracy i wzajemnej pomocy w przypadku zagrożenia.
O ustaleniach liderów wschodniej flanki NATO z prof. Maciejem Perkowskim z Wydziału Prawa Uniwersytetu w Białymstoku rozmawia Adam Janczewski.
Adam Janczewski: Liderzy Bukaresztańskiej Dziewiątki podczas szczytu w Warszawie wydali wspólne oświadczenie, w którym zapewniają o współpracy i wzajemnej pomocy w przypadku zagrożenia. Jaką moc prawną ma ten dokument?
prof. Maciej Perkowski: Pomiędzy traktatem, czyli zobowiązaniem podpisanym i zawartym w świetle prawa międzynarodowego, w pełni rodzącym zobowiązania w sposób wiążący, a deklaracją jest subtelna różnica. Polega ona na tym, że umów należy przestrzegać. Pacta sunt servanda. Z tytułu ewentualnego nieprzestrzegania jest odpowiedzialność międzynarodowa. Oczywiście można to w rozmaity sposób kwestionować. Są sądy międzynarodowe itd. Natomiast deklaracje stanowią rodzaj dobrych chęci.
Odróżniłbym to jednak od takiej klasycznej deklaracji na zasadzie: fajnie by było, gdyby wszystko było dobrze, sympatycznie, uczciwie, żeby wszyscy byli zdrowi, szczęśliwi, bogaci itd. Tutaj mamy do czynienia z zestawem jednostronnych oświadczeń, z których każde było sygnowane i wypowiadane w trakcie spotkania, bo chyba to, co zostało wewnątrz powiedziane czy uzgodnione, jest trochę ważniejsze niż to, co widzimy formalnie na papierze.
To wszystko zostało wypowiedziane przez osoby, co do których prawo międzynarodowe tworzy domniemanie kompetencji państwa, i wypowiedziane w bardzo poważnej sprawie wobec poważnych świadków.
Te wspólne zobowiązania to chyba przypomnienie też wcześniejszych ustaleń i zobowiązań dotyczących sojuszników w NATO.
Właśnie chcę to powiedzieć, że mamy do czynienia z sytuacją, w której zobowiązania nie musiały zostać zawarte w kolejnym porozumieniu, bo one są już solidnie umocowane w Traktacie Północnoatlantyckim czy w porozumieniach wzajemnych, sąsiedzkich i całej gamie innych.
Natomiast ta deklaracja służy odniesieniu się do bieżącej sytuacji. To jest raczej sygnał, powiedziałbym, polityczny, który pokazuje jedność, usuwa wątpliwości, np. na tle Węgier, bo były wątpliwości, czy mamy do czynienia z partnerem solidnym, który się nie wyłamie itd. Są dyskusje np. w kwestiach szczegółowych co do podejścia wobec Rosji, w kwestiach gospodarczych itd.
I tutaj ta jedność była bardzo potrzebna. Chodziło o to, żeby wskazać, że dyskurs dyskursem, dialog dialogiem, ale co do zasady zobowiązania podtrzymujemy, deklarujemy wprost, że w kwestii ewentualnych zagrożeń współpracujemy. Nie ma co do tego wątpliwości.
To jest tzw. kształtowanie przedpola. XXI wiek to czas manipulacji, czyli nie chodzi o to, jak jest naprawdę, tylko chodzi o to, w co uwierzą ludzie, a później będą wywierać presję. W demokracjach tak jest, że pobudzenie społeczeństwa jest punktem wyjścia do ewentualnego wpływu na rządy.
Czyli to jasne odniesienie się do bieżącej sytuacji i jasny sygnał dla społeczeństw wszystkich tych państw, które podpisały się pod takim oświadczeniem.
Tak jest. Usuwamy wątpliwości.
Jednym z przypominanych paragrafów jest artykuł 5., który był podkreślany w oświadczeniu, był podkreślany przez Joe Bidena podczas wizyty w Polsce, również przez Jensa Stoltenberga. Do czego zobowiązuje nas artykuł 5. i wszystkich tych, którzy się do niego stosują?
Artykuł 5. jest postanowieniem, które stanowi esencję, klucz do Traktatu Północnoatlantyckiego, dlatego że mówi o solidarności państw w sytuacji zagrożenia. To jest postanowienie, w którym państwa jasno zobowiązują się do udzielenia pomocy w wypadku agresji, działań przeciwko któremukolwiek członkowi.
W traktatach jest tak, że są postanowienia, ale są też takie postanowienia, którym wskutek praktyki czy deklarowanego wielokrotnie podejścia zaczyna się przypisywać rangę zasady. Artykuł 5. budził zawsze pewne kontrowersje.
Zwykle w debatach publicznych podnoszono, że artykuł 5. artykułem 5., ale przecież przed wojną były zobowiązania i sojusznicy niby wojowali, ale to była taka dziwna wojna i w sumie nic z tego nie wynikło. No więc artykuł 5., dopóki nie jest sprawdzony, czyli dopóki nie dochodzi do ewentualnej próby, też można kwestionować na różne sposoby, mówić, że napisano, zobowiązano się, ale to na pewno nie będzie przestrzegane.
Wobec tego cóż można robić w warunkach pokoju, w warunkach, gdy jeszcze tej próby nie ma? Można to podkreślać wielokrotnie, tak, aby nikt nie pomyślał, że być może państwo w miękki sposób zinterpretowało podejście do art. 5., tak, że ostatecznie jednak trzeba do tego podchodzić odpowiednio, a nie wprost.
Podkreślanie tego, że nie jest to martwy przepis, to jedno.
I że nie podchodzimy do niego odpowiednio tylko wprost, czyli że robimy dokładnie tak, jak jest tam napisane. Bo podejście odpowiednie to jest właśnie to, co robiono w 1939 roku, czyli coś tam robiono, wypowiedziano wojnę, były jakieś pozorowane, maskowane działania na froncie itd. Ale to nie przynosiło żadnych rozwiązań.
Tu do aktu prawnego dochodzą też wielokrotne deklaracje liderów państw, które są w pewien sposób zobowiązujące.
Zgadza się. I myślę, że równie ważne są powiązania w zakresie gospodarki, zbrojeń itd. Bo te powiązania powodują, że państwa mają realny interes w tym, aby podtrzymywać swoje deklaracje i ewentualne zobowiązania w tym zakresie. Bo największym gwarantem stabilności są interesy, czyli, krótko mówiąc, sytuacja, w której podmiot, nie tylko honorowo dotrzymuje zobowiązań, ale też robi to w najlepiej pojętym własnym interesie.
I teraz dlaczego dobrze jest, że to jest Bukaresztańska Dziewiątka? To są państwa, które mają bezpośredni interes. Są wschodnią flankę NATO, czyli można powiedzieć, że ich potencjalne zagrożenie jest zbliżone i w zasadzie zdają sobie sprawę, że jeżeli doszłoby do jakiegokolwiek zagrożenia, to jest to kwestia kolejności, a nie kwestia wyboru - ci tak, ci nie.
Wobec tego, tworząc razem wspólny potencjał, pojawia się efekt skali. Po drugie, może to być część większego planu. My nie o wszystkim wiemy. Chcielibyśmy już dzisiaj o wszystkim być poinformowani. Społeczeństwo chciałoby słyszeć, rozumieć, ale nie wolno. Trzeba być cierpliwym.
Chodzi o to, że pewne rzeczy, które tam ustalono po cichu, dyskretnie, nawet nie powinny przedostać się do publicznej świadomości. Natomiast ufam, mam nadzieję, że te ustalenia są mądre, są tak skonstruowane, że ostateczny efekt będzie polegał na wzroście bezpieczeństwa.