Radio Białystok | Gość | Jolanta Tulkis [wideo] - rzecznik Powiatowego Urzędu Pracy w Białymstoku
- W styczniu spodziewamy się wzrostu bezrobocia, natomiast nie jest to niepokojące zjawisko, jest to rokroczne - mówiła w Polskim Radiu Białystok rzecznik Powiatowego Urzędu Pracy w Białymstoku Jolanta Tulkis.
5,2 proc. wyniosło bezrobocie w grudniu - tak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego. Ten niewielki wzrost oznacza tylko chwilowe zawahanie na rynku pracy, czy sytuacja będzie się pogarszać?
M.in. o tym z rzecznik Powiatowego Urzędu Pracy w Białymstoku Jolantą Tulkis rozmawia Adam Janczewski.
Adam Janczewski: Pani rzecznik, jak podał GUS, 5,2 proc. wyniosło bezrobocie w grudniu, czyli było o 0,1 wyższe niż w listopadzie. To niby niedużo, ale chyba grudzień zazwyczaj to był miesiąc, w którym to bezrobocie m.in. ze względu na przedświąteczne prace sezonowe bywało niższe.
Jolanta Tulkis: Tak, zazwyczaj kończymy rok z niższym bezrobociem, niż zaczynamy początek roku. Na koniec grudnia w naszym rejestrze figurowało 10 676 osób, w styczniu spodziewamy się wzrostu, natomiast nie jest to niepokojące zjawisko, to jest rokroczne.
Skąd ten trend w takim razie?
Trend wynika z tego, że kończą się umowy zawarte na czas określony. I nie są to tylko umowy zawarte w samym grudniu – to mogą być umowy roczne, półtoraroczne, trzyletnie. Te osoby, którym te umowy nie zostały przedłużone zazwyczaj się rejestrują. W tym okresie jesienno-zimowym zazwyczaj bezrobocie wzrasta.
I to też jest związane z pracami sezonowymi. Chociaż pogoda sprzyja temu, żeby ten trend troszeczkę zanikał, natomiast w ogrodnictwie, leśnictwie, przy pracach budowlanych pogoda ma znaczenie. To jest trend, który widzimy od wielu lat.
Może jednak właśnie nie jest tak źle. 5,2 w grudniu 2022, w grudniu 2021 5,4 proc. Więc jednak rok do roku to bezrobocie w kraju spada.
Co roku bezrobocie nam spada i to jest bardzo dobre zjawisko. Patrząc rok do roku, to w grudniu ubiegłego roku mieliśmy o ponad 2000 osób mniej w rejestrze niż w 2021 roku, czyli to jest też taki bardzo dobry trend, a także w ubiegłym roku z tytułu podjęcia pracy zostało wyrejestrowanych tylko w naszym urzędzie ponad 8000 osób bezrobotnych.
To dużo, czy nie?
Dużo.
Zanim przejdziemy do przewidywań na 2023 rok, to w Podlaskiem ogólnie zaobserwowano chyba podobny trend do ogólnopolskiego, ponieważ w grudniu w odniesieniu do listopada bezrobocie wzrosło o 0,1 proc., do 7,3 proc. Czy nasz rynek można jakoś porównać do ogólnopolskiego, poza tym, że mamy wyższe niż średnia bezrobocie?
My zwykle mamy troszeczkę wyższe bezrobocie, ponieważ nie jesteśmy regionem bardzo produkcyjnym. U nas tych zakładów produkcyjnych jest dużo mniej, niż na południu Polski i dlatego mamy zwykle trochę wyższe bezrobocie. Natomiast nie jest to niepokojące.
7,3 proc. to niedużo?
Nie jest to niepokojące.
Jak wynika z badań wykonanych na zlecenie Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości w ostatnim roku liczba osób, które boją się utraty pracy wzrosła i to dość znacząco – z niemal 28 proc. na początku ubiegłego roku do 42 proc. na koniec roku. Czy to wyraźne pogorszenie nastrojów jest w pani ocenie uzasadnione?
2023 rok u wielu przedsiębiorców budzi niepokój. Co za tym idzie, budzi to niepokój także pracowników. Ubiegły rok był trzecim rokiem z rzędu, kiedy nasi przedsiębiorcy i pracodawcy borykali się z bardzo dużymi utrudnieniami.
Po pierwsze, dwa lata pandemii, lockdownu odcisnęły bardzo duże piętno na niektórych branżach i jak już myśleliśmy, że tę sytuację mamy opanowaną, że koronawirus jest już oswojony, to wybuchła wojna i to zrodziło kolejne problemy. Nie bez znaczenia są też podwyżki cen różnych artykułów przemysłowych, produktów takich jak chociażby paliwa i to też wpływa na koszty związane z utrzymaniem pracowników, z produkcją. To rodzi ten niepokój.
To pogarsza nastroje, ale czy może wpłynąć na nie na tyle, że ten rynek się załamie?
Nie wydaje mi się. To nie wynika ze statystyk, natomiast z obserwacji, z rozmów z pracodawcami, przedsiębiorcami, którzy do nas przychodzą. Według takiej opinii ekonomistów, specjalistów do spraw rynku, gospodarki, pracodawcy bardziej obserwują, co się dzieje.
Jest wielu, którzy pragną rozwijać swoją firmę, inwestują w swoich pracowników, poszukują nowej kadry, inwestują w swoją branżę. Natomiast jest też wielu, którzy zakładają ten czarny scenariusz, którzy muszą ze względu na koszty ograniczyć swoją produkcję i biorą też pod uwagę zamknięcie się. Jak finalnie będzie to wyglądało – nie jesteśmy w stanie przewidzieć.
Na razie chyba nie widać jakiejś dużej fali upadłości firm i rejestracji osób bezrobotnych z tych zakładów.
Nie, nie widać tego. Dlatego mówię, że to jest w fazie takiej obserwacji. W ogóle styczeń jest czasem, kiedy podsumowujemy rok ubiegły i to samo robią pracodawcy w tym momencie – patrzą na koszty, oglądają swoje pieniądze z każdej strony i zastanawiają się, w co inwestować, czy może chwilę poczekać, jak będzie ta nasza gospodarka się rozwijała, czy będzie to na tyle stabilne, żeby móc się dalej rozwijać.
Ja oczywiście zachęcam pracodawców do współpracy z urzędem, ponieważ mamy programy i narzędzia do tego, by pracodawcom choć troszeczkę ulżyć.