Radio Białystok | Gość | prof. Joanna Zajkowska [wideo] - wojewódzka konsultant w dziedzinie epidemiologii
- Jeśli chodzi o grypę, to szczepionka jest jedną z najlepszych broni przeciwko tej chorobie. Może nie zapobiega zakażeniu, ale na pewno łagodzi skutki grypy, które czasami mogą być bardzo poważne.
W Polsce wzrasta liczba zachorowań między innymi na grypę i RSV. W niektórych aptekach brakuje leków. Z podlaską wojewódzką konsultant w dziedzinie epidemiologii prof. Joanną Zajkowską rozmawia Michał Buraczewski.
Michał Buraczewski: W ostatnim tygodniu przed świętami służby sanitarne w Polsce odnotowały prawie 300 tys. przypadków grypy. Czy to nadzwyczajna fala zachorowań, czy typowa sytuacja, z którą mieliśmy do czynienia w ubiegłych latach?
prof. Joanna Zajkowska: To, że liczba wzrasta, jest sytuacją normalną. Może nas trochę zaskakiwać, że tych przypadków jest aż tak dużo.
Z czego wynika taki gwałtowny wzrost liczby zachorowań?
Na pewno pora roku. Jest to sezon zachorowań na wirusowe choroby układu oddechowego. Sezon grypowy zaczyna się w październiku, listopadzie. Natomiast przyrost tych przypadków rzeczywiście jest duży. Sprzyja temu na pewno pogoda. Mamy dużą wilgotność i zmienne temperatury. Poza tym sezon okołoświąteczny, czyli podróże, zakupy, spotkania z rodzinami, też sprzyja transmisji wirusa.
A jaki przebieg ma choroba w tym sezonie grypowym? Czy taki sam jak w ubiegłych latach?
Nie ma sygnałów, żeby pojawiły się jakieś odmienne przebiegi. Grypa to zakażenie górnych dróg oddechowych, ale często z taką ogólnoustrojową reakcją, czyli bólem stawów, mięśni, wysoką gorączką, suchym kaszlem.
Jak wygląda sytuacja w podlaskich szpitalach? Resort zdrowia alarmuje, że jest ona szczególnie trudna na oddziałach pediatrycznych.
Tak. Mamy informacje, że bardzo przeciążone są oddziały pediatryczne, nocna pomoc lekarska czy podstawowa opieka zdrowotna tam, gdzie są pediatrzy. Jeżeli chodzi o osoby dorosłe, w większości jednak chorujemy w domu i tutaj pomoc ambulatoryjna może być przeciążona. Jeżeli chodzi o hospitalizacje, w tej chwili nie rejestrujemy jeszcze wzmożonej liczby przyjęć.
Ministerstwo Zdrowia zwraca też uwagę, że jednocześnie obok grypy występują też liczne przypadki Covid-19 i RSV. Czy objawy tych chorób są do siebie podobne?
Podobne. Może nie identyczne, ale podobne i na początku bardzo trudno rozróżnić, z czym mamy do czynienia, czyli zaczyna się nieżytem górnych dróg oddechowych. W grypie częściej mamy ból głowy, wysoką gorączkę i bóle mięśni. Jeżeli chodzi o RSV, to jest kaszel, drapanie w gardle czy objawy nieżytu górnych dróg oddechowych. A z Covidem już jesteśmy zaprzyjaźnieni. On nie minął i niestety dalej wśród nas krąży.
Od nowego roku lekarze rodzinni mają dysponować testami, które wykażą, czy pacjent choruje na Covid-19, grypę czy RSV. Bez takiej diagnozy leczenie może okazać się nieskuteczne?
W większości tych zakażeń i tak leczymy objawowo. W pewnych wypadkach, u osób z dużym ryzykiem ciężkiego zachorowania, identyfikacja tego, z czym mamy do czynienia, szczególnie jeśli chodzi o grypę, pozwala włączyć leczenie przyczynowe, bo w przypadku grypy taki lek posiadamy. W związku z tym posiadanie takiego narzędzia identyfikującego będzie bardzo pomocne.
Są doniesienia o brakach niektórych leków w aptekach. Czy może być to efekt przepisywania przez lekarzy nadmiernej liczby antybiotyków i leczenia objawowego? O takiej obserwacji mówił wczoraj wiceminister zdrowia Waldemar Kraska.
Na pewno duża konsumpcja antybiotyków jest pewnym zjawiskiem, które powinniśmy kontrolować, ponieważ chętnie przyjmujemy antybiotyki, często prosimy o nie lekarza. Natomiast wydaje mi się, że brak pewnych leków ma wiele innych przyczyn. Jest to problem, który sygnalizowany jest również w innych krajach. Być może jest to również kwestia produkcji, niedostatku pewnej grupy leków.
Resort zdrowia uspokaja, że braki leków są jedynie lokalne i że mamy zapasy na kilka miesięcy. Czyli nie zgadza się pani z taką diagnozą?
Nie. Mam nadzieję, że tak będzie.
W jaki sposób powinniśmy reagować w przypadku wystąpienia objawów grypopodobnych? Kiedy możemy jeszcze leczyć się domowymi sposobami, a kiedy trzeba już udać się do lekarza?
To zależy od wieku pacjenta i naszej kondycji immunologicznej. Inaczej powinniśmy patrzeć na małe dzieci, seniorów. Młodzi dorośli, szczególnie wyszczepieni, jeżeli zaczynają chorować łagodnie, spokojnie mogą chorować w domu, przyjmując leki przeciwgorączkowe, napotne i oczywiście unikać wysiłku fizycznego, żeby nie inhalować tego aerozolu w głąb płuc. Zostajemy w domu, nie biegamy po schodach, nie zakażamy innych.
Jeżeli natomiast gorączka utrzymuje się dłużej niż dwa, trzy dni, pojawiają się jakieś niepokojące objawy, krwawienia z nosa albo zachorowanie dotyczy małych dzieci bądź seniorów, konieczny jest kontakt z lekarzem.
Za nami spotkania przy świątecznych stołach. Przed nami jeszcze zabawy sylwestrowe. Czy w najbliższych tygodniach możemy spodziewać się jeszcze większej fali zachorowań?
Takie są prognozy. Wynika to właśnie ze zwiększonej szansy na transmisję wirusa poprzez zachowania socjalne, czyli spotkania rodzinne, zakupy, podróże, sylwester.
Kiedy przypada szczyt zachorowań?
No właśnie to jest dosyć trudne pytanie, ponieważ opieramy się też na informacjach, które dotyczą sąsiednich krajów. Nadzór epidemiologiczny śledzi dokładnie, tydzień do tygodnia, jak wyglądają zachorowania zarówno w Polsce, jak i w innych krajach. I możemy prognozować, że zachorowań będzie więcej, dlatego że wiemy, że już jest ich dużo we Francji, w Niemczech, w Czechach. Jesteśmy mobilni, przemieszczamy się i fale zachorowań do nas docierają.
Szczyt zachorowań na grypę przypada zwykle w lutym. Czy może to się przesunąć?
Zobaczymy. Wpływa na to wiele czynników. W tym roku mniej się szczepimy. Niestety. Ponieważ grypa jest wirusem, z którym mamy do czynienia co roku, dlatego też powinniśmy co roku pamiętać o szczepieniach.
W roku popandemicznym chyba zbyt szybko odetchnęliśmy i wiele osób zbagatelizowało potrzebę szczepień. Więcej osób jest wrażliwych. Mniej się szczepimy. Zobaczymy, czy to jest początek wyższej fali, która będzie miała swój szczyt w lutym, czy po prostu ta fala wcześniej się rozwija i będzie mniej zachorowań w lutym.
Tak czy inaczej, wzrost zachorowań jest jeszcze prognozowany. Czy ma pani obawy, jeżeli chodzi o wydolność służby zdrowia? W tym momencie na oddziałach pediatrycznych mamy już zajętych 90 proc. łóżek.
Wszyscy przygotowują się na taką możliwość, stąd też informacje do państwa, żeby przynajmniej podejmować te środki, które ograniczają transmisję wirusa, czyli pozostawać w domu wtedy, kiedy mamy objawy chorobowe, nie wysyłać dzieci do przedszkola, do żłobka, jeżeli są chore albo jeżeli jest możliwość pozostawienia ich w domu, a wiele dzieci choruje. I oczywiście starać się unikać miejsc zatłoczonych, zakładać maseczki na czas podróży, czyli zmniejszać ryzyko zachorowań.
Polacy wykorzystali mniej niż połowę zamówionych szczepionek przeciwko grypie - pisze dziś "Dziennik Gazeta Prawna". Szczepienia to nasza jedyna skuteczna broń w obecnej sytuacji?
Jeśli chodzi o grypę, to jedna z najlepszych. Może nie zapobiega zakażeniu i zachorowaniu, ale na pewno łagodzi skutki grypy, które czasami mogą być bardzo poważne. W tej chwili dysponujemy czterowalentnymi szczepionkami, jest kilka preparatów do wyboru. Mamy doskonały preparat donosowy dla dzieci, czyli unikamy kłucia igłą. Nie cieszy się to taką popularnością, jakbyśmy chcieli.