Radio Białystok | Gość | abp Józef Guzdek - metropolita białostocki
- Trzeba uświadamiać ludziom, że Kościół to nie biskupi i księża, Kościół to my, a to znaczy, że wszyscy powinniśmy mieć świadomość odpowiedzialności za dziś i jutro Kościoła - podkreśla metropolita.
Przed nami radosne święta Bożego Narodzenia - w tym roku obchodzone w cieniu wojny na Ukrainie i innych kryzysów. Między innymi o tym z metropolitą białostockim arcybiskupem Józefem Guzdkiem rozmawia Dominika Dębska.
Dominika Dębska: Księże arcybiskupie, kiedy rozmawialiśmy rok temu przed świętami, byliśmy tuż po kryzysie przygranicznym i wydawało się, że już chyba gorzej być nie może. Tymczasem kolejny rok przyniósł jeszcze większe zawirowanie. Mamy wojnę za wschodnią granicą. Jak w kontekście zbliżających się świąt znaleźć nadzieję?
abp Józef Guzdek: Z wielką uwagą śledziłem to, co działo się i nadal dzieje się na granicy polsko-białoruskiej. Ale także bardzo uważnie śledzę trwającą już 300 dni wojnę w Ukrainie. Ciągle docierają do nas informacje o nowych masowych grobach, o kolejnych zabitych, o zniszczonych - i to kompletnie - miastach, wioskach.
Spotkałem się z dziećmi pochodzącymi ze Wschodu. Szczególnie wzruszające było to, jak dzieci z Białorusi i Ukrainy ubierały choinkę. Przyznam się, że wzruszyłem się, i to bardzo, ocierałem łzy. Wiele razy słyszałem opowieść o narodzeniu Jezusa odczytywaną z ewangelii świętego Łukasza, że nie było dla Świętej Rodziny miejsca w gospodzie, że Jezus narodził się poza Betlejem, poza miastem, w bardzo ubogich warunkach, bo w stajni, a kolebką był żłób.
I kiedy patrzyłem na te dzieci, to pomyślałem, że dla nich też nie ma miejsca. Bogu dzięki, że Polacy otworzyli domy i serca dla tych ludzi.
Co przyniesie rok 2023? Końca tego szaleństwa nie widać. A najgorsze jest to, że, ci, którzy rozmawiają telefonicznie ze sobą, którzy spotykali się, pili szampana, oni do siebie nie strzelają. W okopach są ci, którzy się nigdy nie widzieli ani nie mają do siebie nawzajem pretensji.
Myślę o tym i proszę pana Boga o jedno, mianowicie żeby nam nie odmówił mądrości i rozumu. My też sami wewnętrznie powinniśmy prosić Księcia Pokoju, aby ten pokój zagościł w nas, bo wiemy, że jak my się zmienimy, to świat się zmieni. Nie ma innej opcji. Trzeba zacząć od siebie samego.
Coraz więcej ludzi zbliżające się święta traktuje w coraz bardziej świecki sposób. Jest to między innymi widoczne w spadku religijności, a ten jest najbardziej spektakularny wśród młodych ludzi. Czy ksiądz arcybiskup ma pomysł na to, w jaki sposób przyciągnąć młodych ludzi do Kościoła?
Jestem daleki od hura optymizmu, ale nadzieję mam. Jestem człowiekiem, który stąpa po ziemi i pierwsze, co warto zauważyć to to, że ten Kościół jest inny w mediach, bo w mediach często pokazuje się tylko to, co jest złe.
Po drugie, inny jest Kościół niż to, do czego przekonują niektórzy, że to totalnie zniszczeni biskupi i kapłani. Nie. Kościół to my wszyscy ochrzczeni. Mam właśnie okazję obserwować ten realny Kościół. W naszej katedrze księża, którzy służą w konfesjonale, mówią, że są oblężeni, że są niesamowite kolejki. Nie jest więc tak, że wszyscy przeżywają tylko zewnętrznie, naskórkowo. Wielu ludzi wie, że jeżeli Bóg narodził się pośród nas, to najpierw musi się narodzić w moim sercu, właśnie przez Eucharystię. Skoro słowo stało się ciałem, to właśnie umacniamy się ciałem Chrystusa. Jestem pod wrażeniem bardzo wielu wspaniałych postaw.
Natomiast jest pytanie, co z tą młodzieżą. Niektórzy mówią, że młodzi odchodzą od Kościoła i to jest lansowane. Że rezygnuje z katechezy. No ale jeżeli katecheza jest na ostatniej, 8. i 9. godzinie w ciągu dnia to ja - wręcz odwrotnie - podziwiam tych herosów, którzy zostają. Przedmiotem kpin było, że elita chodzi na katechezę. Tak, to chodzi elita, bo oni będą potrafili czytać ten kod kulturowy.
Często pytam, czy wiara, niewiara, a może brak wiedzy? Ktoś deklaruje, że jest niewierzący, a ja mówię: "a może niewiedzący?". Co zrobić, żeby to się zmieniło? Przede wszystkim katecheza, formacja rodziców. Bo jeśli rodzice proszą o chrzest dziecka, to zobowiązują się do wychowania go po chrześcijańsku, dawania przykładu, bo wiara jest z tego, co się słyszy, ale jeszcze bardziej z tego, co się widzi. Tymczasem w wielu rodzinach nie ma przykładu. Przecież mamy takie sytuacje, że młodzież czy dzieci przebijają się sami w stronę Pana Boga. Myślę więc, że bardzo potrzebna jest edukacja dorosłych. I to przed nami.
Bardzo potrzebujemy świeckich katechistów. W tym roku zostało pobłogosławionych 34 Nadzwyczajnych Szafarzy Eucharystii. Być może w najbliższej przyszłości trzeba postarać się o przygotowanie do święceń żonatych, by zostali konsekrowani na diakonów. To jest stara praktyka w Kościele. I wreszcie trzeba bardzo mocno uświadamiać, że Kościół to nie biskupi i księża. Kościół to my, a skoro my, to znaczy, że wszyscy powinniśmy mieć świadomość odpowiedzialności za dziś i za jutro Kościoła.
W ramach wyjścia do młodych nasz białostocki Kościół uruchomił aplikację przygotowującą do bierzmowania. Wiem, że w przygotowaniu jest też aplikacja, która ma umożliwić większy kontakt wiernych z Kościołem.
Dzisiaj ludzie bardzo często podróżują. Wiemy już, że nie wystarczą ogłoszenia, które ksiądz odczytuje z ambony w czasie mszy. Nawet dobrze byłoby, żeby one nie były za długie. Natomiast tę poszerzoną wersję zamieszczamy na stronie internetowej.
Ta aplikacja będzie przede wszystkim służyć temu, żeby ci, którzy znajdą się w naszym mieście, znajdą się w okolicy, mogli sobie znaleźć, o której godzinie i gdzie jest msza czy nabożeństwo, jakieś wydarzenie.
Dziękuję bardzo. Życzymy spokojnych, zdrowych świąt, żebyśmy mogli wreszcie odczuć powiew spokoju.
Nic się nie stanie samo. Potrzebne jest nasze zaangażowanie, a więc zaangażowanie Kościoła, czyli nie tylko biskupów i kapłanów, ale wszystkich ochrzczonych, bo my stanowimy Kościół i nie dajmy sobie wmówić, że Kościół to biskupi i kapłani. Nie, to my wszyscy. Ale gdziekolwiek jesteśmy, dobro jest też zaraźliwe, nie tylko zło. Dobro ma niesamowitą moc.