Radio Białystok | Gość | dr Tomasz Grześ [wideo] - z Wydziału Informatyki Politechniki Białostockiej
"Jeżeli zrównamy zwykłe, papierowe dokumenty z elektronicznymi, rozwiąże to wiele problemów. Będzie to rewolucja na miarę rewolucji przemysłowej, gdzie maszyny miały zastąpić człowieka, a tutaj elektronika ma zastąpić całkowicie papier" - mówi dr Tomasz Grześ.
Rząd mówi o wdrażaniu cyfrowej rewolucji. Ma nią być rozwój aplikacji mObywatel i jej możliwości. Czy to bezpieczne rozwiązanie, które faktycznie jest w stanie zastąpić tradycyjne dokumenty? O tym z dr. Tomaszem Grzesiem z Wydziału Informatyki Politechniki Białostockiej rozmawia Adam Janczewski.
Adam Janczewski: W pierwszej połowie przyszłego roku według rządowych założeń dokumenty cyfrowe mają być zrównane z tradycyjnymi. Czy jest to faktycznie rewolucja?
dr Tomasz Grześ: Tak, to jest rewolucja. W zasadzie ta rewolucja trwa już od kilku lat, ale takiego napędu nabrała w ostatnich dwóch latach. Przykro powiedzieć, że covid, którzy wywołuje w nas bardzo złe wspomnienia, spowodował, że przeszliśmy na pracę zdalną, ale odblokowało to też wiele kanałów, które do tej pory były nieużywane. Elektroniczne urzędy praktycznie do tej pory nie istniały. Jeżeli zrównamy zwykłe, papierowe dokumenty z elektronicznymi to rozwiąże to wiele problemów. Można powiedzieć, że będzie to właśnie taka rewolucja na miarę rewolucji przemysłowej, gdzie maszyny miały zastąpić człowieka, tutaj elektronika ma zastąpić całkowicie papier.
Wszystkie dokumenty, możliwość płatności rachunków w jednej aplikacji. Czy jest to bezpieczne rozwiązanie?
Jest to bezpieczne. Można powiedzieć, że jest to nawet bezpieczniejsze od dokumentu papierowego. Gdy gubimy dowód osobisty, to w zasadzie w tym momencie wszystkie dane z tego dowodu mogą być odczytane. Każdy może zobaczyć co tam jest - numer PESEL, numer dowodu, imię, nazwisko, jedynie adresu obecnie nie ma w tych nowych dowodach, ale wszystkie pozostałe dane są dostępne. Na takie dane bez problemu możemy wziąć kredyt. W przypadku aplikacji mobilnej to po pierwsze musimy się dostać do samego telefonu, a przecież jest dużo możliwości zabezpieczenia: kody PIN, wzory, czytniki linii papilarnych, detekcja twarzy, wykrywanie twarzy.
Podejrzewam, że sama aplikacja też jest w jakiś sposób zabezpieczona.
Sama aplikacja jest dodatkowo zabezpieczona. W aplikacji mObywatel są dwa poziomy zabezpieczeń - na PIN i dodatkowo można biometrią, więc tutaj nie ma możliwości podejrzenia niczego, co jest w środku dokumentu. Utrata telefonu tak naprawdę nic w tym momencie nie znaczy.
Czy pan korzysta z aplikacji mObywatel?
Oczywiście. Praktycznie od samego początku. Wiadomo, początki zawsze są trudne, na początku były problemy z funkcjonowaniem niektórych elementów, ponieważ w tej aplikacji jest kilka niezależnych i zależnych elementów związanych czy to z dowodem osobistym, czy z dowodem rejestracyjnym, czy z prawem jazdy, czy też certyfikatem covidowym.
Mamy dowód online, mPojazd, mPrawo jazdy, e-receptę, Kartę Dużej Rodziny, paszporty covidowe... Co jeszcze dojdzie, co jeszcze się zmieni?
Jeszcze bilety kolejowe są też dostępne. Ta aplikacja stanie się takim oknem komunikacji między państwem a zwykłym obywatelem. Wtedy, kiedy będzie można załatwić wszystkie sprawy urzędowe poprzez tę aplikację. Do tej pory jest to tylko dokument, jako dokument elektroniczny, gdzie mogę potwierdzić swoją tożsamość, mogę sprawdzić, czy mój samochód ma OC i ile czasu jeszcze ważne OC, czy ma badania, mogę sprawdzić swoje recepty. Takim ostatnim krokiem byłoby przeniesienie urzędów właśnie do tej aplikacji. Spowodowałoby to ogromne ułatwienie dla wielu ludzi, chociażby niemogących się poruszać z taką łatwością jak my.
Mówi pan o tym, żebyśmy mogli załatwić wszystkie sprawy właśnie w smartfonie, bez wychodzenia z domu.
Tak, wtedy to będzie naprawdę rewolucja i ta aplikacja wtedy będzie w zadzie pełna.
Czy da się wszystkich przekonać do uznawania tej aplikacji, do potwierdzania tożsamości jak tradycyjnym dowodem? Mam na myśli jakieś urzędy, tego typu instytucje.
Wszystko jest po stronie prawa, ale trzeba pamiętać o tym, że nawet prawo nie zagwarantuje tego, że każdy będzie chciał to uznawać. Będzie to wymuszone prawem, podobnie jak z płatnościami - wielu sprzedawców nadal prosi jednak albo o gotówkę, bo jednak nie chcą być blisko elektronicznych płatności, a z drugiej strony są tacy, którzy nie chcą w ogóle gotówki tylko płacą kartami. Tak samo będzie prawdopodobnie jeszcze przez jakiś czas z tego typu aplikacjami. To już funkcjonuje. Sam używając aplikacji, pokazywałem dowód z telefonu i było to uznawane nawet w miejscach, które niekoniecznie mają obowiązek taką aplikację uznawać.
Przedstawiciele rządu informują, że do tej pory zanotowano 9 mln pobrań aplikacji mObywatel. To dużo?
Biorąc pod uwagę liczbę dorosłych obywateli w Polsce, jest to naprawdę znaczący odsetek. To jest 1/3 dorosłych obywateli. Trzeba dążyć do tego, żeby jak najwięcej osób z tego korzystało, żeby praktycznie każdy, kto posiada telefon komórkowy, żeby korzystał z takiej aplikacji, z wielu względów: bezpieczeństwa, ekologii - nie trzeba będzie wytwarzać zwykłych dokumentów i łatwości organizowania sobie życia, bo wszystkie dokumenty mamy w jednym miejscu.
Czy zna pan podobne rozwiązania do mObywatela, które wdrażane są za granicą?
Nie interesowałem się zagranicznymi rozwiązaniami. Wiem, że w wielu krajach w ogóle nie istnieją tego typu aplikacje i nie są w ogóle rozwijane. Zachód Europy rozwijał swoje informatyzowanie, społeczeństwo się zinformatyzowało. My w zasadzie zaczęliśmy jakiekolwiek informatyzowanie społeczeństwa w połowie lat 90., na początku było to w powijakach, Zachód dużo wcześniej zaczął, były to lata 70.-80., komputery Apple, Atari, Commodore to była rewolucja w tamtych czasach. U nas natomiast społeczeństwo szybko przyszło do używania urządzeń mobilnych, tak naprawdę komputery służą głównie do rozrywki, a całe biuro przenieśliśmy do urządzeń.
Zanim na dobre komputery zagościły u nas, przenieśliśmy się już na smartfony. Na koniec jeszcze to, o czym pan wspominał. W niektórych internetowych komentarzach słychać głosy przeciwników rozszerzania możliwości aplikacji, takiej jak mObywatel. Argumentują to tym, że daje ona możliwość inwigilowania w ten sposób obywateli. Czy to słuszne założenie?
Powiem paradoksalnie i przekornie - tak, to daje większe możliwości, ale tak naprawdę jesteśmy już tak inwigilowani, że to nie ma wpływu na to. Tak naprawdę, żeby być nieinwigilowanym, trzeba byłoby wyrzucić wszystkie telefony komórkowe, telewizory, radia, zamknąć się w domu, otoczyć murem. Daje to "możliwość inwigilowania", ale tak samo kamery, monitoring na mieście też daje możliwość inwigilowania, a jednak nikt się temu nie sprzeciwia, bo daje to bezpieczeństwo. Same telefony komórkowe, aplikacje, które instalujemy... też nie wiemy, czy nie wykonują takich czynności. Myślę, że to jest bardzo złe podejście, bo powoduje to cofnięcie się w rozwoju społeczeństwa o ładnych kilka, kilkanaście lat.