Radio Białystok | Gość | dr Marek Kietliński - dyrektor Archiwum Państwowego w Białymstoku
"Po ogłoszeniu stanu wojennego wojewoda białostocki Kazimierz Dunaj wydał odpowiednie rozporządzenia. Zmilitaryzowano wiele zakładów pracy, wprowadzono przepustki. Od 22:00 do 6:00 rano trzeba było mieć pozwolenie, żeby się ruszać. Zawieszono stowarzyszenia, gazety. Przede wszystkim też internowano działaczy białostockiej Solidarności. 59 osób zostało internowanych, czasami w tragicznych okolicznościach" - mówił w Polskim Radiu Białystok dr Marek Kietliński.
Dziś przypada 41. rocznica wybuchu stanu wojennego – o tamtych wydarzeniach i ich znaczeniu dla współczesnej Polski w porannej rozmowie opowie gość Polskiego Radia Białystok - dyrektor Archiwum Państwowego w Białymstoku dr Marek Kietliński.
Adam Janczewski: Dlaczego komunistyczne władze wprowadziły stan wojenny w Polsce?
Marek Kietliński: To jest bardzo ciekawe pytanie, bo wprowadzenie stanu wojennego poprzedziło lato 1980 roku, kiedy to zaczęły się strajki, kiedy powstał Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Solidarność.
To był szok. Szok nie tylko dla komunistycznej władzy w Polsce, ale również dla wszystkich przywódców bloku wschodniego. Pamiętajmy też o tym, że Polska przecież wtedy nie była suwerenna, była pod protektoratem Związku Sowieckiego, a w Europie obowiązywała tak zwana Doktryna Breżniewa. A o tej doktrynie i o tym co może się wydarzyć przekonali się chociażby Czechosłowacy w roku 1968, kiedy tam się budził taki ruch, który zaczął też przeciw komunizmowi.
Co wywołało ten szok władz komunistycznych? Ta siła Solidarności?
Na pewno jest kilka czynników. To po pierwsze to jest to, że Solidarność uzyskała status niezależnego samorządnego związku zawodowego. To trzeba bardzo mocno podkreślić.
W komunistycznym państwie niezależne związki nie mogły istnieć. Były co prawda związki zawodowe, branżowe, były związki, ale były to związki które były podporządkowane Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. One działały tak jak to dyktowała partia.
A tutaj nagle niezależny związek. Niezależny związek od władz. To po pierwsze. Po drugie Solidarność, która bardzo ściśle współpracowała z Kościołem, po trzecie Solidarność, która głosiła hasła o tym, że Polska musi też walczyć o suwerenność.
Ale z drugiej strony - co trzeba podkreślić - też działacze Solidarności podkreślali, że nie będą walczyć z socjalizmem. Oni chcieli ten socjalizm tylko zreformować, nadać mu taką ludzką twarz.
Tego się nikt nie spodziewał. Były przecież co dekady wystąpienia. Był 1956 rok, były wydarzenia przecież krwawe na wybrzeżu, w Gdańsku, w Gdyni, gdy komunistyczna władza strzelała do robotników. Ale to były pewne punkty, gdzie łatwo było to specyfikować. Natomiast tutaj to był fenomen. Nagle Polska się zjednoczyła, powstał związek który przecież w najlepszym okresie liczy około 10 milionów członków.
A poza tym - nawet już te strajki w stoczni, powstawanie międzyzakładowy komitetów strajkowych pokazały, że tego nie można spacyfikować. Nawet są takie tajne dokumenty biura politycznego KC PZPR, w których mówi się wprost, że nie da się spacyfikować takiego ruchu. Ale komuniści nie odpuścili, bo już w sierpniu 1980 roku Stanisław Kowalczyk, który był ówczesnym ministrem Spraw Wewnętrznych wydał odpowiednie instrukcje. Kryptonim "Lato 1980". I tam były instrukcję jak przygotować już się do stanu wyjątkowego. Były instrukcje jak spacyfikować działaczy Solidarności i co z nimi zrobić.
Jest w Instytucie Pamięci Narodowej w Białymstoku taka teczka "Gotowość". I tam możemy prześledzić te etapy. Jak te przygotowywania przebiegały. I to jest ciekawostka - pierwsze listy do internowania były już gotowe w Białymstoku w październiku 1980 roku. One się ciągle zmieniały. A ta ostatnia lista, tych którzy zostali internowani, była gotowa już w listopadzie 1981 roku.
No i w grudniu wprowadzono stan wojenny. Jak wyglądały te pierwsze godziny, pierwsze dni po wprowadzeniu stanu wojennego w Białymstoku, na białostocczyźnie ówczesnej, w obecnym województwie podlaskim?
Było przemówienie generała Wojciecha Jaruzelskiego. Wszyscy, którzy włączyli radio czy telewizor widzieli co jakiś czas generała, który mówił o wprowadzeniu stanu wojennego, o ukonstytuowaniu się Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego.
I wojewoda białostocki Kazimierz Dunaj wydał odpowiednie też swoje rozporządzenia. Zmilitaryzowano wiele zakładów pracy, wprowadzono przepustki. Od 22:00 do 6:00 rano trzeba było mieć pozwolenie, żeby się ruszać. Zawieszono stowarzyszenia, gazety. Przede wszystkim też internowano działaczy białostockiej Solidarności. 59 osób zostało internowanych, czasami w tragicznych okolicznościach. Z wieloma osobami rozmawiałem. Dochodziło do siłowych wejść SB-ków i milicjantów. Jedna z żon działaczy białostockiej Solidarności została potraktowana gazem. Wyciągano ludzi. Niektórym udało się uciec.
To była noc pełna ludzkich dramatów. Tych, których przywieźli do Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej - oni nie wiedzieli, co się z nimi stanie. Oni szli przez szpaler ZOMO-wców z długimi pałami i nie wiedzieli co się stanie. Czy wrócą do domu. Tutaj przecież cały czas krążyła plotka, że sowieckie czołgi stoją na granicy. Nikt nic nie wiedział.
Było jeszcze mroźniej niż dzisiaj. Było więcej śniegu. Ludzie wyrwani często ze snu. Dramat rodzin. Dzieci, żon tych ludzi. Bo przecież też nie wiedziano, czy mężowie, ojcowie wrócą.
Z drugiej strony była też samoorganizacja, ukrywanie się niektórych białostockich działaczy na plebanii kościoła Świętego Rocha, później w białostockiej farze. No i później zaczęto działać. Ukazał się jeden z pierwszych w Polsce biuletyn podziemny Solidarności. Zaczęły docierać pierwsze informacje, które przynosili np. lekarze z więzienia czy z różnych instytucji, więc to życie po tym wielkim szoku zaczęło się jakoś organizować.