Radio Białystok | Gość | prof. Adam Bartnicki [wideo] - ekspert ds. bezpieczeństwa z Wydziału Prawa Uniwersytetu w Białymstoku
- To nie jest tak, że władze Polski mogły "machać szabelką". Wykazały się bardzo daleko idącą rozwagą, co zresztą zostało docenione przez naszych sojuszników. Nikomu nie zależy na eskalacji działań wojennych - mówi o incydencie w Przewodowie prof. Bartnicki.
Wiele wskazuje na to, że wybuch rakiety w Przewodowie na Lubelszczyźnie był nieszczęśliwym wypadkiem, a pocisk wystrzeliła ukraińska obrona powietrzna. Takie są wstępne ustalenia polskich służb dotyczące tej eksplozji. Jakie wnioski z tego tragicznego incydentu powinny wyciągnąć władze?
Z ekspertem ds. bezpieczeństwa z Wydziału Prawa Uniwersytetu w Białymstoku prof. Adamem Bartnickim rozmawia Michał Buraczewski.
Michał Buraczewski: W wyniku wojny na Ukrainie na terytorium Polski spada rakieta i zabija dwie osoby cywilne. Czy wobec tego możemy czuć się bezpiecznie w naszym kraju?
prof. Adam Bartnicki: W naszym kraju możemy czuć się bezpiecznie. To jest mocne pytanie, ale i mocna, jednoznaczna odpowiedź. Tak, możemy się czuć bezpiecznie. Tę tragiczną sytuację traktujemy jako incydent.
Wojsko Polskie informuje, że żadna armia nie dysponuje systemem obrony powietrznej, który chroni terytorium całego kraju. Czy wobec tego w przyszłości możemy spodziewać się takich incydentów?
Oczywiście. Żadna armia nie ma takiego systemu. Nawet izraelski system obrony przeciwrakietowej pozwala niekiedy rakietom palestyńskim czy syryjskim przeniknąć na terytorium Izraela. A jest to prawdopodobnie najlepszy system na świecie.
My dopiero budujemy swój system. To będzie trójwarstwowy system Wisła, Narew i Pilica. Ale to są prawdopodobnie kwestie trzech, czterech, pięciu lat, kiedy będzie on całościowo zbudowany i wtedy rzeczywiście będziemy mieli, jeśli nie najlepszy, to jeden z najlepszych systemów przechwytujących na świecie. Na razie takiego systemu nie mamy. Oczywiście polegamy na dosyć starym sprzęcie, postradzieckim, które posiada armia polska, ale pamiętajmy też, że na terenie Polski mamy brytyjskie baterie i amerykańskie baterie Patriot, które chronią nasze niebo.
Ten nowoczesny system obrony powietrznej będzie bronić obiektów infrastruktury i dużych miast, ale czy takie wsie jak na przykład Przewodów będą pod ochroną?
Nie ma takiej możliwości. Zawsze systemy antyrakietowe czy przeciwlotnicze chronią infrastrukturę krytyczną głównych miast, najważniejszych centrów politycznych państwa. Musielibyśmy mieć taką liczbę baterii, że prawdopodobnie zadłużylibyśmy się na pokolenia. Nie, nie jest to możliwe, szczególnie jeśli mówimy o takich wsiach przygranicznych. Proszę pamiętać, że rakieta to pocisk, który leci bardzo szybko. On na terytorium Polski znajdował się 2, 3 czy 4 sekundy. Nawet nie ma możliwości strącenia go, bo musielibyśmy tak naprawdę strzelać na terytorium Ukrainy.
W jaki sposób władze powinny się przygotować bądź też przygotować mieszkańców na ryzyko wystąpienia podobnych incydentów? Czy potrzebna jest jakaś kampania informacyjna, żebyśmy byli spokojni?
Tu są dwie kwestie. Wydaje mi się, że taka kampania była, bo kiedy Rosjanie ostrzeliwali miasta przygraniczne - Lwów czy Łuck - to informowano, że jest taka możliwość, że to jest za blisko terytorium Polski. Zdawaliśmy sobie sprawę. Ale jest też inna kwestia - my, Polacy zapominamy trochę, że jest wojna. Oczywiście wzbudzała ona emocje przez pierwsze tygodnie, ale dzisiaj minęło już wiele miesięcy i wojna niby się toczy, ale jest odległa. A to nie jest prawda - to jest wojna, która toczy się przy naszych granicach, która nas bezpośrednio dotyka czy poprzez inflację, czy poprzez ceny surowców energetycznych, czy przez falę uchodźców i być może kolejne fale uchodźców ukraińskich, którym trzeba będzie pomagać.
Ale także widzimy, że tego typu incydenty mogą się wydarzyć. Ten fakt przypomniał nam wszystkim, że za naszą granicą toczy się prawdziwa, kinetyczna wojna.