Radio Białystok | Gość | por. Anna Michalska [wideo] - rzeczniczka Straży Granicznej
- Cudzoziemcy i strona białoruska mają świadomość, że w najbliższym czasie zostaną oddane pierwsze odcinki bariery elektronicznej (...) Teraz starają się wykorzystać te ostatnie tygodnie, aby przekroczyć nielegalnie granicę.
Straż Graniczna w Podlaskiem notuje w ostatnich tygodniach więcej prób nielegalnego przedostania się z Białorusi do Polski. Dlaczego, pomimo granicznego, pięciometrowego płotu, tych prób wciąż jest dużo?
Z por. Anną Michalską rozmawia Adam Janczewski.
Adam Janczewski: W ostatnich tygodniach przybiera na sile fala migracji z Białorusi do Polski. Widać to po statystykach Straży Granicznej. Co się dzieje na granicy polsko-białoruskiej?
por. Anna Michalska: Rzeczywiście w ostatnich dniach obserwujemy nieco więcej prób nielegalnego przekroczenia granicy. Proszę pamiętać, że w statystykach, które codziennie podajemy, są również podejścia pod barierę. Osoby podchodzą czy to z drabinami, czy próbują ją pokonać w inny sposób i wycofują się na Białoruś. Również więc ujmowane są te osoby, które próbowały, a nie udało im się.
Liczba prób jest również no związana z tym, że cudzoziemcy i strona białoruska mają świadomość, że w najbliższym czasie zostaną oddane pierwsze odcinki bariery elektronicznej, a do końca roku ma ona być uruchomiona w całości, więc na pewno przekraczanie granicy będzie jeszcze bardziej utrudnione. Stąd wiemy, że teraz starają się wykorzystać te ostatnie tygodnie, aby przekroczyć nielegalnie granicę.
Jak wyglądają próby przejścia przez granicę? Czy uczestniczą w tym wciąż służby białoruskie? Czy są to duże grupy cudzoziemców?
W porównaniu z minionym rokiem na pewno nie są duże. W tamtym roku były nawet 80-osobowe grupy, które forsowały granicę. Dzięki temu, że jest bariera, to takich dużych grup już nie obserwujemy i w tych miejscach, gdzie stoi zapora fizyczna, grupy są kilkuosobowe.
Tak naprawdę prób nielegalnego przekroczenia jest najwięcej w tych miejscach, gdzie są rzeki graniczne, rozlewiska. Obserwujemy tam grupy kilkunastoosobowe. Udaje się im najczęściej nielegalnie przekroczyć granicę. Tam nie ma bariery fizycznej i rzeczywiście w te miejsca Białorusini kierują grupy cudzoziemców. Cały czas też oczywiście pomagają w nielegalnych przekroczeniach granicy. Widzieliśmy ich po drugiej stronie rzeki, gdzie pomagali cudzoziemcom wejść na pontony. Ale też widzieliśmy, że w miejscach, gdzie jest bariera fizyczna, próbowali robić podkopy, próbowali ją uszkadzać.
Działania służby białoruskich na pewno nie ustają i cały czas jest to migracja ewidentnie sterowana przez reżim białoruski, ale też jak się okazuje przez stronę rosyjską, gdyż ci cudzoziemcy, których zatrzymujemy już po polskiej stronie, prawie w 100 proc. mają rosyjskie paszporty, wizy, dokumenty. Są to też często osoby, które mieszkały przez jakiś czas już w Moskwie.
Byłem ostatnio w przygranicznych miejscowościach i ich mieszkańcy mówią, że tych przekroczeń lub prób przekroczeń granicy jest zdecydowanie więcej, niż jest to ujmowane w statystykach Straży Granicznej.
Jeżeli mieszkańcy mają informacje o nielegalnych migrantach, to prosimy nam takie informacje przekazać. Wszystkie dane, które mamy na temat przekraczania granicy, podajemy. Jeżeli ktoś ma jakieś inne informacje, to prosimy nam je zgłaszać.
Mówiła pani, że zapora faktycznie trochę powstrzymuje nielegalne przekraczanie granicy, że grupy cudzoziemców są mniejsze. Mówi się też o podkopach. Czy dużo takich prób podkopywania fizycznej zapory notujecie tygodniowo?
Praktycznie codziennie odnotowujemy próby uszkadzania bariery - czy to próby podkopów, czy przejścia nad przęsłami i uszkodzenia concertiny. Tego się też spodziewaliśmy, bo widzieliśmy, że strona białoruska obserwuje budowę bariery fizycznej, tak jak teraz zresztą obserwuje instalację bariery elektroniczne, więc nie mieliśmy wątpliwości, że będą próby uszkadzania zapory.
Co z budową zapory elektronicznej, która pierwotnie miała być gotowa we wrześniu? Na jakim etapie jest jej realizacja?
W tym momencie został ustawiony pierwszy kontener, który będzie scalał elementy systemu elektronicznego. Docelowo takich kontenerów ma być 11. Po ich postawieniu możemy instalować już kamery dzienne i termowizyjne. Na niektórych odcinkach są już w 100 proc. ustawione słupy pod kamery, więc wszystko idzie zgodnie z planem. W najbliższych dniach - mogą być to 2-3 tygodnie - będą uruchamiane pierwsze odcinki systemu elektronicznego. Potem sukcesywnie będą dodawane kolejne, aby do końca roku wszystkie razem spiąć.
O wiele wcześniej udało nam się ukończyć budowę centrum nadzoru w Białymstoku, z którego funkcjonariusze będą reagować na sygnały płynące z bariery elektronicznej i w razie potrzeby wysyłać patrole w odpowiednie miejsca.
Co się zmieni, gdy ten cały system zacznie działać?
Dzięki temu systemowi, nie będąc fizycznie na granicy, będziemy dokładnie wiedzieli, co się dzieje, bo będzie on nas informował o wszelkich próbach podejścia pod barierę, o wszelkich ruchach, które będą się działy wokół bariery elektronicznej. Będziemy mogli to weryfikować i reagować adekwatnie do zagrożenia.
Chciałbym przytoczyć przykładowy komunikat Straży Granicznej z Twittera z ubiegłego tygodnia. "Na terytorium Polski próbowało nielegalnie przedostać się z Białorusi 59 osób, w tym 9 osób podchodziło pod barierę i wycofało się na Białoruś. 8 obywateli Konga nielegalnie przeprawiło się wpław na stronę polską przez rzekę Świsłocz". To jest oczywiście jeden z wielu podobnie brzmiących komunikatów. Chodzi o to, że ci obywatele Konga znaleźli się już formalnie w Polsce, co prawda nielegalnie, ale dostali się do naszego kraju. Co dzieje się w takim przypadku? Jakie są procedury?
Przede wszystkim zawsze jest ustalany stan zdrowia tych osób. Nie polega to tylko na tym, że my sami widzimy, czy tym osobom trzeba pomóc, ale przede wszystkim czy te osoby chcą pomocy lekarskiej. Jeżeli zgłaszają, że cokolwiek je boli, że potrzebują pomocy lekarskiej, to są zawsze zabierane do szpitala albo pierwsza pomoc jest udzielana na miejscu.
Drugą zasadniczą sprawą jest to, czy osoby chcą pozostać na terytorium Polski, czy nie. Proszę pamiętać, że wszystkie decyzje, to są decyzje tych osób. To, że po pierwsze podejmują nielegalną drogę przez granicę, po drugie to, czy chcą zostać w Polsce, czy nie.
Jeżeli chcą ubiegać się o ochronę międzynarodową, to takie wnioski są zawsze przyjmowane. Niestety, najczęściej jest tak, że te osoby nie chcą zostać w Polsce, unikają kontaktu ze Strażą Graniczną, gdyż ich celem są inne kraje Europy Zachodniej. Non stop nam to zgłaszają i nie chcą składać tych wniosków, bo wiąże się to z tym, że muszą pozostać wtedy na terytorium Polski przez okres co najmniej 6 miesięcy, kiedy te wnioski zostaną rozpatrzone przez szefa Urzędu do Spraw Cudzoziemców.
W przypadku, gdy nie chcą zostać w Polsce, to muszą wrócić tą samą drogą na Białoruś?
Otrzymują postanowienie o opuszczeniu terytoriom Polski z jednoczesnym zakazem wjazdu na teren strefy Schengen przez okres trzech lat. Są zawracani do linii granicy w bezpiecznych miejscach. Nikt nigdy tych osób nie kieruje na żadne bagna, na żadne rzeki. Przypominam, że po białoruskiej stronie przy granicy są również tereny zabudowane, są drogi, więc to nie jest tylko puszcza i rzeki.
Pytam o to, bo w Białymstoku środowisko naukowe protestuje przeciwko organizowaniu konferencji naukowej wspólnie ze Strażą Graniczną. Zwracają uwagę właśnie na tak zwane pushbacki i nazywają te działania niehumanitarnymi i niezgodnymi z prawem.
Jestem bardzo zdziwiona tym protestem, ponieważ zawsze wydawało mi się, że uczelnie i uniwersytety powinny być miejscem, gdzie może się odbywać dyskusja i że każdy może przedstawiać swoje poglądy i swoje racje. A tutaj okazuje się, że są racje i racje.
Jak określiłaby pani profil imigranta? Kim są ci ludzie, którzy teraz próbują przez Polskę dostać się do zachodniej Europy?
W tym roku taką dominującą i ciągle się utrzymującą tendencją jest bardzo duża różnorodność, jeżeli chodzi o obywatelstwa tych osób. W tamtym roku byli to głównie obywatela Iraku, Afganistanu. W tym roku obserwujemy w ciągu jednego miesiąca nawet około 40 różnych narodowości. Są to głównie obywatele państw Afryki, i to Afryki Subsaharyjskiej. Są to mężczyźni między 20. a 40. rokiem życia. Czasami pojawiają się kobiety. Są to osoby dorosłe.
Utrzymującą się tendencją jest również to, że są to prawie w 100 proc. osoby, które przybywają na terytorium Białorusi z Rosji. Najczęściej lecą ze swoich krajów pochodzenia do Moskwy, do Petersburga, a stamtąd drogą lądową, samochodem są dowożone do Mińska, skąd organizowana jest im podróż pod granicę polsko-białoruską.
Migranci koncentrują się na Białorusi czy sukcesywnie tam docierają?
Nie obserwujemy w pobliżu linii granicy koczowisk. Te osoby, które zatrzymujemy po stronie polskiej, mówią, że na przykład były przez 2-3 trzy tygodnie w Mińsku, zanim ktoś im zorganizował podróż pod granicę.
O czym może świadczyć to większe zróżnicowanie narodowościowe? O tym, że ten szlak migracyjny zyskuje na popularności w różnych regionach świata?
Naszym zdaniem wynika to z tego, że w niektórych krajach już jest informacja, że granica polsko-białoruska jest trudna do przekroczenia. Z tych krajów migrantów jest naturalnie mniej. Natomiast strona białoruska stara się ściągnąć ludzi z innych krajów, praktycznie z całego świata.