Radio Białystok | Gość | Mariusz Marszałkowski [wideo] - ekspert portalu BiznesAlert.pl
- To nie jest tylko kwestia tego, że chcemy zaoszczędzić pieniądze. Mogliśmy to robić w czasach nie-kryzysu, teraz musimy oszczędzać dlatego, żeby po prostu mieć energię.
Rząd zapowiedział Tarczę Solidarnościową, która ma chronić przed podwyżkami cen energii elektrycznej w przyszłym roku. Gospodarstwa domowe będą mogły liczyć na dopłaty.
Między innymi o tym z ekspertem portalu BiznesAlert.pl Mariuszem Marszałkowskim rozmawia Adam Janczewski.
Adam Janczewski: Dlaczego w ogóle rozmawiamy o dopłatach do energii? Dlaczego ona drożeje?
Mariusz Marszałkowski: Przede wszystkim musimy pamiętać o tym, że znajdujemy się w środku jednego z najbardziej poważnych kryzysów energetycznych we współczesnej historii Europy. Jeżeli popatrzymy wstecz, to podobny kryzys, ale o trochę innym znaczeniu i trochę innym wpływie na Europę, miał miejsce w połowie lat 70. podczas kryzysu naftowego, kiedy kraje OPEC nałożyły embarga na państwa Europy Zachodniej i nie dostarczały swojej ropy naftowej. Wtedy też mieliśmy do czynienia z kryzysem podażowym, tylko wtedy nie było ropy naftowej. Dzisiaj mamy kryzys podażowy związany z niedoborem gazu.
Europa w ostatnich latach bardzo silnie uzależniła się od dostaw gazu z Rosji. Stanowił on około 40 proc. W przypadku Niemiec to 55 proc., w przypadku Polski - 60 proc. Niektóre państwa takie jak Słowacja Węgry czy Czechy są uzależnione od Rosji w ponad 80-90 proc. To oznacza, że w sytuacji, kiedy Rosja dzisiaj wstrzymuje przepływ gazu do Europy, pojawiają się bardzo wysokie ceny gazu na europejskich rynkach.
W styczniu 2021 r. jedna megawatogodzina gazu na giełdzie w Holandii kosztowała pomiędzy 20 a 25 euro. Dzisiaj ta cena wynosi pomiędzy 250 a 350 euro. To pokazuje, jak dynamicznie zmieniła się cena tego surowca w ostatnich kilku, kilkunastu miesiącach. A to oczywiście przekłada się na ceny energii elektrycznej.
O jak dużych podwyżkach w Polsce mówimy już teraz i jak duże podwyżki są spodziewane?
Jeżeli popatrzymy na ceny prądu czy energii elektrycznej, to już mieliśmy w zasadzie podwyżkę rzędu 25 proc. od stycznia. Taryfa URE na następny rok jeszcze nie jest zaakceptowana. Urząd Regulacji Energetyki wciąż proceduje ten poziom taryfy. Natomiast rząd, widząc pewne sygnały rynkowe, już dzisiaj mówi o zamrożeniu cen dla odbiorców, którzy nie zużywają więcej niż 2000 kilowatogodzin rocznie bądź z wyłączeniami dla rodzin wielodzietnych czy z osobami niepełnosprawnymi 2600 kilowatogodzin rocznie.
Gdyby nie te działania, gdyby nie to, że trzeba wprowadzać pewne dodatki osłonowe czy dodatki energetyczne, to dzisiaj wiele osób wpadłoby w tak zwane ubóstwo energetyczne, czyli nie byłoby ich stać na opłacenie podstawowych rachunków za ogrzewanie czy energię elektryczną.
Wszystko pewnie zależy od wielkości gospodarstwa domowego, ale przykładowo na ile może wystarczyć te 2000 kWh?
Wszystko zależy od tego, jak kto zużywa energię. Znam gospodarstwa domowe, gdzie są dwie osoby, które posiadają suszarkę, zmywarkę, piec gazowy i zużywają do 1500 kWh rocznie, a więc znacznie poniżej tego limitu, który został ustalony. Natomiast to wszystko zależy od konsumenta. Jeżeli lubimy na przykład wysokie temperatury w domu bądź nie oszczędzamy światła, często robimy pranie, to wszystko wpływa na ogólne zużycie energii.
Ale generalnie według statystyk Głównego Urzędu Statystycznego z 2020 r. średnie zużycie energii w Polsce to właśnie dokładnie 1996 kWh, więc teoretycznie większość społeczeństwa powinna na tym skorzystać.
Co będzie ze zużyciem powyżej 2000 czy 2600 kWh?
W tym przypadku będzie obowiązywała nowa taryfa Urzędu Regulacji Energetyki. Ta, którą mamy obecnie, będzie obowiązywała do 2000 czy 2600 kWh w zależności od odbiorcy, natomiast powyżej tego poziomu będzie obowiązywała nowa taryfa, która zostanie ustalona na 2023 r. i która będzie na pewno znacznie wyższa niż tegoroczna.
Rząd zachęca też do oszczędzania energii. Za 10-procentowe oszczędności proponuje obniżki cen prądu. Czy jest to duże wyzwanie? Czy można to zrobić w jakiś prosty sposób?
To zależy od tego, jak ktoś wykorzystywał energię do tej pory. Jeżeli oszczędzamy dzisiaj, to trochę trudno będzie zbić te 10 proc., bo to wymaga jeszcze większego poświęcenia. Natomiast jeżeli ktoś nie oszczędza energii elektrycznej, czyli na przykład ma ciągle zapalone światło, ma ciągle włożone ładowarki do kontaktów, gotuje bez przykryć na garnkach, to każde z tych urządzeń, każdy z tych elementów dodaje do kilowatogodzin, które można w prosty sposób zaoszczędzić. Urządzenia non stop włączone w listwach nawet w trybie standby pobierają prąd, więc przyczyniają się do wyższych rachunku. Jeżeli więc zaczniemy na przykład odłączać listwę od telewizora, komputera, wyjmować ładowarki, to już to powinno dać nam jakiś poziom oszczędności. Jeżeli do tego dodamy na przykład wyłączanie świateł czy wymianę żarówek na energooszczędne, to są to już na tym poziomie oszczędności.
Rząd też zapowiada, że w ramach oszczędności od października administracja rządowa i samorządowa będzie zobowiązana do zmniejszenia zużycia prądu o 10 proc. W jaki sposób urzędnicy mogą to zrobić bezboleśnie? Czy w pańskiej ocenie my petenci, wszyscy, którzy od czasu do czasu chodzimy do urzędu, w jakiś sposób to odczujemy?
Na pewno w urzędach będą oszczędności podobnego typu jak te, które można stosować w domach. Będzie na przykład wygaszanie świateł na korytarzach. Te obiekty są zawsze bardzo rozświetlone i myślę, że na przykład w takim momencie można by zainstalować fotokomórki. To są takie podstawy.
Oczywiście są pewne rzeczy, które naczelnicy czy dyrektorzy odpowiednich działów prawdopodobnie też będą wprowadzać, pewne ograniczenia wewnątrz swoich struktur - np. ograniczenia parzenia kawy czy herbaty. To może się wydawać śmieszne, ale taki czajnik, jeżeli policzymy sobie liczbę urzędników i czajników w takim urzędzie plus pomnożymy to razy jego energochłonność, a czajniki należą do grupy urządzeń, które są jednymi z bardziej energochłonnych, to musimy pamiętać, że to ma jakiś wpływ na ostateczne zużycie energii elektrycznej przez daną instytucję.
Myślę, że mogą to być tego typu restrykcje. Pamiętajmy, że mamy czas kryzysu. To nie jest tak, że my teraz chcemy zmniejszać to zużycie, bo chcemy zarobić 50 czy 100 zł w skali miesiąca na rachunkach. My po prostu nie chcemy stracić kilkuset złotych czy w ogóle mieć energię elektryczną.
Jeżeli popatrzymy na skalę cen surowców i trudności z zaspokojeniem popytu na nie, to musimy mieć świadomość, że przy zachowaniu takiej polityki energetycznej, jaką realizujemy dotychczas, czyli nie w czasie kryzys, może dojść do trudności w okresie jesienno-zimowym, kiedy ta energia będzie nam najbardziej potrzebna. To nie jest więc tylko kwestia tego, że chcemy zaoszczędzić. Mogliśmy to robić w czasach nie-kryzysu, teraz musimy oszczędzać dlatego, żeby po prostu mieć energię.