Radio Białystok | Gość | prof. Adam Bartnicki - z Wydziału Prawa Uniwersytetu w Białymstoku
"Zachęcam do wczasów na Suwalszczyźnie, do kupowania nieruchomości na Suwalszczyźnie - nie będzie żadnej agresji na przesmyk suwalski" - uspokaja prof. Adam Bartnicki.
Portal Politico nazwał przesmyk suwalski "najniebezpieczniejszym miejscem na Ziemi". Autor artykułu wskazał, że ten obszar jest najsłabszym punktem do obrony spośród wszystkich terytoriów należących do państw NATO. Czy tak faktycznie jest i czy w tym miejscu istnieje jakiekolwiek zagrożenie ze strony Rosji? – m.in. o tym z prof. Adamem Bartnickim z Wydziału Prawa Uniwersytetu w Białymstoku rozmawia Adam Janczewski.
Adam Janczewski: Czym nazywany jest przesmyk suwalski?
prof. Adam Bartnicki: Przesmyk suwalski to jest taki punkt graniczny między Polską a Litwą, w takich kleszczach między obwodem Kaliningradzkim a Białorusią. To jest ponad 60 kilometrów, kluczowe miejsce z punktu widzenia możliwości zaopatrywania państw bałtyckich przy ewentualnej agresji Rosji w tamtym kierunku.
Dlaczego Rosjanie mogliby chcieć zaatakować ten teren?
Mogliby chcieć, ale prawdopodobnie nie chcą - to od razu do tego przejdę. Mogliby chcieć teoretycznie, żeby odizolować państwa NATO-wskie od republik bałtyckich. Bez tego przesmyku w dzisiejszej sytuacji trudne byłoby zaopatrywanie, a bez logistyki, bez zaopatrywania żołnierzy w sprzęt, w amunicję trudno bronić terenu.
Co oznaczałoby zaatakowanie przesmyku suwalskiego przez Rosję?
Oznaczyłoby trzecią wojnę światową, więc powiedzmy od razu - powstał ten artykuł, ale nie przywiązujmy do niego większej wagi. Naprawdę zachęcam do wczasów na Suwalszczyźnie, do kupowania nieruchomości na Suwalszczyźnie - nie będzie żadnej agresji na przesmyk suwalski.
Oczywiście przesmyk suwalski jest istotnym punktem strategicznym na mapach NATO, ale jest też bardzo dobrze bronionym - zarówno od strony polskiej - mamy tam 16 dywizję, niedaleko 18 dywizja, 15 brygada zmechanizowana jest w bezpośrednim zasięgu przesmyku suwalskiego, z drugiej strony mamy żelazne wilki - Litwinów, elitarną brygadę litewską. Są tam oddziały sojusznicze, ten teren jest bardzo mocno naszpikowany wojskiem polskim i sojuszniczym, jest też dosyć łatwy do obrony. Pamiętajmy, że to jest pojezierze, to są lasy, jeziora, bagna.
Szczególnie od polskiej strony.
Szczególnie od polskiej, akurat Kaliningrad poza Puszczą Romincką jest terenem płaskim, bardzo trudnym operacyjnie do obrony przez Rosję i mówienie też o twierdzy Kaliningrad i możliwości koncentracji wojsk z tego kierunku jest też mocno na wyrost.
Nie przesadzajmy z tym najniebezpieczniejszym miejscem na świecie, są dużo bardziej niebezpieczne miejsca, nie przesadzajmy też z możliwością uderzenia Rosji w tym kierunku, Rosja zaplątała się w jedną wojnę, z której nie może wyjść, kompletnym absurdem byłoby zaczynanie drugiej wojny. W ogóle to ani logicznie, ani jakoś racjonalnie nie mieści mi się w głowie.
Oczywiście wojna ma swoje prawa, czasami bywają eskalacje, ale mamy za tydzień szczyt NATO. Teraz będą tego typu artykuły, bo te artykuły mają zniechęcać do zwiększenia obecności sił NATO-wskich na wschodniej flance. Pamiętajmy, że i w Europie, i w Stanach dyskusja na temat skali pomocy Ukrainie, relacji państw zachodnich z Rosją, ta dyskusja trwa.
Również w Ameryce niektórzy analitycy twierdzą, że trzeba się dogadywać z Rosją i pójść razem na Chiny. W tym artykule gdzieś słychać "nie ma sensu umierać za przesmyk suwalski". No więc nie ma sensu inwestować większych sił w obronę wschodniej flanki NATO. To są takie teksty, jak mówimy - na Kremlu korki od szampana by strzelały. No to jest tego typu kwestia.
Jest ten szczyt NATO w przyszłym tygodniu w Madrycie, będą prowokacje w państwach bałtyckich szczególnie, rosyjskie oczywiście. Będą tego typu artykuły, nie przejmujmy się, to jest znowu to samo, co od początku, nie tylko konfliktu na Ukrainie, ale znacznie wcześniej - Rosja epatuje strachem, Rosja sieje ten strach, także poprzez różnego rodzaju przekaźniki medialne.
Ja nie chciałbym oskarżać analityków amerykańskich tych konkretnie o tego typu powiązania, ale jednak to jest tekst, który idzie na rękę oczekiwaniom Kremla.
To ja może przyjmę tę narrację, ale zapytam, czy wierzy pan w to, że Turcja, czy Węgry będą poświęcać się militarnie, czy politycznie za przesmyk suwalski?
To jest oczywiście bardzo trudne pytanie i my tego nie wiemy, ja tego nie wiem, ale Rosja też tego nie wie i póki nie sprawdzi, to tego nie będzie wiedziała i to jest kwestia kalkulacji.
Ja mogę wyrazić pogląd osobisty - wydaje mi się, że waga takiego wydarzenia, czyli bezpośredniego uderzenia Rosji na państwo NATO-wskie, czy na państwa NATO-wskie w tym wypadku, bo Litwa i Polska byłyby zaangażowane bezpośrednio, byłaby tak istotna, że jednak wywołałoby to dosyć duży wstrząs.
Każde państwo zastanawiałoby się, kto będzie następny, bo wiadomo, że Rosja nie zatrzymałaby się, poszłaby dalej, więc czy to byłoby - pan mówi Turcja, cieśniny czarnomorskie są takim obiektem pożądania Rosji od czasów bardzo odległych, więc Turcja też to musi kalkulować, na Węgrzech też były wojska rosyjskie i wojska radzieckie, więc Węgry też muszą brać pod uwagę, co będzie kiedyś, nie dzisiaj, ale za 5 lat, za 10 lat. Myślę, że tak - ta obrona by była.
Zakładając, że to nie tylko publicystyczne dyskusje i Rosjanie naprawdę zaatakowaliby przesmyk suwalski, to czy mogliby to zrobić z zaskoczenia? O tym, że zaatakują Ukrainę, było wiadomo tygodnie, może nawet miesiące wcześniej, widać było tę koncentrację wojsk przy granicy. Czy tutaj wojska można byłoby rozmieścić w sposób niezauważony, czy jednak byłby czas na to, żeby się przygotować?
Zdajemy sobie sprawę i teraz chyba każdy zdaje sobie sprawę po wojnie na Ukrainie, że nie ma możliwości dyslokacji dużych związków wojskowych potajemnie, w czapkach niewidkach, w jakimś kamuflażu - nie ma możliwości. To są tysiące pojazdów, to są tysiące żołnierzy, niech to będą nawet setki żołnierzy, ale oczywiście te setki żołnierzy nie zmienią sytuacji operacyjnej na przesmyku suwalskim, to musiałyby być duże zgrupowania wojskowe, których Rosja w tej chwili nie ma.
Ani w Kaliningradzie tych wojsk za wiele wbrew pozorom nie ma - to jest kilkanaście tysięcy żołnierzy, te dywizje, które tam są, mają braki sprzętowe również. Białoruś widzimy, jak się zachowuje wobec wojny na Ukrainie i trudno sobie wyobrazić, że Putin zmusiłby Łukaszenkę do ataku na państwa NATO-wskie - to kompletne samobójstwo.
Co może teraz zrobić Rosja, pogrozić?
Rosja cały czas grozi, proszę zauważyć, że na zachodzie pojawiają się takie opinie, że musimy dać wygrać Rosji, bo jeśli Rosja przegra, to użyje broni jądrowej - w ustach kanclerza Scholza przebrzmiewa taka teza.
To jest kompletny absurd, oczywiście Rosja nie użyje broni atomowej, Rosję musimy starać się pokonać. Ja mówiłem to wielokrotnie i u państwa również, że jeśli nie zatrzymamy Rosji teraz, to Rosja za 5-10 lat uderzy ponownie, uderzy skuteczniej, bo będzie lepiej przygotowana do tej wojny, niż miało to miejsce dzisiaj. Nie zlekceważy przeciwnika tak, jak zlekceważyła Ukrainę.
To jest świetny czas, świetne miejsce, żeby skończyć ten problem, żeby - idąc troszeczkę dalej - doprowadzić do przetasowań na Kremlu, które też są możliwe. Być może ta Rosja może wyglądać inaczej, niż wygląda dzisiaj, chociaż osobiście jako człowiek, który zajmuje się od ponad 20 lat Rosją, nie wierzę w głębsze zmiany mentalne, czy polityczne w Rosji.
Litwini ograniczyli tranzyt towarów do Obwodu Kaliningradzkiego, po czym jeszcze bardziej wzrosło to napięcie na linii Litwa - Rosja. Są groźby ze strony Rosji, widać też, że próbuje działać tam rosyjska dezinformacja, na to reaguje, chociażby doradca szefowej litewskiego parlamentu Aleksander Radczenko, który podkreśla, że ludzie nie panikują, nie uciekają na Litwę, takie nastroje panowały być może w lutym i na początku marca - to są jego słowa. Dziś ta inwazja jest dużo dalej niż była kilka miesięcy temu, gdyż Rosja tak głęboko ugrzęzła na Ukrainie, że w żaden sposób nie jest w stanie zaatakować Litwy, czy jakiegokolwiek innego kraju NATO. Dziś ta inwazja jest dużo dalej niż była kilka miesięcy temu - te słowa chyba są najbardziej istotne i dla Litwinów i dla Polaków.
Rosja okazała się jednak w dużym stopniu papierowym tygrysem, jeśli nie jest w stanie poradzić sobie, już nawet nie mówię z Ukrainą, ona w tej chwili utknęła w Donbasie, pamiętajmy, jaka jest skala. Rozmawialiśmy tutaj w końcu lutego o inwazji rosyjskiej, to gdzieś się pojawiał Kijów, pojawiał się nawet Lwów, pojawiały się wojska rosyjskie na granicy z Polską, oczywiście w naszej dyskusji, a dzisiaj mówimy o jakiej skali - Rosja zdobędzie jakąś wioskę, jakiś kawałek drogi, jakieś miasteczko, to są malutkie obszary, to zupełnie inna skala inwazji, niż miało to miejsce kilka tygodni temu.
Litwini to widzą, Polska to widzi, oczywiście widzi też Europa Zachodnia i tutaj z przykrością musimy stwierdzić, że w Europie Zachodniej nie wszystkim państwom zwycięstwo Ukrainy będzie na rękę. Kiedy Rosji zaczęło bardzo źle iść, to pojawiły się wyciągnięte ręce do Rosji ze strony Francji, czy Niemiec przede wszystkim. I to może mieć duże konsekwencje dla świata zachodniego i samej Unii Europejskiej, ale to jest przyszłość, zobaczymy, jak to się rozwinie.
Ukraina bije się za swój kraj, bije się też za nasze bezpieczeństwo, pamiętajmy o tym. Dziękuję bardzo za rozmowę.