Radio Białystok | Gość | prof. Oksana Voytyuk - politolog z Uniwersytetu w Białymstoku
"Ukraińcy czują się Europejczykami i chcą być w tej Wspólnocie" - mówi prof. Oksana Voytyuk.
Rozpoczęły się rozmowy o kwestionariuszu akcesyjnym dla Ukrainy - poinformował ambasador Unii Europejskiej w Kijowie Matti Maasikas. Dyplomata podkreślił, że kwestionariusz będzie podstawą dla przyszłej opinii Komisji Europejskiej w sprawie ukraińskiego wniosku o akcesję w Unii. Kiedy Ukraina będzie mogła przystąpić do Wspólnoty i co może dać to obu stronom? O tym z politolog prof. Oksaną Voytyuk z Uniwersytetu w Białymstoku rozmawia Adam Janczewski.
Adam Janczewski: Śledzi pani ukraińskie media społecznościowe. Co wydarzyło się na Ukrainie minionej nocy?
prof. Oksana Voytyuk: Z Ukrainy minionej doby spłynęły niepokojące wiadomości. Pojawiła się informacja o tym, że ponoć Rosjanie, przy użyciu drona, zastosowali broń chemiczną, ale to jeszcze jest niepotwierdzona informacja. Informacje są bardzo sprzeczne, więc trzeba chwilę na potwierdzenie zaczekać.
Jeżeli potwierdziłyby się takie informacje, co to oznacza dla tego konfliktu, dla tej sytuacji?
Z jednej strony to oznacza, że Rosja znów łamie wszystkie możliwe zasady prawa międzynarodowego, z drugiej strony to pokazuje też słabość rosyjskiej armii, dlatego że oni nie mogą wybić obrońców Mariupola z pułku "Azow" i dlatego udają się właśnie do takich drastycznych metod.
Czekamy na oficjalne potwierdzenie tej informacji. Przejdźmy zatem do unijnych aspiracji Ukrainy. Od rewolucji z 2014 roku, która była taką deklaracją chęci przystąpienia Ukraińców do wspólnoty, minęło 8 lat. Ukraina nie dołączyła w tym czasie do Unii Europejskiej. Dlaczego teraz miałoby być inaczej?
Może zacznijmy od tego, że te aspiracje ukraińskie zaczęły się o wiele wcześniej, jeszcze od rewolucji pomarańczowej. Wtedy Wiktor Juszczenko od razu odpowiedział, że Ukraina wybiera proeuropejski kierunek rozwoju. Później na chwilę był okres, kiedy do władzy doszedł Wiktor Janukowycz i wszystkie te nadzieje, plany runęły, co doprowadziło do "rewolucji godności". Nie możemy powiedzieć, że Ukraina nic w tym kierunku nie zrobiła po 2014 roku, bo jednak rozmowy z Unią Europejską trwały, Ukraina uzyskała reżim bezwizowy, zaczęła wdrażać reformy. Oczywiście, że to nie było łatwe ze względu na aneksje Krymu, ze względu na wojnę w Donbasie, ale mimo wszystko Ukraina robiła postępy. Może nie tak wielkie, ale jednak to było zauważalne.
Natomiast teraz Ukraina ma jeszcze większe wyzwania, dlatego że jest niestety zrujnowana wojną, a ta wojna się jeszcze nie skończyła. Odbudować Ukrainę będzie bardzo trudno. Widzimy nawet teraz, jak wygląda sytuacja pod Kijowem, że władze robią wszystko, by jak najszybciej te miasteczka Bucza, Irpień, Borodzianka i inne wróciły do normalnego życia, do normalności. Mam nadzieję, że w kierunku reform, w kierunku drogi do Unii Europejskiej Ukraina też będzie działać szybko i sprawnie. Oczywiście zdaję sobie z tego sprawę, że to nie będzie łatwa i szybka droga, bo są pewne zasady, warunki, które Ukraina zaczęła wdrażać. Można powiedzieć, że mieli już kilka sukcesów przed wojną, jak na przykład reforma samorządowa, natomiast niektórych reform nie można było zrealizować. Roboty jest bardzo dużo. Ukraińskie społeczeństwo po raz kolejny przekonało się, że jedyne wyjście to droga do Unii Europejskiej.
Czy to nie jest jednak tylko gest ze strony Unii Europejskiej w czasie wojny po to, by wesprzeć Ukrainę i po to, by osłabić Rosję? Po 2014 roku zarzucano Ukrainie, że ma za słabą gospodarkę, by wstąpić do Wspólnoty. Teraz widzimy, że ta gospodarka będzie zdecydowanie jeszcze bardziej osłabiona. Mówiono też o niejasnym statusie Krymu, teraz nie wiemy, co będzie z Krymem, co będzie z Donbasem. Widzimy, że Rosjanie też dążą do wybicia tego korytarza pomiędzy Krymem a Donbasem.
Krym będzie ukraiński, to na pewno, i Donbas będzie ukraiński. Ukraina po prostu teraz walczy o swoją niepodległość, o swoje bycie we wspólnocie Europejskiej. Ukraińcy udowodnili wielokrotnie, że są narodem europejskim i po zakończeniu wojny będziemy mogli rozmawiać, jaki jest stan gospodarki ukraińskiej, jaki przemysł został, co zostało zniszczone. Ukraińska gospodarka będzie musiała wpłynąć na zupełnie inne tory, może niektóre dziedziny gospodarki w ogóle już się nie odrodzą, a może pojawią się nowe dziedziny gospodarki. Na chwilę obecną bardzo trudno przewidzieć jak to będzie, bo musimy doczekać się zakończenia tej wojny.
Na razie trwają rozmowy o kwestionariuszu akcesyjnym, dopiero później przyjdzie czas na formalny wniosek o akcesje. Zgodnie z przepisami, kiedy Ukraina najwcześniej mogłaby przystąpić formalnie do Unii Europejskiej? Załóżmy taki scenariusz najbardziej optymistyczny dla Ukrainy.
To nawet ten optymistyczny scenariusz bardzo trudno przewidzieć, dlatego że my nie wiemy, jak zakończy się wojna. Jeżeli popatrzymy na praktykę państw, które wcześniej kandydowały i jaka była ich droga, to tutaj możemy przytoczyć różne państwa, na przykład państwa bałkańskie czy na przykład Turcja, która już przez bardzo długi czas kandyduje, więc w tej chwili jeszcze nie wypadałoby podawać jakichś terminów.
A co dałoby Ukrainie członkostwo w Unii Europejskiej?
Przede wszystkim to, że Ukraina należy do wspólnoty europejskiej. Oczywiście możliwości rozwoju, możliwości jeszcze większej integracji. Ukraińcy czują się Europejczykami i chcą być w tej Wspólnocie.
Z drugiej strony, co Unii Europejskiej dałaby Ukraina we Wspólnocie?
Ukraina to jest bardzo duży kraj, pod względem terytorium to jest największe państwo w Europie. Ukraina jest krajem bogatym, posiada różnego rodzaju zasoby surowcowe i uważam, że Ukraina też może dać bardzo dużo dla Europy, poza tym Ukraina jest jednym z głównych eksporterów zboża na rynki światowe, więc to też jest nie mniej ważne nawet w tej sytuacji, którą dzisiaj mamy.
Co warte podkreślenia, przynależność do Wspólnoty Ukrainy nie oznacza żadnych gwarancji militarnych.
Jeśli chodzi o gwarancję militarną, to też na pewno będzie to trudna dyskusja i wszystko będzie zależało od tego, jak bardzo Europa będzie odważna, na ile państwa członkowskie NATO będą odważne. My już widzimy w tej sytuacji, że jeżeli nie zatrzymamy Putina, to on pójdzie dalej i kto wie, jakie państwo może być zaatakowane jutro.
To już na koniec, wczoraj doszło do pierwszego od wybuchu wojny spotkania Władimira Putina z europejskim przywódcą. Do Rosji poleciał kanclerz Austrii Karl Nehammer, nie wrócił z dobrymi wieściami. Powiedział, że trwa przygotowanie ofensywy na wschodnią Ukrainę z wielkim rozmachem. Dodał, że rozmowa z Putinem nie napawa go optymizmem i że nie wierzy w szybkie zakończenie agresji Rosji na Ukrainę. Wizytę austriackiego kanclerza w Rosji skrytykował premier Mateusz Morawiecki, który powiedział, że na tym etapie rosyjskich działań wojennych na Ukrainie nie powinno się rozmawiać z Putinem.
Wydaje mi się, że jeżeli jest jakakolwiek mała szansa, żeby w jakiś sposób przekonać Putina, to trzeba z nim rozmawiać. Mówił nawet o tym sam prezydent Zełenski, że on jest gotowy spotkać się z Putinem i porozmawiać. To, że te rozmowy nie przynoszą żadnych skutków, to wiemy, bo wcześniej też rozmawiał Emmanuelem Macronem, Olafem Scholzem, chociaż może to nie były wizyty, ale rozmowy telefoniczne, ale wiemy, że oni ciągle są w kontakcie. Natomiast z drugiej strony to jest bardzo dobre, dlatego, że Austriacy przekonali się o tym, kim jest Putin, jakie są jego plany i też, że on nie zamierza się poddać. W jego mniemaniu nie powinno być państwa ukraińskiego, nie powinno być Ukrainy. Jak mówi Putin, Ukraina to "niedopaństwo". Propaganda rosyjska zawsze wystawiała Ukraińców w bardzo negatywnym świetle. Ta wojna pokazała, kim są Rosjanie, a kim są Ukraińcy i gdzie jest ukraińska kultura, a gdzie jest kultura rosyjska.
Dziękuję bardzo za rozmowę.