Radio Białystok | Gość | prof. Jerzy Kopania - etyk
- W tej chwili nie ma - i to powinni sobie wszyscy politycy uświadomić - interesu partyjnego, jest tylko interes narodowy, europejski, jest nasz interes cywilizacyjny. Bo przecież Ukraina walczy nie tylko w obronie swojej niepodległości, ona walczy w obronie Europy - podkreśla prof. Kopania.
Od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę Polacy pomagają uchodźcom, którzy szukają przed wojną schronienia w naszym kraju. Czy stanęliśmy na wysokości zadania? Jak to traumatyczne przeżycie, jakim jest tocząca się tuż obok wojna, wpłynie na nasze postrzeganie świata?
Z filozofem i etykiem prof. Jerzym Kopanią rozmawia Iza Serafin.
Iza Serafin: Sprawdzian z człowieczeństwa - takie określenia pojawiają się często wobec naszych postaw związanych z tym, co się dzieje w związku z rosyjską agresją na Ukrainę. Czy pana zdaniem ten egzamin zdajemy?
prof. Jerzy Kopania: Proszę zauważyć, że sprawdzian z naszego człowieczeństwa zdajemy zawsze, za każdym razem, kiedy jest przy nas drugi człowiek, który potrzebuje pomocy. Za naszą wschodnią granicą rozgrywa się tragedia setek tysięcy ludzi. To, co możemy zrobić, aby im pomóc, zrobić powinniśmy, bo jeżeli tego nie zrobimy, to będzie to świadectwem naszego niepełnego człowieczeństwa.
Oczywiście należy się tutaj kierować pewnym rozsądkiem. Pomoc drugiemu nie może za bardzo narażać nas samych, ale mamy moralny obowiązek pomocy. I trzeba przyznać, że zarówno polskie społeczeństwo, ludzie po prostu, jak i władze, ale w ogóle świat polityczny, ten egzamin z człowieczeństwa - jak to pani określiła - zdają. I to jest coś bardzo, bardzo pozytywnego. Pomagamy i powinniśmy nadal pomagać, aż do skutku.
Czy to będzie takie ulotne doświadczenie, tak jak wiedza wykuta bez zrozumienia, czy zostanie w naszych głowach, w naszych emocjach na dłużej? A może na zawsze? Bo to jest coś bardzo traumatycznego, coś, czego nie doświadczyliśmy jeszcze w swoim życiu.
Wszystko to, co zrobimy dobrego dla drugiego człowieka, zostaje w nas. Dobro, które świadczymy drugiemu, nie tylko przechodzi na niego, ale w pewnym bardzo głębokim sensie psychologicznym zostaje w nas. Jeżeli więc komuś pomagamy, to stajemy się tym samym coraz lepszymi ludźmi. I to nie jest chwilowe, to w nas zostaje.
Człowiek, który jest zdolny do czynienia dobra i to dobro czyni, tym samym wobec samego siebie zaświadcza, że jest dobrym człowiekiem. Teraz właśnie zdajemy co chwila, co godzinę, niestety musimy zdawać egzamin z naszego człowieczeństwa. I zdawajmy go jak najlepiej.
Wspomniał pan o klasie politycznej. Po tym jak Rosjanie zaatakowali Ukrainę, umilkły w Polsce polityczne spory. Mało tego, politycy z różnych opcji manifestowali publicznie swoją jedność, wspólnie angażowali się w różne akcje pomocowe na rzecz Ukraińców. W jakim stopniu jest to szczere, wynikające z odruchu serca, a w jakim stopniu jest to pokazówka? Jak długo utrzyma się to polityczne zawieszenie broni?
Niestety ludzki charakter nie jest złożony tylko z cech dobrych. W każdym z nas jest ileś tam dobra, ileś tam złaź. Ściślej mówiąc, ileś tam skłonności do dobra i ileś tam skłonności do zła. Dlatego odpowiadając na pani pytanie, powiedziałbym, że te wszystkie wypowiedzi i działania solidarności z narodem ukraińskim, ta gotowości świadczenia pomocy są szczere. To nie jest z wyrachowania, to naprawdę jest odruch serca. Współczucie, empatia, także uświadomienie sobie, że przecież my też niestety możemy się znaleźć w takiej sytuacji, też możemy potrzebować pomocy.
Kto jak nie my pamięta, kiedy zostaliśmy sami.
Ależ oczywiście. Mamy to już we krwi poprzez nasze doświadczenia historyczne. Ale to nie eliminuje naszych złych cech. Dlatego nadal przebijają się jednak takie próby robienia czegoś, co w istocie jest podłe. Mianowicie próby wykorzystania aktualnej sytuacji dla realizowania takich czy innych interesów partyjnych.
Dopóki jakiś naród walczy bohatersko, cierpi, jest zagrożony w swoim istnieniu, to powinniśmy te nasze złe emocje krótko trzymać. W tej chwili nie ma - i to powinni sobie wszyscy politycy, przepraszam, powiem brutalnie, wbić do łbów - nie ma interesu partyjnego, jest tylko interes narodowy, europejski, jest nasz interes cywilizacyjny. Bo przecież Ukraina walczy nie tylko w obronie swojej niepodległości, ona walczy w obronie Europy.
Trzeba sobie z tego zdawać sprawę, że wykorzystywanie zaistniałej sytuacji dla takich czy innych celów politycznych jest nie tylko niemoralne, więcej - ma znamiona podłości. Trzeba to sobie uświadomić.
Mamy wojnę toczącą się w XXI wieku, ale metodami z ubiegłego stulecia. Odłożyliśmy to już ad acta, to już jest na kartach historii. Nie spodziewaliśmy się, że może to się stać tu i teraz i to obok nas. Jak bardzo to wpłynie na nas jako Polaków, ale też jako ludzi w ogóle? Nagle okazuje się, że nic nie jest dane raz na zawsze.
Warto byłoby sobie uświadomić dwie bardzo istotne kwestie. Po pierwsze, rzeczywiście jest tak, jak pani mówiła, że myśmy skłonni byli sądzić, że jeżeli nawet będą nowe wojny, to w jakiś inny sposób - jeden dron będzie ostrzeliwał drugi, że będzie się to rozgrywać bardziej na komputerach.
Jeśli wojna, to zimna...
Okazało się, że nie. Okazało się, że ci, którzy naprawdę są w stanie prowadzić wojnę w dużej mierze na poziomie świata wirtualnego, posługiwać się na odległość tylko środkami niewymagającymi zaangażowania ludzi, ci raczej nie są skłonni do wywoływania wojen.
Ci natomiast, którzy są skłonni do wywołania wojen i wojny te wywołują, to są ludzie należący do innej cywilizacji, gdzie jednostka się nie liczy, liczy się masa ludzka. Posyła się na wojnę masę ludzi - niech zginie ich choćby jak najwięcej, ale własnymi trupami pokryją ten kraj, na który się najechało.
Powinniśmy sobie to uświadomić. I w tym kontekście powinniśmy sobie też uświadomić nasze stanowisko wobec tego, co dzieje się nadal na świecie. Przecież równie straszliwe walki, pociągające za sobą masę cierpienia ludzkiego, toczyły się i toczą się nadal. Na przykład na Bliskim Wschodzie.
Przecież ci Rosjanie, którzy teraz zrównują z ziemią ukraińskie miasta, którzy mordują ludność cywilną, oni przecież to samo robili np. w Syrii.
Ale to było zbyt daleko.
Ale to jest takie odległe. To nas nie dotyczy. Otóż to nas też dotyczy, bo i tu, i tam są ludzie. To są tacy sami ludzie co do swego człowieczeństwa jak my. Jeżeli wojna toczy się daleko od nas, to nie znaczy, że mamy mniej obowiązku pomagania. Powinniśmy reagować dokładnie tak samo, z tą samą gotowością, z tą samą empatią, w miarę swoich możliwości, ale reagować.