Radio Białystok | Gość | ks. Jerzy Sęczek - dyrektor Caritas Archidiecezji Białostockiej
Pomagamy Ukraińcom, jak umiemy, ale trzeba mieć świadomość, że to dopiero początek, bo potrzebna jest pomoc długofalowa. Pomagam dziś, ale też myślę dalej, perspektywicznie. Daję mieszkanie, ale na jak długo? - zaznacza ks. Jerzy Sęczek.
Katolicy rozpoczęli okres Wielkiego Postu. Duchowni zwracają się do wiernych, by w tym trudnym czasie okazywali miłosierdzie uchodźcom z Ukrainy. Pojawiają się też apele o pojednanie.
I o tych postulatach, ale też oczekiwanych realnych postawach z dyrektorem Caritas Archidiecezji Białostockiej księdzem Jerzym Sęczkiem rozmawia Iza Serafin.
Iza Serafin: Modlitwa, post, jałmużna. Jak te wielkopostne środki nawrócenia przekształcić w takie realne postawy, których w tej trudnej sytuacji wojny oczekuje się nie tylko od katolików, ale ludzi w ogóle?
ks. Jerzy Sęczek: To są sprawy bardzo uniwersalne. Przykładem są chociażby orędzia papieskie na Wielki Post. Są tak napisane, że z każdego roku można coś wykorzystać. Sięgnąłem do orędzia z 2018 r. Tam są kapitalne słowa. Papież mówi o modlitwie, poście i jałmużnie jako o środkach w walce z zakłamaniami naszych czasów.
Dzięki modlitwie pozwalamy naszemu sercu odkryć ukryte kłamstwa, którymi zwodzimy samych siebie. Praktykowanie jałmużny uwalnia nas od chciwości, pomaga nam odkryć, że drugi człowiek jest moim bratem. A post odbiera siłę naszej przemocy, rozbraja nas i stanowi wielką okazję do wzrastania. Kapitalne słowa.
Z kolei w tym roku papież też pięknie mówi o czasie. Cytuje świętego Pawła w ten sposób: w czynieniu dobra nie ustawajmy, bo gdy pora nadejdzie, będziemy zbierać plony, o ile w pracy nie ustaniemy. A zatem dopóki mamy czas, czyńmy dobrze wszystkim.
Kiedy Rosjanie zaatakowali Ukrainę, zaczęło się pospolite ruszenie z bardzo różną pomocą - od podzielenia się własnym mieszkaniem, po np. takie codzienne modlitwy różańcowe w intencji pokoju i solidarności z Ukraińcami. Wiadomo jednak, i ksiądz pewnie też to zna z autopsji, że ta euforia nie może trwać wiecznie, bo przed nami kolejne trudne wyzwania związane na przykład z utrzymaniem setek tysięcy Ukraińców, którzy docierają już do naszego kraju. A dotrze ich jeszcze więcej. Muszą z czegoś żyć, znaleźć miejsce dla swoich dzieci w przepełnionych przedszkola, szkołach. Jesteśmy gotowi na te wyzwania? Czy jesteśmy w stanie temu wszystkiemu sprostać?
To jest pytanie do nas wszystkich - do instytucji, ale też do każdego człowieka, który podejmuje dzieła miłosierdzia. Bo rzeczywiście, co dalej? Dajemy mieszkanie, ale na jak długo? Jak długo człowiek może płacić czynsz za całą rodzinę czy utrzymać tę rodzinę? Dotyczy to też wspólnot parafialnych, które również biorą na siebie ciężar utrzymania jednej, dwóch, kilku rodzin. Ale co potem? Myślę, że da się to jakoś systemowo rozwiązać, ale trzeba to zrobić mądrze. Bo jeżeli wiemy, że zostają kobiety z dziećmi, to potrzebne jest miejsce dla dzieci, edukacja, szkoły, dalej nauczyciele. Trzeba też będzie te dzieci uczyć ukraińskiego.
Myślę, że jest też w tym jakieś dobro. Zawsze staramy się szukać jakiegoś dobra. Skoro zostają kobiety do pracy, to będzie się rozwijała inna dziedzina - może nie budowlanka, ale opieka senioralna. To także naszemu społeczeństwu jest natychmiast potrzebne. Wiemy, jak trudno znaleźć opiekę do osób starszych.
Ale my potrzebujemy też pracowników na budowach, a Ukraińcy, którzy pracowali, pojechali walczyć do swego kraju. Te problemy zaczną się na nawarstwiać i bezpośrednio nas dotykać. Pytanie, czy my je udźwigniemy.
To jest pytanie do nas wszystkich - pomagam dziś, ale też myślę dalej, perspektywicznie. Piękne są też takie rozwiązania, kiedy ktoś mówi: daję mieszkanie, ale też i pracę. Wtedy wspiera obie strony.
Ukraińcy nam teraz bardzo dziękują za wsparcie. Nazywają nas przyjaciółmi. Świat też nas za to podziwia, wychwala. Ale nie czarujmy się - przed wybuchem takie ludzie, polsko-ukraińskie relacje nie były idealne. Niektórzy mówią, że nie mogły być. Czy ta traumatyczna sytuacja zmieni to diametralnie, raz na zawsze na lepsze? Czy zapomnimy o tych trudnych faktach z historii? Metropolita białostocki arcybiskup Józef Guzdek apeluje o pojednanie. Czy jest szansa na "Przebaczamy i prosimy o przebaczenie"?
Przebaczenia możemy zawsze dokonać i jest to ten pierwszy krok z naszej strony. Pojednanie to jest drugi stopień, kiedy obie strony tego chcą. Mogę powiedzieć "przepraszam, widzę winę w sobie", ale pojednanie następuje wtedy, kiedy druga strona też potrafi zrobić to samo. I to jest jeszcze przed nami.
Chcemy też jako państwo wspierać Ukrainę w tej wojnie obronnej. Trzeba postawić tamę temu, który jest agresorem, i powiedzieć "nie". My jako Caritas nie dostarczamy broni, ale dostarczamy leki i bierzemy pod opiekę osoby pokrzywdzone, niepełnosprawne, samotne, te, które są w bardzo trudnej sytuacji.
Czy te mocno nadszarpnięte okrucieństwem relacje mogą się po tym wszystkim zmienić na trwałe?
Powiem ewangelicznie: u ludzi to niemożliwe, ale u Boga wszystko jest możliwe. Trzeba mieć świadomość historii i uczyć się historii. Jak wiele błędów popełniono w ostatnich latach przez zwykłe nieuctwo, przez to, że ktoś nie chciał się uczyć historii i ją odrzucał, nie wyciągnął wniosków na teraz.
Tak wiele zależy od ludzi - aby znając historię, tworzyli nową. Wierzę, że jest to możliwe, bez jakiejś naiwności, bez mówienia "zapomnijmy o tym". Nie. Przy przebaczeniu, jeśli już o tym mówimy, pamięć jest bardzo potrzebna, żebyśmy wiedzieli, co przebaczamy. Przebaczam ci konkretną winę i daję ci nową szansę.
Ale pamięć będzie też ostrzegała nas przed złem. Nie można powiedzieć, że nic się nie stało. Stało się, ale tym bardziej przebaczenie ma wartość. To jest ten dar miłosierdzia. Każdy z nas, grzesznik otrzymuje od Boga dar miłosierdzia i z samym darem wychodzi do innych.
Pamiętajmy o tych wielkopostnych środkach nawrócenia - modlitwa, post, jałmużna - żeby to przekształcić w takie realne, dojrzałe postawy, żeby nie były to tylko jednorazowe zrywy.
Teraz jest dużo emocji. Uczymy się. To dla nas wszystkich jest jakaś nowość. Można powiedzieć, że przecież przez ostatnie miesiące uczyliśmy się kontaktu z kimś, kto na siłę wdzierał się do naszej ojczyzny. Było też pomieszanie pojęć - migranci i uchodźcy. Teraz to bardzo dobrze widać. To jest powrót do czystości tych definicji. Uchodźca to ten, który ucieka przed wojną, przed jakimś zagrożeniem. Migrant szuka lepszego życia, ale jego życie nie było zagrożone. Widzimy tę różnicę. Niemniej wtedy też potrzeba było z naszej strony jakiejś odpowiedzialności, dojrzałości i zwrócenia się również ku tym ludziom, którzy szukali swojego miejsca na ziemi.
To, co z orędzia na ten rok można jeszcze wykorzystać, to wezwanie papieża, żeby nie ustawać. Nie ustawajmy w czynieniu dobra, w aktywnej miłości względem bliźniego. Całe nasze życie to czas siania dobra, by zatroszczyć się o bliskich, by zbliżyć się do braci i sióstr poranionych na drodze życia. To są piękne słowa.