Radio Białystok | Gość | gen. bryg. Andrzej Jakubaszek - komendant Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej
- Istnieje niestety możliwość, że ten sztucznie wykreowany szlak może stać się jednym z wielu takich tradycyjnych szlaków nielegalnej migracji do krajów Unii Europejskiej.
Białoruskie służby wciąż przepuszczają migrantów, którzy nielegalnie próbują przedostać się do Polski. Jak będzie wyglądać sytuacja w najbliższych miesiącach? W jaki sposób przebiegać będzie budowa zapory na granicy?
Z komendantem Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej generałem brygady Andrzejem Jakubaszkiem rozmawia Adam Janczewski.
Adam Janczewski: Jak z perspektywy Straży Granicznej wygląda teraz sytuacja na granicy polsko-białoruskiej? Śledząc internet, media, można odnieść wrażenie, że jest spokojniej albo w ogóle jest spokojnie.
gen. Andrzej Jakubaszek: Na pewno nie możemy powiedzieć, że sytuacja się ustabilizowała. Na pewno cyfry są mniejsze, jeżeli chodzi o liczbę prób nielegalnego przekroczenia granicy, liczbę osób, które starają się nielegalnie przekroczyć granicę. Natomiast skala co do liczby miejsc, w których te próby są podejmowane, jest nawet bardziej rozszerzona. W zasadzie w każdej placówce Straży Granicznej na całym odcinku granicy z Białorusią w województwie podlaskim dochodzi systematycznie do prób, usiłowań albo nawet nielegalnych przekroczeń granicy - od Płaskiej aż do samego Mielnika.
Faktycznie osób próbujących przekraczać granicę w ostatnich dniach, tygodniach jest dobowo mniej. Natomiast ważna jest chyba regularność - te próby są codziennie.
Dokładnie. Mieliśmy chyba jeden dzień, kiedy nie odnotowaliśmy żadnej próby przekroczenia granicy. Niestety to się nam stabilizuje ze zwyżkami. I tak jak było jeszcze niedawno kilkanaście, tak już teraz normą jest kilkadziesiąt, dochodząc do niemalże 50 przypadków co do liczby osób usiłujących przekroczyć granicę dziennie.
Widzimy również po stronie białoruskiej pewne symptomy, że liczba osób może się zwiększać. Odnotowujemy również przypadki przyjazdu tych osób po grudniu ubiegłego roku. Są to nowe osoby, które przyjechały czasami innym szlakiem niż tylko Mińsk. Głównie są to osoby, które poprzez Moskwę, a dalej przemieszczając się do Mińska, starają się tutaj przekraczać granicę. To są też innego rodzaju profile osób - mężczyźni, ale nie tylko Syryjczycy, nie tylko Irakijczycy, których jest coraz mniej, ale pojawiają się Palestyńczycy, Egipcjanie i przedstawiciele innych narodowości.
Czyli mimo tego, że udało się zamknąć niektóre szlaki migracyjne, Białoruś jednak nie rezygnuje z presji migracyjnej i szuka innych rozwiązań.
Tu można zaryzykować dwie teorie. Po pierwsze Białoruś nie rezygnuje z takich nieustających prób ułatwiania nielegalnego przekraczania granicy przez imigrantów. Ale jest też inna możliwość - że właśnie ten sztucznie wykreowany szlak może być już w sposób naturalny wykorzystywany przez innych, którzy parają się zjawiskiem nielegalnej migracji, i inne osoby, które starają się nielegalnie przekraczać granicę, żeby znaleźć się w Europie, mogą korzystać z tego szlaku, który uprzednio nie istniał. I ten sztuczny, wykreowany szlak może niestety stać się jednym z wielu takich tradycyjnych szlaków nielegalnej migracji do krajów Unii Europejskiej.
Ekspert z Collegium Civitas dr Wojciech Szewko w rozmowie z Polskim Radiem Białystok powiedział w ubiegłym tygodniu, że największym sprzymierzeńcem polskich funkcjonariuszy w kryzysie migracyjnym jest obecnie "generał Mróz".
Również. Na pewno z jednej strony można powiedzieć, że hamuje to pewne zapędy w tym kierunku, w szczególności osób, które pochodzą z innych stref klimatycznych i które w sposób naturalny nie są przygotowane na takie warunki. Ale należy też pamiętać, że pewne odcinki mogą być łatwiej przekraczalne właśnie w związku z mrozem. Są to kierunki rzeczne, ale również kierunki bagienne. Zmrożenie tej warstwy powoduje łatwiejsze, niż było to uprzednio, przekraczanie granicy. Także są tu plusy i minusy.
Jakie są pańskie przewidywania - jak będzie wyglądać sytuacja na granicy polsko-białoruskiej za kilka miesięcy, kiedy mróz się wycofa?
Tutaj mamy do czynienia nie tylko z pogodowymi uwarunkowaniami. Chodzi o budowę zapory inżynieryjnej, która rozpocznie się pod koniec miesiąca. Widzimy tutaj też pewne ryzyka związane z tym, że pewne odcinki należy przygotować do tego, żeby tę inwestycję rozpocząć, czyli zdjąć zaporę tymczasową zbudowaną przez wojsko na małym odcinku, żeby zacząć budowę zapory stałej. To jest pierwsza rzecz. Druga to oczywiście pogoda, która przechodząc z aury zimowej na wiosenną, w ogóle sprawia, że zjawiska nielegalnej migracji rosną. I to nie tylko rosną na granicy polsko-białoruskiej - rosną generalnie na każdych innych zewnętrznych granicach Unii Europejskiej.
Jakie są zagrożenia, jeżeli chodzi o budowę zapory na granicy?
Podstawowe ryzyko to to, co będzie się działo po stronie sąsiedniej. Wiemy o tym, że ta inwestycja może być narażana na spowalnianie poprzez określone działania służb białoruskich, polegające na tym, że osoby będą przepychane na stronę polską właśnie w momentach, kiedy ta inwestycja będzie wykonywana, po to między innymi, żeby utrudnić inwestycję, spowolnić ją i oczywiście cały czas sondować sposób realizacji zadań przez służby po stronie Polski.
Czy funkcjonariusze będą strzec bezpieczeństwa pracowników, którzy będą budowali zaporę?
Z wojskiem i policją będą strzec ochrony granicy państwowej. Oczywiście z uwzględnieniem również znajdujących się tam osób i mienia. Ale naszym podstawowym zadaniem jest ochrona granicy państwowej.
Czy sądzi pan, że na wiosnę sytuacja może znowu eskalować i wrócić do poziomu z września, października, listopada?
Sądzę, że na pewno będą większe ilości w porównaniu z tym, co obserwujemy dotychczas. Nie sądzę, żeby oscylowały wokół takich dużych cyfr, jakie miały miejsce we wrześniu czy w październiku. Po pierwsze, wiadomo już, jaka jest postawa służb po stronie polskiej, nasza determinacja. Po drugie, będziemy mieli ułatwione zadanie w związku z tym, że na wiosnę na sporej długości odcinka będzie już postawiona zapora inżynieryjna, która w sposób naturalny ułatwi nam ochronę granicy państwowej. Po trzecie, nie zapominajmy, że wraz z zaporą, będzie zbudowana droga dojazdowa, która ułatwi szybkość i sposób reakcji.
Do marca obowiązuje zakaz wstępu do strefy przygranicznej. Co dalej?
Na pewno władze będą obserwować przede wszystkim rozwój inwestycji i rozwój sytuacji migracyjnej i dostosowywać do tego zmiany w przepisach. Jeżeli sytuacja będzie dynamiczna i nieprzewidywalna, prawdopodobnie należy się spodziewać rozważenia opcji zabezpieczenia i inwestycji, i ochrony granicy przed nadmiernymi ryzykami. Rekomendowałbym kilkumiesięczne uzbrojenie się w cierpliwość i przyzwyczajenie się w pewnym stopniu do tej sytuacji, z którą mamy miejsce obecnie, gdzie więcej jest jednak zysków niż strat.
Czy łamanie zakazu wstępu do tej strefy to teraz duży problem?
Niewielki. Wspólnie z policją mamy również uprawnienia karania, identyfikowania tych, którzy naruszają ten zakaz. I z tego co wiem od komendanta wojewódzkiego policji pana generała Szewca, nie jest to problem powtarzający się w systemie codziennym. To incydentalne przypadki. Tutaj staramy się też rozumieć poszczególne intencje tych przypadków.
Co z Kuźnicą? Od listopada ubiegłego roku do odwołania zamknięte jest przejście graniczne. Rozumiem, że czas na to odwołanie jeszcze nie nadszedł.
Oczywiście do tego, żeby przywrócić ruch graniczny na tym przejściu, muszą być spełnione określone uwarunkowania - spokój na odcinku i brak jakichkolwiek ryzyk, że w szybkim okresie czasu napłyną tam nielegalni migranci w sposób masowy i będą próbować ponownie przekroczyć siłowo granicę.
A to ryzyko dalej istnieje?
Istnieje. Mamy cały czas informacje, że w centrum logistycznym przebywają nielegalni migranci, w Grodnie przebywają nielegalni imigranci, w niedalekich odległościach od przejścia granicznego w Kuźnicy przebywają nielegalni migranci. Także w naszej opinii nie zaistniały żadne znaczące zmiany od tego momentu, kiedy dokonano zamknięcia przejścia granicznego w Kuźnicy.
Czy macie szacunki, ilu migrantów może być wciąż na Białorusi?
Na pewno są to mniejsze liczby w porównaniu z tym, z czym mieliśmy do czynienia w listopadzie. Być może nawet dwu-, trzykrotnie mniejsze. Natomiast co najmniej kilka do kilkunastu tysięcy osób w naszej opinii może cały czas przebywać tam w określonym celu - w celu dalszego przedostania się do krajów Unii Europejskiej.