Radio Białystok | Gość | Stanisław Żaryn [wideo] - rzecznik Ministra-Koordynatora Służb Specjalnych
"Święta będą dniami, które nadal będą wymagały bardzo dużej czujności, monitorowania całej linii granicznej z Białorusią. Na pewno nie odpuszczamy. Nasi funkcjonariusze i żołnierze pozostaną czujni. Widzimy po działaniach służb białoruskich i części cudzoziemców, że oni są w stanie działać z dużym wyrachowaniem, często w nikczemny sposób. Spodziewamy się, że będą zainteresowani również atakami w tych szczególnych dla nas dniach".
Choć prób nielegalnych przejść z Białorusi do Polski w ostatnich dniach jest mniej, na granicy wciąż jest niespokojnie. Imigranci nadal próbują przedostać się do naszego kraju. M.in. o tym, ale też o dezerterze Emilu Cz., który uciekł ze służby na granicy na Białoruś - z rzecznikiem ministra koordynatora służb specjalnych Stanisławem Żarynem rozmawia Adam Janczewski.
Adam Janczewski: Polskie służby notują w ostatnim czasie mniej prób przekroczenia granicy z Białorusi do Polski. Wygląda na to, że sytuacja na granicy uspokaja się czy może jednak jest inaczej i spowszedniały nam po prostu informacje na ten temat?
Stanisław Żaryn: Obraz ostatnich zdarzeń na naszej granicy jest dosyć mylący. Z jednej strony rzeczywiście widzimy, że dane statystyczne ulegają zmniejszeniu, mniejsza jest liczba nielegalnych lub wejścia na teren Polski, ale z drugiej strony wciąż widzimy, że te próby są organizowane, że służby białoruskie poszukują takich grup migrantów, cudzoziemców, którzy będą zainteresowani atakami na naszą granicę i dalej podążaniem na zachód. Co więcej, te próby są coraz agresywniejsze od kilku dni. Dodatkowo mamy do czynienia z próbą zmiany taktyki ze strony białoruskiej. Tych przejść czy tych grupek wysyłanych na granicę jest mniej, ale one też są mniejsze. To wygląda na próbę poszukiwania takich miejsc słabiej strzeżonych naszej granicy. Ogólny obraz jest taki, że ten konflikt trwa i będzie takim pełzającym konfliktem przez jakiś czas.
Tych migrantów próbujących przekroczyć granicę jest w tych grupach mniej. To wynika z warunków pogodowych czy z tego, że ten potencjał ludzki ze strony białoruskiej, ze strony imigrantów się wyczerpuje?
To jest pewna taktyka. Strona białoruska zakłada, że łatwiej będzie mniejszym grupkom przedostać się na teren Polski. Z drugiej strony widzimy, że to jest również pewien skutek takiego trendu, który notujemy, to znaczy duża część migrantów została odesłana z Białorusi do Iraku czy Syrii. Szacujemy, że ponad 4 tys. osób odleciało z mińskiego lotniska. To jest obiektywnie stwierdzony fakt, że tych cudzoziemców na Białorusi jest mniej, ale wciąż jest ich na tyle dużo, żeby stale móc destabilizować naszą granicę.
Jakie są przewidywania polskich służb na temat sytuacji w święta? Białorusini prowokowali i zapowiadali wzmożone ataki na granicę właśnie w tym okresie. Czy to tylko prowokacje, czy to mogą być realne groźby?
Trudno tutaj jednoznacznie wyrokować. My na pewno zakładamy, że te próby będą podejmowane, dlatego zdecydowanie nie zmniejsza się obsada tych posterunków granicznych po stronie polskiej. Święta będą dniami, które nadal będą wymagały bardzo dużej czujności, monitorowania całej linii granicznej z Białorusią, a zatem na pewno nie odpuszczamy w tych dniach i nasi funkcjonariusze i żołnierze pozostaną czynni i pozostaną czujni. Widzimy po działaniach służb białoruskich i części cudzoziemców, że oni są w stanie działać z dużym wyrachowaniem. Często w sposób, który jest wręcz sposobem nikczemnym, więc spodziewamy się, że będą zainteresowani również atakami w tych szczególnych dla nas dniach.
Mówi pan, że 4 tys. migrantów odleciało z Mińska, a ilu cudzoziemców według szacunków polskich służb może być wciąż na Białorusi?
Szacujemy, że cudzoziemców na Białorusi w całym kraju jest między 5 a 7 tys. To jest na tyle duża liczba, że służby białoruskie mogą przez wiele tygodni nasyłać wybrane, wyselekcjonowane grupki cudzoziemców na naszą granicę. To jest ten potencjał, który może pozwolić Łukaszence przedłużać ten konflikt, przedłużać ten kryzys.
A czy migranci z Białorusi odsyłani są jeszcze do krajów pochodzenia, czy ta operacja już się zakończyła?
Tutaj nie ma jakiejś cykliczności, nie ma logiki w tych działaniach, ale obserwujemy, że raz na kilka dni jakieś samoloty czy do Iraku, czy do Syrii są wysyłane z lotniska w Mińsku i wciąż są odsyłani cudzoziemcy do krajów pochodzenia, ale z drugiej strony obserwujemy również poszukiwania nowych kierunków, które mogą pozwolić kierować dodatkowe grupy cudzoziemców na Białoruś. Wiemy, że dotychczasowe szlaki migracyjne zostały przystopowane czy wręcz zablokowane, ale reżim Łukaszenki próbuje to wszystko obchodzić, poszukując nowych kierunków i nowych potencjalnie dużych grup. Reżim białoruski wykorzysta wszystkie możliwe działania po to, żeby zasilać ten proces nowymi ludźmi, z różnych kierunków.
Z Polski na Białoruś uciekł żołnierz Emil Cz.. Prokuratura postawiła mu zarzuty dezercji, mają być też prowadzone czynności, by wydać za nim list gończy, ale chyba obecnie raczej nie ma jak sprawić, by ten człowiek znalazł się w Polsce.
Emil Cz. na pewno wie, że nie ma powrotu do Polski, wie również, że jest w tej chwili na własne życzenie skazany na współpracę z reżimem Łukaszenki. My oceniamy, że ten człowiek będzie potrzebny do różnych działań propagandowych stronie białoruskiej i na pewno białoruska strona, białoruskie służby nie będą zainteresowane przekazywaniem go Polsce.
W jaki sposób w pańskiego ocenie służby białoruskie mogą jeszcze próbować wykorzystywać Emila Cz.? Widzieliśmy go w białoruskich mediach, gdzie opowiadał niestworzone historie. W jaki sposób można jeszcze tego człowieka wykorzystać propagandowo?
Na pewno ten człowiek będzie używany do tego, żeby legitymizować, a nawet upowszechniać absurdalne tezy białoruskiej propagandy. Sądzę też, że on może być pewnym takim świadkiem, który może zostać włączony w działania śledcze przeciwko naszemu krajowi. Wiemy o insynuacjach, które są rozsiewane przez stronę białoruską, a te insynuacje już przyjęły formę śledztwa przeciwko naszemu krajowi, które jest prowadzone przez komitet śledczy Białorusi. Zapewne Emil Cz. będzie wykorzystywany jako tak zwany polski świadek, który to, co białoruscy śledczy ustalą, będzie potwierdzał swoimi relacjami.
Jak pan myśli, jak to się stało, że w głowie tego żołnierza w ogóle pojawił się taki plan? Czy on mógł być werbowany, w jakiś sposób nakłaniamy przez białoruskie służby?
To jest człowiek, który został skazany za akty przemocy wobec osób najbliższych, który był również zatrzymany za jazdę pod wpływem alkoholu. To jest dezerter, który miał swoją historię kryminalną. W tej chwili dokonał czynów, które są jednoznaczne i sprawiają, że on nie ma co liczyć na powrót do żadnego normalnego życia w Polsce. Trudno powiedzieć co kołatało się w głowie Emila Cz., być może ta narastająca jego zła sytuacja prawna. Wiemy, że miał zostać wyrzucony z wojska. To wszystko mogło mieć wpływ na niego i mógł chcieć uciec gdzieś z Polski przed odpowiedzialnością. Tak się zdarzyło, że najłatwiejszą ucieczką, najbliższą, była ucieczka poza granice Polski do Białorusi.
Tego, że mógł on być nakłaniany przez białoruskie służby, nie można jednak wykluczyć.
Nie mogę wykluczyć tej hipotezy, natomiast w tej chwili też nie mam żadnych informacji, które by uzasadniały taką interpretację.
Emil Cz. miał wyrok za znęcanie się nad matką, prowadził auto pod wpływem alkoholu. Jak to się stało, że ten człowiek w ogóle jeszcze służył w wojsku, a na dodatek został oddelegowany do tak odpowiedzialnej roli, jak służba na granicy?
To na pewno podlegało wyjaśnianiu. Zgodnie z deklaracją pana ministra obrony narodowej wiemy, że jakieś decyzje kadrowe po tej ucieczce i po tej dezercji zostały podjęte. Tutaj nie mam informacji, jak do tego doszło, że ten człowiek pojawił się na granicy. Wiem, że miał odejść z wojska, prawdopodobnie zabrakło czasu, żeby tego człowieka wycofać z pierwszej linii. Czy popełniono jakieś błędy, czy nie, to jest nie moją rolą. Nie mam tutaj danych, żeby wyrokować w tej sprawie.
Mam wrażenie, że w ostatnich dniach w wojsku trwa jakaś wizerunkowa czarna seria. Żołnierz, który na początku listopada zmarł przy granicy polsko-białoruskiej okazuje się, że był pijany, w organizmie miał ponad 3,5 promila alkoholu.
Nie mam tutaj żadnego komentarza. Mamy do czynienia z ludźmi, którzy służą w bardzo trudnych warunkach nie tylko fizycznych, ale i psychicznych. Na pewno rolą odpowiednich struktur wojskowych jest dbanie o morale naszych żołnierzy, ale też trzeba zrozumieć, pod jaką presją oni się znajdują.
Może żołnierze nie wytrzymują już tej presji, jaka wiąże się ze służbą na granicy?
Pamiętajmy, że żołnierzy na granicy jest w okolicach 15 tys. Na razie jest mowa o jednostkowych przypadkach, które nie mogą rzutować na cały obraz działań polskich żołnierzy. Te działania są prowadzone w sposób bardzo dobry, profesjonalny i dzięki wsparciu jakie ze strony wojska kierowane jest do Straży Granicznej, nasza granica i nasza ojczyzna pozostaje bezpieczna.
Żołnierzom i innym funkcjonariuszom służącym na granicy pozostaje życzyć spokojnych świąt. Dziękuję bardzo za rozmowę.