Radio Białystok | Gość | dr Marek Bartoszewicz - z Wydziału Biologii Uniwersytetu w Białymstoku
"Omikron jest bardziej zakaźną formą koronawirusa, nawet od wariantu Delta. Natomiast mało jest jednoznacznych danych, które by wskazywały, czy on powoduje cięższy przebieg choroby" - mówi dr Marek Bartoszewicz.
W ciągu tygodnia przybywa już coraz mniej nowych zakażeń koronawirusem. Zdaniem resortu zdrowia czwarta fala epidemii opada. Między innymi o tym z doktorem Markiem Bartoszewiczem z Wydziału Biologii Uniwersytetu w Białymstoku rozmawia Renata Reda.
Renata Reda: Czy utrzyma się tendencja, że schodzimy ze szczytu tej fali epidemii?
dr Marek Bartoszewicz: Wydaje się, że tak. Rzeczywiście w ostatnich dniach regularnie notujemy coraz mniej zakażeń, przy czym najbardziej miarodajne są dla nas te zakażenia notowane w środku tygodnia. Po weekendzie te dane mogą być troszeczkę niemiarodajne, ale faktycznie mam wrażenie, że szczyt tej czwartej fali pandemii był w okolicach 5-10 grudnia i teraz ta tendencja powinna być bardziej optymistyczna.
Co dziś możemy powiedzieć już o wariancie koronawirusa Omikron, który spowodował wprowadzenie dodatkowych środków bezpieczeństwa w wielu krajach? Są to obostrzenia na wyrost?
Tutaj w zasadzie trudno mówić o obostrzeniach na wyrost, ponieważ w sytuacji, kiedy pojawia się nowa forma tego wirusa, o której tak naprawdę jeszcze niewiele wiemy, bo pierwsze przypadki zostały odnotowane nie tak dawno, wszystkie formy profilaktyki są wskazane. Można się oczywiście zastanawiać czy słuszne jest ograniczanie gdzieś połączeń lotniczych pomiędzy niektórymi państwami, ponieważ w momencie, gdy odnotowano pierwsze przypadki zakażeń gdzieś w południowej części Afryki, ten wirus był już wśród ludzi, swobodnie ulegał transmisji, więc to mogło być już nieco spóźnione. Natomiast musimy przede wszystkim bardzo uważnie obserwować, jak będzie wyglądała sytuacja epidemiologiczna pod tym względem i robić to, co do tej pory, chociażby się szczepiąc.
Co wiemy o Omikronie?
Wiemy, że jest bardziej zakaźną formą koronawirusa nawet od wariantu Delta, o którym już też mówiliśmy, że charakteryzuje się bardzo łatwym przenoszeniem.
Więcej osób trafia do szpitali, tak jest w RPA.
Tak, natomiast mało jest takich jednoznacznych danych, które by wskazywały na to, czy on powoduje cięższy przebieg choroby. Wręcz niektóre z doniesień mówią o tym, że zakażenie wirusem Omikron może przebiegać nieco łagodniej od zakażenia tymi wcześniejszymi formami na przykład formą Delta. Zatem tutaj niektórzy naukowcy dopatrują się nawet takiego małego promyczka nadziei, że jeżeli ten wariant Omikron wykaże się ogromną zakaźnością, on będzie wypierał wtedy te formy wirusa, z którymi mamy do czynienia w tej chwili, bo będzie się po prostu łatwiej przynosił. Natomiast jeżeli on nie będzie wywoływał zbyt ciężkich objawów tej choroby, to w tym momencie mamy szansę na poskromienie tej epidemii, na to, aby epidemia ciężkiej choroby, jaką jest COVID-19, przeszła do takiej formy bardziej przypominającej jakieś cięższe przeziębienie czy objawy takie pseudo grypowe.
Czego możemy się jeszcze spodziewać po Omikronie?
Problem jest taki, że wirusy zawsze mutują. One będą mutowały wtedy, kiedy mają możliwość replikowania się w jakimkolwiek organizmie żywiciela, tutaj u człowieka. Mutacje są z natury nieprzewidywalne. To są takie nagłe skokowe, ale też bezkierunkowe zmiany. Więc trudno jest przewidzieć, czego możemy się spodziewać. Chociaż patrząc na przebieg dotychczasowych pandemii, większość patogenów stopniowo zmienia się i ewoluuje w takim kierunku, aby wzrosła ich zakaźność, bo to ułatwia ich transmisję, ale z drugiej strony, żeby nie zabijać żywiciela, to nie jest w interesie patogenu, bo on w tym momencie traci możliwość replikowania się dalej. Więc my liczymy, że rzeczywiście w tę stronę ostatecznie pójdzie ewolucja również tego wirusa.
Czyli ile będzie jeszcze tych kolejnych fal pandemii? Jak długo będziemy z tym żyć?
To w bardzo dużym stopniu zależy również od naszego podejścia do samej pandemii, do zakażeń. Musimy pamiętać, że epidemia COVID-19, szczególnie ta czwarta fala, z którą teraz mamy do czynienia, to jest pierwsza fala, której już praktycznie nie powinno być, ponieważ mamy dostępne szczepienia ochronne.
I wiele się już nauczyliśmy.
Oczywiście, znamy zasady profilaktyki, wiemy, w jaki sposób ten wirus ulega transmisji, więc jesteśmy w stanie możliwie skutecznie się przed nim chronić. Oczywiście pozostaje jeszcze duża grupa osób, którą ciężko jest nam chronić, mówię tutaj, chociażby o dzieciach w wieku szkolnym. Przecież jeszcze do bardzo niedawna nie mieliśmy skutecznej szczepionki, którą można byłoby zaszczepić dzieci w tych młodszych klasach szkoły podstawowej. Tutaj też sytuacja się zmienia, ulega diametralnej poprawie. Świadomość tych zasad dystansowania, unikania niebezpiecznych zachowań pod kątem ryzyka zakażenia i korzystanie z tego dobrodziejstwa, jakimi są szczepionki, może nas uchronić przed kolejnymi falami.
W jakim stopniu dostępne teraz szczepionki są skuteczne na warianty Omikron i kolejne warianty koronawirusa, które mogą się jeszcze zdarzyć?
W kontekście wariantu Omikron, pierwsze doniesienia, którymi już dysponujemy, mówią o tym, że szczepionka mRNA przygotowana przez Pfizera jest skuteczna względem tego wariantu, przynajmniej w takim pełnym systemie szczepień. Czyli jeżeli ktoś przyjmie dwie dawki albo kiedy jest to wymagane, przyjmie tą jeszcze trzecią dawkę przypominającą. Natomiast ten wariant Omikron ma to do siebie, że na swojej powierzchni ma więcej tych białek kolca, co powoduje, że potrzeba nam nieco więcej przeciwciał, a być może nawet dużo więcej przeciwciał, żeby go skutecznie neutralizować. To właśnie dlatego ta dawka przypominająca jest taka ważna, bo ona spowoduje, że my tych przeciwciał będziemy mieli zdecydowanie więcej i będziemy się skutecznie przed tym wirusem zabezpieczali. Natomiast jaka będzie skuteczność względem kolejnych wariantów, tego nie umiemy przewidzieć.
Jakaś skuteczność będzie. To nie jest tak, że właśnie poprzez szczepienie nasz organizm dostaje już drogowskazy do walki z koronawirusem bez względu na jego warianty?
Oczywiście, ponieważ pojawiające się mutacje dotyczą tylko pewnych fragmentów genu, a więc i tylko pewnych fragmentów tego białka kolca, który jest na powierzchni koronawirusa. Całe białko nie ulegnie nagle radykalnej przebudowie z tego względu, że wirus straciłby również możliwość przyłączania się tym białkiem do naszych komórek, a więc straciłby swoją zakaźność. Skoro to są tylko pewne delikatne zmiany, to takie szczepionki również będą nas zabezpieczały. Może w nieco mniejszym, może nieco w większym stopniu, ale musimy pamiętać, że istotą szczepień ochronnych nie jest to, żeby sprawić, że na pewno nie zachorujemy, to ma sprawić, że najprawdopodobniej nie zachorujemy, a nawet jeżeli do takiego zachorowania dojdzie, to ono może mieć przebieg skąpoobjawowy i naprawdę przypominać zwykłe, błahe przeziębienie, a to nie jest już dla nas tragedia. Przede wszystkim chodzi o to, abyśmy uniknęli ciężkich powikłań COVID-19, abyśmy uniknęli konieczności hospitalizacji takich osób.
Od jutra będzie można szczepić dzieci w wieku 5-11 lat. Jaką dawką zaszczepić 11-latka, który 11 lat skończył, a lada dzień będzie miał lat 12? Tą 1/3 dawki czy całością dla dorosłych?
Tutaj zdecydowanie zdałbym się na opinię lekarza, który w takiej sytuacji, tak czy inaczej, kwalifikuje takie dziecko do szczepienia. Pamiętajmy, że mimo iż mówimy, że ta fala zaczyna nam wygasać, jeśli te nasze dziecko jest w szkole, to ono cały czas jest potencjalnie narażone na to, że będzie miało kontakt z koronawirusem i ulegnie zakażeniu. Natomiast badania, które zostały przeprowadzone przed dopuszczeniem tej szczepionki dla dzieci w wieku 5-11 lat wykazały bardzo wysoką skuteczność tej szczepionki w takiej dawce, w jakiej zawiera swoje mRNA, które ma nas przygotować do walki z koronawirusem. Jeżeli jest to kwestia dwóch, trzech miesięcy, zanim nasze dziecko skończy 12 rok życia, to przyznam szczerze, że ja bym nie czekał i starał się dziecko umówić jak najszybciej do takiego szczepienia ochronnego.
Na razie dziennie zmniejsza nam się liczba nowych zakażeń koronawirusem, ale przed nami święta i ostrzeżenia resortu zdrowia, że sytuacja może się pogorszyć.
Sytuacja może się pogorszyć, bo tak jak mówię, ta epidemia w dużym stopniu zależy od nas, od naszych zachowań i nawet takie bardzo proste zachowania, takie proste zasady, o których przypominamy w zasadzie od początku tej pandemii, czyli higiena naszych dłoni, zasłanianie ust i nosa w momencie, kiedy jesteśmy w miejscach publicznych, jeżeli nie czujemy się zdrowo, jeżeli dokuczają nam objawy, niekoniecznie musi być to od razu utrata powonienia czy smaku, ale objawy przypominające zwykłe przeziębienie, grypę, ból gardła, to potencjalnie może świadczyć o tym, że ulegliśmy zakażeniu koronawirusem.
I zadbajmy o inne osoby, nie bagatelizujmy, podchodźmy do tematu bardzo poważnie.
Oczywiście. To kwestia naszej odpowiedzialności za swoje zdrowie, ale też za zdrowie innych osób.
Dziękuję bardzo.