Radio Białystok | Gość | Katarzyna Malinowska-Olczyk - rzeczniczka USK w Białymstoku
"Ta fala jest zdecydowanie gorsza niż wszystkie poprzednie. Wyraźnie widać, że chorych jest więcej i jest więcej młodych osób, które przechodzą te zakażenie w ciężki sposób. Cały czas utrzymuje się duża liczba zajętych respiratorów i duża liczba zgonów - to jest najbardziej bolesne" - mówi Katarzyna Malinowska-Olczyk.
Poprawia się sytuacja epidemiczna w Podlaskiem. Przybywa coraz mniej nowych zakażeń koronawirusem, ale wciąż jednak utrzymuje się wysoka liczba zgonów. Między innymi o tym z rzeczniczką Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku Katarzyną Malinowską-Olczyk rozmawia Renata Reda.
Renata Reda: Co wynika ze statystyk? Jak bardzo ta fala epidemii różni się od poprzedniej?
Katarzyna Malinowska-Olczyk: Ta fala jest zdecydowanie gorsza niż te wszystkie poprzednie, które mieliśmy do tej pory. W najgorszym momencie, mówię o połowie listopada, bo to wtedy był ten największy szczyt zachorowań, jeśli chodzi o Uniwersytecki Szpital w Białymstoku, mieliśmy zajętych 347 łóżek. W przypadku trzeciej fali, gdzie wcześniej uważaliśmy, że to jest ta najgorsza, w najgorszym momencie to był wtorek po Wielkanocy 6 kwietnia, tych zajętych łóżek było 201. Wyraźnie widać, że tych chorych, którzy się do nas zgłaszają, jest zdecydowanie więcej. W tej fali widać też zdecydowanie więcej młodych osób, które przechodzą te zakażenie w sposób ciężki. Rzeczą, która bardzo nas niepokoi to jest to, że w tej chwili mimo spadku tej ilości pacjentów, którzy są u nas leczeni, bo w dniu dzisiejszym zajętych łóżek jest 200, więc to jest prawie 150 mniej niż w tym najgorszym momencie w połowie listopada, ale cały czas utrzymuje się duża liczba zajętych respiratorów i cały czas utrzymuje się duża liczba zgonów — to jest najbardziej bolesne.
Każdej doby w kraju umiera średnio kilkaset osób chorych na COVID-19. Wczoraj w Sejmie wiceminister zdrowia Waldemar Kraska informował, że na 100 osób trafiających do szpitala 95 jest niezaszczepionych, a na 100, które umierają, 94 to te niezaszczepione. Tymczasem też pojawiały się informacje z resortu zdrowia troszeczkę o wiele wyższe, że aż 28% osób, które są zaszczepione, umiera. Skąd może wynikać taka rozbieżność tych danych? Jakie są statystyki w USK, jeżeli chodzi o zgony?
Jeśli chodzi o tę rozbieżność, to myślę, że trzeba zapytać ministerstwo, bo powiem szczerze te dane, które widzę w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym, są zdecydowanie bliższe tym danym podanym przez wiceministra Kraskę. Faktycznie ta umieralność osób zaszczepionych to jest 5% ze wszystkich zgonów. Problem jest taki, że ja nawet dokładnie nie potrafię policzyć na przykład ile wśród osób, które zmarły w listopadzie, a zmarło bardzo dużo, bo aż 185 osób z powodu koronawirusa, ja musiałabym wejść do historii chorób każdej z osób, jeżeli tam jest adnotacja, że ta osoba była zaszczepiona bądź też niezaszczepiona i mogłabym to określić, bo w momencie, kiedy pacjent umiera, automatycznie znika przy nim ta zielona tarcza oznaczająca, że był osobą zaszczepioną i właściwie potem nie można nawet w bazie osób zaszczepionych tego zobaczyć, tej osoby nie ma.
Naprawdę ciężko mi powiedzieć skąd i jak ministerstwo określa to, bo my takich danych nie raportujemy, nie liczymy. Niektóre kliniki wewnętrznie liczą ilość osób zaszczepionych, które zmarły. I tak mam informację od profesora Naumnika ze szpitala tymczasowego, że na około 100 osób, które tam zmarły, w ostatnim czasie 4 były zaszczepione. Z kolei mam od profesora Flisiaka, który wczoraj przekazał mi informację, że u niego z 143 osób, które były leczone, 35 osób było zaszczepionych, z tego tylko 7 wymagało tlenu, czyli było w złym stanie, z czego podejrzewamy, że dwie były z niekoniecznie prawdziwym certyfikatem, więc właściwie ze 143 osób 5 wymagało takiego bardziej intensywnego leczenia.
Na statystyki mogą mieć też wpływ kupione certyfikaty. Jak często obserwujecie to zjawisko?
W każdej z klinik jedna, dwie osoby w ciągu tygodnia. Bardzo rzadko pacjenci się do tego przyznają, bo wiedzą, że przyznając się, to przyznaliby się do tego, że popełnili przestępstwo, ale lekarze to podejrzewają. Pacjent mówi, że się szczepił, ale jego stan się zdecydowanie pogarsza, mimo podawanych leków saturacje spada, a jeszcze ten pacjent mówi, że on się zaszczepił jesienią, jednodawkową szczepionką i przyznaje, że wyjeżdżał za granicę, to tych czerwonych lampek zapala się bardzo dużo. Zdarzają się przypadki, że kiedy już ten ktoś trafi pod respirator, to wtedy mówi, że właściwie to nie był zaszczepiony.
Zgłaszajcie wtedy śledczym taki incydent?
Tak, mamy taki obowiązek.
Jaki jest koszt leczenia zakażonych koronawirusem? Po dwóch tygodniach podobno są wypisywani.
Zapewniam, że jeżeli jest taka potrzeba i są wskazania medyczne, na pewno nikt nie jest wypisywany po dwóch tygodniach. Jeśli chodzi o koszty leczenia, mówię o kwotach, jakie dostajemy z Narodowego Funduszu Zdrowia, to dzień pacjenta z dobrą saturacją to ten koszt leczenia wynosi 330 zł i 630 zł za dzień pacjenta, który ma niską saturację. Jeśli chodzi o pacjenta na intensywnej terapii, to wszystko zależy w jakim stanie jest pacjent. Jest tak zwana skala TISS i na podstawie tego określa się jakie procedury zostały wdrożone, jakie leki są podawane, jakie zabiegi i badania były wykonywane. Powiem na przykład, że mamy w szpitalu 20-kilkuletniego pacjenta, który jest leczony u nas od połowy listopada i myślę, że do dzisiaj ten koszt leczenia już oscyluje w granicach 100 tys. zł.
Faktycznie, jeśli chodzi o rozliczenie z NFZ-etem, jeżeli pacjent się poprawia i ma dobrą saturację, to płacone jest maksymalnie za 13 dni jego pobytu. Problem jest tego typu, że są pacjenci mocno schorowani, którzy, mimo że ta saturacja się poprawia, bo są cały czas na wąsach tlenowych i dostają ten tlen, ale ich stan kliniczny nie pozwala na wypisanie ze szpitala, bo lekarze obserwują, że mają jeszcze problemy z oddychaniem, że jeszcze są jakieś zmiany w płucach, że zostają im inne choroby przewlekłe i teoretycznie powinno się przenieść takiego pacjenta do innej kliniki internistycznej, ale inne kliniki internistyczne nie mają miejsc albo są przekształcone w kliniki covidowe i nie ma gdzie tych pacjentów przenieść, tacy pacjenci są u nas 6,7 tygodni. Obserwowałam takiego pacjenta, który leżał u nas 7 tygodni, miał listę chorób po prostu na całą stronę, ale dzięki temu, że był zaszczepiony, po 7 tygodniach opuścił szpital na własnych nogach. To napawa optymizmem, że nawet tacy starsi i mocno schorowani pacjenci są zaszczepieni i wychodzą ze szpitala.
Czy w związku z tym USK ma dodatkowe koszty, jeżeli chodzi o pacjentów covidowych, których wizyta na oddziale się przedłuża?
Wtedy po prostu nie otrzymujemy pieniędzy za leczenie takiego pacjenta.
Ilu pacjentów chorych na inne choroby niż COVID-19 ma przesuwane terminy leczenia w szpitalu?
To bardzo trudne pytanie, bo w tej chwili właściwie prawie wszyscy pacjenci planowi są przesuwani, jedynie dwie kliniki pracują normalnie, mówię o klinice kardiochirurgii, neurochirurgii — tam są przyjmowani wszyscy pacjenci. Jeśli chodzi o pozostałe kliniki, to najpierw wstrzymane zostały zabiegi planowe w klinikach internistycznych, a następnie zabiegi planowe w klinikach chirurgicznych. Właściwie w tej chwili przyjmowani są jedynie pacjenci w takich stanach zagrożenia życia, pilne przypadki i przypadki nowotworowe. Wszystkie pozostałe są przesuwane w czasie.
Reżim sanitarny macie bardzo ostry. W jakich przypadkach można jednak odwiedzać chorych?
Jeżeli jest już stan zagrożenia życia i rokowania są złe, wtedy mogą pacjenci wystąpić o indywidualną zgodę i pożegnać się z taką osobą. Proszę też pamiętać, że to są też czasami bardzo trudne sytuacje. Też zdarza się, że trafiają do nas pacjenci na przykład z wypadków i okazuje, że są oni zakażeni bezobjawowo, są zaszczepieni — to są często jedyne osoby na intensywnej terapii, które są zaszczepione, bo właśnie na 21 osób, które były wczoraj na intensywnej terapii, 3 były zaszczepione i to były osoby nieleczone z powodu COVID. Jeżeli taki pacjent trafi też na intensywną terapię covidową, to wtedy niestety żadnej możliwości odwiedzenia nie ma. To są wyjątkowe sytuacje. Ogólnie odwiedzin nie ma, one są wstrzymane do odwołania, taka jedyna sytuacja to w stanach zagrożenia życia.
Dziękuję bardzo za rozmowę.