Radio Białystok | Gość | por. Anna Michalska - rzeczniczka Straży Granicznej
"Na pewno po stronie białoruskiej jest jeszcze bardzo dużo cudzoziemców, szacujemy, że nawet do 10 000 i na pewno strona białoruska będzie próbowała wypchnąć te osoby na stronę polską, więc zakładamy również taki scenariusz, że te bardzo duże grupy będą próbowały przekraczać granicę" - mówi por. Anna Michalska.
Wiele wskazuje na to, że jest spokojniej na granicy polsko-białoruskiej. Polskie służby odnotowują mniej prób przedostania się do naszego kraju, wciąż jednak takie przypadki się zdarzają, wciąż także dochodzi do prowokacji białoruskich służb. O tym jak wyglądała sytuacja w ostatnich godzinach, a także o budowie zapory na granicy, która – zgodnie z zapowiedziami – ma się wkrótce rozpocząć, z rzeczniczką Straży Granicznej porucznik Anną Michalską rozmawia Adam Janczewski.
Adam Janczewski: Jak minęła noc na polsko-białoruskiej granicy, czy potwierdza się to, o czym mówiła pani wczoraj na konferencji, że tych prób przekroczenia granicy jest faktycznie coraz mniej?
por. Anna Michalska: Wczorajsza doba to jest 112 prób nielegalnego przekroczenia granicy, więc trochę większa liczba niż w ostatnich dniach. Ale to też jak prognozowaliśmy, że nie było czym się cieszyć z tych prób w ostatnich dniach mniejszych, bo tutaj ta cała presja migracyjna jest sztucznie sterowana i w każdej chwili znowu może być tych migrantów, cudzoziemców więcej. Wczoraj 112 prób, wydanych zostało 25 postanowień o opuszczeniu terytorium Polski.
Jak to wyglądało?
Były dwie duże grupy, które próbowały przekraczać granicę na tym samym odcinku ochranianym przez placówkę Straży Granicznej w Czeremsze. Pierwszą taką próbę podjęli około 21:00, tam 30 osób przeszło, zostały zatrzymane, doprowadzone do linii granicy, nikt nie wymagał udzielenia pomocy medycznej. Nad ranem kolejna próba na tym samym odcinku, znowu 30 osób, tym razem udało się przejść 20 osobom - zostały zatrzymane i doprowadzone do linii granicy.
Podczas naprawy concertiny - tego ogrodzenia - byliśmy oślepiani laserami przez służby białoruskie, były również rzucane kamienie. Wszystko odbywa się jak zwykle pod nadzorem, według scenariusza białoruskich służb.
Czy w tych trudnych warunkach atmosferycznych obserwujecie grupy migrantów w lasach przy granicy, czy te grupy są jednak dowożone przez służby z innych miejsc?
Zaobserwowaliśmy, że w ostatnich tygodniach te grupy są dowożone, nie widzimy żadnych koczowisk w pobliżu linii granicy, widzimy często przed siłowymi próbami, że podjeżdżają białoruskie ciężarówki i z nich wychodzą cudzoziemcy, którzy potem próbują przejść tę granicę.
Ile czasu taka dowieziona na granicę grupa spędza przy granicy, na przykład wczoraj - czy ta grupa, która była wieczorem w Czeremsze i nad ranem to są te same osoby, można mówić o tych samych osobach, czy to inne grupy?
Część tych osób mogła się powtórzyć, ale raczej to są różne osoby. Teraz te przekroczenia, które my obserwujemy, to są takie bardzo szybkie działania - momentalnie podchodzą pod granicę i próbują ją przekroczyć. Jeszcze kilka tygodni temu obserwowaliśmy, że te grupy były gromadzone przez kilka godzin i dopiero jak większa liczba osób się zebrała, to dopiero próbowały przekraczać, a teraz to jest bardzo szybkie działanie.
Czyli po takiej nieudanej próbie migranci wracają gdzieś do obozowiska, do jakichś magazynów ze służbami białoruskimi, jak dobrze rozumiem?
My obserwujemy, że wycofują się w głąb Białorusi, co się dalej dzieje - prawdopodobnie zabierane są przez służby białoruskie, tego już nie widzimy.
W mediach pojawiają się informacje o ultimatum stawianym migrantom przez białoruskie służby, podobno dają im kilka dni na sforsowanie granicy, w przeciwnym razie mają odsyłać do krajów pochodzenia. Takie są przynajmniej groźby. Czy to tylko grożenie i w ten sposób motywowanie migrantów do podejmowania prób przekraczania granicy, czy jednak realnie spodziewacie się takich większych grup migrantów w najbliższym czasie na granicy?
My zakładamy wszelkie scenariusze, więc również takie, że będą to bardzo duże grupy. Na pewno strona białoruska jest zdeterminowana, na pewno po stronie białoruskiej jest jeszcze bardzo dużo cudzoziemców, szacujemy, że nawet do 10 000 i na pewno będzie próbowała strona białoruska wypchnąć te osoby na stronę polską, więc zakładam również taki scenariusz, że te bardzo duże grupy będą próbowały przekraczać granicę.
A ilu funkcjonariuszy Straży Granicznej, wojska, policji służy teraz na granicy i czy nie planujecie zmian obsady? Rozumiem, że w związku z tym, że przygotowujecie się na różne scenariusze, nawet w święta ta obsada będzie taka jak teraz?
Dokładnie, w święta nie odpuszczamy, tych patroli będzie tyle samo, co teraz. Na razie nie obserwujemy, żeby trzeba było jeszcze zwiększyć szczelność tej granicy, jest dobrze dzięki wsparciu i żołnierzy, i policjantów udaje nam się zatrzymać tę presję migracyjną. Przewidujemy, że okres świąteczny może być próbą, kiedy służba białoruska będzie chciała wykorzystać ten czas do przepchania większych grup cudzoziemców, sugerując się, że my w tym czasie będziemy mieli mniejsze patrole, będziemy mieli mniejszą czujność, ale jesteśmy przygotowani na takie scenariusze.
Powtórzę pytanie - ilu funkcjonariuszy Straży Granicznej, wojska, policji służy teraz na granicy szacunkowo?
Podlaski Oddział Straży Granicznej to jest 2 tysiące funkcjonariuszy, Nadbużański 2,5 tysiąca, dodatkowe oddelegowania, wspierają nas na całym odcinku granicy z Białorusią, czyli również w Nadbużańskim Oddziale żołnierze, to jest około 10 tysięcy żołnierzy, około 9 200 w POSG, pozostała liczba żołnierzy to Nadbużański OSG i wsparcie policjantów.
A ile prób przekroczeń granicy z Białorusi do Polski udało się służbom udaremnić od początku kryzysu migracyjnego?
Od początku kryzysu migracyjnego mieliśmy 38 207 prób nielegalnego przekroczenia granicy, a zapobieżono prawie 33 tysiącom tych prób.
Czyli kilka tysięcy cudzoziemców w tym czasie trafiło do zamkniętych ośrodków?
Dokładnie - do zamkniętych lub do otwartych ośrodków, bo jeżeli stan zdrowia psychicznego, czy fizycznego nie pozwala na umieszczenie tych osób w strzeżonych, to trafiają do otwartych lub do fundacji "Dialog", z którą współpracujemy, która prowadzi dom otwarty i tam zapewnia cudzoziemcom mieszkanie.
Polskie służby robią, co mogą, żeby granica z Białorusią była szczelna, jednak media - także niemieckie - donoszą, że udało się tam przedostać tysiącom migrantów, powstają ośrodki rejestracji tychże migrantów.
Proszę pamiętać, że część tych osób - my też to widzieliśmy - przekraczała granicę z Białorusi na Litwę, z Litwy do Polski, gdzie jest granica otwarta. Te osoby, które po stronie niemieckiej były zatrzymywane, to były również osoby, które przeszły ze Słowacji, czy przyjechały przez Słowację, czy przez Czechy. Tutaj też wszędzie granica otwarta, gdzie nie prowadzimy kontroli granicznych, ale od trwania kryzysu migracyjnego my na pewno tę granicę jeszcze bardziej uszczelniliśmy i to pokazują nam też dane, które otrzymujemy od służby niemieckiej. Jeszcze kilka tygodni temu przy granicy polsko-niemieckiej służby niemieckie zatrzymywały około 500 osób tygodniowo, teraz tych osób jest zaledwie 30-40 tygodniowo, więc na pewno ta granica jest bardziej szczelna.
Budowa zapory - jak wyglądają przygotowania, bo zgodnie z zapowiedziami lada dzień powinna się rozpocząć? Czy na granicy są już jakieś elementy konstrukcyjne, czy jest gotowy sprzęt do budowy zapory, no i czy zima nie pokrzyżuje planów budowy, bo przy kilkunastu stopniach poniżej zera może być ciężko podejmować jakiekolwiek prace budowlane?
Wkrótce, około 15 grudnia ogłoszeni zostaną wykonawcy, którzy będą tę zaporę budowali. W tej chwili będą podpisywane już niedługo umowy. Bardzo niskie temperatury na pewno uniemożliwią powstanie, zatamują na pewien czas powstawanie tej zapory, aczkolwiek budowa jest planowana również w zimie.
Od kilku dni na granicy pojawiają się dziennikarze, są to jednak zorganizowane grupy pod ścisłym nadzorem Straży Granicznej. Czy nie uważa pani, że taka formuła jeżdżenia tam, gdzie prowadzi Straż Graniczna i nagrywania tego, na co pozwalają służby - czy to nie wyczerpie się za kilka dni po prostu?
W obecnych warunkach taką możemy zaproponować wizytę dziennikarzy, być może za kilka dni, za kilka tygodni będzie można tę formułę zmienić. Obecnie tak takie są możliwości.
A tak hipotetycznie chciałbym zapytać, gdyby doszło do powtórki sytuacji z Kuźnicy, kiedy migrantów próbowały przekroczyć granicę i atakowały polskich funkcjonariuszy - czy dziennikarze pani zdaniem mogliby tam relacjonować w obecnej sytuacji takie wydarzenia?
Myślę, że mogłaby powstać strefa, z której dziennikarze mogliby relacjonować, nie być bezpośrednio na tej linii ataku, ale gdzieś, gdzie mogliby zdawać relacje słuchaczom, czy widzom.
A my dziś będziemy relacjonować to, co dzieje się na granicy w pobliżu Krynek, ponieważ sam osobiście się tam udaję. Dziękuję bardzo pani porucznik za rozmowę.