Radio Białystok | Gość | mjr Katarzyna Zdanowicz [wideo] - rzeczniczka Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej
"Wypychanie naprzód kobiet i dzieci to próba zagrania na emocjach. Wiadomo, że płacz dzieci czy krzyk kobiet robi na wszystkich wrażenie. Jest to celowe działanie po to, by osłabić ochronę naszych granic, by reszta osób, która stoi z tyłu, mogła przedrzeć się do Polski".
W pobliżu granicy, po białoruskiej stronie, przebywa duża grupa migrantów. Szacuje się, że jest ich kilka tysięcy. Migranci próbowali sforsować granicę, niszcząc zabezpieczenia i atakując polskich funkcjonariuszy. O sytuacji na polsko-białoruskiej granicy z mjr Katarzyną Zdanowicz rozmawia Adam Janczewski.
Adam Janczewski: Jak minęła noc i jak teraz wygląda sytuacja na granicy polsko-białoruskiej, w pobliżu Kuźnicy?
mjr Katarzyna Zdanowicz: Na szczęście, mimo tak napiętej sytuacji, ta noc, można powiedzieć, minęła spokojnie, jeżeli chodzi o rejon przy granicy z przejściem granicznym w Kuźnicy. Tam w dalszym ciągu są osoby, które rozbiły obozowisko, te osoby nie przedzierały się siłowo przez granicę, jeżeli chodzi o noc.
Jakie są wasze szacunki, ilu imigrantów jest tam w pobliżu Kuźnicy, po białoruskiej stronie?
Liczymy, że właśnie w tym miejscu zebranych jest kilkaset osób - 600, 700, trudno je wszystkie policzyć. Grupa jest bardzo duża.
Mówi się nawet o kilku tysiącach imigrantów, którzy są zgromadzeni gdzieś tam w pobliżu granicy.
Wszyscy widzieliśmy te nagrania, idące bardzo duże grupy osób. Faktycznie może się znajdować tam około 3 000 osób.
Polskiej służby opublikowały nagrania, na których widać agresywne zachowania imigrantów. Proszę opisać, jakie to były zachowania? Mówimy o tym, co było wczoraj.
To jest właściwie standard, jeżeli chodzi o siłowe przekraczanie granicy. Osoby te mają ze sobą narzędzia, którymi przecinają ogrodzenie, udostępniane są im np. siekiery, żeby te wielkie kłody, które rzucają na ogrodzenie, żeby je obniżyć, żeby je pozyskać gdzieś z tego lasu. Krzyki, nawoływania, rzucanie kamieniami czy jakimiś grubymi gałęziami w stronę funkcjonariuszy — to niestety w takiej sytuacji jest codzienność. Natomiast funkcjonariusze są spokojni, nie dają się sprowokować i oczywiście udaremniają te próby nielegalnego przekroczenia granicy.
Czy wszyscy zgromadzeni tam imigranci zachowują się w ten sposób? Czy są to pewne wybrane grupy?
Obserwowaliśmy wczoraj, że jest to pewna grupa osób, w przeważającej większości w tej grupie znajdują się mężczyźni, widać gdzieś kobiety i dzieci razem z nimi. Natomiast tak jak mówiłam, w przeważającej większości są to młodzi mężczyźni, którzy próbują siłowo przekroczyć tę granicę.
Powiedziała pani, że udostępniane są im narzędzia. Powiedzmy wprost, kto te narzędzia może udostępniać.
Oczywiście cała ta sytuacja jest inspirowana przez służby białoruskie, one są tam z boku, przyglądają się całej tej sytuacji, sterują w pewien sposób. Widzieliśmy też, że przekierowywali te osoby do lasu, są w stanie w jednej chwili tę grupę zaprowadzić gdzieś głębiej w stronę Białorusi. Natomiast może też powiem coś więcej na temat samego zachowania cudzoziemców. Wczoraj również widzieliśmy na nagraniach, to było upubliczniane, że metodą też inspirowaną przez służby białoruskie jest wypychanie naprzód kobiet i dzieci. To próba zagrania na emocjach. Wiadomo, że płacz dzieci czy krzyk kobiet robi na wszystkich wrażenie. Jest to celowe działanie po to, by osłabić ochronę naszych granic, by większa liczba osób, która stoi z tyłu, mogła się przedrzeć do Polski.
W pobliżu Kuźnicy znajduje się ta największa teraz grupa imigrantów, a jak wygląda sytuacja na pozostałych odcinkach granicy polsko-białoruskiej?
Ostatniej doby mieliśmy 309 prób nielegalnego przekroczenia granicy, wystawiliśmy ponad 90 postanowień do opuszczenia naszego kraju. Taka sytuacja z kilkudziesięcioosobową grupą, tam bodajże było około 90 osób, miała miejsce wczoraj wieczorem w Czeremsze. Tam te osoby również siłowo próbowały przekroczyć tę granicę. Te próby udaremniono, a osobom, którym udało się przedrzeć, zostały doprowadzone z powrotem do linii granicy.
Ilu funkcjonariuszy pełni teraz służbę na polsko-białoruskiej granicy?
Jeżeli chodzi o podlaski oddział to w bezpośredniej ochronie granicy polsko-białoruskiej służbę pełni około 2 tys. funkcjonariuszy. My oczywiście jesteśmy wspierani przez żołnierzy Wojska Polskiego i w tym również żołnierzy WOT-u. Tych żołnierzy na terenie Podlasia mamy już ponad 8 tysięcy. Do tego jeszcze funkcjonariusze policji, którzy wspierają nas w tych działaniach, jeżeli chodzi o patrole, o kontrole na drogach dojazdowych do strefy, ale również bezpośrednio w ochronie granic.
Od ponad godziny zamknięte jest przejście graniczne w Kuźnicy. Proszę wyjaśnić, dlaczego Straż Graniczna podjęła taką decyzję?
Wczoraj wielokrotnie apelowaliśmy do strony białoruskiej o reakcję na tę sytuację, na kumulację tak dużej grupy osób, nielegalnych migrantów, właśnie przy przejściu granicznym w Kuźnicy. Służby białoruskie są tam, przyglądają się temu, natomiast nic z tym nie robią. Dlatego byliśmy zmuszeni do zawieszenia ruchu granicznego towarowego i osobowego na przejściu granicznym właśnie w Kuźnicy dziś od godziny 7:00 rano do odwołania.
Co powinni w tej sytuacji robić kierowcy?
Trzeba się kierować na funkcjonujące przejścia — przejście Kukuryki w województwie lubelskim i przejście graniczne w Ogrodnikach w województwie podlaskim.
Gdy takie działania białoruskich służb będą zintensyfikowanie, jest możliwość zamknięcia pozostałych przejść granicznych?
To oczywiście będziemy rozważać. Myślę, że na pewno podejmiemy wszelkie możliwe kroki, żeby udaremniać te próby nielegalnego przekroczenia i starać się oddziaływać na to, co dzieje się po tamtej stronie, na te działania służb białoruskich.