Radio Białystok | Gość | prof. Joanna Zajkowska - podlaska konsultant ds. epidemiologii
"Tak działa nasza fizjologia, że jeżeli nie przypominamy naszemu organizmowi, jak wygląda ten wróg-patogen, to te przeciwciała produkują się w coraz mniejszej ilości i w którymś momencie one już przestają chronić. Także na pewno warto doszczepić się trzecią dawką".
Podlaskie jest wciąż jednym z dwóch regionów w kraju, gdzie notuje się największy przyrost nowych zakażeń koronawirusem. Dlaczego tak się dzieje, jak to się odbija na sytuacji w szpitalach i jak przekonać mieszkańców województwa do szczepień przeciw COVID-19? M.in. o tym z podlaskim konsultantem w dziedzinie epidemiologii — profesor Joanną Zajkowską — rozmawia Iza Serafin.
Iza Serafin: Rok temu, podczas trzeciej fali pandemii, kiedy nie było jeszcze szczepień przeciw COVID-19 nasz region miał jeden z najniższych w kraju wskaźników zakażeń i to się utrzymywało przez długi czas. Teraz, przy powszechnym dostępie do szczepień, reszta kraju radzi sobie zdecydowanie lepiej z tą pandemią. My jesteśmy w tej niechlubnej czołówce. Czy to jest efekt tego, że mieszkańcy naszego regionu, tak delikatnie rzecz ujmując, nie są za bardzo zainteresowani szczepieniami przeciw COVID-19? Nie dobiliśmy jeszcze nawet do 43%.
prof. Joanna Zajkowska: Jest to jeden z elementów, ale chyba ten najważniejszy. W ubiegłym roku rzeczywiście ta ilość zakażeń nie była duża. To spowodowało, że duża liczba osób nie wygenerowała odporności tej takiej naturalnej po przechorowaniu. To, co obserwowaliśmy na przykład na Śląsku, to podlaskie było dosyć oszczędzone, jeżeli chodzi o ilość zachorowań. Natomiast osłabiło to chyba naszą czujność i w momencie, kiedy pojawiły się szczepienia, ta chęć szczepień jest rzeczywiście najsłabsza tutaj na ścianie wschodniej, ale pojawił się wariant Delta, dużo bardziej zaraźliwy, czyli taki, który bardzo wdzięcznie się transmituje między osobami, które nie mają odporności ani po przechorowaniu, ani po szczepieniu i teraz mamy taki efekt.
A jak odpierać argumenty tych niezaszczepionych i tych, którzy się nie chcą szczepić, że po co się szczepić skoro ci zaszczepieni i tak chorują, jeszcze lądują w szpitalach.
Ale nie umierają, nie chorują bardzo ciężko, zdecydowanie przebieg kliniczny jest dużo łagodniejszy. Gdyby nie byli zaszczepieni, być może skończyłoby się to fatalnie. Natomiast mało osób umiera, jeżeli chodzi o osoby zaszczepione. Oczywiście starsze osoby obciążone wielochorobowością chorują, trafiają do szpitala, natomiast te przebiegi są zdecydowanie lżejsze.
I to widać też u pani profesor w klinice?
Tak. Na 10 osób jedna jest szczepiona, 9 jest nieszczepionych.
Ci, którzy się nie chcą szczepić, mówią też "ja jeszcze poczekam" w domyśle "niech się inni zaszczepią".
Na innych mogą liczyć ci, którzy nie mogą się zaszczepić z jakichś powodów medycznych i dla nich powinniśmy zostawić ten margines. Natomiast nieszczepienie się i wyczekiwanie aż się inni wokół zaszczepią, jest w pewnym sensie przejawem egoizmu, taką jazdą na gapę, czyli czekajmy, aż się wszyscy zaszczepią w koło, żebym ja się poczuł bezpiecznie. Jeżeli nie ma przeciwwskazań medycznych, a tych przeciwwskazań naprawdę jest bardzo mało, powinniśmy się szczepić z racji tego, żeby chronić siebie, żeby chronić tych wokół nas i żeby nie transmitować dalej wirusa, czyli jak najszybciej zakończyć epidemię.
Pojawiła się ostatnio niepokojąca informacja, że w Polsce jest już mutacja koronawirusa odporna na szczepienia. To prawda?
Nie słyszałam, czy odporna na szczepienie, ale są warianty, subwarianty wirusa Delta, czyli możliwość transmitowania i namnażania się tego wirusa generuje nowe warianty. One się pojawiają w świecie, już obserwujemy, one się różnią, ale jeden z wariantów Delta już jest w Polsce chyba w 70 kilku przypadkach zidentyfikowany, a nie wszystkie identyfikujemy.
Ale nie jest to wciąż argument przeciwko szczepieniom.
Absolutnie nie. Ja właściwie argumentów przeciw szczepieniom to nie mogę znaleźć.
Mamy w regionie fatalną, coraz gorszą sytuację epidemiczną, rosnącą liczbę nowych zakażeń, chorych, którzy trafiają do szpitali. Co to dla nas oznacza? Pani przed rozmową mi mówiła, że covidowane są kolejne oddziały, czyli kosztem innych chorych, którzy nie chorują na COVID-19, ale na inne poważne bardzo choroby?
Tak. Stworzony jest oczywiście szpital tymczasowy pierwszy i drugi, natomiast one mają ograniczoną liczbę miejsc. Więcej szpitali tymczasowych nie jesteśmy w stanie chyba stworzyć, natomiast szukamy miejsc dla chorych na COVID, przystosowując oddziały internistyczne, te oddziały służące chorym z przewlekłymi chorobami, z chorobami internistycznymi, doraźnie dla chorych covidowych. Na pewno to się też odbije na liczbie zgonów, dlatego że wyłączamy kolejne oddziały, które służą innym chorym.
Członkowie rady medycznej coraz bardziej naciskają na premiera, żeby wprowadził obostrzenia dla niezaszczepionych przeciwko COVID-19. Podobno rząd ma się nad tym zastanowić w tym tygodniu, przy czym te ewentualne restrykcje miałyby charakter lokalny, więc na pewno objęłyby oczywiście województwo podlaskie. To pani zdaniem dobre rozwiązanie?
Ja muszę powiedzieć, że doszłam też do takiego etapu myślenia, że inne sposoby chyba nie spełniają swoich oczekiwań i widząc po krajach sąsiednich, czyli Włochy, Francja czy Niemcy egzekwowanie bardzo konsekwentnie tych zachowań, które powinny obowiązywać w czasie epidemii, czyli dystans, dezynfekcja, maseczki i egzekwowanie paszportów covidowych czy dowodu na zaszczepienie bądź przechorowanie w miejsca, gdzie się gromadzimy, gdzie możemy transmitować tego wirusa, wydaje mi się rozwiązaniem na ten moment.
Trwają też prace nad innymi rozwiązaniami, na przykład nad takim, żeby pracodawcy mogli weryfikować czy ich pracownicy są zaszczepieni. To też może być dobre rozwiązanie. Może nie takie jak we Włoszech, że nie mają wstępu w ogóle do zakładu pracy osoby niezaszczepione.
Myślę, że jeśli chodzi o placówki służby zdrowia, pracowników medycznych, którzy zajmują się opieką nad ludźmi chorymi, takie postępowanie jest słuszne, dlatego, że jeżeli chcemy leczyć i pomagać osobom chorym powinniśmy absolutnie zagwarantować, że nie przyniesiemy im wirusa do szpitala.
A te postulowane przez wiele środowisk obowiązkowe szczepienia dla określonych grup, przede wszystkim medyków, nauczycieli?
Tak wiele ognisk obserwujemy w szkołach i to nie tylko dzieci, ale wśród nauczycieli, którzy jeszcze się nie zaszczepili. W związku z tym pewne zawody te, które kontaktują się z dużą liczbą osób, czyli pracownicy sklepów wielkopowierzchniowych, służby miejskie, żołnierze, strażacy, nauczyciele i medycy uważam, że powinni być w tych grupach, gdzie powinny być obowiązkowe szczepienia. Chcąc wykonywać pewien zawód i mieć kontakt z wieloma ludźmi w czasie epidemii należy wymagać szczepienia.
Wiadomo, że wiele osób zaszczepionych przechodzi zakażenie bezobjawowo. Pytanie, czy one zarażają innych? I czy na przykład, jeśli wiedzą, że kontaktowały się z osobą zakażoną albo na przykład dziecko trafiło na kwarantannę z powodu ogniska koronawirusa w przedszkolu, mają prosić lekarzy rodzinnych o skierowanie na testy?
Jeżeli był kontakt, to myślę, że trzeba, dlatego że testowanie, identyfikowanie osoby zakażającej, nawet jeśli nie ma objawów, jest jednym z elementów walki z pandemią. W związku z tym zachęcam do jak najbardziej intensywnego testowania się. Wiem, że część osób unika testowania, bo z tym się wiąże kwarantanna w przypadku wyniku dodatniego, ale to jest 10 dni, natomiast możemy znacznie ograniczyć transmisję wirusa.
Ale lekarze rodzinni nie chcą kierować na testy, jeśli nie ma objawów.
Myślę, że ten etap epidemii, ten wzrost zachorowań, powinien zmienić jednak postawę i zwiększyć ilość testowania, dlatego że im szybciej zidentyfikujemy osobę, która zakaża inne osoby, tym szybciej przerwiemy tę transmisję.
Od dziś dostępna jest trzecia dawka szczepionki przeciw COVID-19 dla wszystkich. Czy warto się doszczepić trzecią dawką?
Oczywiście, dlatego że tak działa nasza fizjologia, że dawka przypominająca, tak zwany booster, generuje nam przeciwciała, które wiemy już jak produkować, bo mamy komórki pamięci, ale one po takim przypomnieniu boosterem, będą na takim poziomie, które z większym prawdopodobieństwem nas ochronią przed zachorowaniem objawowym, czy ciężkim zachorowaniem. Przede wszystkim powinni ci, którzy wytracają te przeciwciała najszybciej, czyli osoby starsze, obarczone wielochorobowością, bo to jest ta największa grupa ryzyka. Okazuje się, że po dwóch dawkach poziom przeciwciał jednak spadał. Nie jest to wina szczepionki, tak działa nasza fizjologia, że jeżeli nie przypominamy naszemu organizmowi, jak wygląda ten wróg-patogen, to te przeciwciała produkują się w coraz mniejszej ilości i w którymś momencie one już przestają chronić. Także na pewno warto. Cieszmy się, że stać nas i mamy dostęp do tej trzeciej dawki, dlatego że duża część świata marzy o pierwszej dawce. Proszę państwa, jeżeli mamy możliwość przynajmniej wygasić tę epidemię, tę część pandemii, która jest na terenie naszego kraju, warto to robić.
Bardzo dziękuję pani profesor.