Radio Białystok | Gość | ks. Jerzy Sęczek - dyrektor Caritas Archidiecezji Białostockiej
"My jesteśmy do tego, żeby nieść pomoc człowiekowi, który jest zziębnięty, głodny, wyczerpany, ale pomoc musi być mądra" - mówi ks. Jerzy Sęczek.
Caritas to jedna z organizacji, od lat pomagająca uchodźcom. Od początku kryzysu migracyjnego wspiera też cudzoziemców, którzy wypychani przez białoruskie służby, nielegalnie przekraczają polską granicę. Na czym to wsparcie polega i jak mądrze pomagać migrantom, nie eskalując napięcia - m.in. o tym z dyrektorem Caritas Archidiecezji Białostockiej ks. Jerzym Sęczkiem rozmawia Iza Serafin.
Iza Serafin: Proszę księdza, jak Caritas, w ogóle Kościół postrzega to, co się dzieje na pograniczu polsko-białoruskim?
ks. Jerzy Sęczek: Kościół, jeśli już ocenia jakąkolwiek sytuację, to tylko przez pryzmat Ewangelii i staramy się widzieć ludzi potrzebujących. Nie do nas należy ocenianie, z jakiego powodu człowiek znalazł się w naszym zasięgu, tutaj mówię o takim zasięgu naszej wrażliwości. I my jesteśmy, jako Caritas, przygotowani do tego. Dobrze też, że mamy takie dobre zaplecze, jakim jest Caritas Polska, bo każda Caritas diecezjalna jest autonomiczna, ale w takiej sytuacji, zwłaszcza w takich międzynarodowych sprawach, to bardzo ściśle współpracujemy i dzięki pomocy Caritas Polska mamy też fundusze na ten cel.
Także korzystamy z tego doświadczenia, bo przypominam, że to doświadczenie w pracy z imigrantami w naszej diecezji to jest ponad 20-letnie, Caritas Polska też od 30 lat zajmuje się pomocą tam, gdzie są konflikty międzynarodowe, gdzie są ludzie w potrzebie, gdzie są traktowani jak przedmiot, tak jak na naszej granicy, kiedy są wykorzystywani przez tę stronę białoruską. Ale my jesteśmy od tego, żeby nieść pomoc człowiekowi, który jest zziębnięty, głodny, wyczerpany, ale pomoc też musi być mądra, dlatego też szanując te wszystkie ustalenia i stan wyjątkowy pamiętamy, że stan wyjątkowy służy, chociażby mieszkańcom okolicznych miejscowości i tych przygranicznych, więc oni są chronieni. My kierujemy tę pomoc do parafii i też z parafii, z tych dóbr, które przekazujemy, korzysta straż graniczna, ponieważ praktycznie w każdej z tych parafii przygranicznych jest jakaś placówka, która ma pierwszy kontakt z imigrantami i zanim się zacznie jakakolwiek procedura, trzeba temu człowiekowi pomóc. I straż graniczna takiej pomocy udziela.
Mieszkańcy też wiedzą, że mogą korzystać z tych artykułów, żeby kiedy spotkają taką osobę, mogli udzielić tej pomocy, bo wiem, że takiej pomocy udzielali wcześniej z własnych zasobów, ale teraz przy tym nasilonym ruchu granicznym, tej imigracji, muszą mieć takie wsparcie z naszej strony.
To na tym polega ta mądra pomoc?
Chodzi o to, żeby też nie pomagać w sposób taki nieprzemyślany, czyli "wyślę coś, co mi się wydaje, że jest potrzebne". My jesteśmy w stałym kontakcie i praktycznie każdego dnia jest aktualizowana lista potrzeb. Też jesteśmy w stałym kontakcie z panią od praw człowieka przy Straży Granicznej, żołnierze także zgłaszają konkretne potrzeby. Trzeba się spytać, zamiast uszczęśliwiać kogoś na siłę. Przykład - można przesłać komuś wodę, a emigranci mówią - my nie wypijemy gazowanej, nie wiem dlaczego, ale sobie nie życzą, czy środki higieniczne takiej, czy innej firmy - mają różne swoje potrzeby.
Czy oni mają świadomość, że oni są tak manipulowani, że oni na przykład nie jadą do Niemiec, że tu jest Polska, do Niemiec jeszcze kawałek drogi? Kobieta w zaawansowanej ciąży może umrzeć wraz z dzieckiem w tym lesie w nocy.
Jest dużo dezinformacji. Ponieważ nasi pracownicy z Caritas Polska byli w Iraku, w Syrii, bo tam jest cały czas nasza pomoc i wprost mówią o ulotkach, o informacjach w języku angielskim, rosyjskim, arabskim, ulotkach zachęcających i firmy zachęcające do lotu przez Mińsk, chociażby i są wprowadzeni w błąd.
Zresztą, jest to może kwestia i wiedzy, także geograficznej. U nas spytać kogoś na ulicy gdzie jest Afganistan, Pakistan, Iran, Irak - kto ze sobą i jak graniczy, to nikt by nie odpowiedział, myślę tak szczegółowo. Oni mają informacje, że jest to granica Unii - dla nich jest to wszystko. No też trzeba zadać pytanie, jak społeczność międzynarodowa może zareagować na przemyt ludzi taki jawny, prowadzony przez rząd białoruski. To jest skandal międzynarodowy. Jakoś mało tych głosów, które reagują bardzo zdecydowanie.
Macie świadomość, że to może być taka niekończąca się historia, No bo tysiące takich rodzin z dziećmi czekają w białoruskich hotelach, Aleksander Łukaszenka przecież nie ma żadnych skrupułów i wciąż rozwija ten swój barbarzyński handel żywym towarem - ludźmi, tak to trzeba powiedzieć.
Jest to barbarzyństwo i coś takiego należy potępić. Myślę, że jakimś takimi światłem w tunelu jest to, że zaprzestał wydawać wiz obywatelom Iraku, ale nie wiem, w jakim stopniu jest to tylko tak zwana wrzutka medialna, a na ile jest to zgodne z prawdą. Myślę, że jakieś tam działania międzynarodowe naszego ministerstwa przynoszą skutek, ale to już nie nasza rola tutaj jest. Ja mogę tylko szukać sposobów jak dotrzeć do człowieka w potrzebie.
Państwo pomagacie, bo taka jest misja. Taka jest misja Caritas, taka jest misja Kościoła, ale misją Kościoła jest też dążenie do pojednania, zażegnania sporów. Jak, zdaniem księdza, zażegnać ten spór w polskim społeczeństwie wywołany tym kryzysem migracyjnym, sprytnie podsycanym oczywiście przez Łukaszenkę. Teraz dzielimy się na tych, którzy mają serce i którzy są bezduszni. Trudno tak myśleć o swoim narodzie, że jest bezduszny. Ksiądz myśli, że my jesteśmy bezduszni, pozbawieni serca?
Nieraz spotykamy się z bezdusznymi postawami, ale jeśli chodzi o człowieka, to każdy gdzieś ma jakąś taką swoją wrażliwość. Ale też potrzeba mieć jakąś wiedzę, doświadczenie, bo niektórzy mogą starać się zyskać coś jeszcze, głośniej krzycząc o pomocy, a mniej pomagając, to już jest ich sumienie i za to odpowiedzą przed Panem Bogiem, że też wykorzystują w ten sposób osoby w potrzebie.
A można też posłuchać tych, którzy mają ogromne doświadczenie w pomocy i także widzieć różne strony potrzeb, bo chociażby wczuć się w sytuację żołnierza, w jakiej sytuacji taki człowiek stoi. Idzie do niego imigrant, on ma ostrą amunicję, jest sam, więc nic dziwnego, że się boi. Jeżeli zostanie mu wyrwana broń, nie może strzelić, bo konflikt międzynarodowy murowany - żołnierz stoi na deszczu przez 8 godzin, musi też odpocząć, musi też czuwać, jest w ciągu napięciu i o tym też musimy pamiętać. To też są ludzie, którzy z kolei nas bronią, bo jak wiemy, są różne sytuacje, są oddawane też strzały, czy pozorowane, czy prawdziwe, więc żyją i służą nam w ciągłym napięciu, a to też trzeba widzieć.
Ale są też narażeni na ostracyzm ze strony społeczeństwa - to oni są ci źli, którzy wypychają, nie wpuszczają.
Też trzeba posłuchać mieszkańców, bo mieszkańcy mają na co dzień kontakt i warto byłoby posłuchać, jak oni się czują. Nic dziwnego, że czasami się boją, kiedy starsza osoba mieszkająca pod granicą, spotyka kilkunastu młodych mężczyzn i jeśli to jest jeszcze w nocy. Pamiętajmy również o tych ludziach, więc wrażliwość, ale skierowana do wszystkich. Wychodzą z ludzi piękne, bohaterskie porywy serca, ale też i podłości. Zamiast widzieć to wszystko jakoś tak całościowo i szukać mądrej pomocy i wspierać siebie nawzajem, no to próbują jeszcze dzielić.
W tych przygranicznych miejscowościach też ludzie są podzieleni.
Oczywiście, że tak, takie głosy do nas dochodzą. Myślę, że Ewangelia jest tym, co łączy. Jeżeli będziemy udawać pomoc i nie widzieć ducha Ewangelii, jeżeli pamiętamy o tym, że ona ma wypływać z serca napełnionego Ewangelią, gdzie jest jeszcze przebaczenie, gdzie jest modlitwa o jedność? Bo co, jeśli pomożemy jednemu człowiekowi, jak będziemy na drugiego warczeć? Ta pomoc jest bezskuteczna, to będzie tylko rzucony ochłap potrzebującemu, bez słowa miłości do niego, do innego człowieka. To jest też fałszywa pomoc, kiedy ja źle mówię o kimś, pomagając komuś - to jest rozdwojenie wewnątrz człowieka.
Czyli jestem trochę zły, trochę dobry?
Trzeba się modlić o taką integrację w środku i czy ja pomagam szczerze - to jest pierwsze pytanie i czy pomagając, staję się lepszy.
Bardzo dziękuję.